- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
23 lutego 2015, 13:54
ja już sobie z tym nie radzę, mam dość, a to dopiero 4 dni.
mój brat razem ze swoją dziewczyną wprowadził się do domu moich rodziców na czas znalezienia mieszkania do wynajęcia. mieszkają tu już ponad tydzień przy czym ja przyjechałam odwiedzić rodziców 4 dni temu. bardzo się bałam tej wizyty, bo wiedziałam, że czeka mnie poważna rozmowa z bratem i nie wiedziałam co z tego wyniknie. sprawa wygląda tak, że to wszystko to jedno wielkie gówno. 2 miesiące temu dowiedziałam się, że ona jest prostytutką. jak się o tym dowiedziałam to był to dla mnie szok. nie mogłam dojść do siebie przez 2 tygodnie. trzymałam to w tajemnicy, bo chciałam ją poznać i zobaczyć kim jest. mój brat był bardzo smutny, zamknięty w sobie i nie dało się z nim rozmawiać. powiecie, że to jego życie i się wtrącam, ale znam brata i wiedziałam, że potrzebne mu wsparcie, a sam się nie upomni. można powiedzieć, że się wpieprzyłam z butami, ale mój brat odżył po tym. powiedział mi, że się cieszy, że ktoś wie i że nie jest sam. teraz mam jego zaufanie i wiedzę, że on nie akceptuje tego co ona robi, bo do tej pory nie wiedziałam i jest to dla mnie ważna informacja. poszłam do niego, rozmawialiśmy i wreszcie po ogromnych trudach złamałam go.. powiedział mi wszystko. powiedział, że mi ufa i mnie kocha. stwierdziłam, że musi jej dać wybór.. albo prostytucja albo on i dziecko - ona ma 5 letniego syna, wiek 22 lata. w tej chwili wszystko wygląda tak, że ona jedzie na cały dzień się prostytuować, a mój brat odprowadza dziecko do przedszkola, jedzie do pracy, a po pracy zajmuje się dzieckiem. ona widzi syna może godzinę albo 2 dziennie. jeszcze jakby kasa z tego była wielka, ale ona dostaje 100zł dziennie. wczoraj dziecko nic nie jadło do wieczora, bo ona źle się czuje u mnie w domu; przedwczoraj dziecko umyła moja mama. dziewczyna nie robi nic. poobserwowałam to jeden dzień, drugiego już rozmawiałam z bratem, trzeciego z nim i z nią, bo mnie o to prosił i sama chciałam się przekonać z kim mam do czynienia. doznałam szoku. ta dziewczyna się nie zmieni i zniszczy mojego brata. mój brat robi dla mniej wszystko.. załatwił im mieszkanie, wyjechał za granicę, załatwił przedszkole i zapisał dziecko, opiekuje się jej synem, pół roku próbuje ją wyciągnąć z burdelu. ona nie zrobiła dla niego nic! mało tego obwinia go o wszystko i ciągle wytyka jaki to jest zły. wyjechałem dla ciebie za granicę - ona: "no i co miała być wiza wizy nie ma" (dziewczyna jest ukrainką i do UK nie dostanie wizy), załatwiłem nam lokum: "źle się czuję u twoich rodziców", ale to tylko przejściowe, ona: "ale ja się bardzo źle tam czuję i nie mam ochoty wychodzić" - a moim zdaniem po prostu nie chce żeby ktoś zobaczył co robi i się sprzeciwiał, a brata urobi; za miesiąc znajomy wyremontuje mieszkanie i możemy się wprowadzić, ona: "tam nie ma nawet kuchenki do gotowania" zamiast się cieszyć, a używaną kuchenkę można na pewno kupić na allegro za grosze i to co mnie dosłownie zabiło.. musisz z tym skończyć, masz teraz szansę normalnie żyć, ona: "to daj mi pracę". w tej chwili nie wytrzymałam i mówię.. nie możesz od nas oczekiwać, że podamy ci wszystko na tacy, sama musisz chcieć się zmienić i działać. my oferujemy ci wsparcie, akceptację i dajemy szansę na normalny dom i rodzinę. już mieli z bratem się rozstać, bo powiedział, że już nie chce tego ciągnąć, bo ma dość i jest sam kiedy