- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 maja 2015, 18:21
Na samym początku proszę o nieocenianie mnie zbyt brutalnie, bo doskonale zdaje sobie sprawe, ze postapiłam i nadal postępuje źle. Jestem, a raczej byłam studentką pierwszego roku prawa. Studiowałam na prywatnej uczelni, bo nie dostałam się do tych publicznych, do których chciałam. Już to było moja pierwszą porażką i ogromnym zawiedzeniem rodziców, ale najgorsze nastąpiło poźniej. W ogóle nie mogłam się odnaleźć jako studentka, tzn życie studenckie - super, gorzej z nauką. Zdałam sobie sprawę, że zupełnie mnie to nie kręci, byłam coraz bardziej w tyle mimo, że to dopiero początek. Przemęczyłam się do stycznia i zrezygnowałam sama. Nie powiedziałam o niczym rodzicom. Jestem z Gdańska, a studiuję w Warszawie, więc nie mogli mnie kontrolować, nie wiedzą, że już od stycznia nie chodzę na uczelnie, tylko sobie imprezuje, siedze w necie i oglądam całymi dniami seriale.. Ok, robię źle, ale oni są tacy, że byliby wściekli gdyby dowiedzieli się, że odpadłam i to tak szybko. Oczywiście są przekonani, że idzie mi super. Oni mnie utrzymują, wynajmują kawalerkę itp itd.. a ja ich tak okłamuje, to kolejny powód dlaczego czuję się koszmarnie. Czuje się z tym tak źle... chciałam iśc do jakieś pracy przez ten czas, ale żadnej normalnej nie mogę znależć. Nie wiem co mam robić, myślałam żeby może pójść na inny kierunek od października, ale po pierwsze nie mam pojęcia jaki, bo od początku gimnazjum miałam do głowy, że prawo i nie ma innej opcji, a po drugie boję się im przekazać tę nowinę. I jak mam w ogóle z tego wybrnąć? Dopiero po letniej sesji powiedzieć, że zawaliłam, ale dopiero teraz. bo na 100% nie wspomnę o tym co robię od stycznia? Czy nic nie mówić i tylko powiedzieć, że to nie dla mnie? Pomocy. Nie wiem co mam robić ze swoim życiem, jak mam to rozwiązać?! Jestem załamana i kompletnie nie wiem co robić.
2 maja 2015, 20:17
Po czym wnosisz, że nie mam? Przecież napisałem wyraźnie, że to ICH wina. Młodej damie będącej autorką topiku mogę tylko współczuć...A ja mam wrazenie, ze Ty nie masz pojecia o tym jak to jest miec wymagajacych i ukladajacych komus zycie rodzicow.Ależ Cię rozpuścili jak dziadowski bicz! I to jest tutaj główna wina rodziców. Nie wiesz co Cię interesuje, nie wiesz co chcesz robić, rynkowi pracy nie jesteś w stanie nic zaoferować ale do pracy odpowiadającej Twoim kompetencjom nie pójdziesz. Za dobrze Ci w życiu po prostu było a teraz straciłaś grunt pod nogami. Mam takie wrażenie.
To nie jest rozpuszczenie tylko niepozwolenie dorosnac. Rozpuszczone dzieci sa wtedy jak robia co chca i rodzice im ulegaja. autorka ma bardzo autorytatywnych rodzicow ktorzy nie dali jej cienia szansy na podejmowanie wlasnych decyzji. A do pracy jako sprzataczka czy kelnerka ze nie pojdzie - ile widziales dzieci z zamoznych rodzin, gdzie rodzice sa bdb wyksztalceni i pracuja na wysokich stolkach aby mieli dziecko sprzataczke czy kelnerke???
