- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
30 stycznia 2015, 14:00
Chciałabym się Wam wygadać i prosić o radę,liczę się z tym też,że usłyszę wiele negatywnych komentarzy w moją stronę,ale mam nadzieje,że jednak mnie zrozumiecie.
Nawet nie wiem od czego zacząć,może od tego,że jestem na 3 roku studiów.Gdy zaczęłam studiować wpadł mi w oko wykładowca z którym od samego początku miałam wykłady,oczywiście tego nie pokazywałam ani nikomu nie mówiłam,kryłam to w sobie i kryję przed innymi do dzisiaj,no bo jak to tak ? studentka i wykładowca?..
Ma On ok 33 lata,wysoki przystojny brunet... pewnie nie jednej się podoba.Od samego początku mi się spodobał,jest kulturalny,miły,pomocny,mogłabym tak wymieniać bez końca.
Zawsze sobie mówiłam,że niee przecież to nie możliwe by mój profesor się zakochał we mnie,w swojej studentce.
Ok pół roku od rozpoczęcia mojego pierwszego roku na studiach,zauważyłam,że często na mnie spoglądał,miałam taki okres czasu na studiach,że szło mi troszeczkę gorzej,On się tym zamartwiał,pytał czy coś się stało,czy u mnie wszystko w porządku i czy mam jakieś problemy i czy ma mi w czymś pomóc,że jeśli chce to zawsze mogę do Niego przyjść po pomoc.Nie ukrywam,że zrobiło mi się wtedy miło.
Zakochałam się w Nim bez pamięci,lecz tak jak pisałam wyżej-nigdy nie dałam po sobie tego poznać.
Wiem,że On nie ma nikogo do tej pory.
Przez całe studia do tej pory patrzył na mnie zatroskanym,czułym wzrokiem,często gdy siedziałam na przerwie na korytarzu podchodził i pytał czy wszystko w porządku,zawsze pyta jak mi idzie nauka na egzaminy itd itd...
Ciągnie się to aż do teraz,nadal jest dla mnie taki jaki był od początku.
Na początku mojego 3 roku studiów na przerwie jakoś felernie się potknęłam,i skręciłam kostkę,On to zauważył i szybko podbiegł do mnie mówiąc ''Jeju,nic Ci nie jest?wszystko w porządku?zawieźć Cię do lekarza?bo się martwię''
Zatkało mnie w tamtym momencie...nie dość,że powiedział mi wtedy pierwszy raz na TY to jeszcze stał przy mnie bardzo zatroskany i widać było,że się przejął.
Nie zgodziłam się by mnie zawiózł do lekarza.
Po kilku dniach podszedł do mnie pytając czy wszystko już dobrze.
Ale nie w tym rzecz dziewczyny...
Kilka dni temu podszedł do mnie pytając czy zgodziłabym się z Nim pójść na kawę po zajęciach - nie zgodziłam się mówiąc,że tak nie wypada,a poza tym muszę się uczyć.. nie ukrywam,że tego żałuję.
Dziewczyny zakochałam się w Nim od początku moich studiów,kocham Go i mi to nie przechodzi... moje uczucie jest coraz silniejsze,mimo iż tego nie pokazuję,mam wrażenie,że On także coś ''Do mnie ma'',lecz to mój wykładowca,profesor i wiem,że tak nie można bo Oboje byśmy mieli problemy.
Co byście zrobiły na moim miejscu?
Mam się z Nim spotkać i mu powiedzieć o moich uczuciach czy po prostu o Nim zapomnieć?lecz wiem,że to będzie cholernie trudne...
Przepraszam za tak długi post,ale musiałam się komuś wygadać,liczę na jakąś malutką pomoc..
Z góry dziękuję!
