Temat: Koronawirus w Polsce

No to mamy potwierdzony przypadek - zmieniło to jakoś Wasz stosunek do wirusa? boicie się bardziej? zaczynacie coś robić inaczej (ograniczać kontakty, robić zapasy etc.)?

Pasek wagi

Bez przesady. Wirus jak każdy wcześniejszy. Grypy świńskie i inne. A komuś zależy na strachu społeczeństwa więc straszą w mediach. Niestety na gospodarce się to odbije. Już odczuwamy pierwsze skutki, problemów z wolnym handlem i eksportem. Z pewnością komuś na tym zależało by dostawy z Chin i Włoch zablokować. 

Pasek wagi

EwaSlawek napisał(a):

Bez przesady. Wirus jak każdy wcześniejszy. Grypy świńskie i inne. A komuś zależy na strachu społeczeństwa więc straszą w mediach. Niestety na gospodarce się to odbije. Już odczuwamy pierwsze skutki, problemów z wolnym handlem i eksportem. Z pewnością komuś na tym zależało by dostawy z Chin i Włoch zablokować

I pewnie celowo "wypuścił" z tego tytułu nowy wirus... (smiech)

staram_sie napisał(a):

No to mamy potwierdzony przypadek - zmieniło to jakoś Wasz stosunek do wirusa? boicie się bardziej? zaczynacie coś robić inaczej (ograniczać kontakty, robić zapasy etc.)?

Mamy raka w Polsce, mamy zawały i udary w Polsce zmieniło się coś w waszym odżywianiu? Czytacie etykiety? Nie palicie? Nie żrecie tabletek na zapas? Badacie się? 

Wilena napisał(a):

cucciolo napisał(a):

Have_fun napisał(a):

cucciolo napisał(a):

roogirl napisał(a):

Ja pierdzielę. Otacza nas miliony wirusów. Niektóre przeszło bezobjawowo 90% ludzi i nawet o tym nie wie dopóki nie sprawdzi w krwi przeciwciał igG. Tak jest np. z EBV i CMV. Są doniesienia, że ebv może powodować stwardnienie rozsiane, cmv jest bardzo niebezpieczny dla płodu w ciąży. Grypa ma 5x większą śmiertelność, a ludzie nagle panikują na wieść o koronawirusie. No ludzie! Mam wrażenie, że niektórzy ludzie żyją w jakiejś innej rzeczywistiści, jakby nie otaczały nas zewsząd bakterie i wirusy i był tylko koronawirus. Każdy wirus może być śmiertelny i niebezpieczny przy osłabionej odporności.
Różnica jest taka, ze nie ma obecnie skuteczniej terapii ani protokołów na zachorowania. Do tego liczba miejsc na intensywnej terapii gdzie laduja pacjenci z zapaleniem płuc jest ograniczona.
Nie każdy kto ma zapalenie płuc ląduje na intensywnej terapii... I masz rację. Nie ma leku na antywirusa. Tak samo jak i na inne infekcje wirusowe nie ma leku. Terapie i protokoły przy infekcjach wirusowych skupiają się na łagodzeniu objawów. Więc w przypadku koronawirusa, z punktu widzenia służby zdrowia, nie potrzeba zbyt wiele myśleć żeby wiedzieć jak udźwignąć leczenie takiego pacjenta. Większym problemem jest jak zapobiec przenoszeniu infekcji. Ale to też nie jest nic nowego. Jak mają pacjenta np z gruźlicą to podobne środki prewencyjne są wdrażane przy leczeniu.
Nie napisałam, ze wszyscy z zapaleniem płuc laduja na intensywnej terapii. Jest ono jednak nietypowe, cytując włoskich wirusologow. Już teraz brakuje miejsc w szpitalach  na obszarach objętych kwarantanna.
Byłaś kiedyś wieczorem lub nocą w weekend na sorze? Bo ja byłam. Starsza pani (tak koło 90tki) obryzgała kawał sali krwią, bo zeszła jej kroplówka, chciała mieć wyjęty wenflon natychmiast, a że nikt nie dał rady podejść po prostu go sobie wyrwała. Facet leży i czeka aż mu zrobią badania, coś z wątrobą, w pewnym momencie dosłownie zaczyna schodzić i już żadnych badań nie będzie, wiozą go na blok. Typ w stylu "jam jest królem tego blokowiska" ma rozcięty łuk brwiowy, obydwie ręce, nogę i chlapie krwią tam gdzie nie zdążyła nachapać tą starsza pani. W międzyczasie przywieźli amatora tanich win i innych denaturatów, leży na podłodze, bo spadł z łóżka i nie miał go kto podnieść. No i ja, zdążył mi się urwać film ze dwa razy, kroplówka mi nie schodzi, bo jak się wyłączam to wyginam rękę, a przecież nikt nie będzie stał i mnie pilnował. Po sześciu godzinach jestem wolna (a przywiozła mnie karetka, więc to nie tak że siedziałam w poczekalni). Jak wychodzę to lekarz mi mówi, że miałam szczęście, że dzisiaj tak spokojnie. Z opóźnieniem, ale dociera do mnie, że nie, on się nie nabija, nie próbuje rozładować atmosfery, nie ironizuje i w tym nie ma cienia sarkazmu. W końcu nikogo z wypadku im nie przywieźli, zero pożarów, prób samobójczych i "takich tam". Miejsc w szpitalach brakuje codziennie, tylko nie zastanawiasz się nad tym co się stanie jak Cię ktoś potrąci na pasach i jednocześnie będą jakieś inne wypadki/zdarzenia. A koronawirus em bombardują media i niektórzy spanikowani, to się snuje jakieś mroczne scenariusze. 

