29 listopada 2012, 21:16
Ostatnio zaczynam sobie zdawac sprawe z tego ze mam problem z histerycznym placzem.
Nawet jesli nie jest to cos strasznego. Wystarczy ze pokloce sie z chlopakiem o cos, pokrzyczymy sobie troche i ja zaczynam plakac.
Ale nie jest to zwykly placz. Placze na caly glos.. Wyje tak ze sasiedzi mnie na pewno slysza...
Wtedy chlopak zamiast jakos mi pomoc mowi ze mam przesac ryczec i wyzywa mnie od histryczek.. No i rzecz jasna jest jeszcze bardziej wkurzony i idzie do drugiego pokoju a ja placze jeszcze bardziej az sie zmecze. Czasami jest tak ze sie cala trzese i musze w cos uderzyc (zazwyczaj sie powstrzymuje bo boje sie ze cos zniszcze)
Nie potrafie sie od tego placzu powstrzymac.. Kiedy poklocimy sie z chlopakiem od razu nie mam apetytu (nawet jesli przed chwila umieralam z glodu), nie mam na nic ochoty i w ogole uwazam ze sytuacja w ktorej sie znajduje jest fatalna i nie bedzie juz lepiej (co oczywiscie jest nieprawda)...
Nie wiem co jest przyczyna takiego zachowania... Moze dziecinstwo? Rodzice zawsze sie klocili (od kiedy pamietam), pozniej byl rozwod a pozniej znow klotnie bo nadal mieszkali w tym samym mieszkaniu... Ja bylam ciagle w to wmieszana. Od roku mieszkam za granica z chlopakiem i widzialam sie z nimi tylko raz ale mimo to mama ciagle do mnie pisze i narzeka na ojca i opowiada mi o wszystkich klotniach i problemach jakie maja..
Zastanawiam sie czy nie powinnam pojsc do psychologa poniewaz zaczynam sie martwic swoim zachowaniem... Probowala. Wyszukac jakichs informacji histerycznego placzu a to co znalazlam zaniepokoilo mnie jeszcze bardziej bo wiekszosc problemow byla zwiazana z dziecmi...
Czy ktoras z was ma lub miala taki problem? Lub ktos z waszych bliskich??? Jak mozna sobie poradzic z takim zachowaniem??
29 listopada 2012, 21:20
Kochana, ja widzę u Ciebie nerwicę...Chcesz wymusić coś płaczem, a jak Ci to nie wychodzi wkurzasz się jeszcze bardziej i tak w kółko...Przechodziłam przez to:) Psycholog a nawet psychiatra wskazany.
- Dołączył: 2012-08-24
- Miasto: Zbylitowska Góra
- Liczba postów: 1694
29 listopada 2012, 21:30
tak, to moze byc nerwica....jednak moze miec podłoze o którym piszesz ale nie koniecznie poniewaz moi rodzice nigdy w zyciu się nie kłocili ze soba a przynajmniej przy dzieciacha ja tez nie mam problemu z rozpłakaniem sie...ale w takich chwilach mam dokładnie takie odczucia jak Ty-widze sie w sytuacji bez wyjscia i czarne chmury nademna potem to mija...jedyne co to nie wrzeszcze......ale idź do psychologa albo psychiatry...
- Dołączył: 2008-03-15
- Miasto: Sikorzyna
- Liczba postów: 3935
29 listopada 2012, 21:33
Ja mam to samo, z tym, że nie płaczę na głos, tylko łzy leją mi się strumieniami i nie mogę złapać oddechu, tak mną rzuca jakoś... Nawet teraz mieliśmy małą sprzeczkę z chłopakiem, jak on tylko lekko podniósł głos to d razu zaczęłam płakać. I to tak, że nie mogę złapać tchu, nie mówiąc już o tym, żeby kontynuować rozmowę. I nie potrafię tego kontrolować. Po czymś takim nie mogę nawet wyjść z domu, bo jestem taka spuchnięta, że to od razu widać. Nawet jak byłam w podstawówce i tata tłumaczył mi zadania z matematyki, których nie rozumiałam wpadałam w histerie i płakałam. A wszystkim się otwierały oczy- o co jej chodzi ? Histeryczka, nerwówka... Kiedyś pracowałam na kasie w sklepie, zdenerwował mnie klient, bo strasznie na mnie naskoczył a ja co ?? Rozpłakałam się przy wszystkich... wstyd niesamowity, zarówno do klienta i wszystkich pracowników... Nie wiem jak sobie z tym radzić. A na co dzień jestem wesołą, pozytywną osobą, uśmiechniętą. Może możemy sobie nawzajem jakoś pomóc... sama nie wiem...
29 listopada 2012, 21:37
Ylona - ja mam to samo.. Wszyscy mowia ze jestem mila, usmiechnieta i wesola ale jak mam problem to jestem w stanie rozplakac sie w autobusie czy pracy jesli mysle o tym co mnie dreczy nawet jesli to zwykla sprzeczka z chlopakiem..
- Dołączył: 2011-06-15
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 3167
29 listopada 2012, 21:47
to nie jesteście same.. ja potrafię rozpłakać się z byle powodu. Płaczę bardzo często, gdy pokłócę się z chłopakiem, nawet o cos malo istnotnego. A jak widzę, że go i tak mało to obchodzi to jestem wściekła... Nie wiem co się dzieję, myślicie, że to się leczy ?
29 listopada 2012, 21:52
Marmody - mysle ze to sie powinno leczyc.. ;) mam nadzieje ze sie da.. Ja najczesciej mam takie napady placzu jak pokloce sie z chlopakiem.. Z innych powodow nie chce mi sie az tak plakac...
- Dołączył: 2008-03-15
- Miasto: Sikorzyna
- Liczba postów: 3935
29 listopada 2012, 21:53
Nie mam pojęcia czy się leczy, ja do tej pory myślałam, że tak po prostu mam, ze taka moja "uroda". I to nie jest płacz, że chcę wzbudzić w kimkolwiek litość, czy coś wymóc. Ogarnia mnie takie poczucie niesprawiedliwości, żalu, nie potrafię się skupić na problemie, aż się nieraz od tego kręci w głowie. Tak bardzo chciałabym umieć tłumić emocje, nieraz w sprzeczce nie chcę by ktoś widział, ze mnie coś dotknęło, że dlatego płaczę, ale nie umiem inaczej. Może to chore nerwy...
- Dołączył: 2011-06-15
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 3167
29 listopada 2012, 21:57
ja tak samo, płaczę, bo jest mi bardzo smutno... ale ile można ?
ja chyba mam coś takiego: http://pl.wikipedia.org/wiki/Labilno%C5%9B%C4%87_emocjonalna
generalnie na codzień jestem normalna i wesoła, ale jak coś mnie zdenerwuje albo zasmuci to jest zle :(
29 listopada 2012, 22:00
Ja sie moge pod tym podpisac... Mam wrazenie ze chlopak ma mnie za wariatke kiedy zaczynam plakac...