Temat: Już nie wiem co robić;(

Od 3 lat mieszkam ze swoim narzeczonym. Moje dochody wynoszą 600 zł bo się uczę i nie jestem w stanie chodzić do pracy na pełny etat.  Mój facet nie zarabia dużo ok. 1500zł. Mamy własne mieszkanie ale z pewnością przydał by się remont. 2 tygodnie po wypłacie nie mamy już pieniędzy. Mój facet po pracy chodzi z kolegami na piwo. Wiem, że oni to lubią, ale uważam że to przesada. Wiedząc, że za chwile nie będziemy mieli co jeść jak można spokojnie siedzieć pod sklepem pić piwko za piwkiem i częstować kolegów papierosami??  Opadają mi już ręce, bo ja sobie nic nie kupuje. Nie piję ani nie palę.  Marzę o jakimiś remoncie. Jesteśmy już po zaręczynach a nic nie odkładamy na wesele.  Chodzę mega sfrustrowana bo chciała bym chodzić na basen lub spotkać się czasem z koleżankami w pubie. Nie wiem co robić, bo starałam się kilka razy rozmawiać z nim ale na obietnicach się kończy. Zaczynam się zastanawiać nad rozstaniem choć tego nie chce. Ale nie mam zamiaru wiecznie tkwić w długach i biedzie.  Co robić??
Może zacznij wspominać o remoncie,że bardzo bys chciała,że marzysz o tym itp. to może sam sie zmobilizuje,bo jak zaczniesz od pretensji "Znowu piłes piwo" no to sie facet wkurzy i obrazi, wiem , że to dziwne ,ale jako mężatka zdecydowanie stawiam na kobiece sztuczki:)
hm, wiesz co, czasem działa terapia szokowa. Typu, wydaj wszystkie pieniądze w ciągu 2 dni. Kup jedzenie, kosmetyki, ciuch, co tam chcesz i powiedz- kochanie, nie ma więcej. Co teraz zrobimy?
Piwo z kolegami to jeszcze nie jest grzech śmiertelny. Bardziej martwi chyba to, że nie macie jakiegoś wspólnego sposobu na życie, oszczędzanie, etc. To jest problem.
A co robicie, jak pieniądze się kończą- czy on np bierze jakieś fuchy?
2000 to nie jest tak mało, jeśli nie macie kredytów, dzieci, samochodu, etc. 
Pasek wagi
Nie chcę byc złym prorokiem, ale nie wygląda to fajnie...Powinno być tak, że odkladacie na wesele, wspolne życie, remont itp. jak ktoś nie umie oszczędzać to pewnie się nie nauczy. Moim zdaniem trzeba jak naszybciej ustalić sposób zarządzania pieniędzmi w domu. Jaka kwotę dajecie do wspólnego konta a ile zosatwiacie na swoje wydatki. Trzeba ustalić kto trzyma kasę, kto płaci rachunki, kto robi zakupy. To brutalne, ale zasada "jakoś to będzie" świadczy o wielkiej niedojrzałości twojego partnera. Nie wiązałabym się z kimś takim. Moze zastosujesz terapię szokową? Kupuj jedzenie tylko sobie, nie wydawaj nic na mieszkanie, nie płać żadnych rachunków, idż na basen- zrób uzytek z własnych pieniędzy a jak ci zabraknie na jedzenie- zażądaj od niego.
Pasek wagi
nie jest mało. On baaaaaardzo dużo je. Wstaje nawet o 3 w nocy bo jest głodny. Nie mówie ze żyjemy biednie, ale właśnie jak niektóre z Was zauważyły że problem jest w tym, że nie mamy systemu. Nie informuje mnie ile na co wydał tak ogólnie albo ile mu zostało czy cos...  No i chyba tu jest pies pogrzebany. Może teraz do wrzesnia uda mi się załapać do jakiejs pracy i uda się trochę odłożyć...

 Może teraz do wrzesnia uda mi się załapać do jakiejs pracy i uda się trochę odłożyć

Kurczę kobieto! przeczytaj sama co piszesz! To TY masz łapać dorywcze prace i odkładać??? A pan narzeczony to ma tylko wydawać?

Zresztą rób jak chcesz, tylko potem nie miej do nikogo pretensji...

