- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 października 2014, 12:23
Chodzę do 3 liceum.Nie mam znajomych.Rozmowa z ludźmi nie stanowi dla mnie problemu,chociaż bardzo często przyłapuję się na tym że nie potrafię podtrzymać rozmowy,problemem jest też to że mi się nie chce z nimi rozmawiać.Nic mi się nie chce.Mam słabe oceny,straciłam zainteresowanie swoim hobby,nic nie sprawia mi przyjemności jak przyjdę do domu po szkole potrafię cały dzień spędzić grając w gry lub oglądając głupoty w tv.I tak od 3 lat.Z rodzicami mam beznadziejny kontakt,po ostatnich większych aferach trochę przestali się na mnie wydzierać ale mimo wszystko brak takich normalnych relacji kiedy dziecko może iść do matki i powiedzieć jej o swoich problemach.Kiedyś nawet mi powiedziała że ją zanudzam.Przez brak kontaktu nauczyłam się udawać.Udaję naprawdę świetnie.Do tego stopnia że matka twierdzi że brak mi jakichkolwiek uczuć i empatii,że jestem nienormalna.A japo prostu wszystko ukrywam.Potrafię czuć rozpacz i smutek i jednocześnie uśmiechać się i śmiać jeśli tego wymaga sytuacja.Z rodziną nie lepiej,wiem że mają mnie za idiotkę z którą o niczym nie da się rozmawiać.Ja po protu nie umiem się przełamać,nie chcę zanudzać drugiej osoby.Bardzo trudno nawiązać mi bliższą relację z drugim człowiekiem,jestem bardzo nieufna co do ludzi i potrzebuję więcej czasu żeby się otworzyć.
Czasem też rozmyślam o śmierci.Nie chcę się zabić,ale czasem podczas zasypiania moim pragnieniem jest się nie obudzić a gdy rano się budzę czuję wielki zawód.Dodam też że nigdy nikt nie naśmiewał się ze mnie,nie jestem szarą myszką,wydaję się być raczej osobą która ma na wszystko wy*** ale i która nie da po sobie jeździć.
Nie wiem co mam robić,dbam o siebie,mimo że mam nadwagę nie mam jakiejś obniżonej samooceny bo wiem że pod tłuszczem kryje się nie brzydka dziewczyna.
Najgorzej jest z brakiem chęci do czegokolwiek.Nie chcę iść do specjalisty i nie chcę poprawiać swoich relacji z rodzicami,nie zależy mi na tym.Chcę się jakoś wziąć za siebie ale po prostu mam takiego wielkiego lenia że nie mam siły nawet zacząć.Codziennie sobie mówię że zrobię to i tamto a kończę przed kompem.Próbowałam się go pozbyć ale to nic nie dawało,wtedy potrafiłam leżeć godzinami lub łaziłam po domu bez celu.
26 października 2014, 12:48
Jesteś w identycznej sytuacji w jakiej ja byłam. Też jestem w 3 liceum, miałam kiepskie kontakty z rodzicami, zresztą z ojcem nadal nie rozmawiam, mijamy się w domu. Ty piszesz, że miałaś myśli samobójcze, ale nie chciałaś się zabić. Ja niestety przeszłam do czynów, najpierw nałykałam się wszystkich tabletek jakie były w domowej apteczce co skutkowało tym, że w szkole mój przyjaciel znalazł mnie rzygającą i zapłakaną w damskiej toalecie. On zaalarmował swoją dziewczynę, z którą się przyjaźniłam, a z którą zerwałam kontakt, ponieważ nie miałam ochoty z nikim się widywać i rozmawiać. Ona zrobiła coś za co będę jej wdzięczna do końca życia. Pojechała do mojej mamy kiedy jeszcze byłam w szkole i powiedziała jej w jakim jestem stanie. Mama nie wiedziała, że coś jest nie tak, bo przez lata opanowałam mistrzowsko udawanie, że wszystko jest zajebiście. Kiedy dowiedziała się, że próbowałam się zabić reakcja była natychmiastowa. Następnego dnia wizyta u psychologa razem z mamą,która pomogła nam obu.
Serio, radzę Ci porozmawiaj z mamą, powiedz jej jak źle z Tobą jest, bo teraz nie chesz się zabić, ale jeśli będzie ten Twój stan trwał dłużej to w końcu będziesz chciała to zrobić. A przecież my jesteśmy takie młode, powinnyśmy się bawić, imprezować, korzystać z życia i planować przyszłość. Naprawdę musisz poprosić o profesjonalną pomoc, bo sama sobie nie poradzisz.
26 października 2014, 13:11
Szkoda, że nie mieszkamy w tym samym mieście. Mam tak podobnie... Zupełnie, jakbym czytała swoje życie. Niestety, psycholog, a nawet psychiatra mi nie pomaga, po prostu muszę z tym wszystkim poradzić sobie sama, bo wiem, że na rodzinę nie ma co liczyć.
Edytowany przez Motive 26 października 2014, 13:13
28 października 2014, 18:32
to stres...
poczytajcie: http://kobietapo30.pl/stres-przejmuje-kontrole-tracisz-panowanie-wlasnym-cialem/
29 października 2014, 10:07
to nie jest depresja... cokolwiek by nie mowic o spadku formy i checi, nawet wieloletnim, do depresji to temu daleko... :)
Tobie sie jednak cos chce, tylko cialo twierdzi inaczej... takie stany zdarzaja sie wiekszosci ludzi i jedynym wyjsciem jest "rozbujanie" ciala, czyli zaczac cos robic... czynnikami generujacymi takie stany moga byc stres, anemia, lenistwo (nic zlego, po prostu holistyczne przyzwyczajenie do nicnierobienia), odkladanie zadan do momentu az sie tak napietrza ze odechciewa sie wszystkiego, itd... :)
objawami depresji nie jest to, ze sie nic nie chce, tylko to, ze czlowiek sie niszczy na 1001 wymyslnych sposobow, ktorych ktos zdrowy nawet nie pojmie...