22 listopada 2011, 11:06
uprzedzam, że to długa historia ...
w lutym tego roku zamieszkałam z chłopakiem u niego w domu, mieliśmy tylko jego pokój także byliśmy skazani na siebie. Wcześniej chłopak mówił, ze jak znajdę pracę to wynajmiemy coś, dał mi do zrozumienia, że chce ze mną żyć. Po miesiącu siedzenia u niego znalazłam pracę w recepcji, nie miałam za bardzo czym jeździć więc do pracy mnie woził, a wracałam sama. Oddawałam mu z każdej wypłaty 100 zł za paliwo. Nie mieliśmy żadnej wspólnej kasy, żyliśmy osobno tylko razem spaliśmy. Nasz seks stracił na wartości i kochaliśmy się raz w tyg czasami raz w miesiącu i przyznał mi, że czasem robił to żebym nie myślała, że mnie nie kocha i nie była zła, że on nigdy nie chce. Było między nami coraz gorzej, ja się starałam, chciałam żebyśmy znaleźli lepszą prace niż mamy (mój pracodawca nie wypłacał pensji w terminie, do tej pory nie odzyskałam pieniedzy, on w markecie za 1200 zł), ale on był uparty. Kilka razy się spakowałam i chciałam wracać do domu, prosił bym została. kilka razy wybuchłam płaczem teraz mój płacz go nie wzrusza i krzyczy na mnie. Ja nie chciałam być na utrzymaniu jego rodziców, bo gdyby jeszcze on mnie utrzymywał to pól biedy ale rodzice ... dawaliśmy jego rodzicom po 150 zł miesięcznie za wszystko, oni tez bardzo chcieli zeby nam sie udało, chcieli dać nam kasę na auto, pomóc w budowie domu czy w jakimś wyjeździe, ale mój facet się zmienił i często zaczął wykradać się z domu. Jak pracowałam i szłam na nockę zawsze chodził do kolegów, wracał w nocy, jak miałam wolne on zawsze pracował, jak zdarzało się 1 może 2 dni w miesiącu, ze mieliśmy wolne razem to leżał przed tv mowił ze musi odpocząć, wiem, ze ma ciężką pracę, musi nie raz nie jednego tira ręcznie przeładować. 1 listopada chciał iśc ze mną na cmentarz a potem sam do znajomych, nigdzie nie byliśmy, bo nie chciałam iść na 15 minut z nim i nie chciałam zeby odstawił mnie do domu i szlajał się beze mnie. Poszedł sam, zadzwonił do dziewczyny kumpla i poszeł do nich, ja siedzialam sama i zawsze tak samo. Strasznie mnie to bolało, jak wrócił pokłócilismy sie, niestety się popłakałam. 3 tygodnie temu zaczął nocować na kanapie po naszej kłótni i pewnego ranka zaczęlismy od nowa kłotnie on spakował moje rzeczy jeszcze w nerwach powiedział do mnie spierd***alaj, wyniósl wszystko do auta i odwiózł mnie do domu. Wyrzucił mnie. Potem ochłonął powiedział , ze to nie moze sie tak skonczyc, musiałam jechac do neigo do miasta poniewaz mam tam wszytskie swoje sprawy, spotkalismy sie, musialam zostać na noc u niego bo powiedzial ze mnie pozwoli mi wracac pociagiem 100 km po ciemku, jego rodzice sie ucieszyli, ze zostałam, podobno miał awanture po tym jak mnie wyrzucił. Mamie i tak płaci te 300zł pomimo, ze mnie nie ma. Ma dużo wydatków, ubezpiecznie itp i do wypłaty do 10 grudnia zostało mu teraz 100 zł. Pali i lubi się napić piwa co wieczór, jak wychodzi do kolegów to nawet ze 3. W gruncie rzeczy dobry z niego facet, ale jakoś tak stanął w miejscu i nie ma w nim już tego co kiedyś, powiedział, ze sie wypalił, ale bardzo chce być ze mną, chce byśmy wyjechali za granicę, ale nic z tym nie robi prócz gadania. Chce zebysmy spotykali sie na weekendy zebym jezdzila do niego tak jak kiedys, bo ja mam dziwnego ojca i sytuacja w domu nie pozwała na przyjęcie Go. Nie wiem czy to dobry pomysł, nie wiem czy wierzyć w to jeszcze, że on się mną zaopiekuje, ze faktycznie wyjedziemy i bedzie tego chciał czy znów zmieni zdanie. Nie pracuje już 1,5 mca, siedze w domu, moje miasto jest małe nic tu nie znajde a i nie mam jak dojechać, nie mam auta. Mysle nad wyjazdem do duzego miasta, zeby znaleźc prace i wynając jakis pokój, może on sie wtedy ocknie jak zobaczy, że żyję pełnią życia ? powiedział, ze do bloku nigdy się nie wyprowadzi i nie bedzie mieszkał w mieście. Co byście zrobiły na moim miejscu?
