Temat: Nie mam przyjaciółek, czuje sie samotna za granica

Nie mam takich przyjaciółek do których mogłabym zadzwonic w każdej chwili i sie wygadać albo wypaść gdzieś na kilka dni. 

Mieszkam w UK i niejednokrotnie zapraszałam jakies kolezanki z którymi kiedys miałam blisko kontakt, ale nikt nie wydaje sie byc chętny przylecieć mimo ze oferuje im noclegi, odbiór z lotniska itp. Musiałabym chyba zaproponować darmowe bilety i kieszonkowe i wtedy moze niektórzy zmieniliby zdanie. Wiem, ze nie sa to osoby ubogie. Niektóre dobrze zarabiają, nie maja chłopaków/mężów i nadal mieszkają u rodzicow a mimo to im sie nie chce i zawszeni maja jakas wymówkę. 

Nie proponuje tego osobom ktore malo znam. Z wszystkimi tymi osobami miałam bardzo dobry kontakt zanim wyjechałam za granice jakies 7 lat temu.

Nawet rodzinie (siostrze mamy która jest ode mnie tylko kilka lat starsza i ma nastoletnia corke i męża)  proponowałam, dobrze im sie powodzi i jej mąż bardzo chce zobaczyć Londyn, ale zawsze jest jakas wymówka. 

Przykro mi sie robi zwłaszcza, ze mój partner ma znajomych z którymi przez lata nie utrzymywał większego kontaktu a bez problemu znalazłoby sie 2-3 kolegów którzy chętnie by przyjechali razem z dziewczynami. 

Mam moze ze dwie kolezanki ktore byłyby skore mnie odwiedzić ale jedna jest w zaawansowanej ciąży a druga ma małe dziecko wiec wiadomo ze wtedy trudniej sie gdzieś wybrać. 

Czy wy tez tak macie? Niedawno przeprowadziliśmy sie z chłopakiem gdzie nie znamy nikogo wiec fajnie byłoby gdyby ktoś nas odwiedził od czasu do czasu a ludzi trzeba sie po prostu prosić. Nawet jesli ja przyjade do polski to muszę za wszystkimi ganiać, przypominać, dzwonić itp. Znam kilka osób ktore rowniez mieszkają za granica i maja podobne odczucia.

Czy któreś z was mieszkaja za granica i czuja sie troche samotne mimo tego, ze mieszkaja z partnerem/dziecmi?

Wedlug mnie masz dziwne podejscie. Zamiast szukac sobie znajomych na miejscu, to Ty chcesz sciagac na tydzien kolezanke, ktora za chwile odjecdzie i znow bedzie to samo. To sie kupy nie trzyma. Wyjdz do ludzi i poznaj kogos. Sa grupy na FB, jesli nie chcesz wychodzic. Mieszkam za granica od lat, najpierw w Irl, potem w Nor, teraz znow w Irl. Mase ludzi poznalam, mam wiele kolezanek, z ktorymi zawsze moge sie umowic na kawe. Takze tego... nie szukaj w Polsce, tylko na miejscu. 

Pasek wagi

nie mam tego problemu, oczywiscie z niektorymi kontakt sie rozluznil, ale te dobre przyjaciolki przylatuja do mnie raz na 2 lata tak mniej wiecej. co roku zawsze ktos jest. ja latam do Polski czesto wiec tez zawsze jestesmy w kontakcie 

Pasek wagi

wieprzek napisał(a):

Z czasów dzieciństwa mam przyjaciółkę i przyjaciela, z którymi nie pozostaję w super regularnym kontakcie (mieszkamy wszyscy w różnych krajach i mamy swoje związki/rodziny) ale mogą się do mnie zawsze zwrócić i ja do nich. Też mieszkam za granicą, nie mam i nie szukam tzw. ?Przyjaciółek? bo mam złe doświadczenia i stanowczo uważam, że w pewnym wieku nie masz już w życiu miejsca na budowanie takich relacji. Na takich ludziach tylko przejechać się można. Mój mąż jest moim najlepszym przyjacielem i ufam mu bezgranicznie. Poza nim to mogę mieć co najwyżej ?zajmowacze czasu?, niektórych nawet mogę lubić ale co za dużo to niezdrowo!
Dokladnie tak samo uwazam.Takie same zle doswiadczenia mam ze znajomymi poznanymi tu w DE ........

Tak pół-żartem, pół-serio, ale gdyby nagle napisała do mnie dawna koleżanka, z którą się nie widziałam od iluś lat z pytaniem czy nie mogłabym wsiąść w samolot i wpaść do niej do Londynu to zaczęłabym się zastanawiać czy wrócę cała i zdrowa, czy chce mi wyciąć nerkę. Ogólnie średnio łapię koncepcję odnawiania znajomości po latach (jeszcze co innego jak się na kogoś wpadło na ulicy, poszło na kawę, a potem to "kawkowanie" kontynuowało, ale takie pisanie/dzwonienie bez powodu?). A jak się weźmie pod uwagę, że to miałoby się wiązać z pobytem w domu u praktycznie obcej osoby (bo przecież po iluś latach to się wiele zmienia) - to już super niezręczne i ciężko się ludziom dziwić, że odmawiają. Poszukaj znajomych na miejscu, a jeżeli już musisz odnawiać stare znajomości to może jakoś stopniowo (a nie zaczynając od zaproszenia i odstąpienia komuś kanapy). 

Wogóle nie czuję się samotna. Tak zwane przyjaźnie są naprawdę bardzo powierzchowne, więc nie ma czego żałować.

Ludzie przede wszystkim kierują się własnym interesem, taka jest prawda. Pieniądze i możliwości, to się liczy, a nie jakieś tam wypłakiwanie się w słuchawkę. To nikogo nie interesuje, można iść do terapeuty i zapłacić za słuchanie tego. W obcej kulturze też lepiej się nie narzucać nikomu, albo zostaniecie potraktowani z buta, albo wykorzystani. 

Wilena napisał(a):

Ogólnie średnio łapię koncepcję odnawiania znajomości po latach 

w domu u praktycznie obcej osoby (bo przecież po iluś latach to się wiele zmienia)

Kompletnie obcej osoby. To wielkie złudzenie, że stara znajomość coś znaczy. Bardzo się zmieniamy w życiu i to dobrze. A po starych znajomościach widać jak bardzo. Dziś bym minęła i nawet cześć nie powiedziała.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.