2 maja 2015, 20:18
Nie potrafię się zmusić do nauki czegos co zupełnie mnie nie interesuje i uwazam za niesamowicie nudne i perspektywa uczenia się tego przez X lat mnie wewnętrznie zabija. Nigdy tak naprawdę nie miałam szansy poznać siebie na tyle dobrze żeby dowiedzieć się co mnie interesuje i co chciałabym studiować, bo wszystkie zajęcia dodatkowe itp miałam ustalone przez rodziców. Wiem, że chce studiować, ale nie wiem co. Chciałabym zrobić sobie rok przerwy i w tym czasie gdzies wyjechac, choćby do brata, ale wiem, że to nie przejdzie dlatego od października musze iść na studia. Pracy nie mogę znaleźć, bo nie ma żadnych sensownych prac, a nie będę np sprzątać albo pracować w najgorszej knajpie jako kelnerka za śmieszne pieniadze, no bez przesady. Chcę pracować, ale wszedzie gdzie warunki są w miarę ok potrzeba doświadczenia i wykształcenia, a ja nie mam ani tego, ani tego... A żeby dostać jakąś normalną pracę musiałabym poprosić o pomoc rodziców, a to jest dośc niewykonalne biorąc pod uwagę moją aktualną sytuacje. Wiem co musicie o mnie myśleć, ale cóż... Super, ze jesteś taka samodzielna i tak świetnie sobie radzisz, ja tak nie potrafię, przynajmniej w tym momencie, ale będe próbowała to zmienic, musze tylko wiedzieć jak zacząć.wracaj do domu i szykuj się na armagedon. ale na szczęście przejściowy. zostać i tak nie zostaniesz - na studia się nie nadajesz bo z tego co piszesz zwyczajnie nie umiesz się zmotywować do nauki jak rodzice nad tobą nie stoją. pracy nie znalazłaś od stycznia = samodzielne i odpowiedzialne życie jeszcze nie dla ciebie na teraz. no trudno. 2 opcje - albo mówisz im prawdę i skulasz ogon pod siebie i robisz co oni ci potem powiedzą, albo mówisz im prawdę ale zaczynasz tym samym w pełni samodzielne życie. ja wybrałam 2 opcję, bo wyszłam z założenia że to moje życie. studiowałam 8 lat (brawo dla mnie) biorąc wszelkie możliwe dziekanki. zaczęłam się sama utrzymywać. w chwili w której rodzice przestaną cię utrzymywać możesz naprawdę robić co uważasz.
2 maja 2015, 20:22
Po letniej sesji przestane udawać, tego jestem pewna. Nie wiem tylko co im powiedzieć. Wiem, że od października chce iśc na inne studia, ale nie wiem jakie. Chciałabym mieć już jakis sensowny plan, który mogłabym im przedstawić i dobrą wymówkę. Ale wiem, że będą na mnie wściekli. Mój brat też zrezygnował z prawa zanim w ogóle je zaczął i co gorsza studiuje ich zdaniem kierunek bez przyszłości i nie mogą tego przeboleć (on studiuje sztuke (Fine arts) w Anglii) i mieli nadzieje, ze chociaz ja bede studiowac prawo.Nie boj sie. Znam kilka takich przypadkow, w tym chlopakow, ktorzy trzy lata udawali, ze studiuja ze mna za granica. Po trzech latach to byl szal, jak sie ich rodzice dowiedzieli. Kolezanka tez zrezygnowala po miesiacu, a po szesciu sie przyznala. Nigdy z takich akcji nie wychodzi nic dobrego. Im dluzej ich oklamujesz, tym bardziej sobie grabisz. bo ich oklamujesz, ciagniesz pieniadze na studia, oni w Ciebie wierza, a Ty tracisz dzien na glupie seriale. Odcielabym takie dziecko dozywotnio od kasy, jakbym sie dowiedziala, jak nie szanuje ani mojego zaufania, ani mojej pracy.
Jakbys byla moim dzieckiem, to bym ci powiedziala, zebys na te nowe studia sama sobie zarobila, i sama sie utrzymywala, jakbys mnie jako rodzica perfidnie oklamywala 5 miesiecy , imprezujac za moja ciezko zarobiona kase. A twoje wymowki sa godne niedojrzalego lenia.
2 maja 2015, 20:24
To nie jest rozpuszczenie tylko niepozwolenie dorosnac. Rozpuszczone dzieci sa wtedy jak robia co chca i rodzice im ulegaja. autorka ma bardzo autorytatywnych rodzicow ktorzy nie dali jej cienia szansy na podejmowanie wlasnych decyzji. A do pracy jako sprzataczka czy kelnerka ze nie pojdzie - ile widziales dzieci z zamoznych rodzin, gdzie rodzice sa bdb wyksztalceni i pracuja na wysokich stolkach aby mieli dziecko sprzataczke czy kelnerke???Po czym wnosisz, że nie mam? Przecież napisałem wyraźnie, że to ICH wina. Młodej damie będącej autorką topiku mogę tylko współczuć...A ja mam wrazenie, ze Ty nie masz pojecia o tym jak to jest miec wymagajacych i ukladajacych komus zycie rodzicow.Ależ Cię rozpuścili jak dziadowski bicz! I to jest tutaj główna wina rodziców. Nie wiesz co Cię interesuje, nie wiesz co chcesz robić, rynkowi pracy nie jesteś w stanie nic zaoferować ale do pracy odpowiadającej Twoim kompetencjom nie pójdziesz. Za dobrze Ci w życiu po prostu było a teraz straciłaś grunt pod nogami. Mam takie wrażenie.