30 stycznia 2015, 18:44
Ja nie kłamię..ale ok,masz prawo tak myśleć i oceniać mnie jak chcesz.Kolejna fikcja literacka, ale w tej trochę zbyt wiele marysuizmu. No, dziewczyny, postarajcie się trochę z tymi prowokacjami. Więcej życia, mniej fantazmatów.Witajcie,Chciałabym się Wam wygadać i prosić o radę,liczę się z tym też,że usłyszę wiele negatywnych komentarzy w moją stronę,ale mam nadzieje,że jednak mnie zrozumiecie.Nawet nie wiem od czego zacząć,może od tego,że jestem na 3 roku studiów.Gdy zaczęłam studiować wpadł mi w oko wykładowca z którym od samego początku miałam wykłady,oczywiście tego nie pokazywałam ani nikomu nie mówiłam,kryłam to w sobie i kryję przed innymi do dzisiaj,no bo jak to tak ? studentka i wykładowca?..Ma On ok 33 lata,wysoki przystojny brunet... pewnie nie jednej się podoba.Od samego początku mi się spodobał,jest kulturalny,miły,pomocny,mogłabym tak wymieniać bez końca.Zawsze sobie mówiłam,że niee przecież to nie możliwe by mój profesor się zakochał we mnie,w swojej studentce.Ok pół roku od rozpoczęcia mojego pierwszego roku na studiach,zauważyłam,że często na mnie spoglądał,miałam taki okres czasu na studiach,że szło mi troszeczkę gorzej,On się tym zamartwiał,pytał czy coś się stało,czy u mnie wszystko w porządku i czy mam jakieś problemy i czy ma mi w czymś pomóc,że jeśli chce to zawsze mogę do Niego przyjść po pomoc.Nie ukrywam,że zrobiło mi się wtedy miło.Zakochałam się w Nim bez pamięci,lecz tak jak pisałam wyżej-nigdy nie dałam po sobie tego poznać.Wiem,że On nie ma nikogo do tej pory.Przez całe studia do tej pory patrzył na mnie zatroskanym,czułym wzrokiem,często gdy siedziałam na przerwie na korytarzu podchodził i pytał czy wszystko w porządku,zawsze pyta jak mi idzie nauka na egzaminy itd itd...Ciągnie się to aż do teraz,nadal jest dla mnie taki jaki był od początku.Na początku mojego 3 roku studiów na przerwie jakoś felernie się potknęłam,i skręciłam kostkę,On to zauważył i szybko podbiegł do mnie mówiąc ''Jeju,nic Ci nie jest?wszystko w porządku?zawieźć Cię do lekarza?bo się martwię''Zatkało mnie w tamtym momencie...nie dość,że powiedział mi wtedy pierwszy raz na TY to jeszcze stał przy mnie bardzo zatroskany i widać było,że się przejął.Nie zgodziłam się by mnie zawiózł do lekarza.Po kilku dniach podszedł do mnie pytając czy wszystko już dobrze.Ale nie w tym rzecz dziewczyny... Kilka dni temu podszedł do mnie pytając czy zgodziłabym się z Nim pójść na kawę po zajęciach - nie zgodziłam się mówiąc,że tak nie wypada,a poza tym muszę się uczyć.. nie ukrywam,że tego żałuję.Dziewczyny zakochałam się w Nim od początku moich studiów,kocham Go i mi to nie przechodzi... moje uczucie jest coraz silniejsze,mimo iż tego nie pokazuję,mam wrażenie,że On także coś ''Do mnie ma'',lecz to mój wykładowca,profesor i wiem,że tak nie można bo Oboje byśmy mieli problemy.Co byście zrobiły na moim miejscu?Mam się z Nim spotkać i mu powiedzieć o moich uczuciach czy po prostu o Nim zapomnieć?lecz wiem,że to będzie cholernie trudne...Przepraszam za tak długi post,ale musiałam się komuś wygadać,liczę na jakąś malutką pomoc..Z góry dziękuję!
