Temat: jak zrozumieć faceta.

Widząc to ile razy pomogłyście co po niektórym Dziewczynom, postanowiłam również wrzucić temat do dyskusji, bo sama już go nie potrafię rozgryźć.

Sprawa ma się następująco:

W sierpniu poznałam faceta. Spotykaliśmy się. Czasem mu się zdarzało, że mu „coś wypadło” i się nie widzieliśmy mimo tego, że byliśmy umówieni.

Umówiliśmy się pewnego razu na spędzenie całej niedzieli razem. Wszystko podpasowałam pod niego. Wszystkie plany.  Zadzwonił do mnie z samego rana, że jednak nie da rady bo coś tam.

Było mi przykro, czułam się rozgoryczona. Napisałam mu sms prosząc aby się określił dokąd zmierza ta nasza cała znajomość, bo już dłużej nie mogłam się motać robiąc sobie nadzieję, gdzie on klarownych znaków nie dawał. Postawiłam go pod murem, a on się wycofał. Zamknął w sobie. Po pewnym czasie znikł. Przestał się odzywać.

Po pewnym czasie dowiedziałam się, że spotyka się z jakąś dziewczyną. Trochę pobolało, ale w końcu zapomniałam.

I nagle w grudniu on znów się zaczął odzywać. Znów sms. Znów dzwonienie. Parę razy wspominał, że chciałby się spotkać.

Traktowałam to na chłodno, wiedząc jakie konsekwencje przyniósł poprzedni raz próby cokolwiek stworzenia z nim.

Nigdy nie odzywałam się pierwsza, zawsze to on.

3 tygodnie temu przyjechał do mnie. Siedzieliśmy, gadaliśmy, zero jakichkolwiek znaków, które mogłyby mi pokazać na jakim stopniu mnie traktuje.

nie przytulił, nie pocałował. nic.

Później znów sms, dzwonienie- przynajmniej raz w tygodniu.

Byliśmy umówieni na dziś. Chciał przyjechać. Sam zaproponował.

I dziś rano napisał, że jednak nie może, bo musi zostać dłużej w pracy itp.

i teraz nie wiem czy się wykręca, czy naprawdę tak jest.

dziwne podejście mam biorąc pod uwagę jak to wyglądało w przeszłości.

I tak naprawdę mam mętlik w głowie. Nie wiem jak to wszystko traktować.

Czy mu zależy- „chcę coś, ale się boję”

Czy po prostu ma mnie w czterech literach.

Jestem już zmęczona tymi gierkami, ale też boję się odpuścić bo może to być coś wartościowego, a on ma tylko takie „żółwie” podejście.

Jak się zapatrujecie na tą sytuację?

 

PS. Mam 23 lata, on 26.

PS 2: szczera rozmowa z nim wygląda następująco: on robi z siebie nieszczęsliwego męczennika, że on biedaczyna czasu nie ma na nic a ja się go czepiam.

i słynny tekst "to nie jest tak, źle to rozumiesz"

 

Ja bym kopnęła w dupę na Twoim miejscu. Szkoda Twojej energii, to jakiś frajer...
Nie zależy mu na Tobie, za mną wydzwania taki koleś stale (ale on wie ze jestem zajęta! A on sam jest żonaty :/ ) i też mu odmawiam zawsze wszelkich spotkań albo nawet nie odbieram, raz nie umiałam się wywinąć  bo tak naciskał, wiec się zgodziłam, po czym wysłałam mu esa ze jednak nie dam rady. Mnie na nim nie zależy, dlatego tak robię. Myślę, że tak samo jest w jego przypadku, z tym że on to dopiero ma nasrane w głowie, że Ci zawraca tyłek smsami i dzwonieniem a potem odrwraca się na pięcie.
Porąbany świr :D daj sobie z nim spokój. Ukarałabym go nie odbieraniem telefonów albo własnie odebraniem i powiedzeniem tak "wiesz co,jestem bardzo zajęta, możesz zadzwonić za godizne?" a potem zrobić to samo niech wie gdzie jego miejsce i kto tu rozdaje karty :D
No ale jak sama rzucasz wszystko dla niego, i dopasowujesz się pod niego to jak on ma Cię poważnie traktować? Miej swoje życie, a facet to miły dodatek do niego.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.