Temat: Gruba i szczęśliwa. Mit czy prawda?

Pytanie na pozór kontrowersyjne (choć spytajmy sami siebie, co w dzisiejszych czasach takie nie jest), ale wraca do mnie co jakiś czas. Sama mając dużo za dużo kilogramów i będąc w trakcie ich gubienia, zastanawiam się czy naprawdę istnieją osoby z nadwagą bądź wręcz otyłością, które kochają swoje ciała, są z nich zadowolone, a nawet dumne? W internecie można znaleźć wiele sprzecznych informacji. Część osób uważa, że taka postawa to pic na wodę, zaklinanie rzeczywistości i skrywany żal, że nie jest się szczupłym, ale nie brakuje ludzi, którzy się zapierają rękami i nogami, iż "duże jest piękne".

Zastanawiam się zatem, ile z tej dumy jest prawdą. Piękno jest co prawda kwestią mocno subiektywną, ale czy osoby skrajnie puszyste w istocie uważają się za estetyczne? Nienawiść do własnego ciała jest wyniszczającym uczuciem, jednak zadowolenie z otyłości/nadwagi - notabene będącej chorobą i stanowiącą punkt wyjścia dla wielu innych schorzeń, jak np. miażdżyca czy rak jelita grubego - wydaje się równie niezdrowe. Niektórzy są zadowoleni z ciała mimo otyłości, ale niektórzy - dzięki niej.

Proszę nie traktować tego jak wsadzania kija w mrowisko i chęci rozpętania burzy - wrzucając ten post, liczę jedynie na ciekawą dyskusję i poszerzenie horyzontów.

Pasek wagi

kuhfrcisehrfuu3377876 napisał(a):

Siedzę trochę na instagramie i przeraża mnie ten ruch bodypositive. Zaczęło się jak najbardziej słusznie. Akceptować własne ciało niezależnie od rozmiaru. Jednak niektóre polskie aktywistki tak się zapędziły, że zaczęły chronić osoby otyłe, obrażając przy tym osoby szczupłe.

Kto obrażał osoby szczupłe? I w jaki sposób?

kuhfrcisehrfuu3377876 napisał(a):

Według nich bodypositive możesz być tylko jak jesteś gruba.

Argument jest taki jak przy black lives matter vs all lives matter. To osoby grube są dyskryminowane, więc są w ruchu bodypositive priorytetem. Wiele aktywistek bodypositive jest przecież szczupłych, czyli można być szczupłym i być bodypositive. Chodzi o to, że jeśli robi się np. kampanię pod hasłem bodypositive to powinny się tam znaleźć ciała dyskryminowane, grube, poza kanonem. A jeśli firmy robią np. kampanię z modelkami w kanonie urody ale np. pokazują niewyftoszopowane rozstępy czy blizny i promują się jako bodypositive to jest jednak zrzyt w tym podejściu.

kuhfrcisehrfuu3377876 napisał(a):

Twierdzą też, że zdjęcia przemian po diecie "przed i po" są złe i ludzie mają przestać je robić, bo grubi się przez to źle czują XD

No cóż, nie mogą zakazać komuś coś robić - chodzi o krytykę narracji w zdjęciach przed i po, trochę jak na vitalii - przed smutna, gruba, źle ubrana - po szczupła, w makijażu, uśmiechnięta. Uważam, że to jest szkodliwe, bo utrwala poczucie że zrzucenie kilogramów to "coś więcej niż pozbycie się tłuszczu", "to jestem nowa ja, nowe życie" itp. Zastanówmy się, jak taka narracja napędza biznes dietetyczny i jak niesamowicie dużo da się zarobić na takiej obietnicy.

kuhfrcisehrfuu3377876 napisał(a):

Żrą co popadnie, nie ruszają się z lenistwa, wmawiając sobie, że akceptują to jak wyglądają.

Skąd wiesz? Siedzisz im w głowie i w lodówce?

kuhfrcisehrfuu3377876 napisał(a):

Twierdzą też, że otyłość to nie choroba, a osoby grube są często zdrowsze niż chude.

Pamiętam, że była jedna taka wtopa, że na grafice ktoś napisał otyłość to nie choroba, a chodziło o nadwagę. W każdym razie, trudno twierdzić że otyłość to nie choroba jeśli jest nią według WHO i po tej słynnej wpadce nie widziałam już żadnych tego typu opinii. Ale równocześnie jest to słuszna uwaga, że szczupła sylwetka nie jest równoważna zdrowiu. 

kuhfrcisehrfuu3377876 napisał(a):

Według nich ważniejsze jest zdrowie psychiczne zamiast fizycznego.

