Temat: Studia zaoczne

kobietki poratujcie w potrzebie!! nie widzę dla siebie innej szansy niż studia zaoczne, dlatego chcę zapytać każdego kto ma pojęcie jak to wygląda czy mam jakieś szanse. Chcę iść na prawo na UŚ, limit miejsc 500 ale zarejestrowanych już ponad 600 osób! Nie wiem czy opłaca się marnować kolejne 70 zł na opłatę jeśli miałabym się nie dostać. I pytanie moje od czego zależy kogo przyjmą? Kolejność zgłoszeń? czy wyniki? Liczę na Wasze opinie drogie Panie, pomóżcie! 
Z reguły na studia zaoczne biorą wszystkich, dla kasy po prostu. Później za to zrobią przesiew.
Ja wlasnie sie w warszawie na zaoczne zapisalam tez na prawo
Pasek wagi
Zależy w warszawie na UKSW jest chyba zasada kto pierwszy ten lepszy.. ;) Ja ide na zaoczną Administrację na UW
Napalają się wszyscy jak szczerbaty na suchary na te prawa. A w efekcie traci się tylko mnóstwo pieniędzy, zdrowia (bo raczej do tego praca) i nerwów.
Wydaje mi się, że jeśli ktoś się nie był w stanie wyuczyć, by dostać się na dzienne na UŚ (i tak niski próg w stosunku do innych uczelni), bardzo wątpliwe, by poradził sobie z sesją prawa.
Na każdej uczelni jest inaczej. Na UW to konkurs świadectw i tak, a na UŚ, cóż, poczytać by trzeba.

raspberrylips napisał(a):

Napalają się wszyscy jak szczerbaty na suchary na te prawa. A w efekcie traci się tylko mnóstwo pieniędzy, zdrowia (bo raczej do tego praca) i nerwów. Wydaje mi się, że jeśli ktoś się nie był w stanie wyuczyć, by dostać się na dzienne na UŚ (i tak niski próg w stosunku do innych uczelni), bardzo wątpliwe, by poradził sobie z sesją prawa.Na każdej uczelni jest inaczej. Na UW to konkurs świadectw i tak, a na UŚ, cóż, poczytać by trzeba.


No i co z tego? Przeszkadza Ci to? Nie wiadomo czy ktoś nie był w stanie się wyuczyć, czy nie mógł z jakichś względów, nie każdy ma okazję siedzieć w ciepłym domciu z kocykiem i książką w ręce. W każdym razie ktoś mógł coś zawalić z własnej, bądź niekoniecznie tylko własnej winy, a w rzeczywistości ma sporo ambicji i siły żeby to naprawić, tak więc nie dziwi jak ktoś ma tą ambicję i z takich zaocznych wychrzani jeszcze na dzienne i będzie radził sobie bardzo dobrze. Życie nie jest proste i nic w nim nie jest proste. To, że ktoś kuje do maturki, dostaje się na ciężkie kierunki to nie czyni z  niego bohatera, bo tacy często też wykładają się na swoich wybujałych planach jak na skórce od banana. Znam osoby ambitne i mądre, które z pewnych względów nie dostały się na wymarzony kierunek, a potem po ostrym zapierniczu i wielu nieprzespanych nocach udało im się w końcu dostać tam gdzie chcieli, i znam też osoby, które dostały się na tą uczelnię na którą się wybrały dlatego bo były zarozumiałymi kujonami, które szły na jakiś prestiżowy kierunek dla szpanu, a we łbie nie miałby nic poza sieczką. Różni są ludzie i różne i różne powody ich powodzeń i niepowodzeń, więc na litość Boską przestańcie chrzanić kto się na co napala, a kto nie. Niech każdy idzie tam gdzie chce, nawet jeżeli wszyscy dają mu małe szanse powodzenia, liczy się ambicja i ciężka praca, a nie jątrzenie zazdrosnych ludzi.Tak więc łaskawie nie oceniajcie i nie komentujcie, bo rzygać się chce.

fatblackcat napisał(a):

raspberrylips napisał(a):

Napalają się wszyscy jak szczerbaty na suchary na te prawa. A w efekcie traci się tylko mnóstwo pieniędzy, zdrowia (bo raczej do tego praca) i nerwów. Wydaje mi się, że jeśli ktoś się nie był w stanie wyuczyć, by dostać się na dzienne na UŚ (i tak niski próg w stosunku do innych uczelni), bardzo wątpliwe, by poradził sobie z sesją prawa.Na każdej uczelni jest inaczej. Na UW to konkurs świadectw i tak, a na UŚ, cóż, poczytać by trzeba.
No i co z tego? Przeszkadza Ci to? Nie wiadomo czy ktoś nie był w stanie się wyuczyć, czy nie mógł z jakichś względów, nie każdy ma okazję siedzieć w ciepłym domciu z kocykiem i książką w ręce. W każdym razie ktoś mógł coś zawalić z własnej, bądź niekoniecznie tylko własnej winy, a w rzeczywistości ma sporo ambicji i siły żeby to naprawić, tak więc nie dziwi jak ktoś ma tą ambicję i z takich zaocznych wychrzani jeszcze na dzienne i będzie radził sobie bardzo dobrze. Życie nie jest proste i nic w nim nie jest proste. To, że ktoś kuje do maturki, dostaje się na ciężkie kierunki to nie czyni z  niego bohatera, bo tacy często też wykładają się na swoich wybujałych planach jak na skórce od banana. Znam osoby ambitne i mądre, które z pewnych względów nie dostały się na wymarzony kierunek, a potem po ostrym zapierniczu i wielu nieprzespanych nocach udało im się w końcu dostać tam gdzie chcieli, i znam też osoby, które dostały się na tą uczelnię na którą się wybrały dlatego bo były zarozumiałymi kujonami, które szły na jakiś prestiżowy kierunek dla szpanu, a we łbie nie miałby nic poza sieczką. Różni są ludzie i różne i różne powody ich powodzeń i niepowodzeń, więc na litość Boską przestańcie chrzanić kto się na co napala, a kto nie. Niech każdy idzie tam gdzie chce, nawet jeżeli wszyscy dają mu małe szanse powodzenia, liczy się ambicja i ciężka praca, a nie jątrzenie zazdrosnych ludzi.Tak więc łaskawie nie oceniajcie i nie komentujcie, bo rzygać się chce.


