- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 grudnia 2016, 15:30
Witajcie.
Męczy mnie pewna sprawa. W dużym skrócie aby Wam nakreślić jak wygląda sytuacja powiem, że mieszkamy z partnerem obecnie z jego ojcem. Jego żona, matka mojego faceta mieszka jakieś 500m od nas - są razem, ale przez różne sytuacje rodzinne ona musiała się wyprowadzić i teraz na dniach znowu będą mieszkać razem. Mój facet pracuje w delegacjach, więc praktycznie nie ma go w domu, dlatego jestem jedyną osobą która mogła zauważyć to, co się dzieje.
Ojciec mojego partnera to złoty facet, dobry, pomocny, nie wtrąca się itp. Wiem, że miał już kiedyś problem z alkoholem, sytuacją która to odwróciła był moment kiedy stracił prawo jazdy, oczywiście za jazdę pod wpływem. Wiem, że pił sporo, w pracy, po pracy itp. Po prostu chodził wstawiony, na pewno nie cały czas, ale miał problem.
Kiedy zaczęłam być z moim obecnym mężczyzną, jego ojciec już nie tykał alkoholu - było to 4,5 roku temu. Dosłownie, nic. Ani lampki szampana, łyka piwa. Podejrzewam, że wiedział jak to się może skończyć. Jakoś średnio od pół roku, zauważyłam, że pije sobie piwo, ale nie kupował sam i wypijał tak jedno, na dwa dni powiedzmy. Kupowała piwo mojego faceta matka, jakieś różne przeróżne z małych browarów "na spróbowanie". Kiedy ta degustacja ciągnęła się miesiąc powiedziałam mojemu facetowi, że się martwię. Że osoba która miała kiedyś problem, odstawiła alkohol całkowicie i teraz znowu zaczyna pić mimo, że były to małe ilości to chyba przestaje mieć nad tym kontrole.
Podziękował mi za to, powiedział, że porozmawia z ojcem, z matką. Wiem, że go to ruszyło. Sprawa ucichła. Mijały miesiące a ja jeszcze kolejne dwa razy poruszałam ten temat, a stos butelek rósł, wychodziło średnio dwa piwa dziennie. W tym tygodniu z kolei, powiedzmy poniedziałek, godzina 22, ja w pokoju, uchylone drzwi i słyszę, że w salonie otwiera się barek. Myślę sobie, że nic nie powiem, zobaczę następnego dnia. Popatrzyłam, z racji tego, że to mieszkanie po jego rodzicach, więc alkohol też zostal po nich i leży tam już od wielu wielu lat. Oczywiście wysokoprocentowy. Otwieram barek następnego dnia, jedna butelka rozpoczęta, ale w sumie nie pamiętałam nawet czy była już otwarta czy nie...
Dzisiaj - po 4 dniach, butelka jest pusta - stoi w barku. Codziennie wieczorem on idzie do tego pokoju i udaje, że czegoś szuka. Dodam, że stoi też tam kieliszek, którego używa. Wczoraj niechcący chwyciłam, bo jest przezroczysty i na pierwszy rzut oka nie widać, że coś tam było. I poczułam, że się lekko klei i jest troche brudny... Wiem, że wrócił do picia i się z tym ukrywa a ja mam ogromny dylemat co zrobić.
Bowiem mój facet jest w zagranicznej delegacji, ma mnóstwo stresu, pracy, męczy go rozłąka i ogólnie jest w nienajlepszym stanie psychicznym, wraca za tydzień na kilka dni a ja mam już wywierconą dziurę w brzuchu, bo nie mam pojęcia co z tym zrobić. Nie chce iść do jego matki, bo mimo wszystko to sprawa rodzinna i nie czuje sie odpowiednią osobą aby o czymś takim z nim rozmawiać. Z jego ojcem nie ma szans na rozmowę - po prostu nie. Ja jestem trochę za młoda - 24 lata i może za mało mam doświadczenia życiowego żeby wiedzieć jak postąpić.
Z drugiej strony, jak myślę o tym, że on będzie pił codziennie do jego przyjazdu i ja mam udawać,że tego nie widzę to aż mnie skręca. Nie chciałabym mu dokładać dodatkowych zmartwień.
Czy któraś z Was ma może podobne doświadczenie z takimi ludźmi, lub z taką rodziną i może mi pomóc?
2 grudnia 2016, 15:42
Jesli alkoholik nie chce nic zrobic to niestety Ty nic nie zdzialasz. Na alkoholikow zazwyczaj nie dziala stawianie warunkow, czy rozmowy, oni sami przed soba musza sie przyznac do bledu i sami chciec wykreslic alkohol ze swojego zycia. Inaczej bedzie to zmiana na krotko.
