- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
27 stycznia 2019, 13:34
Jest taka sytuacja, że on próbował dwa razy ułożyć sobie życie, za każdym razem świata poza tą osobą nie widział, a kiedy poznał, pojawiły się pierwsze odmienne zdania, to czar pryskał. Kilka tygodni/miesięcy ekscytacji i z uczuć/odczuć pozostawał tylko pociąg fizyczny.
W pierwszym przypadku ona zostawiła go po 8 miesiącach widząc, że on nie potrafi zaangażować się w to uczuciowo, w drugim przypadku on zakończył związek widząc i czując, że ona świata poza nim nie widzi a on nigdy nie odzwajemni jej uczuć, więc przeciągając to w czasie robi jej w ten sposób krzywdę.
Dopada go trzecie zauroczenie, jak sam określa "na początku była kobieta jego życia", 4 miesiące sielanki (związek z przyczyn technicznych od początku skazany był na spotkanie się raz w tygodniu) i czar po raz kolejny prysł, chociaż on tak bardzo chciałby pokochać. Mówi, że go bardzo pociąga, że ma potrzebę bliskości z nią, jak ją widzi to ręce same się do niej rwą, żeby ją dotykać, smyrać i tak dalej, jednak z jego strony miłości nie ma.
Chciał być wobec niej szczery, przyznał się jej do tego. Ona bardzo chce, żeby mimo wszystko nie kończyli tego z nadzieją, że to może tylko taki gorszy moment po tym pierwszym wielkim uniesieniu, ze moze za kilka miesiecy, kiedy będą mieli możliwość spędzania ze sobą więcej czasu uda im się jeszcze stworzyć fajną relację opartą na jakimś uczuciu (bo fizycznie bardzo siebie kręcą, do tego podobne zainteresowania, identycznie formy spędzania czasu wolnego, jeśli chodzi o charakter, poglądy, wartości to też większość rzeczy działa bez zarzutu).
Co Wy o tym myślicie? Jest szansa że taki facet coś jeszcze poczuje?
Miał ktoś do czynienia, z kim kto twierdził że ma problem z pokochaniem drugiej osoby?
28 stycznia 2019, 06:27
przecież żadnej miłości nie ma. Jest chemia - czyli jakaś tam faza „zauroczenia”, a później trzeba się po prostu lubić - spędzać ze sobą czas itp. Wiec pewnie by się przyzwyczaił z czasem. Podobno w każdym można się zakochać :)
28 stycznia 2019, 19:18
Też się nie zgodzę. U mnie wyraźnie czym innym jest sympatia, przywiązanie, przyjaźń, pociąg fizyczny, zadurzenie, zakochanie się i miłość. I można kogoś bardzo kochać, choć w danym momencie nie ma się do niego sympatii i nie jest się w nim zakochanym. Co nie zmieni faktu, że tłumaczenia kolegi świadczą dla mnie jedynie o jego niedojrzałości i egocentryzmie. Kojarzą mi się z gościem, dla którego trawa u sąsiada zawsze jest bardziej zielona i który nakręca się chwilowo emocjami, ale nie ma w sobie lojalności, stałości, stabilności i w ogóle nie zamierza wysilić się by coś zbudować. A miłości bez wysiłku budowania czegoś i przełamywania własnego ego nie ma.