to wszystko brzmi jak slaby film :P kiedy to czytalam nawet w wyobrazni widzialam te sceny :) hmm w filmie pewnie byloby zakonczenie ze w koncu na siebie wpadaja i mowia sobie o uczuciach patrzac sobie gleboo w oczy gdyz juz nie moga dluzej sie z tym kryc :) Tobie tez zycze takiego happy endu :))
30 stycznia 2015, 19:22
idz i zapytaj czy zaproszenie aktualne :) jesli tak dlugo ukrywaliscie sie z tym to teraz tez sie uda ;)
30 stycznia 2015, 19:36
kosmicznie zaśmiecasz forum swoim dewiacyjnym językiem apeluję o opanowanie swoich chorych wypocin pisarskich.Przecież nie zarzucam Ci kłamstwa tylko trochę odrealnioną fikcję literacką. Nie mam nic do fikcji literackiej, ale nad życiowością, ortografią i składnią można popracować. Płomienny romans uczennicy i nauczyciela zawsze dobrze się sprzedawał. Popatrz tylko na 'Pięćdziesiąt twarzy Greya', bazuje na tym samym stereotypie, a ile kobiet dało się naciągnąć!Ja nie kłamię..ale ok,masz prawo tak myśleć i oceniać mnie jak chcesz.Kolejna fikcja literacka, ale w tej trochę zbyt wiele marysuizmu. No, dziewczyny, postarajcie się trochę z tymi prowokacjami. Więcej życia, mniej fantazmatów.Witajcie,Chciałabym się Wam wygadać i prosić o radę,liczę się z tym też,że usłyszę wiele negatywnych komentarzy w moją stronę,ale mam nadzieje,że jednak mnie zrozumiecie.Nawet nie wiem od czego zacząć,może od tego,że jestem na 3 roku studiów.Gdy zaczęłam studiować wpadł mi w oko wykładowca z którym od samego początku miałam wykłady,oczywiście tego nie pokazywałam ani nikomu nie mówiłam,kryłam to w sobie i kryję przed innymi do dzisiaj,no bo jak to tak ? studentka i wykładowca?..Ma On ok 33 lata,wysoki przystojny brunet... pewnie nie jednej się podoba.Od samego początku mi się spodobał,jest kulturalny,miły,pomocny,mogłabym tak wymieniać bez końca.Zawsze sobie mówiłam,że niee przecież to nie możliwe by mój profesor się zakochał we mnie,w swojej studentce.Ok pół roku od rozpoczęcia mojego pierwszego roku na studiach,zauważyłam,że często na mnie spoglądał,miałam taki okres czasu na studiach,że szło mi troszeczkę gorzej,On się tym zamartwiał,pytał czy coś się stało,czy u mnie wszystko w porządku i czy mam jakieś problemy i czy ma mi w czymś pomóc,że jeśli chce to zawsze mogę do Niego przyjść po pomoc.Nie ukrywam,że zrobiło mi się wtedy miło.Zakochałam się w Nim bez pamięci,lecz tak jak pisałam wyżej-nigdy nie dałam po sobie tego poznać.Wiem,że On nie ma nikogo do tej pory.Przez całe studia do tej pory patrzył na mnie zatroskanym,czułym wzrokiem,często gdy siedziałam na przerwie na korytarzu podchodził i pytał czy wszystko w porządku,zawsze pyta jak mi idzie nauka na egzaminy itd itd...Ciągnie się to aż do teraz,nadal jest dla mnie taki jaki był od początku.Na początku mojego 3 roku studiów na przerwie jakoś felernie się potknęłam,i skręciłam kostkę,On to zauważył i szybko podbiegł do mnie mówiąc ''Jeju,nic Ci nie jest?wszystko w porządku?zawieźć Cię do lekarza?bo się martwię''Zatkało mnie w tamtym momencie...nie dość,że powiedział mi wtedy pierwszy raz na TY to jeszcze stał przy mnie bardzo zatroskany i widać było,że się przejął.Nie zgodziłam się by mnie zawiózł do lekarza.Po kilku dniach podszedł do mnie pytając czy wszystko już dobrze.Ale nie w tym rzecz dziewczyny... Kilka dni temu podszedł do mnie pytając czy zgodziłabym się z Nim pójść na kawę po zajęciach - nie zgodziłam się mówiąc,że tak nie wypada,a poza tym muszę się uczyć.. nie ukrywam,że tego żałuję.Dziewczyny zakochałam się w Nim od początku moich studiów,kocham Go i mi to nie przechodzi... moje uczucie jest coraz silniejsze,mimo iż tego nie pokazuję,mam wrażenie,że On także coś ''Do mnie ma'',lecz to mój wykładowca,profesor i wiem,że tak nie można bo Oboje byśmy mieli problemy.Co byście zrobiły na moim miejscu?Mam się z Nim spotkać i mu powiedzieć o moich uczuciach czy po prostu o Nim zapomnieć?lecz wiem,że to będzie cholernie trudne...Przepraszam za tak długi post,ale musiałam się komuś wygadać,liczę na jakąś malutką pomoc..Z góry dziękuję!