Masz rację. Zresztą zanim to napisałaś nieco zmodyfikowałem swój powyższy post. Co do pracy... Mam wykształconych rodziców, jestem raczej z dobrej rodziny, ojciec chciał żebym skończył studia itd. Podwinęła mi się noga. Sam podjąłem decyzję, że będę skuterem pizzę woził po mieście. Mimo iż on szanowany w naszej lokalnej społeczności działacz, z zawodu inżynier niemal od zawsze na kierowniczych stanowiskach.
Niestety w większości polscy bogaci rodzice nie uczą dzieci odpowiedzialności. W USA jak taki synalek chce robić karierę w firmie ojca to zaczyna od recepcji. W Polsce taki synalek zaczyna od co najmniej wiceprezesa. Wiem, że uogólniam, ale nie nauczyliśmy się jako naród obchodzić z dużymi pieniędzmi.
2 maja 2015, 20:25
Oni oboje skończyli prawo, ojciec jest adwokatem, matka notariuszem. Dlatego tak im zależy, szczególnie tacie. Nie wiem na czym polega dojrzałośc, ale ja chyba jej nie mam...Dojrzalosc nie polega na przygotowywaniu sobie wymowek. Rodzice Ci nie uwierza i nie zaufaja, jak bedziesz klamac. Powiedz im szczerze to samo, co tu piszesz. Ich oczekiwania, to jedno, ale jak bardzo chca miec prawnika w rodzinie- niech sami ida na prawo, a nie wysylaja na sile dzieci, ktorym ono zupelnie nie lezy.Po letniej sesji przestane udawać, tego jestem pewna. Nie wiem tylko co im powiedzieć. Wiem, że od października chce iśc na inne studia, ale nie wiem jakie. Chciałabym mieć już jakis sensowny plan, który mogłabym im przedstawić i dobrą wymówkę. Ale wiem, że będą na mnie wściekli. Mój brat też zrezygnował z prawa zanim w ogóle je zaczął i co gorsza studiuje ich zdaniem kierunek bez przyszłości i nie mogą tego przeboleć (on studiuje sztuke (Fine arts) w Anglii) i mieli nadzieje, ze chociaz ja bede studiowac prawo.Nie boj sie. Znam kilka takich przypadkow, w tym chlopakow, ktorzy trzy lata udawali, ze studiuja ze mna za granica. Po trzech latach to byl szal, jak sie ich rodzice dowiedzieli. Kolezanka tez zrezygnowala po miesiacu, a po szesciu sie przyznala. Nigdy z takich akcji nie wychodzi nic dobrego. Im dluzej ich oklamujesz, tym bardziej sobie grabisz. bo ich oklamujesz, ciagniesz pieniadze na studia, oni w Ciebie wierza, a Ty tracisz dzien na glupie seriale. Odcielabym takie dziecko dozywotnio od kasy, jakbym sie dowiedziala, jak nie szanuje ani mojego zaufania, ani mojej pracy.
Jak sie nie jest na tyle dojrzalym, aby samemu wybrac sobie studia, to sie na te studia nie idzie. Wolalabym nie isc na studia niz isc na takie, jakie wybrali dla mnie rodzice.
2 maja 2015, 20:25
Ja bym na Twoim miejscu powiedziała im po letniej sesji, że nie chcesz tych studiów i po prostu poszła na inny kierunek od października. Może zarządzanie? Ten kierunek ma teraz przyszłość. Poczytaj sobie, z czym się to wiąże i tak dalej. Głupio, że zmarnowałaś kilka miesięcy nie robiąc niczego pożytecznego.
