Temat: Szczególnie do matek

Poczułam się lekko zaskoczona i teraz nie wiem, ja jestem przewrażliwiona czy jest to jednak nazwijmy to delikatnie "lekka niefrasobliwość" naszej służby zdrowia? Ciekawa jestem Waszego zdania oraz informacji jak to wygląda w innych miejscach opieki. Byłam w szpitalu dziecięcym w W-wie. Bez problemu weszłam na teren szpitala a potem do budynku (drzwi otwarte), bez słowa zapytania przeszłam sobie koło portierni i weszłam na teren szpitala. Wiem, że przy portierni jest zamontowana kamera termowizyjna ale jak się później dowiedziałam "alarm" odzywa się przy temperaturze 38,5. Szpital z licznymi oddziałami dziecięcymi. Wiem, że wirus na szczęście większość dzieciaków traktuje łagodnie ale przecież w szpitalu są (bo często muszą) i te narażone na jego cięższy przebieg. Mam mieszane uczucia biorąc pod uwagę fakt, że 2-3 miesiące temu musiałam bywać z racji różnych wydarzeń w rodzinie w innych szpitalach czy w przychodniach i graniczną temperaturą do wejścia w zależności od miejsca było np. 37,5 - 37,8. Z ciekawości weszłam po powrocie na stronę szpitala gdzie np. można przeczytać rewelacje typu: obowiązuje zakaz odwiedzin pacjentów i wchodzenia osób postronnych, przypadki wymagające interwencji lekarskiej typu zdjęcie szwu, gipsu itp. tylko na zapisy i z jednym opiekunem itd.

Pasek wagi

SOR, sytuacja sprzed paru dni: brak środków do dezynfekcji, większość personelu bez masek, mimo informacji, że w poczekalni może przebywać X osób, osób było 4x więcej.

Nie wiem, na ile wynika to z niefrasobliwości, a na ile z braku możliwości, ale cóż... moja fryzjerka przejmuje się zachowaniem zasad bezpieczeństwa pińcet razy bardziej.

Nie dziwi mnie to za bardzo, akurat koleżanka miała sytuację z przychodni w szpitalu ortopedycznym - covid, a wszyscy zapisani na 9 i 40 osób czeka w poczekalni 15m2.

Kolejka do pomiaru temperatury - ludzie się cisną na ławeczkach jeden koło drugiego, zero odstępów. Przekrój wiekowy i społeczny pełen - od matki z niemowlakiem na rękach, po lekarkę z pulmonologii, która sobie wyskoczyła między pacjentami na zabiegi.

ConejoBlanco napisał(a):

Nie dziwi mnie to za bardzo, akurat koleżanka miała sytuację z przychodni w szpitalu ortopedycznym - covid, a wszyscy zapisani na 9 i 40 osób czeka w poczekalni 15m2.

Odnośnie przychodni być może mniej by mnie ruszyło, bo też już różne opcje widziałam ale tu się wchodzi do budynku szpitalnego z dziećmi często (z powodu formy leczenia czy stanu organizmu) obciążonymi. Weszłam i pies z kulawą nogą się nie zainteresował kto ja jestem, w jakim celu i co ze sobą przywlokłam. I nie jest to raczej kwestia personelu a bezmyślności, wystarczy zrobić wejście na dzwonek czy przy portierni postawić bramkę a w ostateczności wystarczy portier który w jakiś sposób byłby zainteresowany swoją pracą. Zatrudnieni ludzie i tak byli, był pan na portierni przy bramie wjazdowej, była pani na portierni w budynku. Akurat w takim miejscu starałabym się chociaż ograniczać zagrożenie szczególnie, że na stronie mają powypisywane takie cuda. 

Pasek wagi

W Warszawie jest przychodnia (zatłoczona!), w której pacjenci podpisują oświadczenie, że w razie zachorowania nie będzie się wnosić pretensji. 

