Temat: Długi związek- brak czułości

Hej, mam problem. Jesteśmy w zwiazku kilkanascie lat, 10 po slubie 2 dzieci. Od jakiegoś roku nie uprawiamy sexu, prawie wcale. Bo raz na 3 mies dla mnie to jak wcale. Kiedyś nie było z tym problemu, 2 razy w tyg. Mąż ma 35 lat, twierdzi że "jest już za stary". Czuję się zażenowana prosić o sex, już nawet nie śpimy razem. On temat olewa totalnie, prosiłam żeby poszedł do lekarza, sugerowałam leki dostepne nawet bez recepty. Jego odpowiedz: nic nie bede brał, nie bede łaził po lekarzach. Rozmowa zawsze kończy się tak samo, że on nic z tym nie zrobi jest stary i tyle... Moje małżeństwo sie kończy. Nie wiem co zrobić ze swoim życiem. Mamy małe dzieci, zarabia, nie jest złym mężem ale brakuje mi tego. Nie ma wcale czułosci, dotyku, nawet nie siada obok. Czuję sie jakbym żyła z kolega. Pod względem ekonomicznym i praktycznym jest mi dobrze, ale brakuje mi sexu i czułości. mam 34 lata nie chce do końca życia nie uprawiać sexu... Psycholog odapada- :"sama sobie idz" i jak powiedziałam że sie z nim rozwiodę: "to sie rozwiedz".... Ciężko mi z tym, często płacze do poduszki. 

annea17


hehe sorry ale właśnie powrót do pracy to dla matki kierat, kołowrotek i codzienna rutyna podporządkowana nie tylko obowiązkom domowym, ale i już zawodowym

przychodzą problemy z chorobami dzieci, zwolnieniami, kombinowaniem opieki,  mijaniem się itd.

Teraz autorka ma dobry czas, wystarczy parę spraw dobrze przeorganizować, teraz wbrew pozorom autorka ma wolność

Poza tym praca to nie impreza , ani czas na towarzystwo , chyba że ktoś jest cieciem to może pół dnia pociska w pracy pierdoły z ludźmi , w pracy to często nawet nie ma czasu na śniadanie  

HelloPomello napisał(a):

Wygląda na to że przestałaś być atrakcyjna fizycznie dla swojego męża brak pociągu fizycznego może zniszczyć każdy związek. I to nie jest kwestia wyglądu, tylko zwyczajnie coś się wypaliło. To nie jest normalne że mężczyzna w wieku 35 lat mówi że jest za stary to jest wygodna wymówka.

trzymaj mnie, chłop impotent ale to ona na pewno winna

Autorko Iwoneczko, ale tu widać jakieś jego problemy. Chyba nie z Twoją fizycznością, bo by Tobie coś w końcu powiedział? Albo romans, albo on się zachowuje jak w depresji,  chory na coś, może im potent? Wielu facetów woli robić wyszukane uniki, nawet wmawiać kobiecie, że zbliżeń nie ma z jej winy, byle by ukryć jakiś swój wstydliwy dla siebie problem. Dla mnie to wygląda jakby on chciał się chować przed Tobą, by coś ukryć, o podłożu fizycznym lub psychicznym. 

Piszesz że się nie myje codziennie i zasypia w ubraniu. Może ma taką pracę ciezką, czy stresującą, że nie ma siły nawet do tego snu się przygotować, tylko pada? Jedyne na co ma resztę sił i ochotę to piwo i poleżenie przed TV? Może ma problemy w pracy, ale się nie skarży, bo czuje presję utrzymania  dwójki malych dzieci i żony, kredytów? Piszesz że finansowo jest dobrze, dużo zarabia, ale też dużo /długo pracuje? Często faceci sobie wmawiają, że muszą być tylko silni, bez okazywania swoich problemów, słabości, depresji, itp., wtedy grają obojętnych. Jeśli on czuje się depresyjnie, traci sens życia, a żona tego nie widzi, nie rozumie, to nie dziwię się, że na hasło : "Rozwiodę się!", wzruszył ramionami.  Rozwiązanie problemu może być np. w zmniejszeniu jego godzin pracy, czy miejsca pracy, a nie od razu w rozwodzie. Na pewno warto podjąć próbę ratowania rodziny i małżeństwa. To że się rozstaniesz, zostaniesz z dziećmi, nie znaczy jednocześnie że poznasz super faceta (nowego wujka dla dzieci) i będziecie żyli dlugo i szczęśliwie, uprawiając namiętny sex codziennie. Poza tym... na ślubnym kobiercu przyrzekaliście sobie że będziecie ze sobą na dobre i złe, a nawet że nie opuścicie siebie aż do śmierci. Warto choćby ze względu na tę dawaną sobie wzajemnie, uroczystą przysięgę, spróbować powalczyć o Wasze małżeństwo i rodzinę. Rzucić to wszystko, podeptać, trzasnąć drzwiami, zostawić za sobą można w dowolnym czasie. Ale może teraz jest czas na przetrzymanie, przyjrzenie się sobie, jemu, Wam, poobserwowaniu co szwankuje? Warto podjąć próbę naprawy. W życiu żałuje się tego, czego się nie zrobiło, nie spróbowało, nie zawalczyło, zwłaszcza w tak ważnych kwestiach jak małżeństwo i rodzina.

