- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 marca 2023, 00:53
Cześć. Chciałam się Was poradzić, jest tutaj sporo osób z większym doświadczeniem. Mam problem z podejściem do związku, w sensie nie wiem czy za dużo wymagam i czy kolejność etapów znajomości jest ok. Spotykałam się przez jakiś czas z facetem, który wydaje mi się że chciał mi wmówić nieprawdopodobne rzeczy.
Ogólnie uważam, że na początku facet powinien troche bardziej zabiegać o dziewczyne niż ona o niego - jakaś inicjatywa, zaproszenie na spacer, herbate, niespodzianki itp. On uważał, że dziewczyna też powinna na początku się starać tak samo. Ja miałam wrażenie, że on chciał żebym za nim latała... Facet twierdził że ma spore powodzenie.. Mnie to dotknęło wtedy bo poczułam się jakbym brała udział w jakichś zawodach z innymi laskami. Facet z dobrym zawodem to może rzeczywiście jakieś dziewczyny się koło niego kręciły.
Jestem osobą, która raczej nie całuje się z ludzmi na przywitanie (np. z jakimiś koleżankami). On zawsze oczekiwał że to ja będę pierwsza wychodzić z inicjatywą pocałunku na przywitanie i pożegnanie. Np. jeśli sama go nie pocałowałam w policzek na pożegnanie to on sam też tego nie zrobił.
Teraz jego podejście do związków: że najpierw się z kimś kolegujesz, potem zostaje się na noc (powiedział potem, że w łożku można się też tylko przytulać) i albo po pewnym czasie coś zaiskrzy i jest się razem albo nie zaiskrzy i kończy się na kolegowaniu/romansowaniu. Decyzja o związku dla niego to ostatni etap... Wg niego jak nie jest się w związku to można spotykać się z różnymi dziewczynami bo nie jest się w związku...
No dla mnie jak nie zaiskrzy po kilku spotkaniach to nie przechodzę dalej. Żeby się całować, przytulać musi być jakaś chemia/uczucia do tej drugiej osoby. Uważam, że już tutaj powinna być wyłączność, że np. jest decyzja że nie spotykamy się z nikim innym. Nie mówiąc już o jakichś seksach, nocowaniach u siebie w mieszkaniach. Znajomość nie przetrwała. Dość długo się spotykaliśmy (1,5 roku) ale nie było przytulania/namiętnych pocałunków bo ja tego nie robiłam bo on zachowywał się jakby spotykał się z innymi dziewczynami. Oczekiwał, że to ja ze wszystkim wyjdę pierwsza. On był czasem poirytowany ale spotykaliśmy się, rzadko bo rzadko ale się widywaliśmy. Codziennie coś tam napisał, ja też - on częściej. Gdybym zaczęła się z nim całowac, przytulać, zostawać u niego na noc na pewno bym się bardzo zaangażowała - a wg niego to jest jeszcze koleżeństwo... Mówił mi że mam bardzo konserwatywne podejście, że ludzie po 30 byli już w jakich związkach i są teraz ostrożniejsi zanim wejdą w związek i że można robić różne rzeczy nie będąc w związku (!). No ogólnie chce robić wszystko co robi się w związku, tylko nie nazywać tego związkiem, i to ma być ostrożność? Wiem, że sporo osób mogło się w przeszłości kimś zawieść i teraz ludzie są ostrożni, ale chyba nocując u kogoś człowiek jakoś się angażuje? Stwierdziłam że facet szuka idiotki która się na taki układ zgodzi. Ja niejednokrotnie pisałam mu że lepiej to zakończyć bo się nie dogadujemy i szkoda czasu. Ale on po miesiącu znowu do mnie pisał, zapraszał czy proponował podwiezienie. Ja myślałam, że może mu jednak na mnie jakoś zależy i się godziłam, długo to trwało takie kończenie znajomości i potem znowu spotykanie się bez żadnych czułości. Dodam że ma 34 lata. Mówił mi też, że zachowuje się jakbym była nastolatką... W końcu dałam mu ultimatum że albo jest wyłączność albo nara. Ale on od nowa swój wywód na temat związków i swojego podejścia. Ucięłam kontakt.
