10 lipca 2011, 11:41
Jestem w dołku. Już od dobrych kilku tygodni nic mnie nie cieszy. Ani zakupy, ani fajne wypady z rodzina, znajomymi... ciągle myślę o tym, ze wszystko przemija, każda miłą chwila i co nam z tego? Wyjazd do Heide Parku - po co, skoro już po nim?
Co mi doradzicie? Myślałam nad jakaś psychologiczną książką, która otworzy mi oczy, dzięki której zaakceptuje swoje ciało (bo to też ciągle mnie męczy!!!!!!!) i sprawi, że każda mała rzecz mnie uraduje...
I jeszcze tak poza tematem - doszłam do wniosku, że gdy byłam gruba, gdy nie zaczęłam diety byłam szczęśliwa. Wszystko mnie cieszyło. Dziś jest odwrotnie. Boje się ulotności...
10 lipca 2011, 11:42
Obsesyjnie myślę tez o cieczeniach. Mimo tego, że codziennie trenuje minimum 40 min, siedząc przed komputerem ma wyzuty sumienia, że nic nie robię, tylko siedzie, siedzie...
- Dołączył: 2007-08-28
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 12398
10 lipca 2011, 11:57
masz kogos, chlopaka, przyjaciolke?
mi chlopak daje sile i rodzina
- Dołączył: 2011-07-09
- Miasto:
- Liczba postów: 209
10 lipca 2011, 12:41
To przestań się odchudzać, proste.
10 lipca 2011, 12:53
Kiedy siedzę sama to też tak czasem mam, że smutam :) Ale towarzystwo chłopaka czy przyjaciółki od razu
poprawia mi humor :)