17 stycznia 2012, 17:52
jestem nieśmiała, raczej mało pewna siebie i mam kłopot z nawiązywaniem znajomości. udzielcie mi jakichś rad, wskazówek, jak kogoś poznać, poderwać? ostatnio wpadł mi w oko pewien chłopak na uczelni, no ale oczywiście oprócz 'patrzenia się' nic innego nie zrobiłam, bo się wstydziłam... pomocy:D prawie dwudziestka na karku, a tu w żadnym związku jeszcze nie byłam... nie wiem, coś jest ze mną nie tak:( jeżeli chodzi o wygląd to wydaje mi się, że jest w miarę w porządku. jestem nieśmiała, więc (przypuszczalnie) zawsze na początku znajomości wychodzę na "sztywniarę", tzw."zamuleńca", który dodatkowo "patrzy wzrokiem, jakby chciał zabić"(to ostatnie to cytat mojego kolegi, ale ja robię to całkowicie nieświadomie, nawet nie wiem kiedy!).
proszę, doradźcie mi jak się zmienić, jak nad sobą pracować itp., tak,aby wreszcie kogoś poznać i żeby była to więcej niż tylko znajomość "kolega-koleżanka"
:))
17 stycznia 2012, 17:58
rzucaj niewinne spojrzenia :) zawsze to powoduje jakieś zainteresowanie, tylko w taki sposób by się zorientował. Ja zazwyczaj rzucam takie spojrzenie, spuszczam głowę w dół i uśmiecham sie do siebie samej :)
17 stycznia 2012, 18:00
skrzyżuj swój wzrok z jego i najzwyczajniej w swiecie się do niego usmiechnij,jesli odpowie usmiechem,droga wolna
17 stycznia 2012, 18:05
no tak, droga wolna, ale jak zagadać, co powiedzieć?:)
17 stycznia 2012, 18:07
Jeżeli chodzicie na te same zajęcia to zagadaj o czymś odnośnie zajęć, zapytaj czy pożyczy notatki...
- Dołączył: 2011-09-02
- Miasto: Lublin
- Liczba postów: 1595
17 stycznia 2012, 18:35
jakbym czytala o sobie ; D szczegolnie tym zabijajacym wzroku ; D
18 stycznia 2012, 01:27
ehhh tak to zagadywać można 3 lata i nic...
18 stycznia 2012, 05:42
hm, a jak chłopak jest starszy, nie chodzę z nim na żadne zajęcia itp.?:D
- Dołączył: 2011-09-20
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 29
18 stycznia 2012, 10:46
No to ja tak mam. Kierunek ten sam, ale on jest rok wyżej.
Pamiętam, że w czerwcu rozmawialiśmy w dzień jakichś ustnych egzaminów. Ale to była raczej neutralna wymiana spostrzeżeń. A w grudniu okazało się, że mieszka piętro niżej. Dosiadł się w windzie. Zobaczył, że mam torbę wypchaną książkami i zaoferował, że może mi kilka pożyczyć i dać trochę notatek.
Poszłam po świętach, ale... spękałam. Zaproponował, żebym sobie usiadła, zapytał, czy zrobić mi herbatę, a ja zachowałam się jak jakiś dzikus. Chwilę z nim porozmawiałam i zwyczajnie uciekłam. Jestem na siebie wściekła! Okazja do spotkania będzie po sesji letniej - wtedy muszę mu oddać podręczniki. No chyba że znowu dosiądzie się w windzie, na co raczej nie liczę.
Jestem beznadziejna.
Może spróbuj znaleźć jakichś wspólnych znajomych, albo kombinuj coś z notatkami, podręcznikami etc. Tylko, jak już nawiążesz kontakt, to nie zepsuj tego jak ja. Powodzenia! :)
Edytowany przez luks.torpeda 18 stycznia 2012, 12:26