Obecnie czasem spotkam się z jakimś facetem ale nie wiem czy już po prostu wszyscy fajni są już zajęci czy co. Jak spotykam się z jakimś wolnym facetem to on nie wykazuje żadnej inicjatywy... Zaczynając od tego, że gdy piszą do mnie po raz pierwszy by mnie zaprosić na herbatę to nie potrafią określić się nawet gdzie mamy wypić tą herbatę. Gdy już po wspólnym (albo moim) wyborze miejsca wchodzimy do kawiarni to nawet miejsca nie potrafią wybrać. Wiem że są to błahe rzeczy, facet może okazać się potem ok ale zauważyłam że jednak mają problem z podjęciem decyzji we wszystkim. Mnie takie osoby trochę irytują, gdy o wszystkim muszę decydować ja, wszystko ustalac gdzie i jak - zwłaszcza że to on zaprasza ale nie wie gdzie... Ale to jeszcze nie jest najważniejsze. Zauważyłam również, że oni się nie starają... Wydaje mi się że w obecnych czasach kiedy jest tyle możliwości poznania drugiej osoby ludzie chodzą sobie na randki, zwykle pojedyncze. Randki są nudne, nie ma ze strony faceta żadnej inicjatywy żeby tą dziewczynę jakoś do siebie zachęcić. Ja zazwyczaj daje szanse facetowi i nawet jak na pierwszej randce było beznadziejnie to i tak staram się zaprosić go na drugą randkę (jeśli w ogóle po pierwszej coś napisze i utrzymujemy kontakt). Ale na tych drugich i trzecich też nie ma szału. NIe ma w ogóle jakiegoś takiego spontanu, zaskoczenia, inicjatywy. Wszystko jest takie nijakie. Ja w samym wyglądzie nie potrafie się też zakochać ani gdy nie widzę zaangażowania u faceta bo wszystko mu jest obojetne gdzie pójdziemy i czy się w ogóle spotkamy. Mam wrażenie że gdybym to ja nie pisała potem smsów to oni sami zakończyliby znajomość na tej 1 randce. Wolałabym raczej faceta pewnego siebie, konkretnego ale też opiekuńczego i czułego. Żeby wykazał jakiś rodzaj troski, zapytał czym wróce do domu itp. Zwykle randki są nudne, oklepane, płytkie. Często to ja muszę prowadzić rozmowę, czy powiedzieć jakaś głupotę by rozluźnić może troche tego chłopaka. Mam konto na portalu randkowym, i chyba najlepsi faceci z którymi pisałam byli ci z odzysku - np. po nieudanych związkach,małżeństwach z dziećmi. Najbardziej życiowi.
I tutaj mam pytanie. Czy ja nie jestem zbyt konserwatywna jak na te czasy? (chodzi o tą opisaną znajomość)
Jaka jest wg Was kolejność od zwykłej znajomości do związku? Jakie były początki waszych związków?
Czy mam duże wymagania? Jestem księżniczką? Czy też macie takie odczucia (to jest pytanie do singielek). Kiedyś rozmawiałam w pracy z młodszą od siebie dziewczyną, mówiłam jej żeby lepiej teraz kogoś szukała bo potem będzie w takiej sytuacji jak ja. Ona (23 lata) i mówi że jak ona się spotyka to szału też nie ma. Nie wiem czy to czasy takie? Sami tacy introwertycy których głównym zainteresowaniem są gry na kompie, siedzenie na telefonie?
Edytowany przez april_93 24 marca 2023, 02:08
24 marca 2023, 05:52
Powiem Ci, że nie jest łatwo. Nie masz dużych wymagań. Osoby w związkach nie rozumieją nas totalnie. Moja przyjaciółka dopiero teraz wie, jak jest ciężko, gdy została singielką i długo nie może nikogo znaleźć, a zawsze ktoś był. Aktualnie dałam za wygraną i już nawet nie wchodzę na żaden portal randkowy i nie szukam. Nie chodzę na randki i jest mi z tym spoko. Zajmuje się pracą, rodzicami i bratem. Nie sugeruję, że Ty też masz tak zrobić, bo może jest jakiś sposób, ale ja go nie znam. No i totalnie nie zamierzam obniżać poprzeczki.
24 marca 2023, 06:11
april i giraffe - macie madre i normalne podejscie i zycze wam wytrwalosci w utrzymaniu poprzeczki. Lepiej byc samej niz z jakims flejem, ktorego w taki sposob jak na randkach trzeba bedzie wlec przez cale zycie, to te kilka spotkan juz pokazuje wydolnosc intelektualna takich agentow.
April - Wyobarazasz sobie zadbac o wspolne mieszkanie, dziecko, urlop, zycie z kims takim? Koszmar, trzymaj sie swoich zasad, jestes madra kobieta i jesli ci ktos bedzie kit wciskac o ksiezniczkowaniu nie wierz. Teraz jest kupa pseudo zwiazkow, dziewczyny robia tak jak ten narcyz sobie wymyslil, lataja , zabiegaja a konczy sie placzem i samotnoscia z dzieckiem, bo panicz sie nie poczuwa do roli ojca.
