- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 czerwca 2014, 09:37
Zwykle nie piszę o sprawach osobistych na forum, ale chciałabym znaleźć jakieś wytłumaczenie stanu, który ostatnio ciągle mi towarzyszy. Wydawało mi się, że prowadzę bardzo szczęśliwe życie i nie wiem, co jest nie tak.
1. Zaczęło się od przemęczenia - zemdlałam na zajęciach na uczelni, nie dosypiałam, ciągle się uczyłam. Byłam płaczliwa, rozdrażniona, ciągle zdenerwowana. Ćwicząc też czułam się słabo. Nie jadłam mało, wręcz przesadzałam w drugą stronę. Wiem, że mój organizm jest przemęczony fizycznie i nie wiem, jak temu zaradzić.
2. Przeprowadziłam się do nowego mieszkania, na co ogromnie się cieszyłam. Niestety, mam jakieś dziwne samopoczucie tutaj. Może nie mogę się przestawić, czuję się jakby obco, do tego ciągle sprzątam (mój chłopak pracuje, a ja mam sesję, więc ciągle jestem w domu i się uczę), więc znowu dowalam mojemu organizmowi wysiłkiem + codziennie ćwiczę.
3. Nie mogę spać. Codziennie o 22 padam jak mucha, ok. godziny 4 budzę się i czuję przymus wstania. Nie jestem w stanie poleżeć dłużej niż do 5. Czuję się niewypoczeta, mam ogromne worki pod oczami.
4. Wiecznie czuję przymus. Przymus, żeby posprzątać, żeby się pouczyć, żeby znaleźć pracę, żeby się przytulić do chłopaka...
5. Nie mam ochoty na seks ani żaden kontakt fizyczny. Nawet przytulać nie mam ochoty (choć robię to, bo nie chcę, żeby B. czuł się odtrącony).
6. B. bardzo o mnie dba, zabierał mnie zawsze w różne miejsca, pomaga finansowo, martwi się, jest czuły itd., ale ostatnio mam wrażenie, że za bardzo na mnie polega jeśli chodzi o sprawy domowe itd. Sprzątam, robię zakupy, gotuję. Mam wrażenie, że przestał mnie adorować i podrywać. Wiem, że mnie kocha, ale czegoś mi brak.
7. Wczoraj byłam na rozmowie o pracę (praktyki, w branży, płatne - cud). Z jednej strony bardzo chcę ją dostać, a z drugiej czuję się tak zmęczona, że perspektywa pracy w wakacje mnie przeraża. Wiem, że się zmuszę, jeżeli mnie zatrudnią, ale będę nieszczęśliwa. To nie chodzi o to, że nie chce mi się pracować, bo jestem z natury pracowita, nie leniwa. Nie jestem też rozwydrzona, zależy mi na pracy, aby odrobinę odciążyć rodziców. Ale najchętniej wyjechałabym na wieś tam, gdzie jeździłam co roku w wakacje, i odcięła się od całego świata. Nie osądzajcie mnie, proszę.
8. Sesja. Już wiem, że wczoraj zawaliłam jeden egzamin (są wyniki). Mam ich łącznie 5 i spodziewam się sytuacji, że bedę miała 5 poprawek we wrześniu. Gdybym się nie uczyła, to okej. Ale cały rok ciężko pracowałam, nie obijałam się, uczyłam systematycznie.
9. Jedzenie. Może część z was mnie kojarzy, często mam problem z zaburzonym obrazem siebie i tym, co jem i ile jem. Gdy zjem coś słodkiego, karzę się ćwiczeniami, mam bardzo brzydkie myśli na swój temat, gdy zjem zbyt dużo, podjem coś między posiłkami. Mam do siebie pretensje nawet wtedy, gdy mam zwyczajnie OCHOTĘ na coś.
Mam takie wręcz fizyczne uczucie, jakbym miała bańkę na głowie :o ciężko mi się oddycha, czuję się jak robot. Macie dla mnie jakieś rady...? Albo chociaż słówko otuchy. Chodzę do psychologa, ale tylko raz w miesiącu, bo na NFZ częściej nie da rady, a na prywatnego nie mam pieniędzy.
19 czerwca 2014, 09:58
psy cho log
19 czerwca 2014, 10:29
Masz stany nerwicowo/depresyjne, wiem bo mój facet ma tak samo. Nic innego jak psycholog, niestety nie pomożemy Ci w żaden sposób.
Edytowany przez Anneli 19 czerwca 2014, 10:30
20 czerwca 2014, 14:14
ja w psychologów nie wierze. szczególnie na nfz raz w miesiacu ;)
sama mam nerwice z objawami depresji i lęki. i nie mam pojęcia jak taki psycholog mogl by mi pomóc na przyklad w chwili ataku. bez tabletek nie wyobrazam sobie zycia. nie długo mija rok i kończe kuracje. mam nadzieje ze to gó*** juz nie wróci.