Ja Ci powiem na swoim przykładzie co oddaliło mnie od mojego poprzedniego faceta. Zakochałam się na zabój w innym. I tak, wiem że to nie było w porządku, ale nie potrafiłam nad tym zapanować. Nie dawałam rady zmuszać się do zbliżeń, kiedy non stop myślałam o tamtym. Nawet nie miałam ochoty się do niego przytulić... Nie mogłam tak żyć, odeszłam i po jakimś czasie związałam się z tym, w którym tak się zakochalam. Do tej pory mam trochę wyrzuty sumienia, że zraniłam tamtego chłopaka, ale co, miałam z nim być na siłę kochając kogoś innego i do końca życia żałować swojej decyzji? 

Może u Twojego męża pojawił się ktoś inny i nie ma odwagi od Ciebie odejść? 

Ja na Twoim miejscu postawiłabym ultimatum. Albo rozmawiacie, idziecie na jakąś terapię i dajecie sobie nie wiem, rok na naprawę małżeństwa, albo się rozwodzicie/wchodzicie w separację. Jesteś młoda, chcesz do końca życia żyć byle jak ? Pamiętaj że za 1000 lat nie będzie nikt pamiętał nas, tym jednym życiem trzeba żyć :) A Ty je zmarnujesz zostając w takim związku. Współczuję Ci

Wiesz jakie są jego najbardziej skryte fantazje?

chcialam zacytowac to, co napisala Pomello, ale sie nie da, wiec:

Z własnych doświadczeń. Kiedy przestaje mi zależeć na związku przestaję się angażować uczuciowo, nie potrzebuje seksu, przytulania mam gdzieś co się będzie działo. Partner staje się dla mnie nieatrakcyjny ok prostu.

Dokladnie tak, z mojego doswiadczenia wynika tak samo.

Pasek wagi

@ Noma - wiem o czym piszesz. Sama przerabiałam powrót do pracy gdy dziecko było małe :)

Dla mnie oderwanie się od całodziennej opieki nad synem było przejściem do innego życia. Będąc w domu każdą wolną chwilę musiałam poświęcić synowi bo było stale "mama i mama". Jak nie zupka to kupka, jak nie klocki to książeczki albo zapierdzielanie na kolanach po dywanie z autkiem w ręku i brummm brumm brummm .W pracy nareszcie mogłam  porozmawiać na tematy przewyższające poziom trzylatka, nawet jeśli to dotyczyło spraw zawodowych. W tym czasie ktoś inny dopilnował zupki, kupki i zabawy. W domu oczywiście się spiętrzyło, ale chwile poza domem były jak łyk świeżego powietrza. Miałam o czym rozmawiać z mężem poza omawianiem codziennych problemów. Konieczne było przejęcie części obowiązków przez męża, a gdy nie było mnie w domu opiekowanie się synem. Dobrze im to szło, mąż uczył małego nazw drzew w lesie, rozpoznawania ptaków po śpiewie, wolał z nim jeździć na rowerze po okolicy niż siedzieć w domu. Nic tak nie ożywi ojca jak opieka nad małym dzieckiem ;) Oni się zbliżyli a ja odetchnęłam i miałam czas na domowe prace.

Jak sobie przypominam to do szóstego roku życia był kierat czy pracowałam czy nie. Potem też nielekko ale już spokojniej.

Może autorka powinna zostawiać męża samego z dziećmi na godzinę- dwie kilka razy w tygodniu? To mogłoby go nieco pobudzić do życia.

annea 

kiedy kobieta jest w domu nie wyklucza to jej samodzielnego wychodzenia bez udziału dzieci gdziekolwiek , spotkań z innymi dorosłymi

nie wyklucza to zajmowania się dziećmi przez ojca itd.

to już kwestia porozumienia między małżonkami i tego jak kobieta organizuje sobie czas i jakie ma pomysły, motywację 

nie wiem czemu demonizuje się tak pobyt kobiety w domu 

to nie jest wina braku pracy, że kobieta żyje tylko dzieckiem i z fzieckiem

@Noma: jak się nie wychodzi do pracy, to dużo trudniej jest się spotkać z kimś bez dzieci. Jak siedziałam w domu to moje koleżanki też miały dzieci i wszędzie chodziły z dziećmi, więc jak już się udało gdzieś umówić, to obowiązkowo z dziećmi. Tematy też tylko dzieciowe. Poza tym zdarzało się to rzadko, a do pracy jednak trzeba iść codziennie i inni opiekujący się dziećmi nie mają w tej kwestii nic do gadania;) Wiem, że można wyskoczyć na jakieś fitnessy/zajęcia rekreacyjne itp, ale w pandemii było o to trudno i to jednak nie to samo, co spędzenie kilku godzin w towarzystwie samych dorosłych.

To jest też kwestia ludzi, jakich ma się w pracy i tego, czy się tę pracę lubi. Jak się ma fajnych znajomych, z którymi da się pogadać, to to jest świetna odskocznia. Jak ma się kogoś, kogo się nie cierpi i obowiązki, których się nie cierpi, to to faktycznie może być kierat.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.