Straszne, ja byłam dwa razy na wieczornej pomocy medycznej i nigdy więcej. 2 letni syn zygal jak kot nikt się nim nie zainteresował, nikt nas nie przepuścił, gorączkę miał blisko 40. Dostaliśmy jakieś gówna dostępne bez recepty. 

Z córką dwumiesięczną byłam potwierdzić ospę, nikt nas nie przepuścił, po 3 godzinach czekania zrezygnowałam i wróciłam bo była już pora karmienia. Zmarnowałam tylko te 3 godziny w towarzystwie churchlajacych i duszących się ludzi oraz tych którym się drzazga wbila w paluszek. 

SnieznaPantera napisał(a):

Nie rozumiem. Tu ,,się nie boję", tu ,,mam wywalone". To gdzie są te wszystkie osoby, co już sobie bunkry zapełniają i kupują maseczki za 400 zł? Ja osobiście zaczynam się bać, ale nie wirusa..tylko ludzi właśnie. Boje się, że wszyscy ogłupieją, że Państwo jeszcze temu wturuje..że zaczną wprowadzać bezsensowne papierowe kwarantanny, pozamykają miejsca, a bańka się nadmuchu do jakiś monstrualnych rozmiarów...Nie mogę uwierzyć, że dorośli ludzie dają sobą tak manipulować. Pracuję w miejscu gdzie co chwila przewijają się dzieci. Jak dziewczynka wróciła z Włoch to zapanowało oburzenie..ale sami notorycznie przychodzą z dziećmi chorymi na bostonke, grype, czy inne wirusówki... Wykupywanie masowo kaszy i makaronów, a ich talerze nawet nie stały koło warzyw i owoców..Przecież NAUKOWA wiedza dotycząca tego wirusa jest ogólnie dostępna! Tam jest wszystko. I śmiertelność i zaraźliwość i objawy, a nawet grupy największego ryzyka. Dlaczego ludzie nie szukają u źródła, tylko się nakręcają? Nie mogę tego pojąć...


na łowach! 