wiem, ze ten mój płacz i gderanie nie pomogło, ale co tak zupełnie odpuścić, czekać az się zmobilizuje? ja mam juz skonczone 24 lata on 25 , dla niego jest jeszcze czas a ja czuje, ze moj czas płynie nieubłaganie ...
dziewczyny proszę o opinie tylko bez opierniczania, bo i tak czuje się fatalnie
dzieki za uwage
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16221
22 listopada 2011, 11:40
> myślą, że jakoś to będzie.chyba nie doczytałaś że
> po miesiącu mieszkania pracowała jak mieszkała z
> jego rodzicami....radzę dokładniej czytać czyjeś
> wypowiedzi
doczytałam. przecież napisała, że dopiero po miesiącu poszła pracować... czyli przez miesiąc siedziała w domu i była na utrzymaniu chłopaka i jego rodziców. i radę taką samą mam dla Ciebie;)
Edytowany przez beatrx 22 listopada 2011, 11:42
22 listopada 2011, 11:40
Spróbuj życia na własny rachunek, wyjedź do dużego miasta i żyj pełnią życia! Jak macie być razem, to prędzej czy później będziecie, chociaż na Twoim miejscu nie wracałabym do niego, bo chłopak widocznie popadł w marazm i jest mu wszystko jedno (na dodatek Cię wyrzucił, odepchnął- jak sama napisałaś).
- Dołączył: 2007-04-27
- Miasto: Moje
- Liczba postów: 3983
22 listopada 2011, 11:41
> > myślą, że jakoś to będzie.chyba nie doczytałaś
> że> po miesiącu mieszkania pracowała jak mieszkała
> z> jego rodzicami....radzę dokładniej czytać
> czyjeś> wypowiedzidoczytałam. przecież napisała,
> że dopiero po miesiącu poszła pracować... czyli
> przez miesiąc siedziała w domu i była na
> utrzymaniu chłopaka i jego rodziców. i radę taką
> samą mam dla Ciebie;)
a skąd wywnioskowałaś że była na jego utrzymaniu???
- Dołączył: 2011-11-21
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 2
22 listopada 2011, 11:42
Doskonale Cię rozumiem, gdyż byłam przez 5 lat w podobnej sytuacji, niby facet nie był zły i w ogóle, ale nic nie robił na niczym mu nie zależało, myślał że ma mnie na stałe w pakiecie i ciągle mi powtarzał że nie jestem materiałem na żonę. Ja płakała, prosiła, i bóg wie co jeszcze i ile szans mu dawałam, ale już nie wytrzymałam zostawiłam go na początku tego lata. Nie było lekko, ale teraz już wiem że to była najlepsza decyzja w moim życiu, bo na męczenie się z facetem bez ambicji żadna z nas nie zasługuję!!!!!! Musisz podjąć ważne i mądre decyzje,a zobaczysz że świat będzie lepszy i nie bój się być sama to nic strasznego!!!! :)
22 listopada 2011, 11:42
SRATATAT I TAK ZROBISZ JAK BEDZIESZ CHCIAŁA, BO TAKIE SA KOBIETY , NAWET JAKBY CIE PRAŁ PO PAPIE 3 RAZY DZIENNIE A POTEM POWIEZE KOCHA I ZE PREPRSZA TO I TAK Z ANIM POJDZIESZ;) KOMENTARZE SA BEZ SENSU CAŁY TEN OPIS TWOJEGO ZYCIA JEST BEZ SENSU:d
- Dołączył: 2011-10-13
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 691
22 listopada 2011, 11:45
Mój chłopak z początku jak przyszedł mieszkać do mnie i moich rodziców nie miał pracy. Tak było 3 miesiące bo czasami chociaż bardzo się ktoś stara, składa dziesiątki cv pracy od ręki niestety nie znajduje...