No cóż, zdrowie jest jedno (nie ma sensu rozdzielanie na psychiczne i fizyczne bo są one nierozerwalnie związane - i de facto zdrowie psychiczne też "fizyczne", mierzone funkcjonowaniem neuroprzekaźników i hormonów. 

naceroth napisał(a):

Ves91 napisał(a):

SoonYouWillDie...AndThanWhat napisał(a):to jest najpierw wyparcie problemu a potem wyniesienie go na ołtarze. otyłe osoby raczej za szczęśliwe nie są ale takie z nadwagą uważam, że spokojnie tak - mogą jeść co chcą, problemu z ciuchami jeszcze nie mają, mają większe powodzenie u facetów... A to tylko osoby z nadwagą mogą jeść, co chcą? Przepraszam, ale to kompletna bzdura ?

Znam osoby, które faktycznie jedzą wszystko, co chcą w ilościach takich, jakich chcą, chociaż odnoszę wrażenie, że jest ich nieporównywalnie mniej niż tych, którzy chociaż kilka razy wspomnieli, że muszą uważać na to co jedzą i że wprowadzają do diety jakieś restrykcje. Są to:

1. Ludzie bardzo aktywnie uprawiający sport

2. Ludzie od najmłodszych lat "nauczeni" intuicyjnego jedzenia zgodnego ze swoim organizmem (jedzą "na czuja" dokładnie tyle, ile powinni i przez całe życie trzymają wagę mimo tak naprawdę znikomego ruchu - chciałabym tak umieć)

3. Ludzie, których kompletnie nie obchodzi ich dieta, waga, wygląd, albo nie mają na ten temat bladego pojęcia.

4. Ludzie, którzy sami nauczyli się intuicyjnie jeść i trzymają się tego na tyle konsekwentnie, że wchodzi im to w nawyk i staje się naturalne (to mam nadzieję osiągnąć).

Chyba dobrze to wytłumaczyłaś. Ja jestem właśnie mieszanką typów 1 i 2. Jak przestaję się ruszać tyle co zwykle, przybywa mi jakieś 2-3kg (i na tym koniec, więcej nie utyję). Od zawsze jem intuicyjnie, bo nie potrafiłabym zrezygnować z rzeczy, które lubię. Rystrykcyjna dieta, wykluczanie czegokolwiek z menu na amen? Brrrrr, dziękuję, postoję 😁


A żeby nie robić offtopu, to wydaje mi się, że otyłość nigdy nie będzie powodem do radości... Zadyszka przy większym wysiłku to przecież nic przyjemnego, nie wspominając już o przykrych komentarzach na ulicy czy wizycie w sklepie odzieżowym, gdzie nie pasuje na ciebie większość fajnych ciuchów (a jak już się w coś wciśniesz, to wyglądasz jak serdel)... 😞

Taka prawda. Nie wierzę, że ludzie z dużą nadwyżką kilogramów mogą być szczęśliwi.

Pasek wagi

Uważam, że pozytywne nastawienie do swojego ciała to podstawa. Natomiast trzeba dojrzeć, aby zrozumieć co to znaczy pozytywnie nastawić się do swojego ciałaJ w moim przypadku z tej pozytywności wynika chęć walki ze zbędnymi kilogramamiJ nigdy nie byłam i nie będę filigranowa, ale aktualnie patrzeć na siebie nie mogę!!! I definitywnie nie jestem z tego powodu ani dumna!!! Ogarnia mnie rozpacz jak patrzę na zdjęcia!!! Ale to już się kończy!!! Robię coś dobrego dla swojego ciała. Stosuję dietę, zaczynam uparawiać sport. Z miłości do swojego ciała! Sama przez ostatnich kilka lat się oszukiwałam. Przecież jestem fajną kobietą, mąż mnie kocha taką jaka jestem, mam super pracę, cudowną rodzinę, oddanych przyjaciół, zero problemów z byciem akceptowaną, lubianą i kochaną, czytaj: jestem szczęśliwa. Jestem!!! Zgubione kilogramy raczej mnie nie uszczęśliwią, wszak zawsze pozostanę tą samą osobąJ ale myślę, że mi samej będzie przyjemniej patrzeć w lustroJ Natomiast jak ostatnio usłyszałam od mojej dziesięcioletniej sistrzenicy, która dostała lalkę o normalnych kształtach (na moje oko rozm. 38-40 dorosłej kobiety), że ta lalka jest gruba, to włos mi się na głowie zjeżył!!!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.