ona wczoraj stwierdziła, że ma raka mózgu i nic się już nie da zrobić, a wie to od prawie roku i od początku ich znajomości. brat przyszedł do mnie wczoraj cały zapłakany, że nie chce żeby umarła, on zostanie sam z dzieckiem itd., a ja jej po prostu nie wierzę. ona niby nie chce rozmawiać o swoich chorobach, ale ja już bratu powiedziałam, że ma pokazać wyniki badań i zawieziemy ją na rezonans żeby udowodnić, że nie jest chora. ma jakieś objawy typu bóle głowy i zawroty, ale czy rak mózgu nie wykończyłby człowieka w prawie rok? i skoro umiera dlaczego nie myśli co z dzieckiem.. ja bym się tym głównie martwiła. podobno miała jakąś operację na serce.. pytam brata czy ma jakieś ślady na klatce piersiowej, twierdzi, że nie, więc jak to jest? miała z tym skończyć, a dziś znowu pojechała to robić. bratu wmówiła, że nie mają kasy i musi, a on biedny znowu uległ, bo pewnie mu nagadała, że on nie zarabia wystarczająco i ich nie stać na jej odejście. a przecież do cholery można sobie znaleźć jakieś szybkie zlecenie.. posprzątać komuś, pójść do sklepu na inwentaryzację, nie wiem.. mycie kibli będzie lepsze niż to. powiedzcie co ja mam zrobić?
pomyślałam żeby jej pomóc dziś znaleźć jakieś szybkie zlecenie, ale chyba nie ma sensu, bo mój brat robi to od kilku miesięcy.. tu chyba trzeba ostro. jedyne wytłumaczenie jej depresji i niechęci do życia to rzeczywiście poważna śmiertelna choroba, ale wtedy myślałaby o dziecku, a ona w ogóle się dzieckiem nie interesuje. brata bierze na litość, bo co wywali kobietę z dzieckiem na bruk? no masakra i co ja mam zrobić? ja jestem bezwzględna.. jeśli się okaże, że naprawdę jest chora to będę myśleć co dalej, ale jeśli nie to przysięgam, że sama jej spakuję walizki i odwiozę na dworzec razem z dzieckiem, bo nie pozwolę żeby ktoś niszczył mojego brata i moją rodzinę. mój chłopak twierdzi, że ona z tym nigdy nie skończy, bo to lubi i chyba to prawda. jak myślicie? piszę to pod wpływem emocji i jestem bardzo zła, mam nadzieję, że mi przejdzie. dziś wieczorem mamy iść obie oglądać mieszkanie do wynajęcia.
24 lutego 2015, 10:52
Ja bym bratu starała się przemówić do rozsądku, bo ona go wykorzystuje do granic możliwości i ma go w czterech literach. Tak naprawdę chodzi jej o miejsce do życia i o to że ktoś się zajmuje jej dzieckiem. Rak? Zobaczymy za te kilka miesięcy... pewnie powie, że cudownie wyzdrowiała.
Najlepiej odebrać jej prawa rodzicielskie, dzieckiem się zająć, bo co jest winne, że ma taką matkę, z nią się tylko zmarnuje, a ją wywalić.
Edytowany przez Karmilka 24 lutego 2015, 10:53
24 lutego 2015, 11:30
najlepsze, że ona mówi, że to wszystko dla dziecka :/
no dziecko jest biedne nie powiem. ja nie lubię dzieci, a mi go szkoda. przez tydzień u nas kiedy ma stały rytm dnia i ktoś się nim zajmuje się zmienił. jest spokojniejszy, grzeczniejszy, mniej bije innych o ile w ogóle, bo nie przebywam z nim non stop. zajmuje się nim głównie mój brat i mama.. wczoraj mama wróciła z pracy i się mnie pyta kto ma dziecko odebrać z przedszkola, bo nikt jej nic nie powiedział.. brat pojechał do pracy, a ona nie wróciła do jakiejś 18. brat napisał smsa mamie, żeby dziecko odebrała i potem się tłumaczył, że zapomniał, a to przecież nie jego dziecko. obcy ludzie się zajmują jej dzieckiem i ona śmie twierdzić, że to wszystko dla dziecka. teraz słyszę, że dzwoniła i pierwsze pytanie to jak tam poszukiwania mieszkania, a nie czy dziecko jadło, poszło do przedszkola itd.