Uogólniłam i nie wstydze się tego. Znam wiele osób, które poszły na wieczorowe lub zaoczne studia (najczęściej za pieniądze rodziców) i po prostu nie dały sobie rady. Albo miały za dużo tego wszystkiego (praca + takie studia to naprawdę graniczy z cudem by to pogodzić), albo zwyczajnie były za mało zdolne.
Jeżeli ktoś nie może siedzieć z książeczką w ręku, nie mógłby też tego robić na studiach. A jeśli mógłby, to mógłby jednocześnie jeden rok przepracować i uczyć się do matury, by nie stracić 40 000 zł.  Są rzeczywiście przypadki, gdy jakoś tak trzeba, ale jeśli ktoś z własnej winy uwalił maturę, a potem myśli, że da radę na studiach, to trudno mi uwierzyć w takie nagłe oświecenie.

I ja nie krytykuję, ja lojalnie ostrzegam tę dziewczynę, żeby zwyczajnie dobrze się zastanowiła nad tym, co robi.
Jeśli jesteś zdolna i z powodów losowych tak się stało - spróbuj.
Ale jeśli zwyczajnie nie dałaś rady na większość kierunków przez lenistwo, to nie radzę. Bo stracisz tylko rok ze swojego życia i kupę kasy.
Dziękuję Wam za informacje ;) Dzwoniłam dizś do dziekanatu i faktycznie kolejność zgłoszeń się liczy ;)

raspberrylips dziękuję za opinię ale nie tego dotyczyło moje pytanie. Matura nie jest odzwierciedleniem inteligencji tylko kujoństwa i szczęścia w dużej mierze. Zdać, nie jest problem, problem zaczyna się po. Bo znam ludzi którzy prześlizgiwali się z klasy do klasy, a mieli po 80% z maty np. bo im zadania siadły. 

Poza tym jak na podstawie "ogarnięcia" np. historii (która jest wymagana aby dostać się na UŚ) powiedzieć jakim będe prawnikiem? Czy dam sobie radę z sesją? 

kkkrolik napisał(a):

Poza tym jak na podstawie "ogarnięcia" np. historii (która jest wymagana aby dostać się na UŚ) powiedzieć jakim będe prawnikiem? Czy dam sobie radę z sesją? 
Oczywiście nijak. Zresztą czasami można w sobie odnaleźć nieznane dotąd możliwości nauki. Po czterech sesjach stwierdzam, że gdybym była tak zmotywowana przed maturą, jak przed sesją, to bym chyba napisała wszystko na 100%. Jak teraz patrzę na objętość moich podręczników od historii z LO to mi się wierzyć nie chce, że to mi się wydawało tak strasznie dużo. Zwłaszcza jak teraz to jest jeden przedmiot mniej więcej.
Także wcale nie jest powiedziane, że jak komuś w szkole szło tak czy tak, to na studiach sobie nie poradzi. Czasami uczniowie z dobrymi ocenami stają się studentami z dobrymi ocenami, którzy nie potrafią przeczytać ze zrozumieniem ustawy, ale świetnie uczą się na pamięć skryptów ;)
Pasek wagi

Taritt napisał(a):

kkkrolik napisał(a):

Poza tym jak na podstawie "ogarnięcia" np. historii (która jest wymagana aby dostać się na UŚ) powiedzieć jakim będe prawnikiem? Czy dam sobie radę z sesją? 
Oczywiście nijak. Zresztą czasami można w sobie odnaleźć nieznane dotąd możliwości nauki. Po czterech sesjach stwierdzam, że gdybym była tak zmotywowana przed maturą, jak przed sesją, to bym chyba napisała wszystko na 100%. Jak teraz patrzę na objętość moich podręczników od historii z LO to mi się wierzyć nie chce, że to mi się wydawało tak strasznie dużo. Zwłaszcza jak teraz to jest jeden przedmiot mniej więcej.Także wcale nie jest powiedziane, że jak komuś w szkole szło tak czy tak, to na studiach sobie nie poradzi. Czasami uczniowie z dobrymi ocenami stają się studentami z dobrymi ocenami, którzy nie potrafią przeczytać ze zrozumieniem ustawy, ale świetnie uczą się na pamięć skryptów ;)


Trafnie ujęte.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.