- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 listopada 2019, 15:28
Wiem, że wiele z Was mieszka za granicą. Czy od czasu, jak wyjechałyście z kraju udało Wam się nawiązać jakieś przyjaźnie? Macie znajomych, z którymi regularnie spotykacie się na kawę czy drinka? Jak się poznaliście?
Ostatnio, po 3 latach na emigracji zaczęło mi być tęskno do ludzi. Ze względów na odległość nie mogę się spotykać z moimi dawnymi znajomymi tak często, jakbym chciała. Tutaj natomiast ciężko mi kogoś poznać. W pracy rotacja ludzi jest ogromna, zazwyczaj są to osoby duże starsze ode mnie, często też tworzą się grupki osób o tym samym pochodzeniu. O ile w pracy z ludźmi się dogadujemy jako tako, to rzadko zdarza się, że ten kontakt jest tak dobry, żeby się umówić na jakiś fajny wieczór.
Kiedyś czytałam posta o poznawaniu nowych znajomych po studiach i były rady, żeby chodzić w różne miejsca, mieć zainteresowania i zanjomi sami cię znajdą. Ja w miarę regularnie jestem na siłowni, był czas, kiedy chodziłam na pole dance. Ale przecież nie powiem do totalnie obcej kobiety "Ej, poszłabyś ze mną na piwo po treningu" :D
Chętnie poczytałabym Wasze historie, jak Wy zdobyłyście znajomych na emigracji :)
22 listopada 2019, 16:04
Mieszkam w Chinach gdzie imigrantow jako takich w zasadzie nie ma, kazdy tu jest expatem i tylko tymczasowo. Paszportow nie rozdaja a o pozwolenie o prace i nowa wize trzeba ubiegac sie co roku. Nawet jak sie wejdzie w zwiazek malzenski z lokalsem to sie albo ma prawo pobytu jako wspolmazonek, ktore co roku sie odnawia i na ktorym nie mozna pracowac albo wize pracownicza tak jak wszyscy inni.
W efekcie malo ludzi zostaje na dluzej i jest ciagla rotacja. To z jednej strony przeszkadza w budowaniu przyjazni ale z drugiej strony ulatwia poznawac nowych ludzi bo jak juz sie widzi drugiego expata na ulicy (a bialego widac od razu na tle lokalsow) to nie dziwi jak chce zagadac i wszyscy jakos lgniemy do siebie. Na to pytanie o wyjscie na piwo nikt by tutaj nie robil duzych oczu. Mnostwo ludzi z calego swiata tak poznalam ale wiekszosc sie gdzies rozjezdza predzej czy pozniej.
Z lokalsami raczej trudno sie asymilowac, za duzy culture clash i bariera jezykowa.
Kiedys jak mieszkalam w UK to najwiecej znajomych mialam z pracy i przez lokalnego ex chlopaka.
Edytowany przez wieprzek 22 listopada 2019, 16:08
22 listopada 2019, 16:34
Mieszkam w Chinach gdzie imigrantow jako takich w zasadzie nie ma, kazdy tu jest expatem i tylko tymczasowo. Paszportow nie rozdaja a o pozwolenie o prace i nowa wize trzeba ubiegac sie co roku. Nawet jak sie wejdzie w zwiazek malzenski z lokalsem to sie albo ma prawo pobytu jako wspolmazonek, ktore co roku sie odnawia i na ktorym nie mozna pracowac albo wize pracownicza tak jak wszyscy inni. W efekcie malo ludzi zostaje na dluzej i jest ciagla rotacja. To z jednej strony przeszkadza w budowaniu przyjazni ale z drugiej strony ulatwia poznawac nowych ludzi bo jak juz sie widzi drugiego expata na ulicy (a bialego widac od razu na tle lokalsow) to nie dziwi jak chce zagadac i wszyscy jakos lgniemy do siebie. Na to pytanie o wyjscie na piwo nikt by tutaj nie robil duzych oczu. Mnostwo ludzi z calego swiata tak poznalam ale wiekszosc sie gdzies rozjezdza predzej czy pozniej. Z lokalsami raczej trudno sie asymilowac, za duzy culture clash i bariera jezykowa.Kiedys jak mieszkalam w UK to najwiecej znajomych mialam z pracy i przez lokalnego ex chlopaka.
Trochę rozumiem barierę językową. Ja mieszkam w Holandii, więc kultura niby zbliżona do naszej. Jednak z tego, jak obserwuję Holendrów, to wygląda to tak: wychodzimy na fajkę w pracy w 2 osoby, fajnie gadamy, temat się kręci. Nagle przychodzi drugi Holender i zaczynają gadać po holendersku, mając gdzieś, że ja 50% nie rozumiem. A doskonale wiem, że przecież mówią po angielsku. Ja nawet siedząc w polskim gronie, jeżeli ktoś się przysiada, to staram się, żeby jakoś czuł się "włączony" w towarzystwo, co jakiś czas zagaduję itd. Oni mają na to wywalone.