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16221
22 listopada 2011, 11:47
> a skąd
> wywnioskowałaś że była na jego utrzymaniu???
z jej wypowiedzi? i nie tyle jego, co głownie jego rodziców.
- Dołączył: 2007-04-27
- Miasto: Moje
- Liczba postów: 3983
22 listopada 2011, 11:48
> > a skąd> wywnioskowałaś że była na jego
> utrzymaniu???z jej wypowiedzi? i nie tyle jego, co
> głownie jego rodziców.
przecież napisała że się dokładali, poza tym kończąc ten temat, obyś nigdy nie musiała być choć na częściowym niczyim utrzymaniu, bo rozumiem że nie byłaś skoro tak bardzo się oburzasz:)
- Dołączył: 2009-02-28
- Miasto: Katowice
- Liczba postów: 3028
22 listopada 2011, 11:49
moje historia w pewnym sensie przypomina Twoją, pod względem faceta szczególnie, tyle że mojemu facetowi nagle się kiedyś odechciało pracować (po jakis 2 latach naszego związku, wcześniej pracowal) i spodobało mu się, że na papierosy i inne używki ja mu daję, ja pracowałam a on siedział na kanapie i nic nie robił. Wychodził z kolegami na piwo, a jak chciałam żebyśmy wyszli to był zmęczony (czy? leżeniem na kanapie?) w końcu nie wytrzymałam i zakończyłam mój 4-letni związek. Teraz z tego co wiem radzi sobie, znalazł niezłą pracę (bo chyba nie miał mu kto papierosów kupować) ojciec mu zostawił mieszkanie, bo wyprowadził się w rodzinne strony, gdzie miał dom. Wiem, że remontuje mieszkanie. Od prawie roku (rozstaliśmy się rok temu w grudniu) pisze do mnie, że zrozumiał swój błąd, że się zmienił i już wie czemu byłam zła (łał! oświeciło go po ponad 2 latach) prosił bym pojechała z nim kupować kafelki i meble do mieszkania, bo on ciągle wierzy, że to będzie nasze wspólne mieszkanie. Fajnie, że się facet ogarnął i nareszcie zaczyna coś ze sobą robić, bo ma 27 lat. (Nie wspomnę już o tym, że ja planowałam nasze wspólne życie ślub, dzieci itp, a on ciągle uważał, że jest za młody i musi się wyszaleć
![]()
gdy dałam mu wolność i może szaleć to przybiegł do mnie z bukietem kwiatów i się oświadczył, ale mnie juz przeszlo wyleczyłam się z miłości do niego, bo przyszedł trochę za późno z tym -> kilka miesięcy po rozstaniu)
Wiesz co sobie uświadomiłam po swojej historii i myślę, że u Ciebie też tak może być. Faceci jeśli mają się dobrze ze swoimi kobietami to nie mają ochoty niczego zmieniać, dopiero jak je stracą zauważają swój błąd. Myślę, że jak Twój facet Cię wyrzucił i nie jesteście ze sobą każdego dnia to juz uświadomił sobie, że to był błąd i brakuje mu Ciebie. Uważam, że częściej powinnaś stawiać na swoim i pokazać mu, że związek to sztuka kompromisu i że nie możecie robić tylko tego co on chce, ale także to czego Ty chcesz. Wiem, że łatwo mi się tak mówi, sama tego wprowadzić w życie nie umiałam, bo strasznie kochałam swojego faceta i jeśli robiliśmy co on chce i gdy on był szczęśliwy to mnie cieszyło jego szczęście, ale nie można robić czegoś kosztem własnego szczęścia i własnej przyszłości
Takie są moje wnioski :)
- Dołączył: 2010-11-17
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 16221
22 listopada 2011, 11:54
>przecież napisała że się
> dokładali, poza tym kończąc ten temat, obyś nigdy
> nie musiała być choć na częściowym niczyim
> utrzymaniu, bo rozumiem że nie byłaś skoro tak
> bardzo się oburzasz:)
no tak, 150zł które dawał chłopak to rzeczywiście strasznie dużo w dzisiejszych czasach. nigdy nie poszłabym mieszkać do kogokolwiek nie będąc w stanie się utrzymać. rozumiem sytuację, gdy ktoś pracuje, idzie mieszkać do swojego partnera/partnerki i nagle traci pracę i musi być przez kogoś utrzymywany. ale nie rozumiem jak można iść do kogoś i na nim żerować.