 Zapasy mam, ale nie specjalnie robione z tej okazji, tylko zawsze wolę mieć kilka rzeczy w zapasie. Już raz tak miałam, że miałam nogę złamaną i skręconą i wychodzenie na zakupy to było coś niepojęcie trudnego więc wolę mieć w razie jakiegoś wypadku (tfu) ryż, makaron, zamrożoną paczkę mięsa i 2 słoiki pasaty. Zresztą w anginie, czy grypie tez mi się nie chce stać w kolejkach tylko wolę sobie poleżec w domku, więc to tylko takie zapasy asekuracyjne (nie w razie koronowirusa). 

O siebie się w ogóle nie boję. Boję się tylko o babcie bo ma 84lata więc czy wirus czy grypa mogą być dla niej bardzo groźne 

Odczuwam niepokój i trochę stres ale wiedziałam ze to jest nieuniknione, poza tym jedyne co jest straszne ze nie ma na to jeszcze szczepionki ani leku bo ogólnie śmiertelność jak się spojrzy w przeszłość na inne wirusy jest zaskakująco  niska a strach jest na pewno z takiego powodu ze nikt nie wie czy akurat jemu uda się przeżyć.

aster1987 napisał(a):

staram_sie napisał(a):

No to mamy potwierdzony przypadek - zmieniło to jakoś Wasz stosunek do wirusa? boicie się bardziej? zaczynacie coś robić inaczej (ograniczać kontakty, robić zapasy etc.)?
Mamy raka w Polsce, mamy zawały i udary w Polsce zmieniło się coś w waszym odżywianiu? Czytacie etykiety? Nie palicie? Nie żrecie tabletek na zapas? Badacie się? 
a ja powiem Ci, naprawdę z ręką na sercu, że od kiedy spotykałam się z człowiekiem pracującym instytucie medycyny doświadczalnej i klinicznej zmieniło mi się bardzo dużo. Opowiadał mi jak się podaje różne rzeczy szczurom i bada skłonność do raka. Nie jem już śmieci (gotowych płatków, dań przetworzonych rzeczy) sama gotuję, nie stosuje chemicznych kosmetyków.sama sobie robię peelingi z domowych składników i maseczki (np rozdrobnione avocado). Została mi jedna rzecz kosmetyczna baaaaaaardzo szkodliwa czyli antyperspiranty w kulce ale nie dam rady rezygnować bo pocę się bardzo śmierdzącym potem😔😔😔. Maluje się dużo rzadziej. Ba i nawet wybrałam miejsce meiszkania dalej od miasta chociaż mogłam kupić bliżej "cywilizacji" ( i tak z czasem ta cywilizacja do mnie przyjdzie). Dodatkowo do tej pory mi się nie chciało dłubać w ziemi (mam rodziców na wsi) ale od 2lat sądzę u rodziców warzywa  i chociaż przez 3miesiace w roku wiem co jem 😛także tak, boję się cholernie raka i ograniczam czynniki ryzyka, chociaż oczywiście zdarzy mi się raz w miesiącu zjeść w maceonald itp. ale nie jest nn już codzienne narażenie w tak ogromnym stopniu jak kiedyś

aster1987 napisał(a):

Wilena napisał(a):

cucciolo napisał(a):

Have_fun napisał(a):

cucciolo napisał(a):

roogirl napisał(a):

