Temat: Doradźcie...Beznadziejnie:(

chcialam sie tylko wyzalic ewentualnie prosic o rade,bo rece mi opadaja...
mam juz dosyc siebie swjego wygladu,charakteru,zycia,przeszlosci i terazniejszosci..
Ostatnio albo z nikim sie ine spotykam,bo nie mam z kim albo z jedna kolezanka..A jesli juz gdzies wyjde to staje sie w tym momencie 5 kolem u wozu dlatego,ze ZAWSZE jestem sama posrod parek..
I nawet nie poznaje ludzi tylko siedze sb gdzies z boku...SAMA
Mam 18lat...moja samoocena spadla do zera,choc jak do tej pory bywalo lepiej...
Ale po prostu stracilam kompletnie sens zycia...dla rodziny g..co znacze...mam beznadziejny typ osobowosci...nie wiem czy jestem ladna czy nie..notorycznie rycze po nocach...
W tym wieku czuje sie niesamowicie samotna...Tak,ze po prostu rycze z tej samotnosci..
Na dodatek jestem coraz bardziej niepewna siebie we wszywtkim,co robie..l;udzie mnie nie akceptuja...
:;(
mozna cos z tym zrobic?..

A więc po pierwsze musisz miec troszkę więcej optymizmu w sobie ;)  Może rzeczywiscie Twoja sytuacja jest beznadziejna - nie przecze. Jednakże spróbuj coś zmienic zaczynając od siebie. Nie masz znajomych, kłócisz się z rodziną, nudzisz sie sama w domu.. A więc wyjdz gdzieś nawet sama, na spacer, zapisz się na basen czy gdziekolwiek... Po prostu zajmij się czymś i rób to z uśmiechem na twarzy, nawet gdy będziesz czuła się samotnie to postaraj się uśmiechac, cieszyc z tego co masz, akceptowac siebie, dojrzec to co w tobie fajne a pracowac nad tym co Ci sie nie podoba. Jeżeli zaakceptujesz siebie, zaczniesz coś robic, to zobaczysz że Twoje życie nabierze sensu bo w będziesz miała do zrealizowania jakiś cel, a poza tym na Twojej drodze zaczną pojawiac się ludzie. Więcej wiary w siebie i w to że wszystko może się zmienic ;) Nie załamuj się, tylko staraj czerpac z życia jak najwięcej, nawet jeżeli będziesz czuła się samotnie. Ja też czuję sie samotnie, ale uwierz mi, że lepiej czasem byc samemu, bo towarzystwo ludzi też może byc męczące, czasem trzeba zaszyc się gdzieś samemu i wszystko sobie przemyslec...Wiem co mówie. Nie poddawaj się i idz do przodu!
Aha i pamiętaj że ludzie nie będą cie akceptowac, jeżeli Ty sama siebie nie zaakceptujesz. To, że ktoś siebie nie akceptuje jest naprawde widoczne i przeszkadza w kontaktach z ludzmi. Otwórz się przed innymi, przestan się bac że ktos ciebie nie zaakceptuje, bo najwazniejsze to byc sobą, dobrze się czuc we własnej skórze. 
Nie wiem co Ci poradzić, eh.. Chyba jedynym wyjściem jest wyjść do ludzi i się na nich otworzyć. No i najważniejsze pokochać siebie, bo jak Ty siebie nie kochasz to nikt inny Cię nie polubi..
A w praktyce to tak naprawdę gówno daje. Znam z autopsji, też ryczę po nocach.
nic na siłe...
to sie zmieni, teraz jest dla ciebie taki akurat niekorzystny okres,ale wierz mi on nie będzie trawal wiecznie. w twoim wieku byłam w podobnej o ile nie identycznej sytuacji trwało to kilka lat i nic nie mogłam zrobic, minelo samo tak po prostu :)
a z realiów które moge doradzic - musisz znależc jakies zajecie które polubisz i w którym bedzesz sie spełniac - fitness, czytanie, nauka jakiegos jezyka obcego, nawet szydełkowanie :), rysunek po prostu cos co polubisz, to da ci odskocznie od marazmu codziennego dnia