24 marca 2023, 07:29
April, ja Ci powiem uczciwie, że postawa tego faceta o którym piszesz jest mi bardzo bliska, dlatego przypuszczam, że w pewnych momentach odrobinę źle ją interpretujesz. Chodzi mianowicie o motyw, że jeśli się nie stara, tak klasycznie po mesku ;), to oznacza równocześnie że chce sobie obracać na boku bez zobowiazań. I owszem, takich typów znajdziesz na pęczki. Ale jesli ktoś nie prze do wyra natomiast testuje model be like bez deklaracji, to troche co innego. Jak się ma charakter wolny od romansowych oczekiwań, to ważne jest, żeby sie lubić, żeby sie przede wszystkim dobrze znosić na co dzień, az sie poczuje, że naprawdę chce sie przebywac bardziej z tą jedna konkretną osobą niż z innymi i chce się dla niej wiecej zrobić niż dla innych. Nie dlatego że jest i na randkach uwalnia feromony ;), tylko dlatego, że ma się poczucie swobody i własnie nie trzeba się starać i uprawiać gierek.
Ty masz inne oczekiwania, wiec moze to po prostu nie jest facet dla Ciebie, ale nie oznacza, że to zły facet ogólnie, bo na przykład ja bym się z takim dogadała bardzo szybko :D. Natomiast gdyby mi się trafił taki co sie stara, to caly czas z tyłu głowy miałabym kiedy to sie skonczy i co ja mam robic wzamian. Czyli niejako brak swobody, którą ja sobie w znajomościach cenie bardziej niż inne rzeczy.
24 marca 2023, 07:30
Powiem Ci, że nie jest łatwo. Nie masz dużych wymagań. Osoby w związkach nie rozumieją nas totalnie. Moja przyjaciółka dopiero teraz wie, jak jest ciężko, gdy została singielką i długo nie może nikogo znaleźć, a zawsze ktoś był. Aktualnie dałam za wygraną i już nawet nie wchodzę na żaden portal randkowy i nie szukam. Nie chodzę na randki i jest mi z tym spoko. Zajmuje się pracą, rodzicami i bratem. Nie sugeruję, że Ty też masz tak zrobić, bo może jest jakiś sposób, ale ja go nie znam. No i totalnie nie zamierzam obniżać poprzeczki.
witaj w klubie ;)
24 marca 2023, 07:41
Chyba rzeczywiście jesteś staroświecka. Kiedyś tak właśnie było jak opisujesz. Nie wiem jak jest teraz, ostatni raz na randce byłam w zeszłym stuleciu. I było jak opisujesz. A nawet wiecej- chłopak nie pytał jak wrócę do domu, tylko mnie do niego odprowadzał. Ale skoro są takie kobiety jak Ty, to pewnie mężczyźni z podobnym podejściem do związku też się znajdą.
Etapy związku mogą być różne. Nie ma jakichś prawidłowych. To jest dobre, co odpowiada obojgu
24 marca 2023, 08:15
April, ja Ci powiem uczciwie, że postawa tego faceta o którym piszesz jest mi bardzo bliska, dlatego przypuszczam, że w pewnych momentach odrobinę źle ją interpretujesz. Chodzi mianowicie o motyw, że jeśli się nie stara, tak klasycznie po mesku ;), to oznacza równocześnie że chce sobie obracać na boku bez zobowiazań. I owszem, takich typów znajdziesz na pęczki. Ale jesli ktoś nie prze do wyra natomiast testuje model be like bez deklaracji, to troche co innego. Jak się ma charakter wolny od romansowych oczekiwań, to ważne jest, żeby sie lubić, żeby sie przede wszystkim dobrze znosić na co dzień, az sie poczuje, że naprawdę chce sie przebywac bardziej z tą jedna konkretną osobą niż z innymi i chce się dla niej wiecej zrobić niż dla innych. Nie dlatego że jest i na randkach uwalnia feromony ;), tylko dlatego, że ma się poczucie swobody i własnie nie trzeba się starać i uprawiać gierek.
