- Dołączył: 2009-11-11
- Miasto: Melbourne
- Liczba postów: 15329
17 listopada 2011, 09:48
Mój chłopak miał dziś jechać do pracy do Wadowic - mieli przywieźć do instalacji sprzęt
elektroniczny. Okazało się, że jest tego tak dużo, że trzeba jechać na 2 auta. Wstępnie jadą
2 osoby. Wczoraj bardzo późnym wieczorem kiedy kładliśmy się spać mój facet wymyślił sobie,
że mogłabym jechać z nim. Zaczął snuć fantazje jak to byłoby wspaniale, że moglibyśmy
pozwiedzać miasto, że dotrzymałabym mu towarzystwa w ciągu tych 7 godzin w samochodzie itd.
Powiedziałam, że nie pojadę, bo mógł mi o tym powiedzieć wcześniej to bym się przygotowała.
Rano było to samo. Zaczął mnie prosić, nalegać, mówić, że on zawsze ze mną wszędzie jest
kiedy go potrzebuję. To prawda, więc mimo, że nie bardzo mi się chciało i mam jakieś
problemy z pęcherzem wstałam, spakowałam się kiedy go nie było - pakował sprzęt do samochodu
w tym czasie i zaszyłam się w łazience. Umyłam głowę, odbyłam zwyczajową poranną toaletę i
po wyjściu z łazienki byłam gotowa do wyjścia (śniadanie planowałam zjeść w drodze, nie
byłam głodna rano). Jak wróciłam do pokoju mój komputer był już spakowany, a pościel leżała
złożona na łóżku. Nie było żadnych problemów. Pytałam czy wziął ręczniki, czy mogę zabrać 2
kurtki. Zaczęłam się ubierać. Wtedy jego mama zapytała go: "a co ona będzie tam robić?
śrubki podawać?". Odpowiedziałam, że to nie był mój pomysł żeby jechać. Jego ojciec spojrzał
na mnie jakoś tak dziwnie, z takim przejęciem i od razu skomentował, że muszę mieć coś
cieplejszego do ubrania. Powiedziałam, że oprócz tej biorę jeszcze kurtkę zimową. Dodał żeby
zabrać też czapkę. Wtedy straciłam wszelką ochotę na wyjazd i poczułam się jak niepotrzebne,
5 koło u wozu. To praca na brudnej, zimnej jak cholera hali z samymi facetami. Nic bym tam
nie robiła pewnie. Mój facet stwierdził, że mogę sobie siedzieć w hotelu, że mogę połazić po
mieście albo pobyć z nimi w hali. Najprawdopodobniej zostałabym w hotelu, bo łazić mi się
samej nie chce, tym bardziej, że jest zimno, a ja wczoraj chyba na mieście podziębiłam
pęcherz (nie mówiłam mu o tym), a na hali niepotrzebnie bym się plątała i nie wiem czy
osoba, która nic tam nie robi jest mile widziana. Dodam jeszcze, że za hotel dla mnie trzeba
dodatkowo zapłacić. Mój facet mówi, że to niewiele, ale jak dodać koszty paliwa na 2 auta...
Wcześniej wspominał, że jego tata chce za wszelką cenę poczynić jak największe oszczędności.