24 lutego 2015, 13:31
cwaniara jest i tyle...rzeczywiście bym sie dla niej złożyła na to badanie rezonansem i jeśli blefuje, to będzie jasne...potem jak raka wymyśli, to już będziecie wiedzieć jak na to reagować....coś mi się wydaje, że nieźle ściemnia i z tymi zarobkami rownież...
widzę, że całą rodzinę Waszą wciągnęła i zaangażowała...badania badaniami....ale swoją drogą zrobiłabym coś jeszcze jako dowód w sprawie...,może jakiegoś prywatnego detektywa bym zaangażowała...i dowiedziała się, gdzie ona tyle czasu spędza poza domem, skoro ma tylko jednego klienta...sprytny detektyw by tak pociągnął ją za język, że by z niej wyciągnął to co ona myśli i mówi o bracie..no i gdzie ona spędza tyle czasu?
jeszcze tragedii nie ma...ale może być, jeśli zajdzie w ciążę z bratem...wtedy już zaangażuje Was na amen...bo nie sądzę, aby Twoi rodzice i Ty wtedy tak obojętnie przeszli wobec takiego faktu...wtedy to będzie dopiero trzeba łożyć na nich, na dziecko...i angażować się, kontrolować, bo nie wiadomo kogo ona do chałupy sprowadzi, gdy brat będzie zarabiał....
24 lutego 2015, 14:28
rozmawialismy dzis razem z chlopakiem z bratem.. sam przyznal nam, ze mamy racje, ale on nie ma litosci.. ze mial ja odwiezc, ale jak powiedziala o chorobie i zobaczyl jak sie bawi z dzieckiem to zmiekl. wtedy powiedzialam zeby sie nie martwil my ja spakujemy i odwieziemy. mozemy ja wspierac, ale tylko jak zrezygnuje. dzis pojde powiem, ze zapisujemy ja na rezonans i zeby pokazala poprzednie badania, bo beda potrzebne do porownania. zasugerowalam tez bratu zeby najpierw skonczyla z prostytucja, a potem niech sie angazuje i szuka mieszkania. jak brat oznajmil, ze jedzie poznac jej rodzicow to sie wsciekla i zaczela krzyczec, ze nienawidzi ich i nic mi do tego.. uwazam, ze powinien wiedziec o niej wszystko, a nie wie.
brat postawil jej ultimatum, ze ma zrezygnowac dzis albo sie wyprowadza. dzwonila do alfonsa i kazal jej pracowac jeszcze dwa tygodnie, bo mu sie inaczej nie oplaca. a ja powiedzialam bratu, ze ok i ze w takim razie na razie sie nie beda wyprowadzac, niech mieszkaja tu, a ona niech udowodni, ze konczy z tym i chce sie zmienic.
wiecie ze ona mu nawet nigdy dziekuje nie powiedziala za to, co on robi?
24 lutego 2015, 14:52
moja droga...widzę, że angażujecie się bardzo i stajecie na rzęsach....ale też się nie dziwię-bo taki charakter jest Waszej rodzinie nieznany i chcecie być fair! Dotrzymujecie słowa, szanujecie ludzi-dziecko.
Gdyby chciała skończyć z prostytucją, to by to zrobiła natychmiast. Obiektywnie patrząc...w takiej sytuacji, gdy trafia się porządny mężczyzna, troskliwy, zakochany, dobry plus jeszcze rodzina jego...która jakby nie patrzeć, daje bratu i jej i dziecku dach nad głową...no sytuacja marzenie...prawie jak w bajce z najszczęśliwszym zakończeniem..tylko postacie w bajkach są albo dobre, albo złe....w bajkach wiadomo...czarownica nie stanie się królewną...nawet wieźmy nie znają aż takich technik manipulacyjnych...a w życiu....ludzie mają wiele twarzy, potwarzy...
najlepsze, że udało się jej Was wciągnąć wszystkich w jej życie..wszyscy się martwicie, wspieracie brata, ale też ile emocji i energii, jakby nie patrzeć i jej się dostaje...
