- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 maja 2011, 11:44
11 maja 2011, 11:50
11 maja 2011, 11:58
11 maja 2011, 12:09
11 maja 2011, 12:09
11 maja 2011, 12:23
11 maja 2011, 13:35
14 maja 2011, 19:53
Nie chciałam zakładać nowego wątku, żeby nie zaśmiecać forum, toteż podczepiam się tutaj. Nie wiem czy u mnie to od trzustki, nie mam bladego pojęcia, nie chcę sobie wymyślać chorób i nie chcę wyjść na hipochondryka więc u lekarza z tym nie byłam, a może to błąd, nie wiem. U mnie było kilka takich sytuacji, pamiętam tylko te z marca i sprzed kilku dni. Postaram się pokrótce napisać. Najpierw jednak takie wstępne informacje: mam 17 lat, jestem dziewczyną, nie piłam i nie piję, nie paliłam i tego nie robię. Nie jem smażonego, tłustego oraz mięsa. Nie mam problemów żołądkowych, tzn nie mam zgagi, "odbijania się", nudności nawet w sytuacjach stresowych. To takie podstawowe info :)
W marcu nagle dostałam silnego bólu. No i mam problem z precyzowaniem, gdzie dokładnie bolało, bo ból się przemieszczał i promieniował. Jakby na dole w klatce piersiowej, albo tuż na górze brzucha. Promieniował do pleców, do lewej strony, lewej łopatki. To był niesamowity ból, trudno go opisać, tak jakby ściskający, coś koszmarnego. Nie mogłam się wyprostować, o położeniu się na plecach bądź (o Boże!) na bokach nie ma mowy. Najlepiej było jak siedziałam trochę pochylona do przodu.
W marcu bolało jakieś 2 dni, chyba nagorsze dni w moim życiu. Ból raz prawie przechodził a raz bolało tak, że płakałam, jak już chodziłam to szłam pochylona do przodu, ale głównie leżałam na kilku poduszkach, tzn tak prawie siedziałam, starając się nie zmieniać pozycji bo się ból nasilał. Wiem, że głupio zrobiłam ale trochę wymusiłam wtedy wymioty, potem samo mi się chciało, ale nie przynosiły ulgi. Żadne herbatki, tabletki rozkurczowe, nic nie przynosiło ulgi. Samo przeszło.
Kilka dni temu późnym wieczorem obudził mnie ból, w lewej łopatce no i z przodu. Wiedziałam, że to jest to. Po chwili już bolało tak, że płakałam. Oczywiście mięta, No-spa nie pomogły. Znowu troszkę wymusiłam wymioty choć po pewnym czasie samo mi się chciało i nie przynosiły ulgi. Po kilku godzinach samo przeszło, nagle. Boję się nawrotów tego czegoś, zwłaszcza, że kilkakrotnie mnie to spotkało. Mieliście podobnie? Co w takim wypadku robiliście? Pozdrawiam serdecznie! :)
Edytowany przez darkangel16 15 maja 2011, 12:51