Dewiacyjny język, proszę Cię, Kellerman, schowaj się do szafy i nie wyłaź.
Edytowany przez Aksiuszka 30 stycznia 2015, 19:37
30 stycznia 2015, 20:01
Dewiacyjny język, proszę Cię, Kellerman, schowaj się do szafy i nie wyłaź.kosmicznie zaśmiecasz forum swoim dewiacyjnym językiem apeluję o opanowanie swoich chorych wypocin pisarskich.Przecież nie zarzucam Ci kłamstwa tylko trochę odrealnioną fikcję literacką. Nie mam nic do fikcji literackiej, ale nad życiowością, ortografią i składnią można popracować. Płomienny romans uczennicy i nauczyciela zawsze dobrze się sprzedawał. Popatrz tylko na 'Pięćdziesiąt twarzy Greya', bazuje na tym samym stereotypie, a ile kobiet dało się naciągnąć!Ja nie kłamię..ale ok,masz prawo tak myśleć i oceniać mnie jak chcesz.Kolejna fikcja literacka, ale w tej trochę zbyt wiele marysuizmu. No, dziewczyny, postarajcie się trochę z tymi prowokacjami. Więcej życia, mniej fantazmatów.Witajcie,Chciałabym się Wam wygadać i prosić o radę,liczę się z tym też,że usłyszę wiele negatywnych komentarzy w moją stronę,ale mam nadzieje,że jednak mnie zrozumiecie.Nawet nie wiem od czego zacząć,może od tego,że jestem na 3 roku studiów.Gdy zaczęłam studiować wpadł mi w oko wykładowca z którym od samego początku miałam wykłady,oczywiście tego nie pokazywałam ani nikomu nie mówiłam,kryłam to w sobie i kryję przed innymi do dzisiaj,no bo jak to tak ? studentka i wykładowca?..Ma On ok 33 lata,wysoki przystojny brunet... pewnie nie jednej się podoba.Od samego początku mi się spodobał,jest kulturalny,miły,pomocny,mogłabym tak wymieniać bez końca.Zawsze sobie mówiłam,że niee przecież to nie możliwe by mój profesor się zakochał we mnie,w swojej studentce.Ok pół roku od rozpoczęcia mojego pierwszego roku na studiach,zauważyłam,że często na mnie spoglądał,miałam taki okres czasu na studiach,że szło mi troszeczkę gorzej,On się tym zamartwiał,pytał czy coś się stało,czy u mnie wszystko w porządku i czy mam jakieś problemy i czy ma mi w czymś pomóc,że jeśli chce to zawsze mogę do Niego przyjść po pomoc.Nie ukrywam,że zrobiło mi się wtedy miło.Zakochałam się w Nim bez pamięci,lecz tak jak pisałam wyżej-nigdy nie dałam po sobie tego poznać.Wiem,że On nie ma nikogo do tej pory.Przez całe studia do tej pory patrzył na mnie zatroskanym,czułym wzrokiem,często gdy siedziałam na przerwie na korytarzu podchodził i pytał czy wszystko w porządku,zawsze pyta jak mi idzie nauka na egzaminy itd itd...Ciągnie się to aż do teraz,nadal jest dla mnie taki jaki był od początku.Na początku mojego 3 roku studiów na przerwie jakoś felernie się potknęłam,i skręciłam kostkę,On to zauważył i szybko podbiegł do mnie mówiąc ''Jeju,nic Ci nie jest?wszystko w porządku?zawieźć Cię do lekarza?bo się martwię''Zatkało mnie w tamtym momencie...nie dość,że powiedział mi wtedy pierwszy raz na TY to jeszcze stał przy mnie bardzo zatroskany i widać było,że się przejął.Nie zgodziłam się by mnie zawiózł do lekarza.Po kilku dniach podszedł do mnie pytając czy wszystko już dobrze.Ale nie w tym rzecz