No to mówi mi, że przecież te 500zł na zarobionych kilkadziesiąt tysięcy to nic. W każdym
razie ja zaczęłam mieć wątpliwości, bo z jednej strony chciałam sprawić mu przyjemność,
dotrzymać towarzystwa, a z drugiej czułam się osobą zbędną i niemile widzianą, za którą
trzeba dopłacić i nie wiadomo po co jedzie. Wyszłam na jakąś idiotkę w oczach jego rodziców,
która pcha się tam, gdzie nie trzeba i sama nie wie po co. W każdym razie jak tak siedziałam
w kurtce gotowa do wyjścia, a mój facet drukował sobie mapę powiedziałam, że podjął trochę
nieprzemyślaną decyzję prosząc mnie o wspólny wyjazd, bo jego ojciec nie wygląda na
zadowolonego. Powiedział wtedy, że może tak... że on czegoś takiego nie zauważył, ale skoro
ja to widzę to może tak jest. Potem spytałam o pokój, bo usłyszałam, że przebookowali na 3
osobowy. Skomentowałam, że będę się czuła trochę skrępowana paradując przy jego ojcu w
satynowej koszulce nocnej na ramiączkach. Stwierdził, że mogę się nakryć kocem i iść do
łóżka, a potem, że zmieni na 2 osobowy i 1 osobowy. Ja nie chcę sprawiać problemów jak
powiedziałam, więc zgodziłabym się na ten 3 osobowy też, ale nie chodzi o mój kaprys tylko
to, że mój facet nagle sam zaczął mieć wątpliwości. Powiedział tylko, że widzi, że ostatkiem
sił bronię się żeby tylko nie pojechać, więc zrezygnował ze zmiany w hotelu i wyłączył kompa
twierdząc, że już musi iść. Odczułam, podczas całej tej rozmowy, że on także stwierdził, że
to trochę nieprzemyślany pomysł. No, bo widział, że ja byłam gotowa z nim jechać no matter
what, bo byłam spakowana, ubrana i gotowa do wyjścia... dlatego stwierdzenie o obronie
ostatkiem sił przed wyjazdem traktuję... jakby to powiedzieć... to tak, jakby prosił mnie o
wyjazd, bo miał taki kaprys i lubi, a w głębi nie wierzył, że się zgodzę. a jak już się
zgodziłam zaczął sam się zastanawiać po co to wszystko.
Dziewczyny... powiedzcie mi, czy ja przesadzam? czy to wszystko moja wina? czy ja sobie to
wymyśliłam? Nie jestem w stanie na to spojrzeć obiektywnie.
Właśnie zadzwonił z drogi. Powiedziałam co sądzę i że byłam gotowa jechać, a on, że wcale
nie, bo zaczęłam wymyślać, że trzeba dopłacać i że chcę oddzielne pokoje itp.
Odpowiedziałam, że byłam gotowa się zgodzić na wszystko, ale on zaczął mieć wątpliwości.
Stwierdził, że miał, bo sama je stworzyłam. Spytałam czy w takim razie to wszystko moja
wina? Powiedział, że nie, że pewnie oboje jesteśmy winni, ale on nie ma czasu na proszenie
mnie, bo musi się zająć swoimi rzeczami. Że on następnym razem (w niedziele mam spotkanie z
klientem) też nie będzie mi towarzyszył - swoją drogą ja tylko wspomniałam o obiedzie u
koleżanki, bo akurat w okolicy jest jakiś turniej rugby i zaproponował, że moglibyśmy tam
razem iść, a na obiad zaproszona byłam wstępnie tylko ja... nie chcę już mieszać, więc
pewnie bardziej mi na rękę jechać tam pociągiem samej.
Podsumowując wyszłam na wredną sukę, która nie może się raz poświęcić dla faceta nawet,
która wpycha się niepotrzebnie tam, gdzie jej nie chcą i której tym razem się to nie udało,
a dodatkowo źle mi i czuję się rozdarta, bo w konsekwencji teraz nikt nie jest zadowolony.
na koniec napiszę tylko, że mam wolny zawód i to, co planowałam dziś zrobić mogło
teoretycznie poczekać.
17 listopada 2011, 09:52
Nie przejmuj się, sama wiem jak jest pęcherz przeziebiony itp, może on i chciał żebyś jechała, ale jak juz nie pojechałaś to nie ma juz o czym gadać, stało się, a skoro on nie widział,że chciałas jechać jak byłąś ubrana i spakowana, to nie wiem o co mu chodziło, w sumie nie wiem co bys tam robiła skoro nie chcialaś wychodzić.
- Dołączył: 2011-05-16
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 61
17 listopada 2011, 09:53
Dobrze zrobiłaś, poczytaj sobie książkę "dlaczego mężczyźni kochają zołzy"
- Dołączył: 2011-05-16
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 61
17 listopada 2011, 09:56
facet to takie stworzenie że zawsze będzie Cie urabiał pod siebie, źle się czujesz to nie jedziesz proste. I nie daj sobie wmówić poczucia winy broń boże!
- Dołączył: 2009-11-11
- Miasto: Melbourne
- Liczba postów: 15329
17 listopada 2011, 09:58
Kleo czytałam. Dobrze bym zrobiła gdybym powiedziała, że nie pojadę i nie pojechała, a ja przy okazji namąciłam, a to już raczej nie jest takie dobre.
