Temat: Psychiatryk

Poszłybyście do psychiatryka mając dwójkę małych dzieci (do 5 lat) i męża?

Generalnie na początku roku trafiłam do internisty który w trybie pilnym skierował mnie do psychiatry. Psychiatra stwierdził depresję i podejrzenie ED, przepisał leki, 3 tyg zwolnienia i koniecznie psychoterapię. Zasugerował szpital, ale się nie zgodziłam (bo dzieci). Na początku byłam dumna, że zawalczyłam o siebie. Potem się poddałam, odstawiłam leki, uznałam, że co ma być to będzie. W połowie roku wróciłam do tabletek natomiast ich działanie odczuwałam może przez 2 miesiące. Potem jakby przestały działać. Zaczęło się znowu robić tragicznie. We wrześniu w końcu trafiłam do psychoterapeuty. Jestem po dwóch sesjach. Terapeutka uznała, że bardzo ciężko będzie mi ruszyć, bo choroba jest za silna. Muszę albo zmienić leki albo zastanowić się nad szpitalem. Miałam koniecznie przyspieszyć wizytę u psychiatry, ale nie było miejsc. 3 ostatnie tygodnie to stagnacja. W tym tygodniu w końcu mam psychiatrę i nie mam pojęcia co robić. Myśli samobójcze mam praktycznie non stop, a moje dni wyglądają tak, że wstaje, piszę minuta po minucie jak spędzę dzień, a potem cieszę się, że przetrwałam. Jakoś. 

Pracuje. Pełnię funkcję kierowniczą. W pracy jestem tak zablokowana emocjonalnie, że większość się niczego nie domyśla. Kłamię. Że się przewróciłam, że kot mnie podrapał (samookaleczam się). Ostatnio ktoś zażartował, że się pocięłam. Ten pomysł się wydał wszystkim tak abstrakcyjny, że wszyscy zaczęli się śmiać. Ja też. Z jednej strony przeraża mnie szpital, a z drugiej chyba jeszcze bardziej przeraża mnie "jutro". Mam wrażenie, że dłużej tej czerni nie zniosę :(

Przed dziećmi udaje. Wydają się być szczęśliwe. Są otwarte. Mąż bardzo mnie wspiera. A ja się czuję jak się czuję. Nie mogę tego znieść. Nienawidzę się.  

Wiersze z wątkami samobójczymi pisałam w wieku 14 lat. Potem 2 lata anoreksja, 3 bulimia. Wszystko było "leczone" siłowo przez rodziców 

- jak nie zjesz to nie wyjdziesz z pokoju 

- wchodź na wagę, jak schudłaś to pojedziesz do wariatkowa dla takich idiotek jak ty). O bulimii nawet nie wiedzieli. Czekałam aż wyjdą, Piekłam po 4-5 blach ciasta. Potem wymiotowałam. 

Do lekarza trafiłam dopiero teraz. Interniście powiedziałam tylko, że chce coś na uspokojenie, bo moje dziecko po raz n-ty jest chore, a ja się boję, że tego nie zniosę. Po 10 latach od początku anoreksji odważyłam się poprosić kogokolwiek o jakąkolwiek pomoc. Koszmarnie dużo mnie to kosztowało. Mam wrażenie, że jestem już tak bardzo wypruta z jakichkolwiek sił, że faktycznie do tego szpitala trafić powinnam. Z drugiej strony te głosy z mojej głowy, żebym się w końcu ogarnęła... :( 

Może znacie jakieś opinie na temat szpitali w Wawie? 

.piggy. napisał(a):

Ptaky napisał(a):

Wylamie sie. Nie poszlabym.  Szukalabym innego psychoterapeuty. Innego psychiatry. Innych tabletek. Co najmniej kilka mscy - pol roku na terapii u jednego dobrze dobranego psychoerapeuty i tabletkach dluzej a nie 2 miesiace z jakimis przerwami. Do tego Neurolog i rezonans mozgu. Znam przypadki ktore trafily do szpitala psychiatrycznego. Po powrocie to nie są ci sami ludzie. Moze sie nie zabili ale sa otumanieni, z czasem coraz bardziej. Dlatego dla mnie to by byla ostatecznosc.
Nie wiem ile trzeba mieć siły, żeby w tym stanie szukać, grzebać, czekać. Gdzie każdy dzień to koszmar. Leki biorę od maja bez przerwy. Może trzeba sprawdzić inne natomiast najpierw muszę zejść z tych, żeby spróbować innych. Nie mam odwagi tego zrobić. I na ten moment jedyne o czym marzę to żeby mnie ktoś otumanił. Żeby już nie myśleć...
dlatego potrzebujesz szpitala- potrzebujesz czasu dla siebie, bez przytloczenia obowiazkami i prob laczenia terapii z ogromem obowiazkow, ktore w takimi stanie ducha przytlaczaja, przerastaja. To co pisze Ptaky- bywa ze nie od razu trafi sie na tego terapeute co trzeba, ze to trwa. Nie jest to proste leczenie, ale w takim stanie w jakim jestes nie masz wyjscia, bo moze skonczyc sie tragedia.

Miałam depresję leczoną farmakologicznie i rozumiem jak można się czuć ale ten przypadek i to co opisane ( sory że tak bezosobowo) jest na szpital. Nie ma co się zastanawiać. Depresja to choroba psychiczna więc taki szpital. Tyle. 