No niestety też to zauważyłam. Na początku pandemi gdy przybywało chorych na covid po.200-300 osób nie szło się nawet dostać do szpitala na dyżur. Pamiętam jak mój dwulatek w weekend dostał wysokiej gorączki jeść nie chciał a gardło czerwone z wielkimi zaropialymi migdałkami. Chcieliśmy się dostać  w szpitalu do dyżurnej przychodni to nawet nie chcieli nas wspuscic. Koniec końców kazali czekać w aucie i po dwóch godzinach nas przyjęli i jeszcze opieprzyli ze przyjechaliśmy a oni mają przecież pandemie. Lol. Szpital bez chorych na covid i jeszcze byliśmy przecież w dyżurnej przychodni a nie na sorze. A teraz jak jest faktycznie wysyp tych chorych to jest olewka. Niedawno byłam z drugim dzieckiem w rejonowej przychodni to lekarz bez maski, płynu do dezynfekcji przy wejściu brak. Jednak mam w rodzinie pielegniarke która pracuje w szpitalu i to na oddziale z pacjentami chorymi na Covid. Mówiła że mało kto jest leżący a jak już to osoby starsze z całą lista innych chorób. Nie leczą ich nawet specjalnie lekami tylko podają tlen. Tyle. Mało tego jak już ktoś umiera to jeżeli miał Covida to odrazu wpisują że zmarł na corone nieważne ze mial szereg chorób współistniejących i oni nawet nie wiedzą na co umarł bo sekcji nie robią. Mam mieszane uczucia co do tego wszystkiego co się dzieje. 

Traf chce, że mam akurat bieżące porównanie z opieką nie na NFZ, bo od zeszłego tygodnia całą rodziną wykonujemy w końcu przed urlopem wszelkie zaległa badania i diagnostykę. I np. na te placówki LUX MED-u w których byłam w zeszłym tygodniu i dzisiaj złego słowa powiedzieć nie mogę, widać że przynajmniej się starają. Ograniczają w miarę możliwości ruch i tłok, wszystko łącznie z badaniami krwi ma zapisy na godzinę, dwie dziewczyny na wejściu sprawdzające maseczki, dezynfekcję i kierujące od razu pod odpowiednie gabinety, preparaty na każdym kroku, co do wizyty lekarskiej czy poziomu uwagi np. przy usg też zastrzeżeń nie mam.. a tu takie miejsce i zupełnie inna rzeczywistość.

Pasek wagi

Duży szpital wojewódzki, nie można wejść na oddział tylko do drzwi, np coś podać choremu (odbiera pielęgniarka).  Jest jedna winda przeznaczona dla chorych na C19 lub z podejrzeniem. Na 6 wind przyjeżdża i otwiera się właśnie ta jedna, innej nie można przywołać, bo jak naciskasz przycisk to otwierają się drzwi w tej co już stoi. Większość osób w ogóle nie zwraca uwagi na karteczkę tylko wsiada.

przymusowa napisał(a):

Traf chce, że mam akurat bieżące porównanie z opieką nie na NFZ, bo od zeszłego tygodnia całą rodziną wykonujemy w końcu przed urlopem wszelkie zaległa badania i diagnostykę. I np. na te placówki LUX MED-u w których byłam w zeszłym tygodniu i dzisiaj złego słowa powiedzieć nie mogę, widać że przynajmniej się starają. Ograniczają w miarę możliwości ruch i tłok, wszystko łącznie z badaniami krwi ma zapisy na godzinę, dwie dziewczyny na wejściu sprawdzające maseczki, dezynfekcję i kierujące od razu pod odpowiednie gabinety, preparaty na każdym kroku, co do wizyty lekarskiej czy poziomu uwagi np. przy usg też zastrzeżeń nie mam.. a tu takie miejsce i zupełnie inna rzeczywistość.

W szpitalach nie ma specjalnie możliwości żeby ktoś stał i tego pilnował jak w Lux Medzie czy innych tego typu placówkach- taka jest nasza polska rzeczywistość. Ani budżetu, ani odpowiedniej ilości personelu. Budżet może by był gdyby szpitale w tak olbrzymiej ilości nie zostały sprywatyzowane- teraz ktoś kto je ogarnia musi też przecież na tym "biznesie" zrobić 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.