10 grudnia 2011, 20:20
Czy ja mam kompulsy? Często tak mam, że np. na śniadanie zjem coś szybko, jakiś jogurt i owoca, w szkole jem drożdżówkę/kanapkę/jogurt, wracam do domu, jem obiad i się zaczyna... Ciastka, cukierki... Aż do powrotu mamy, bo kiedy ktoś jest w pobliżu to krępuję się tak obżerać. No, ale po takiej "akcji" zazwyczaj jem coś jeszcze na kolację. Niby nie jestem gruba i te napady nie wpływają mocno na moją wagę, ale martwię się, bo w końcu mogą wpłynąć, a poza tym musi to mieć jakieś podłoże psychiczne, bo jakbym nad tym panowała to zjadłabym 2 ciastka, a nie 15... Nie wiem nawet czy mogę nazwać to kompulsem, bo w dniu kiedy zdarza mi się to obżarstwo (czyli prawie codziennie) nie zjadam więcej niż 3000kcal w ciągu całego dnia, a z tego co czytałam to "napady" mogą mieścić nawet 5000kcal + wcześniejsze posiłki w ciągu dnia. Myślicie, że powinnam powiedzieć komuś o tym?
Poza tym w trakcie odchudzania niemalże "otarłam się" o anoreksję, ale na szczęście się obudziłam w porę. Schudłam, cieszę się z tego i powinnam być jeszcze bardziej weselsza niż byłam, a jednak jest odwrotnie. Strasznie się w sobie zamknęłam i nie wiem o czym mogę rozmawiać z ludźmi. Rozchichane koleżanki wręcz działają mi na nerwy, a z drugiej strony chciałabym być tak beztroska jak one. Tracę kontakt z przyjaciółmi. Czasami po prostu wolę zostać w domu i coś obejrzeć zamiast spotkać się ze znajomymi. Dodam jeszcze, że miałam przykre doświadczenia związane z przyjaźnią i musiałam nauczyć się brać ludzi na dystans, ale chyba przesadzam... W mojej głowie narodziło się myślenie "po co zaczynać tą znajomość, skoro on/ona za jakiś czas i tak się zmieni i jej obecne słowa nie będą miały wtedy najmniejszego znaczenia"... Świruję i nie wiem co robić ;/
- Dołączył: 2011-03-19
- Miasto:
- Liczba postów: 491
10 grudnia 2011, 20:45
na początek spróbuj powiększyć śniadania i II śniadania.
czasem to pomaga
11 grudnia 2011, 12:23
Za mało jesz w ciągu dnia. Powinnaś jeść więcej na śniadanie i w ciągu całego dnia, to wieczorem nie będziesz się obżerać. To jest naturalne.. Nie zjesz nic od rana, przychodzisz do domu, schodzi stres po całym dniu i rzucasz się na jedzenie. Rozłóż jedzenie na cały dzień. To cała tajemnica.
A kompulsy polegają na czymś innym.. Nie jesz nic w ciągu dnia. Parę dni jesteś na ostrej diecie. Prawie głodówce. Trzymasz się, bo chudniesz, daje ci to satysfakcję. Nagle coś pęka. Niepowodzenie. Waga stanęła (przy tak małej ilości jedzenia to normalne). Coś się wydarzy, cokolwiek... I raz na jakiś czas pojawia się napad. Kompulsowe jedzenie. Jedzenie wszystkiego, ogórek kiszony z nutellą jest normalny, banan z marchewką pyszny, czekolada z wędliną, wszystko co wpadnie w ręce. Żarcie. Obrzydliwe pochłanianie ogromnych ilości jedzenia. Po cichu, po kryjomu. Żeby nikt nie widział. Pochłaniasz wszystko co masz w lodówce. Idziesz do sklepu wcześniej się przygotowując. Zjadasz ponad 5000 kcal od razu. To są kompulsy. Potem siadasz, nienawidzisz siebie. Nie wymiotujesz. To nie bulimia. To napad. Bezsilność.. Łzy, ból i nienawiść siebie. Nie zjedzenie dziesięciu ciastek... Nie baw się w to. Ja potrafiłam na jeden napad wydawać ponad 100zł. To uzależnia i niszczy. Bardzo. I ciężko się z tego wychodzi. Ciężko się odzwyczaić. Trzymaj się.