Uważam, że powinnaś spojrzeć na to z innej strony. Nie, że zostawiasz dzieci z mężem (nie myśl o tym jak o czymś złym, jak o jakiejś przeszkodzie), a robisz to dla ICH DOBRA. Twój pobyt w szpitalu pomoże nie tylko Tobie, ale całej rodzinie. Wiem, że to tylko dzieci, wiem, że w pracy obcy ludzie. Ale nie ma nic gorszego niż udawanie, przez to że ukrywasz swoje uczucia one są jeszcze mocniejsze. Zawalcz o siebie! Jeśli pokonasz chorobę, pokonasz wszystkie inne problemy! Trzymam za Ciebie kciuki 🥰

mozesz wziac wolne w pracy? na miesiac czy dwa? zmiana otoczenia? chyba tez ten caly covid jest przytlaczajace i jescze bardziej potegujace, prykro mi zesie tak czujesz, psychiatra/ szpital ale to zalezy od Ciebie czy chcesz sobie pomoc

Pasek wagi

.piggy. napisał(a):

awokdas napisał(a):

w takim stanie, jeśli sie nie zaczniesz leczyc porządnie, to zeby ci sie małżeństwo nie posypalo i maz ci wezmie dzieci. Nie pisze tego tego złośliwie, zeby dokopać, tylko zasugerowac co moze byc, jesli ci sie pogorszy a maz straci cierpliwość
To jest cudowny człowiek. Kochamy się. Jeśli "zabierze mi" dzieci to tak naprawdę tylko z korzyścią dla nich. Zresztą ja mu mowie wprost, że uważam, że dzieci i on zasługują w życiu na coś więcej niż porąbana ja. Zresztą jednym z argumentów w mojej głowie jest własnie to, że jakbym odeszła to może mój mąż mógłby poszukać kogoś na kogo zasługuje. 

Nie jesteś porąbana, jesteś chora. Mąż Cię kocha i uwierz, że nie ma dla niego lepszej "opcji" niż Ty. Nikt nie zastąpi Twoim dzieciom matki - Ciebie. Walcz dziewczyno!!! Walcz!! Szukaj pomocy gdzie się da, nawet jeśli to jest szpital psychiatryczny. Życie nie jest masakrą, trzeba poprostu nauczyć się z niego cieszyć. Jestem pewna, że pokonasz chorobę i za rok, dwa siedząc z rodziną będziesz z siebie dumna, że i wszystkie problemy dnia dzisiejszego wydadzą Ci się nic nie znaczącymi drobnostkami.

Idź do szpitala. Powiesz mężowi to wszystko co tutaj napisałaś. Jesteś chora i potrzebujesz leczenia. Daj sobie pomóc, nie musisz tak żyć! 

Depresja to poważna, śmiertelna choroba. Gdybyś miała raka to poszłabyś się leczyć czy nie? Myślę, że chciałabyś jak najszybciej podjąć się leczenia. Dlatego idź do szpitala i walcz o siebie! Dzieci widzą co się dzieje tylko nic nie mówią i duszą to w sobie. Na pewno lepiej się poczują gdy Ty się lepiej poczujesz. Masz fajnego, kochającego męża i cudowne dzieci. Walcz dla nich. Wiem, ze wszystko jest teraz bez sensu, ale zrób to. Nie masz nic do stracenia. Za to jeśli nie zrobisz nic to umrzesz.

Pasek wagi

malwa456 napisał(a):

mozesz wziac wolne w pracy? na miesiac czy dwa? zmiana otoczenia? chyba tez ten caly covid jest przytlaczajace i jescze bardziej potegujace, prykro mi zesie tak czujesz, psychiatra/ szpital ale to zalezy od Ciebie czy chcesz sobie pomoc

Myślę, że jakbym poprosiła to bym mogła, ale co mi to da? Na początku lockdownu dostałam 3 tyg zwolnienia także skończyło się 3 tyg zamknięcia z dwójką dzieci. Nie wiem czy covid mnie przytłoczył. Bardziej przytłoczyło mnie to, że wiele osób poczuło się wtedy psychicznie gorzej, ale wynikało to z tej całej sytuacji i stają powoli na nogi, a u mnie to się nie chce skończyć. 

Oczywiście że powinnaś iść do szpitala. Masz myśli samobójcze- chcesz osierocić i obciążyć swoim samobójstwem dzieci do końca życia? Jaki nie myślisz o sobie to pomyśl o nich.

Idź i walcz o siebie. Przeszłam depresję. Leczyłam się prawie trzy lata. Co 6 tygodni psychiatra. Pamiętaj że robisz to dla siebie i dla rodziny. Tabletek nie wolno odstawiać samemu. Zejście z tabletek trwa bardzo długo i bardzo stopniowo. Pamiętaj że przyznanie się do tego że jest problem to bardzo dużo a leczenie to wygrana i leczeniu poddają się silne osoby które chcą zmiany nawet jeśli miał by to być szpital to lepiej zostawić rodzinę nawet na kilka miesięcy niż osierocić dwoje dzieci. Walcz naprawde warto. Też robiono że mnie psychiczną ale nikt nie miał pojęcia jak to jest nie moc podnieść się z łóżka i umyć zębów. Nikt nie rozumiał dlaczego śmierć przyniosła by ulgę. Dzisiaj mogę z czystym sumieniem powiedzieć że mam to za sobą. Mam wspaniałą rodzinę, męża który mnie wspierał, synka który jest najlepsza rzeczą jaką mnie spotkała. To było warte każdych pieniędzy, każdej zmiany. Życzę powodzenia i idź za ciosem bo bez lekarza sobie nie poradzisz

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.