i powodzenia... mowi sie ze nieszczęśliwy powinien sie cieszyć bo szczęście do niego przyjdie, a szczęśliwy powinien sie smucić bo szczescie go opuści za jakis czas - wszystko płynie i nic nie trwa wiecznie ani dobre ani złe
do psychologa się udaj,może on poradzi
Ja mam tak samo. Od kiedy się przeprowadziłam nie potrafię się dogadać z ludźmi, stałam się nieśmiała i wpadłam w niesamowite kompleksy. Ostatnio powiedziałam "Dość" i postanowiłam do zmienić. Zaczynam w wakacje: planuję wolontariat. Nie dość, że komuś tym pomogę to poznam ludzi, zacznę coś robić, nie będę myśleć tyle o jedzeniu i o swoim nieszczęściu. Kombinuj, dziewczyno! Zajmij się tym co lubisz, albo nawet jeśli nie wiesz, co lubisz i co ci sprawia radość, próbuj wszystkiego- zapisz się na basen, uprawiaj sport... W wakacje jest sporo różnych imprez plenerowych i warsztatów. Idź i zobacz, może CI się spodoba? Piszesz, że czujesz się jak piąte koło u wozu, kiedy idziesz gdzieś ze znajomymi-parami. Skoro Cię zapraszają i chcą iść z Tobą, to znaczy, że nie potrzebnie tak się czujesz, bo im wcale nie przeszkadzasz. Poza tym fakt, że nie masz chłopaka nie czyni Cię osobą gorszą.
Potrafię sobie wyobrazić co czujesz. Ja też całkiem niedawno straciłam sens życia. Jakoś listopad - luty.. to był najgorszy okres w moim życiu. Jestem pierwszy rok na studiach, zagubiłam się, nie umiałam o sama o siebie zadbać. Od trzech lat choruję na bulimię, którą zaczęła się pogłębiać. W końcu przyszły ferie. Zamiast być w Poznaniu, gdzie znajomi ciągle imprezowali, wróciłam do domu. Siedziałam całe dnie w swoim pokoju, płakałam, jadłam, płakałam, jadłam..
Nie chciałam tu wracać. Ciągle myślałam o samobójstwie - ja naprawdę nie jestem słaba ani tak głupia. Wpadłam w jakąś depresję..
W końcu wzięłam się w garść. To był ułamek sekundy. Nagle po prostu dotarło do mnie, że marnuję życie, którego i tak sobie nie odbiorę, bo nie jestem taka głupia! Miałam iść do psychologa, ale wybrałam  dietetyka. Powiedziałam Mu o bulimii, rozpisał mi dietę, której starałam się trzymać. Ciężko było ze znajomymi.. przez dwa tygodnie nie odzywania się wypadłam z ekipy, wszyscy mieli do mnie pretensje. Każdego dnia walczyłam. Walczyłam o szacunek innych, walczyłam z napadami, walczyłam o szczery uśmiech. Dziś mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Inaczej.. jestem bardzo szczęśliwa!! Spotkałam na swej drodze ludzi przy których mogę być sobie, którzy wiele dla mnie znaczą, przy których nie potrafię się śmiać.
Teraz piszę to, a za oknem widzę słońce do którego się uśmiecham, szczerze się uśmiecham. I nawet nie dołuje mnie to, że cały dzisiejszy dzień, noc i jutrzejszy dzień spędzę przy nauce. Bo te dwa dni miną i znowu będę czuła swobodę i wolność. Jasne, są dni, kiedy znowu biorę do pokoju tonę jedzenia, objadam się i chce mi się płakać. Ale zdarzają się coraz rzadziej.. Czuję, że będę szczęśliwa. Jestem szczęśliwa i będę walczyć żeby to szczęście nigdy nie minęło.
Ty także musisz w to uwierzyć. Znajdź w sobie siłę! Wychodź do ludzi. Nawet jeśli na początku byłoby to wymuszone. Odnajdziesz w końcu ludzi, którzy dadzą Ci szczęście. Tylko musisz w to uwierzyć! ;)
miało być oczywiście: 'być sobą' i 'przy których nie potrafię się nie śmiać' ;)
Wiem co czujesz, ostatnio też czuję się samotna. Może nie w tym stopniu co Ty ale też....
Wracając do Ciebie, przede wszystkim zacznij zmieniać coś w swoim wyglądzie, mówisz, że Ci przeszkadza, że dla siebie tak na prawdę jesteś nijaka, nie potrafisz się ocenić. Zadbaj o siebie to na pewno podwyższy Twoją samoocenę. Po drugie nie załamuj się tak, jeśli w kogoś towarzystwie będziesz się czuła niepewnie i będziesz myślała o tym jaka jesteś beznadziejna i niepotrzebna to tak będą Cię postrzegać także Oni!! I tego nie zmienisz, musisz czuć się pewnie w swoim i ich towarzystwie. Nawet jak będziesz mało mówiła, musisz siedzieć z podniesionym czołem i myśleć, że też jesteś im potrzebna. Nie spotykaj się z samymi parami... To jest zły pomysł, bardzo zły. Przez to, Ty sama obniżasz sobie samoocenę i nie dziwię się, że tak jest skoro siedzisz samotna pośród par. Już lepiej nigdzie nie wychodzić. Wychodź nawet z jedną koleżanką, to lepsze niż same pary :-)

Wiem, że to trudne ale musisz w tej beznadziejnej sytuacji wyjść, zaakceptować siebie. Pokazać ludziom i sobie jaką masz wartość, co kryje się w środku Ciebie.

Gdy będzie Ci smutno staraj się czymś zająć. Chociażby iść na spacer z psem lub sama. Czasem takie spacery mi np bardzo pomagają :-)
Dobrym rozwiązaniem tej sytuacji jest też pisanie do znajomych przez neta, dużo pisania. To podsyca znajomość. Mówi się, że rozmowy przez neta to nie to samo, jasne, że nie ale ... pomagają i jest to dobry początek nawiązywania jakiejś głębszej znajomości. Głupie cześć co u Ciebie do jakiejś nawet mało znajomej osoby może dużo dać.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.