22 listopada 2019, 16:52
A gdzie mieszkasz>?
Wlasnie calkiem niedawno pomyslalam, ze mam naprawdę mega fajnych znajomych na emigracji.
Niestety, zrobiłam tez selekcje. Nie wszystkie moje relacje wypalily i jak spotykam się z olewaniem, to nie narzucam się.
Moja super kumpela zwerbowalam przez skrzynke pocztowa w budynku.
Zauwazylam na klatce polskie nazwisko. Wyszukalam laske na FB, napisałam, ze jesteśmy sąsiadkami i czy miałaby ochote pojsc na kawe.
Powaznie, tak zrobiłam, a to nie jest w moim stylu. Ponad rok trwa nasza znajomość i naprawdę swietnie się dogadujemy.
Mam stala ekipe z 1 szej pracy, gdzie żadne z nas już tam nie pracuje.
Mamy grupe na komunikatorze i jak cos, to spotkanie lub zarcie w czasie pracy na miescie.
Jestem te na grupie
polonijnej i tam się czasami udzielam. Jak mam czas cos ptrzeltumaczyc, cos
pomoc, to pisze. Tak poznałam druga super dziewczyne i razem biegamy.Na Fb w danym miescie sa tez grupy dla expatow i specjalnie dla nich dedykowane wydarzenia, Bardzo ciekawa miesznka ludzi tam przychodzi. Moje ulubione to tzw. wymiany jezykowe - dla osob ucza sie roznych jezykow i chca po porstu pogadac z nativem.
Polonijne akcje tez sa spoko. Np. u mnie po raz drugi bedzie WOSP. Gdzie w Polsce moja aktywnosc na WOPS to jakas aukcja lub datek do puszki. Pomijam wszelkie kontowersjoe odnosnie wosp, po prostu kolejny przyklad lokalnej spolecznosci. Na wospie samych pozytywnych ludzi poznalam.
Jak jest jakiś ciekawy festiwal, wystawa, wydarzenie, na które chce isc, to daje znac. I to działa w druga strone, kolezanka mi zaporponowala targi, które na początku w ogole mnie nie interesowaly. Poszlam i naprawdę było warto. A przy tym się nagadalysmy.
W pracy działam w akcjach sporotwo-wolontaryjnych i tez z tego robia się znajomości, ale przyznam szczerze o to już tak nie zabiegam. Wlasnie nie lubie za bardzo się kumplować w pracy. Pierwsza praca to taki wyjątek.
Trzeba się trochę otworzyć, zagadać, poprosić o komunikator czy fb, czasami wyskoczyć z jakas propozycja, ze cos ciekawego dzieje się na miesice. Będą pudla, ale z czasami naprawdę można trafic na ciekawych ludzi.
Powodzenia
22 listopada 2019, 18:43
mieszkam w UK i znajomych mam wlasciwie tylko z pracy. tych ktorzy jeszcze zostali w Anglii, bo ostatnio masowo wracaja do swoich krajow (nie tylko Polacy).
nie mam czasu widywac sie z nimi za czesto, ale staramy sie zeby choc raz na kwartal bylo. reszta to znajomi mojego chlopaka. moj jest strasznie wygadany, zagada do kazdego. ja mam wyjebane, wiec to on nam znajduje czasem znajomych, jak np naszych sasiadow. sa w podobnym wieku i maja akceptowalne przez nas zaintesesowania ;d
22 listopada 2019, 20:16
zyje 13 lat w De i nie mam z kim pojsc na kawe , wiec tego tam , po 3 latach:) Kultury sa rozne, mam duzo znajomych z pracy obecnej i poprzedniej, gdy spotkamy sie zawodowo milo sie rozmawia, jednak o blizsze przyjaznie prywatne jest ciezko, dopiero niedawno przyszla do nas do pracy jedna dziewczyna z ktora naprawde moge wiecej, pogadac , tez prywatnie. Nie szukam tu Polakow, nie mam nawet na to czasu ani checi, znajac dobrze jezyk jest mi obojetna narodowosc. Dodam ze jestem bardzo otwarta, kontaktowna i podejmowalam wiele prob, mam jedna kolezake blizsza, ale ona jest taka dziwna (bio eko, hahaha) ze nawet na kawe nie wyjdzie na miasto , wiec tak srednio, chcialabym miec taka kolezanke zeby spotkac sie , pogadac o wszystkim.
Edytowany przez Berchen 22 listopada 2019, 20:18
22 listopada 2019, 20:32
Nie mam i nie potrzebuję!!! Z ludźmi z pracy nie chciałabym się umawiać w wolnym czasie i tego nie robię.