Ja pierdzielę. Otacza nas miliony wirusów. Niektóre przeszło bezobjawowo 90% ludzi i nawet o tym nie wie dopóki nie sprawdzi w krwi przeciwciał igG. Tak jest np. z EBV i CMV. Są doniesienia, że ebv może powodować stwardnienie rozsiane, cmv jest bardzo niebezpieczny dla płodu w ciąży. Grypa ma 5x większą śmiertelność, a ludzie nagle panikują na wieść o koronawirusie. No ludzie! Mam wrażenie, że niektórzy ludzie żyją w jakiejś innej rzeczywistiści, jakby nie otaczały nas zewsząd bakterie i wirusy i był tylko koronawirus. Każdy wirus może być śmiertelny i niebezpieczny przy osłabionej odporności.
Różnica jest taka, ze nie ma obecnie skuteczniej terapii ani protokołów na zachorowania. Do tego liczba miejsc na intensywnej terapii gdzie laduja pacjenci z zapaleniem płuc jest ograniczona.
Nie każdy kto ma zapalenie płuc ląduje na intensywnej terapii... I masz rację. Nie ma leku na antywirusa. Tak samo jak i na inne infekcje wirusowe nie ma leku. Terapie i protokoły przy infekcjach wirusowych skupiają się na łagodzeniu objawów. Więc w przypadku koronawirusa, z punktu widzenia służby zdrowia, nie potrzeba zbyt wiele myśleć żeby wiedzieć jak udźwignąć leczenie takiego pacjenta. Większym problemem jest jak zapobiec przenoszeniu infekcji. Ale to też nie jest nic nowego. Jak mają pacjenta np z gruźlicą to podobne środki prewencyjne są wdrażane przy leczeniu.
Nie napisałam, ze wszyscy z zapaleniem płuc laduja na intensywnej terapii. Jest ono jednak nietypowe, cytując włoskich wirusologow. Już teraz brakuje miejsc w szpitalach  na obszarach objętych kwarantanna.
Byłaś kiedyś wieczorem lub nocą w weekend na sorze? Bo ja byłam. Starsza pani (tak koło 90tki) obryzgała kawał sali krwią, bo zeszła jej kroplówka, chciała mieć wyjęty wenflon natychmiast, a że nikt nie dał rady podejść po prostu go sobie wyrwała. Facet leży i czeka aż mu zrobią badania, coś z wątrobą, w pewnym momencie dosłownie zaczyna schodzić i już żadnych badań nie będzie, wiozą go na blok. Typ w stylu "jam jest królem tego blokowiska" ma rozcięty łuk brwiowy, obydwie ręce, nogę i chlapie krwią tam gdzie nie zdążyła nachapać tą starsza pani. W międzyczasie przywieźli amatora tanich win i innych denaturatów, leży na podłodze, bo spadł z łóżka i nie miał go kto podnieść. No i ja, zdążył mi się urwać film ze dwa razy, kroplówka mi nie schodzi, bo jak się wyłączam to wyginam rękę, a przecież nikt nie będzie stał i mnie pilnował. Po sześciu godzinach jestem wolna (a przywiozła mnie karetka, więc to nie tak że siedziałam w poczekalni). Jak wychodzę to lekarz mi mówi, że miałam szczęście, że dzisiaj tak spokojnie. Z opóźnieniem, ale dociera do mnie, że nie, on się nie nabija, nie próbuje rozładować atmosfery, nie ironizuje i w tym nie ma cienia sarkazmu. W końcu nikogo z wypadku im nie przywieźli, zero pożarów, prób samobójczych i "takich tam". Miejsc w szpitalach brakuje codziennie, tylko nie zastanawiasz się nad tym co się stanie jak Cię ktoś potrąci na pasach i jednocześnie będą jakieś inne wypadki/zdarzenia. A koronawirus em bombardują media i niektórzy spanikowani, to się snuje jakieś mroczne scenariusze. 
Straszne, ja byłam dwa razy na wieczornej pomocy medycznej i nigdy więcej. 2 letni syn zygal jak kot nikt się nim nie zainteresował, nikt nas nie przepuścił, gorączkę miał blisko 40. Dostaliśmy jakieś gówna dostępne bez recepty. Z córką dwumiesięczną byłam potwierdzić ospę, nikt nas nie przepuścił, po 3 godzinach czekania zrezygnowałam i wróciłam bo była już pora karmienia. Zmarnowałam tylko te 3 godziny w towarzystwie churchlajacych i duszących się ludzi oraz tych którym się drzazga wbila w paluszek. 

I teraz wyobraź sobie ze są dodatkowe setki chorych...

W USA na 156 zarazonych jest juz 11 zmarlych . To nie jest juz taki maly procent jak na poczatku podawano . Poza tym virus mutuje . W tej chwili jeden jest bardzo grozny i zlosliwy i mamy tez lagodniejsza jego wersje . No tak wyczytalam dzisiaj w wiadomosciach porannych :))

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.