2 maja 2015, 20:25
A ja mam wrazenie, ze Ty nie masz pojecia o tym jak to jest miec wymagajacych i ukladajacych komus zycie rodzicow.Ależ Cię rozpuścili jak dziadowski bicz! I to jest tutaj główna wina rodziców. Nie wiesz co Cię interesuje, nie wiesz co chcesz robić, rynkowi pracy nie jesteś w stanie nic zaoferować ale do pracy odpowiadającej Twoim kompetencjom nie pójdziesz. Za dobrze Ci w życiu po prostu było a teraz straciłaś grunt pod nogami. Mam takie wrażenie.
Nie mysl tyle kobito tylko jedz sie przyznac
Jak już się odważę to będzie to najbardziej bohaterska rzecz jaka zrobiłam w życiu :P
2 maja 2015, 20:26
Pomijajac cala sytuacje, to wspolczuje ci jednak. Ja mam cala rodzine lekarska i od zawsze wewnetrznie czulam, ze moze i ja powinnam pojsc w slady rodziny, ale mimo ze bylam prymusem, wiedzialam, ze jednak wole prawo (jakos mnie to zainteresowalo i teraz je studiuje i pierwszy raz w zyciu czuje, ze robie to co lubie, a nie zakuwac wzory fizyczne co mnie nigdy nie krecilo). Na moj pomysl "tato ide na tranplantologie" (jak wiekszosc rodziny) i uslyszalam "a bron cie panie boze" to oczywiscie zart w dosc powaznym przeslaniem, ale zawsze miwili, ze to ja odpowiadam za siebie i to ja bede na siebie praciwac, wiec to moj eybor czy pojde na prawo, medycyne czy ulice zamiatac bedzie chciala. Wazne, zebym kochala to co robie, a oni zawsze mnie wspierali, gdy mialam w zyciu najrozniejsze pomysly. Mialam 5 lat i chcialam byc modelka w wieku 5lat? Ok, to pojdziemy na casting (zostalam wtedy miss plazy na helu XD ale jedyna uczestniczka ponizej 18 lat, wiec wiadomo xp). Chcialam byc weterynarzem? Ok, posiedzialam pare dni w gabinecie i obserwowalam albo ogladalam animal planet. Poczytaj o kierunkach i sprobuj cos zrobic w tym zakresie, zeby sie przekonac czy chcesz. Ja dopiero jak dostalam prace w kancelaroi to zobaczylam, ze naprawde dobrze wybralam.
2 maja 2015, 20:34
Masz rację. Zresztą zanim to napisałaś nieco zmodyfikowałem swój powyższy post. Co do pracy... Mam wykształconych rodziców, jestem raczej z dobrej rodziny, ojciec chciał żebym skończył studia itd. Podwinęła mi się noga. Sam podjąłem decyzję, że będę skuterem pizzę woził po mieście. Mimo iż on szanowany w naszej lokalnej społeczności działacz, z zawodu inżynier niemal od zawsze na kierowniczych stanowiskach. Niestety w większości polscy bogaci rodzice nie uczą dzieci odpowiedzialności. W USA jak taki synalek chce robić karierę w firmie ojca to zaczyna od recepcji. W Polsce taki synalek zaczyna od co najmniej wiceprezesa. Wiem, że uogólniam, ale nie nauczyliśmy się jako naród obchodzić z dużymi pieniędzmi.To nie jest rozpuszczenie tylko niepozwolenie dorosnac. Rozpuszczone dzieci sa wtedy jak robia co chca i rodzice im ulegaja. autorka ma bardzo autorytatywnych rodzicow ktorzy nie dali jej cienia szansy na podejmowanie wlasnych decyzji. A do pracy jako sprzataczka czy kelnerka ze nie pojdzie - ile widziales dzieci z zamoznych rodzin, gdzie rodzice sa bdb wyksztalceni i pracuja na wysokich stolkach aby mieli dziecko sprzataczke czy kelnerke???Po czym wnosisz, że nie mam? Przecież napisałem wyraźnie, że to ICH wina. Młodej damie będącej autorką topiku mogę tylko współczuć...A ja mam wrazenie, ze Ty nie masz pojecia o tym jak to jest miec wymagajacych i ukladajacych komus zycie rodzicow.Ależ Cię rozpuścili jak dziadowski bicz! I to jest tutaj główna wina rodziców. Nie wiesz co Cię interesuje, nie wiesz co chcesz robić, rynkowi pracy nie jesteś w stanie nic zaoferować ale do pracy odpowiadającej Twoim kompetencjom nie pójdziesz. Za dobrze Ci w życiu po prostu było a teraz straciłaś grunt pod nogami. Mam takie wrażenie.