dziewczyny... Kilka dni temu podszedł do mnie pytając czy zgodziłabym się z Nim pójść na kawę po zajęciach - nie zgodziłam się mówiąc,że tak nie wypada,a poza tym muszę się uczyć.. nie ukrywam,że tego żałuję.Dziewczyny zakochałam się w Nim od początku moich studiów,kocham Go i mi to nie przechodzi... moje uczucie jest coraz silniejsze,mimo iż tego nie pokazuję,mam wrażenie,że On także coś ''Do mnie ma'',lecz to mój wykładowca,profesor i wiem,że tak nie można bo Oboje byśmy mieli problemy.Co byście zrobiły na moim miejscu?Mam się z Nim spotkać i mu powiedzieć o moich uczuciach czy po prostu o Nim zapomnieć?lecz wiem,że to będzie cholernie trudne...Przepraszam za tak długi post,ale musiałam się komuś wygadać,liczę na jakąś malutką pomoc..Z góry dziękuję!
Może dla niego jest dewiacyjny, skąd wiesz? Podejrzewam, że dla królów ortalionu moczących swe szlachetne usta w bursztynowym trunku normalnym językiem łacina podwórkowa. Odstępstwo od "normy" uważają więc za dewiację. Ja bym traktowała to, że Kellerman mi powiedział o dewiacyjności języka jako komplement ;)
30 stycznia 2015, 20:12
Może dla niego jest dewiacyjny, skąd wiesz? Podejrzewam, że dla królów ortalionu moczących swe szlachetne usta w bursztynowym trunku normalnym językiem łacina podwórkowa. Odstępstwo od "normy" uważają więc za dewiację. Ja bym traktowała to, że Kellerman mi powiedział o dewiacyjności języka jako komplement ;)Dewiacyjny język, proszę Cię, Kellerman, schowaj się do szafy i nie wyłaź.kosmicznie zaśmiecasz forum swoim dewiacyjnym językiem apeluję o opanowanie swoich chorych wypocin pisarskich.Przecież nie zarzucam Ci kłamstwa tylko trochę odrealnioną fikcję literacką. Nie mam nic do fikcji literackiej, ale nad życiowością, ortografią i składnią można popracować. Płomienny romans uczennicy i nauczyciela zawsze dobrze się sprzedawał. Popatrz tylko na 'Pięćdziesiąt twarzy Greya', bazuje na tym samym stereotypie, a ile kobiet dało się naciągnąć!Ja nie kłamię..ale ok,masz prawo tak myśleć i oceniać mnie jak chcesz.Kolejna fikcja literacka, ale w tej trochę zbyt wiele marysuizmu. No, dziewczyny, postarajcie się trochę z tymi prowokacjami. Więcej życia, mniej fantazmatów.Witajcie,Chciałabym się Wam wygadać i prosić o radę,liczę się z tym też,że usłyszę wiele negatywnych komentarzy w moją stronę,ale mam nadzieje,że jednak mnie zrozumiecie.Nawet nie wiem od czego zacząć,może od tego,że jestem na 3 roku studiów.Gdy zaczęłam studiować wpadł mi w oko wykładowca z którym od samego początku miałam wykłady,oczywiście tego nie pokazywałam ani nikomu nie mówiłam,kryłam to w sobie i kryję przed innymi do dzisiaj,no bo jak to tak ? studentka i wykładowca?..Ma On ok 33 lata,wysoki przystojny brunet... pewnie nie jednej się podoba.Od samego początku mi się spodobał,jest kulturalny,miły,pomocny,mogłabym tak wymieniać bez końca.Zawsze sobie mówiłam,że niee przecież to nie możliwe by mój profesor się zakochał we mnie,w swojej studentce.Ok pół roku od rozpoczęcia mojego pierwszego roku na studiach,zauważyłam,że