Na mojego ojca podzialalo dopiero to, ze alkohol zniszczyl mu zycie, stracil rodzine, dostal padaczki alkoholowej. Ba nawet takie traumatyczne wydarzenia starczyly tylko na 3 lata. Pamietaj tylko w tym wszystkim, ze alkoholik nie wplywa tylko na swoje zycie, a takze zycie osob w najblizszym otoczeniu. Poki nie nauczylam sie dystansu wzgledem ojca moje zycie bylo niezle popaprane
Edytowany przez c96938a5d20d709c8315a86845e9d6db 2 grudnia 2016, 15:45
2 grudnia 2016, 16:15
Niestety, fakt, dla alkoholika najczesciej szansą na opamietanie się jest to, że starci wszystko lub prawie wszystko. I niestety szansa, że nigdy nie tknie alkkololu i nie poplynie jest nikla. Ale wazne ejst, by choc trochę się staral, a osoby bliskie nie zamiataly problemu pod dywan.
Jednak Ty tego nie mozesz zrobić. Pokaż facetowi, jego żonie materialy o wspoluzaleznieniu, fachowe dokumenty o alkoholikach.
Niech zglosi się do poradni, bo nie zawsze, nie za kazdym razem alkoholik moize sobie sam poradzić i nigdy, niestety, nie na zawsze, bo ryzyko powrotu picia jestt bardzo wysokie. Ale jesli bedzie wiedzial, ze nikt nie bedzie go wspieral w picu, ze nie moze pic w domu, byc pijanym moze pomoze, ze bedzie wolal jednak byc w domu, ytzrezwy niz na ulicy jako bezdomny pijak.
Poza tym wypominanie alkoholikowi, ktory zaczyna powrot do picia nie jest dobrym pomyslem, poniewaz zwykle ten fakt może go rozzloscic, ze wokol jest oceniany, ktos liczy i wypomina mu alkohol, ze nie moze się napic jak normalny czlowiek i moze byc pretekstem do dalszego, ględbszego picia.
Rodzina jak widać bagatelizuje problem, skoro kupuje mu alkohol, ze niby na sprobowanie... Tak nie moze byc, jesli nie chca patrzeć jak tonie w kieliszku, a oni dolewają mu do pelna...
Skoro rodzina nie widzi problemu w Jego piciu to Ty się nie wtrącaj, niestety, czasami trzeba szoku i bólu, by zrozumieć coś i podjąć kroki.
A Ty nie mozesz się mieszać i uzdrawiać swiata na siłę, bo itak nic nie zdzialasz, a mozesz zaszkodzić nachalnością. Powiedz im o wspoluzaleznieniu, a wlasciwie Twoj facet niech powie, bo to jego rodzina i niech sami podejmą decyzję czy chcą ratować rodzinę, ojca, czy wolą patrzeć jak się pogrąza w alkoholizmie.
Alkoholizm czesto jest bagatelizowany, bo pija wszyscy, piwko to nie grzech walnac sobie przed snem, a alkoholik to nie tylko "zul" z ulicy, ale takze dorosly, odpowiedzialny (z pozoru), dobrze sytuowany pan, pani, ktorzy piją latami, a zaczyna się od lampki wina, piwa przed snem i sytuajca trwa nawet kilkadziesiąt lat, a zaczyna się pogarszac bardzo pozno i niewiele osob zdaje sobie sprawę, że problem byl już od dawna, bo przeciez wtedy potrafil pic "normalnie", odmowić sobie alkoholu,pracował, dbal o dom etc. a alkoholik niby by nie potrafil odmowic picia (błąd, usprawiedliwianie).
Ja to widzę tylko tak: nie tolerować, nie wybaczać, nie ignorować, nie bagatelizować, jednak to wszystko jest bardzo zlozone, trudne, a Ty niewiele mozesz. Jego bliscy mogą, ale to bardzo trudny krok.
Edytowany przez martaxyz 2 grudnia 2016, 16:23
2 grudnia 2016, 17:11
Sama jestem DDA.
To jest po prostu choroba i tyle. Jesli sam główny zainteresowany problemu nie widzi to nikt nic nie zdziała. Moj ojciec byl nawet na odwyku ale to tez nic nie pomogło. Dostał w pracy ultimatum, ze albo leczenie albo zwolnienie. Wybrał leczenie zamknięte, pól roku tam spędził. Po powrocie byl spokój ale na krótko. Znow zaczął pic. Moj ojciec wpada w tzw. ciągi. Potrafi tylko pic powiedzmy przez tydzień czy dwa. Wtedy wkracza mama, doprowadza do wytrzeźwienia (co łatwe nie jest) a potem jest kilka miesięcy spokoju.
Alkoholik musi sięgnąć dna aby przestać pic. Taka jest prawda. Na mojego ojca nie podziałało nic, nawet to, ze nie raz odwoziłam go do szpitala na odtruwanie, a raz miał objawy wylewu. Jak sam nie bedzie chcial to nikt i nic go nie zmusi.