pozwólcie, że opowiem wam moją historię. postaram się ją jak najbardziej streścić.
otóż od około połowy roku mam przyjaciela, byłam przy nim zawsze, on przy mnie też. gdy był zakochany w pewnej dziewczynie wszystko wiedziałam, starałam się pomóc, zwierzaliśmy się sobie. ta dziewczyna to również nasza bliska koleżanka. teraz sprawy się pokomplikowały. z biegiem czasu doszło do tego, że wyznał mi miłość zapewniając o tym, że do tamtej nic nie czuje. można by powiedzieć, że koleguje/przyjaźni się z nią dalej, ale jakby nie było ciągle ją beszta. nie wprost, ale do mnie, do innych. lubię go, bardzo go lubię, ale nie wiem czy chcę by coś z tego było.. przy czym nie chcę stracić z nim kontaktu i żeby historia się powtórzyła tj z nią - obgadywanie etc. pod wpływem alko podobno powiedziałam mu, że go kocham od tamtej pory chciał ze mną porozmawiać kilka razy, dzwonił po czym olewał i nie odzywał się dwa tygodnie. niedawno jakoś zadzwonił i w końcu zgodziłam się na spotkanie, pogadaliśmy i wg, przytulił mnie. tak jak już mówiłam lubię go, ale chyba nie czuję nic więcej. na wstępie powiedziałam, że nie chcę robić mu nadziei, ale też nie skreślam wszystkiego od razu. nie daje mi to spokoju, bo teraz co bym nie zrobiła to ma pretensje, bo powiem coś o kimś, bo do kogoś się tak odezwę, bo do kogoś powiem cześć, a razem nie jesteśmy. poza tym nawet jakbyśmy mieli być razem to ja dziękuję za takie coś, jestem osobą, która nie lubi być "trzymana jak na smyczy" zresztą nikt nie lubi, ale nie każdy umie sobie z tym poradzić. dochodzą mnie słuchy, że opowiada każdemu jak mnie kocha, ciągle mówi, że "a bo ona ci może udowodnić.." dziecinne, owszem, ale ja nie potrafię już tak, nie wiem co robić. pół roku temu zakończył się związek, który trwał rok. wiem, pomyślicie 16 lat i takie rzeczy wypisuje, dla sprostowania mam 21 i piszę z konta kuzynki, która wyraziła na to zgodę.
no właśnie więc moje pytanie, jak mu delikatnie przetłumaczyć, bez żadnych takich by się obraził. chciałabym postawić sprawę jasno, że nie chcę być na razie w związku, żeby przestał mi wmawiać i obwiniać mnie o to, że kocham tamtego (nie wazne czy tak jest czy nie, z tamtym nie mam kontaktu, staram sie nie myslec, jest mi ciezko co prawda, bo mamy wspolnych znajomych i się nie da, ale jednak serce nie z kamienia, uczucia ma). że chciałabym aby nasze kontakty zostały na razie na miejscu, bo ja uważam, że takie rzeczy wychodzą z czasem i nic na siłę.. że jeśli tak to ma wyglądać to sądzę, że nie mamy szans za długo przetrwać, bo jestem osobą, której nie da się uwiązać, żeby nie mieszał w nasze sprawy wszystkich, nie lubię tego. żeby przestał być taki "zazdrosny(?)".. no bo jak to inaczej nazwać, zachowuje się jak dziecko, obraża o to jak z kimś pogadam. za niedługo myślę, że dojdzie do tego, że zerwie ze mną kontakt, bo "foch" bo nie chciałaś być ze mną.
JAK PRZETLUMACZYC MU??? skoro te slowa nie dochodzą
jak to wyglada z waszej perspektywy moje drogie?