Ty masz inne oczekiwania, wiec moze to po prostu nie jest facet dla Ciebie, ale nie oznacza, że to zły facet ogólnie, bo na przykład ja bym się z takim dogadała bardzo szybko :D. Natomiast gdyby mi się trafił taki co sie stara, to caly czas z tyłu głowy miałabym kiedy to sie skonczy i co ja mam robic wzamian. Czyli niejako brak swobody, którą ja sobie w znajomościach cenie bardziej niż inne rzeczy.
mam podobne zdanie jak Ty. Np kwestia starania się w relacji czy inicjatywa w bliskości dla mnie tu powinno być po równo- powtórzę dla mnie bo oczywiste, że każda z nas może mieć inne oczekiwania. Podobnie umawianie się początkowe to faza gdy jest se wolną osobą ale już etap calowania czy nocowania dla mnie już powinien oznaczać wyłączność że względu na szacunek do drugiej osoby
A co do początków naszego związku to raczej było to dość równe, raz on stawiał knajpę raz ja stawiałam kino, raz ja mu robiłam niespodziankę a raz on mi. Czułabym się dziwnie gdyby on się starał a ja nie dawałabym czegoś od siebie więcej dla niego
Edytowany przez .Asha. 24 marca 2023, 08:18
24 marca 2023, 08:16
Nie widzę nic złego w nieobniżaniu poprzeczki.
Ale... gdyby mi facet oznajmił, że będziemy się przytulać/całować dopiero po oficjalnych deklaracjach, to zwiałabym gdzie pieprz rośnie. (edit: i nie oznacza to wcale, że umawiam się z piętnastoma równocześnie, a co drugiemu robię laskę, po prostu mam chyba poważniejszy stosunek do związku niż do przytulania).
Sama wróciłam niedawno na "rynek" matrymonialny, po zakończeniu siedemnastoletniego związku i wizja "starania się" w takim staroświeckim znaczeniu jest mi zupełnie obca. Ważne jest, żeby się lubić, żeby umieć spędzać ze sobą czas i nie rozpaczać, gdy się spędza ten czas oddzielnie, mieć podobne wartości i sposób postrzegania świata. Prawdziwej, trwałej relacji nie zbudujesz na wielkości bukietu czy szpilkach, w których poszłaś do restauracji. Co oczywiście nie oznacza, że nie chodzę na randki. Tylko wydaje mi się, że najważniejsze jest i tak to, co jest pomiędzy nimi.
Edytowany przez KrewkaRzodkiewka 24 marca 2023, 08:18
24 marca 2023, 09:07
Nie zgodziłabym się nigdy całować z kimś, nocować u tej osoby wiedząc, że spotyka się równocześnie z kimś innym. To brak szacunku dla drugiej osoby. Ale nie uważam też, że trzeba być już w określonym związku, żeby się przytulać, całować. Podejście tego faceta do mnie nie przemawia. Ale z drugiej strony Twoje też nie. Niby dlaczego to tylko facet ma wychodzić z inicjatywą, starać się, zaskakiwać, wymyślać jakieś atrakcje ? Ja uważam, że każdy powinien starać się po równo. Mój narzeczony szczerze mówiąc też nie ma dużo inicjatywy typu wymyślić jakieś wyjście, gdzieś mnie zaprosić, zaproponować wyjazd czy urlop, jak ja coś wymyślę, to zawsze jest chętny i pozwala mi wybrać, to z czego ja najbardziej będę zadowolona. Chyba po prostu to taki typ osoby, nie świadczy to o braku zaangażowania czy uczucia. Ale nie przekłada się to na brak zdecydowania w życiu - w pracy jest bardzo konkretny, jak trzeba cokolwiek załatwić, to zawsze można na niego liczyć, wspiera mnie, robi drobne rzeczy typu - wstaje ze mną (z 1.5h wcześniej niż musi), żebyśmy razem zjedli śniadanie i żeby mógł mi życzyć miłego dnia rano, zawsze otwiera mi drzwi do domu jak wracam, żebyśmy mogli się przytulić na powitanie od razu po wejściu, przynosi mi herbatę do łóżka wieczorami. Uważam, że to drobne gesty po wielu latach razem robią różnice, a nie to, że to ja planuję nam wakacje czy decyduje o planach na weekend. Oczekując nie wiadomo czego można przegapić naprawdę fajne osoby.
24 marca 2023, 09:26
Jezeli juz na poczatku facet Cie denerwuje, to pozniej lepiej nie bedzie.
Najgorzej to obnizyc wymagania, samej sie dostososwywac do faceta i po jakims czasie dostac kosza, bo cos tam.
W mojej ocenie masz dobre podejscie. Nie przejmuj sie. Rob selekcje. Inaczej bedziesz sie meczyc z takim wyborem.