często na mnie spoglądał,miałam taki okres czasu na studiach,że szło mi troszeczkę gorzej,On się tym zamartwiał,pytał czy coś się stało,czy u mnie wszystko w porządku i czy mam jakieś problemy i czy ma mi w czymś pomóc,że jeśli chce to zawsze mogę do Niego przyjść po pomoc.Nie ukrywam,że zrobiło mi się wtedy miło.Zakochałam się w Nim bez pamięci,lecz tak jak pisałam wyżej-nigdy nie dałam po sobie tego poznać.Wiem,że On nie ma nikogo do tej pory.Przez całe studia do tej pory patrzył na mnie zatroskanym,czułym wzrokiem,często gdy siedziałam na przerwie na korytarzu podchodził i pytał czy wszystko w porządku,zawsze pyta jak mi idzie nauka na egzaminy itd itd...Ciągnie się to aż do teraz,nadal jest dla mnie taki jaki był od początku.Na początku mojego 3 roku studiów na przerwie jakoś felernie się potknęłam,i skręciłam kostkę,On to zauważył i szybko podbiegł do mnie mówiąc ''Jeju,nic Ci nie jest?wszystko w porządku?zawieźć Cię do lekarza?bo się martwię''Zatkało mnie w tamtym momencie...nie dość,że powiedział mi wtedy pierwszy raz na TY to jeszcze stał przy mnie bardzo zatroskany i widać było,że się przejął.Nie zgodziłam się by mnie zawiózł do lekarza.Po kilku dniach podszedł do mnie pytając czy wszystko już dobrze.Ale nie w tym rzecz dziewczyny... Kilka dni temu podszedł do mnie pytając czy zgodziłabym się z Nim pójść na kawę po zajęciach - nie zgodziłam się mówiąc,że tak nie wypada,a poza tym muszę się uczyć.. nie ukrywam,że tego żałuję.Dziewczyny zakochałam się w Nim od początku moich studiów,kocham Go i mi to nie przechodzi... moje uczucie jest coraz silniejsze,mimo iż tego nie pokazuję,mam wrażenie,że On także coś ''Do mnie ma'',lecz to mój wykładowca,profesor i wiem,że tak nie można bo Oboje byśmy mieli problemy.Co byście zrobiły na moim miejscu?Mam się z Nim spotkać i mu powiedzieć o moich uczuciach czy po prostu o Nim zapomnieć?lecz wiem,że to będzie cholernie trudne...Przepraszam za tak długi post,ale musiałam się komuś wygadać,liczę na jakąś malutką pomoc..Z góry dziękuję!
Genialne!
Ach, teraz wydaje mi się, że powinnam mu podziękować. Rzadko kiedy człowiek dostępuje takiego zaszczytu od władcy ortalionów we własnej osobie.
30 stycznia 2015, 20:26
jedna prośba zołzy, zaproscie sie na kawe a nie zasmiecajcie forum. Żal czytać.
30 stycznia 2015, 20:31
jedna prośba zołzy, zaproscie sie na kawe a nie zasmiecajcie forum. Żal czytać.
(Wilena, chórem!)
Dzię-ku-je-my!
30 stycznia 2015, 20:32
Nie martw się! Na mojej uczelni jest podobna sytuacja :) Dziewczyna-studentka, na 2 roku licencjatu (może z 22 lata max ma) jest w związku z moim promotorem (32 lata). Mieszkają razem i nikt ich palcami nie wytyka! Nie pierdziel się następnym razem w to co wypada a co nie, tylko umów się z nim na kawę :) Skąd wiesz, może to mężczyzna twojego życia?
30 stycznia 2015, 22:31
Boze, jakier omantyczne :)
nie dziwię się, wykladowca - wykształcony, nonszalancki, ideał ;p
ja pierwsze co, zaczełam rozglądac sie za wykladowcami, nie studentami, bo to dzieci;p
dziwne, ale prawdziwe xD