niech się brat nie martwi..ona poradzi sobie w każdej sytuacji-zawsze spadnie na 4 łapy....chwyt o chorobie u ludzi zdemoralizowanych...jest tak popularny jak przeziębienie....Po prostu nie macie doświadczenia z takimi ludźmi.../ja mam dwie konkubiny bratów, w tym jedna była prostytutką....też dawałam się wodzić za nos przed nią i to przez kilka lat....kochana...co ja się nasłyszałam od niej samej o odejściu od prostytucji....studia chciała podjąć /najpierw matura/...o rany! a jeszcze jak dzieciom swoim mieszała w głowach i mówiła jak to ona chciała się nimi zajmować, a trafiły do rodziny zastępczej...dziewczyno....jeśli chcecie się jej pozbyć, to urabiajcie brata przede wszystkim....bo on zmieknie gdy tylko ona tyłkiem zakręci, albo chwilę poświęci dziecku....klasyka takich patologii...
zadzwoń anonimowo do jakiegoś sądu rodzinnego, porozmawiaj z dowolnym kuratorem co by ci radził....
24 lutego 2015, 15:18
nie to ze sie angazuje.. po prostu chce robic swoje w bialych rekawiczkach. chce udowodnic jej klamstwa uczciwym i sprytnym pozorem.. jak jest chora to pomoge, a jak nie to udowodni sie, ze nie jest godna zaufania i trzeba ja wywalic, a z siebie bede dumna, ze zrobilam wszystko co moglam. trudnosc tylko w tym, ze rodzice nie znaja calej prawdy.. rodzice chca ja zaakceptowac zeby nie stracic brata, a nie wiedza, ze i tak go stracimy z tym, ze jesli zainterweniujemy teraz moze nam kiedys podziekuje, a jesli nie to zniszczy go tak, ze potem bedzie za pozno.
24 lutego 2015, 23:05
nie to ze sie angazuje.. po prostu chce robic swoje w bialych rekawiczkach. chce udowodnic jej klamstwa uczciwym i sprytnym pozorem.. jak jest chora to pomoge, a jak nie to udowodni sie, ze nie jest godna zaufania i trzeba ja wywalic, a z siebie bede dumna, ze zrobilam wszystko co moglam. trudnosc tylko w tym, ze rodzice nie znaja calej prawdy.. rodzice chca ja zaakceptowac zeby nie stracic brata, a nie wiedza, ze i tak go stracimy z tym, ze jesli zainterweniujemy teraz moze nam kiedys podziekuje, a jesli nie to zniszczy go tak, ze potem bedzie za pozno.
ja Ciebie rozumiem i nie chcę mówić co masz robić...bo to jest sprawa bardzo, ale to bardzo trudna i wymagająca i dyskrecji i delikatności, ale też bezwględności...
powiem Ci tak...jeśli Twój brat będzie na tyle miękki i jeśli się zakochał, to nic nie zrobisz...nawet gdybyś miała dowody na nią najgorsze...prędzej zerwie kontakt z rodziną...ja to wiem ze swojego doświadczenia... konkubina mojego brata z podobną przeszłością, w dodatku miała cień na życiorysie, że miała próbę morderstwa, ale też żółte papiery, więc trafiła do wariatkowa, a potem na wolność, a nie do aresztu /wiem wszystko z policji/....
taka menda potrafi zaczarować i przesłonić świat...i wtedy nic, zupełnie nic nie zrobisz, choćby najgorsze rzeczy zrobiła /menda mojego brata, który był w niej absolutnie zakochany, zrzekła się ich wspólnych dzieci....a brat chciał te dzieci...i powiedziała, że to nie jego...koniec końców, sąd rodzinny odebrał im....a on ją wygonił z chałupy...a po miesiącu...nie wytrzymał i ją przygarnął-taka wielka miłość/...
po mendzie nie poznasz, że ma coś z głową-jest aktorką na zawołanie....co więcej, zna się na przepisach prawa jak niejden prawnik /chociaż ma 3 klasy szkoły podstawowej skończone....-autentycznie!!!!