Pasek wagi
Eee normalnemu typowi zrobilo by sie wstyd, ze nie masz co jesc. Nie wiem co sie dzieje z tymi ludzmi, moj sie cieszy, ze jestem i ze nie musi teraz spedzac czasu na samych baletach i woli mi ugotowac obiad...Nie ma zadnego zakazu na widywanie sie z kumplami po prostu sam gada, ze woli siedziec ze mna, Na meczu sobie poszalal, no ale ma swieto i niedlugo sama z nim i znajomymi sie napije przy Polsce vs Czechy :* :D Grunt to chyba zebys go nie atakowala, mina zbitego psa i rozzalenie w slowach powinno wystarczyc, a jak sie nie ugnie to znaczy ze to jakis diabel, egoista nie facet. xd I nie umie totalnie gospodarowac kasa. Moj tez nie umie, ale rozumie kazde swoje bledy i to jest wspaniale.

ginkaspinka napisał(a):

nie jest mało. On baaaaaardzo dużo je. Wstaje nawet o 3 w nocy bo jest głodny. Nie mówie ze żyjemy biednie, ale właśnie jak niektóre z Was zauważyły że problem jest w tym, że nie mamy systemu. Nie informuje mnie ile na co wydał tak ogólnie albo ile mu zostało czy cos...  No i chyba tu jest pies pogrzebany. Może teraz do wrzesnia uda mi się załapać do jakiejs pracy i uda się trochę odłożyć...

ej, kochana- to wtedy będzie miał więcej do przejedzenia. To nie w tym rzecz.
Podsumuj- ile jest w miesiącu sztywnych wydatków: czynsz, prąd, gaz, internet,bilet miesięczny, co tam płacicie; ile pieniędzy najmniej potrzebujecie na jedzenie- pewnie z 300 PLN na 2 osoby, zresztą nie wiem, Ty wiesz. Potem jakiś fundusz awaryjny- buty, zęby, okulary, spodnie, coś takiego- ustal też na jakieś 200 złotych miesięcznie. I powiedzmy stówę na czarną godzinę.  Z Waszych dochodów wspólnie odliczcie tyle. Jak coś zostanie, podziel na 2 w sensie na przyjemności. Jak nie zostanie- trudno.
Pasek wagi

caiyah napisał(a):

nie porównujcie kasy partnerów i ich relacji do relacji dziecko-rodzic gdzie też może przewinąć się temat pieniędzy. Ustalcie wspólny budżet i kontroluj siebie, jego, Was- jeśli w ten sposób go po pewnym czasie czegoś nie nauczysz to lepiej odejść. W związku partnerskim tam gdzie ludzie są razem powinna być wspólna kasa a ewentualnie część może być przeznaczana na prywatne, osobiste wydatki. Spróbujcie tą wspólną kasą zarządzić, rozplanować- jak mu zostanie 100zł w miesiącu na szaleństwa (i Tobie TYLE SAMO mimo, że chwilowo mniej wrzucasz do wspólnego worka) to wasze- Twoje i jego wyjścia powinny się jakoś uregulować. W życiu ma się raz więcej raz mniej, czy to, że któreś z partnerów aktualnie zarbia 2-razy więcej oznacza, że wolno mu 2-razy więcej np. wydać? Moim zdaniem nie tędy droga. Takie myślenie prowadzi do  sytuacji, gdzie w skrajnych przypadkach (słyszałam o takich) jeden partner żyje jak król a drugi nie ma za co chleba kupić... gdzie tu partnerstwo?Masz prawo dopomiac się o swoje i dla własnego dobra- zrób to. Partner przede wszystkim powinien dbać o potrzeby drugiej osoby w związku a nie znajomych.


W pełni się zgadzam!
Miałam kiedyś narzeczonego, który roztaczał świetlaną wizję naszego życia, marzył, opowiadał. Jak zaczęłam pytać o bardziej przyziemne rzeczy - zawsze ta sama odpowiedź ze wzruszeniem ramion: "No, kredyt się weźmie..." Kredyt był gotów rzeczywiście zaciągnąć NA WSZYSTKO, nawet psa by kupił na raty byle rasowy był i dumę przynosił jak sika na trawniku. I garnitur do ślubu też na raty. I wszystko, wszystko, co by to nie było. No i się wzięło... dupę w troki. Spakowałam pana. Myslał, że jak pierścionkiem zaznaczył teren to już wszystko czego się musi podjąć mężczyzna - zrobił.
Pasek wagi
ej, kochana- to wtedy będzie miał więcej do przejedzenia. To nie w tym rzecz.Podsumuj- ile jest w miesiącu sztywnych wydatków: czynsz, prąd, gaz, internet,bilet miesięczny, co tam płacicie; ile pieniędzy najmniej potrzebujecie na jedzenie- pewnie z 300 PLN na 2 osoby, zresztą nie wiem, Ty wiesz. Potem jakiś fundusz awaryjny- buty, zęby, okulary, spodnie, coś takiego- ustal też na jakieś 200 złotych miesięcznie. I powiedzmy stówę na czarną godzinę.  Z Waszych dochodów wspólnie odliczcie tyle. Jak coś zostanie, podziel na 2 w sensie na przyjemności. Jak nie zostanie- trudno.

ooo!!!!  i dokładnie tak zrobie!  dzisiaj wieczorem pogadam albo jutro bo ma wolny dzień od pracy

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.