U mnie nie ma problemu, że za dużo daję facetowi. Generalnie tworzymy od lat zgrany i udany związek. Powiedziałabym nawet, że tak średnio dużo się dla niego poświęcam i jestem do rany przyłóż, a dziś chciałam mu sprawić tę przyjemność, bo czemu niby nie.
Acha.. i on nie wiedział, że mam coś z pęcherzem, nie mówiłam mu. Wzięłam furagin i jest lepiej, a do wieczora pewnie by przeszło.
Edytowany przez roogirl 17 listopada 2011, 09:59
17 listopada 2011, 09:59
Jego prośba była nieprzemyślana i to tyle. To nie był dobry pomysł, żebyś jechała z nim, w sumie dobrze, ze byłaś gotowa jechać ,a le jeszcze lepiej, ze nie pojechałaś. Nie wiń go, ale siebie tez nie daj obwiniać. Ja bym to puściła w niepamięć.
17 listopada 2011, 09:57
o, Wadowice :D
nie przejmuj się facetem. dobrze zrobiłaś ze zostałaś.
- Dołączył: 2011-09-03
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 810
17 listopada 2011, 10:01
Wymaganie od partnerki poświęceń nie jest sposobem na związek. To ile dajemy powinno zależeć od nas samych, a nie od tego jakie są wymagania partnera. Popełniasz błąd jeśli sądzisz że Twój partner dokonywał jakichś przemyśleń, tak jak Ty to robiłaś. Wpadł na pomysł i w tej samej sekundzie stwierdził że byłoby fajnie, ale nie towarzyszyły temu jakieś głębsze "tak ale", my tak nie działamy, staramy się jak najmniej komplikować. I dlatego on nie zwrócił uwagi na zachowanie ojca, rezerwację pokoju, czy zajęcię dla Ciebie, to były sprawy dla niego nieistotne, chciał tylko spędzić z Tobą czas, a nie zastanawiać się. W przyszłości spróbuj się nauczyć mówić konkretnie tak albo nie, bo takie zawieszenie powoduje że on sie gubi i go to irytuje. Jak się nauczysz to daj znać, będziesz pierwszym znanym mi przypadkiem wśród płci pięknej. ;)
- Dołączył: 2009-11-11
- Miasto: Melbourne
- Liczba postów: 15329
17 listopada 2011, 10:18
wiercipieta ja naprawdę go rozumiem. Wiem, że dla niego to proste tak, albo nie... na każde moje ale ma jakąś szybką odpowiedź. No, bo w sumie to jest proste... albo się chce jechać i nie ma problemów, bo można wynająć dwa pokoje, siedzieć na hali i srać na to co kto powie, albo się nie chce i wtedy wymówek można znaleźć bez końca. Lubię facetów właśnie za tę konkretność i też chciałabym taka być, ale niestety podejmowanie ostatecznych decyzji to dla mnie wielki problem. Zawsze znajduję milion ale. Właśnie przez moje wieczne ale teraz mam taką sytuację. Z resztą już niejednokrotnie w przeszłości potrafiłam tak zakręcić, że facet sam zmieniał zdanie kilka razy. Ciekawe czy są jakieś ćwiczenia z podejmowania decyzji. Podobno pierwsza myśl jest najlepsza, ale zaraz dosłownie jak mam tylko chwilę, po podjęciu decyzji, pojawiają się od razu wątpliwości... i z każdą sekundą jest ich coraz więcej, potem każda zaczyna się dzielić i powstaje drzewo wątpliwości z licznymi odnogami :)
Edytowany przez roogirl 17 listopada 2011, 10:19
- Dołączył: 2006-10-15
- Miasto: Dąbrowa Górnicza
- Liczba postów: 1112
17 listopada 2011, 10:22
Myślę, że on zapytał Cię o wyjazd spontanicznie, bez konsultacji z tatą i nie zastanowił się nad kosztami. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, chciał się jakoś wykręcić. Teraz próbuje zrzucić odpowiedzialność na ciebie, żebyś nie złościła się, że to on postawił cię w takiej niezręcznej sytuacji.
Nie przejmuj się, on tylko się broni w ten sposób, bo głupio mu.