w ogóle...angażowanie się w sprawy czy śledzenie życia takich ludzi sprawi...że cały czas będzie Cię menda zaskakiwać, szokować....nie przewidzisz jej kroku, ani Twój brat czy rodzice, choćbyś miała inteligencję einsteina...zawsze będzie ciągnęła ku dołowi...a wy będziecie kilka kroków za nią
i za pół roku, rok, 5 lat....nic się nie zmieni....taka menda zostanie mendą....i zawsze będzie ją ciągnęło do swoich.....będzie kuta na 4 kopyta i nieźle się urządzi...Ty i rodzina, zszarpniecie sobie nerwy, popsujecie zdrowie, a menda będzie tak grała, a wy będziecie tańczyć do jej tańca....zobaczysz...
ja znam to z autopsji....przeszłam piekło z dwiema takimi od moich braci....dobrze, że moi rodzice tego nie dożyli...
25 lutego 2015, 01:28
koniecznie zglos to do pomocy spolecznej, to dziecko nie moze zostac tak bez pomocy, a wy nie mozecie trzymac tego pasozyta tylko ze wzgledu na dziecko. twoj brat to tez lajza, narzeka na nia a z nia siedzi. kuzyn mojego tz tez znalazl sobie ukrainke, dziewczyna kolo 20ki. gdy jego rodzice wybudowali duzy dom ona szybko zaszla w ciaze (o to nikt ja nie wini, palcem sobie nie zrobila) i co sie okazuje? ze ona ma meza i dziecko. dzieciaka zaraz sprowadzila i chce sprowadzac cala swoja rodzine z ukrainy - a bo co, taki duzy dom, praca sie zaraz znajdzie. na kopach takich, tylko zeruja na czyjejs pracy.
25 lutego 2015, 08:05
koniecznie zglos to do pomocy spolecznej, to dziecko nie moze zostac tak bez pomocy, a wy nie mozecie trzymac tego pasozyta tylko ze wzgledu na dziecko. twoj brat to tez lajza, narzeka na nia a z nia siedzi. kuzyn mojego tz tez znalazl sobie ukrainke, dziewczyna kolo 20ki. gdy jego rodzice wybudowali duzy dom ona szybko zaszla w ciaze (o to nikt ja nie wini, palcem sobie nie zrobila) i co sie okazuje? ze ona ma meza i dziecko. dzieciaka zaraz sprowadzila i chce sprowadzac cala swoja rodzine z ukrainy - a bo co, taki duzy dom, praca sie zaraz znajdzie. na kopach takich, tylko zeruja na czyjejs pracy.
opieka społeczna jest od dania pieniążków...w Polsce nie ma takiej kompleksowej opieki i wsparcia dla takich ludzi....opieka jest raczej od przyznania jakiś pieniędzy do państwa...oni owszem, zainteresują się, ale z własnych doświadczeń wiem, że zrobią niewiele...
trzeba powiadomić sąd rodzinny, tam gdzie siedzą kuratorzy....tzn jeśli Autorka chce pomóc dziecku....
25 lutego 2015, 22:31
byłam dziś świadkiem jak groziła bratu przez telefon! powiedziała, że go zniszczy i straszyła swoim alfonsem. ostro się wszyscy przestraszyliśmy. potem mówiła, że jak ją zostawi to ze sobą skończy, a na koniec pisała, że go kocha :/ w tej rozmowie oczywiście klęła na mnie i oskarżała, że od kiedy się pojawiłam ich związek się sypie i żebym się nie wpier.. twierdziła, że jak wróci to porozmawia ze mną i mi wygarnie. dzwoni do mnie i ze złością pyta czy pogadamy. poszłam do niej, a ona milutka i uśmiechnięta jak gdyby nic się nie stało.. mówi, że kończy z tym od dziś, a podobno alf dał jej dwa tygodnie. jak się facet dowie, że go okłamuje i nie przychodzi to kto wie co nam grozi, a ona się niczym nie przejmuje. dziś rano wyskoczyła z pomysłem, że alfons po nią przyjedzie i że gdyby coś będzie wiedział gdzie mieszkamy. wyobrażacie sobie?
Edytowany przez ewelinusek 25 lutego 2015, 22:33