Nie ma tam nikogo takiego, kto by nadawał na tych samych falach co ja, choć mam dużo dobrych koleżanek w pracy i kolegów,
to naprawdę w wolnym czasie wolę poczytać dobrą książkę, wybrać się na spacer, porozmawiać przez telefon z siostrą lub koleżanką z Polski
niż tracić czas z kimś tutaj. Mieszkam w Belgii już 11 lat. Na początku spotykaliśmy się ze znajomymi mojego faceta z pracy, było naprawdę spoko.
Po czasie mi się to znudziło. Nie chciałam się z nimi szwendać po barach. Powiedziałam stanowczo mojemu, że rezygnuję z takich atrakcji i na szczęście zrozumiał. Wolimy czas wolny spędzić razem, a mój facet ma naprawdę świetnych znajomych, lepszych niż ja w pracy, z tego co mi opowiada. Nie brakuje mi ludzi, a nawet śmiem twierdzić, że czasem mam ich serdecznie dość po ciężkim dniu w pracy, więc doceniam ciszę i spokój samotności :)
22 listopada 2019, 20:33
zyje 13 lat w De i nie mam z kim pojsc na kawe , wiec tego tam , po 3 latach:) Kultury sa rozne, mam duzo znajomych z pracy obecnej i poprzedniej, gdy spotkamy sie zawodowo milo sie rozmawia, jednak o blizsze przyjaznie prywatne jest ciezko, dopiero niedawno przyszla do nas do pracy jedna dziewczyna z ktora naprawde moge wiecej, pogadac , tez prywatnie. Nie szukam tu Polakow, nie mam nawet na to czasu ani checi, znajac dobrze jezyk jest mi obojetna narodowosc. Dodam ze jestem bardzo otwarta, kontaktowna i podejmowalam wiele prob, mam jedna kolezake blizsza, ale ona jest taka dziwna (bio eko, hahaha) ze nawet na kawe nie wyjdzie na miasto , wiec tak srednio, chcialabym miec taka kolezanke zeby spotkac sie , pogadac o wszystkim.
a ta eko sreko koleżanka boi się kawy w kawiarni, że nie będzie organic, czy co??? bo nie za bardzo rozumiem jej obawy z wyjściem na miasto związane :) heheh
22 listopada 2019, 21:17
Mieszkam podobnie jak Berchen w de, z tym, że o połowę krócej.
Znajomych mam... Nie dużo, przeważnie dużo starszych, ale mnie to nie przeszkadza. Kilka fajnych osób udało mi się poznać w pracy, a oni wkrecili mnie dalej - przedstawili swoim kolegom i koleżankom bądź rodzinie. Mam farta, ponieważ na naszej ulicy utrzymujemy dość bliski kontakt: grillujemy, wychodzimy na spacery, jeździmy na wspólne wycieczki. Fajną znajomość nawiązałam również na początku mojej przygody w Niemczech, kiedy to szukałam darmowych praktyk w moim zawodzie - 60-letni Niemiec, który nianczyl mnie, uczył mówić, pomagał pisać pierwszy list motywacyjny... Taki drugi tata, z którym do tej pory często się spotykam czy to na kawę, obiad lub do teatru.
Szkoda mi tylko poluznienia znajomości z Węgierką ciut młodszą ode mnie, która rok temu wróciła do swojego kraju oraz ciężko mi było przeżyć wyjazd kumpeli poznanej u wyżej wspomnianego Niemca. Teraz wiem jak czuła się moja najlepsza przyjaciółka jeszcze z czasów gimnazjum kiedy wyprowadziłam się 1tys km dalej...
I teraz może zostanę zgnojona, ale... Większość Polaków omijam szerokim łukiem. Dlaczego? Bo tu zna każdy każdego. I to jest tak mocno odczuwalne, że staram się troszkę trzymać rodaków na dystans.
22 listopada 2019, 22:43
Ja od roku mieszkam w Szwecji. Po pierwsze, to odnowiłam znajomość z koleżanką z byłej pracy. Nigdy nie byłyśmy blisko, ona wyjechała już prawie 10 lat temu z Polski, a jednak bez problemu znalazłyśmy wspólne zainteresowania.
Ale bardzo dużo dał mi intensywny kurs językowy. Szczególnie w obecnej grupie poznałam sporo fajnych ludzi z różnych krajów, w różnym wieku (ja jestem jedną ze starszych osób na kursie;). Spędzamy razem sporo czasu - wychodzimy na kawę, na drinka, na lunch itd. Wszyscy mówimy dobrze po angielsku, więc nie ma problemu z komunikacją. Zdaję sobie sprawę, że część z moich znajomych jest tu tylko na chwilę, ale są też tacy, którzy mieszkają tu od lat albo mają zamiar zostać na długo. Coś z tych znajomości pewnie zostanie, a jeśli nie, to i tak doceniam to, co mam teraz.
Jest też kilkoro znajomych powiązanych z pracą mojego męża, ale w sumie z nimi widujemy się dość rzadko.