21 kwietnia 2011, 17:03
Od ponad roku zmagam się z ED. Na początku była ortoreksja, potem BED, na przemian z bulimią. Od 3 miesięcy się leczę. Raz lepiej, raz gorzej, lecz na razie są małe zmiany. Czasem są chwile, że tracę nadzieje.
Czy którejś z Was udało się z tego wyjść?
Jaką drogą?
Ile zajęło Wam to czasu?
21 kwietnia 2011, 17:09
A mozesz wytlumaczyc terminologie?:P
21 kwietnia 2011, 17:12
ED -eating disorders - zaburzenia odżywiania
BED -binge eating disorder - napady objadania się
ortoreksja - obsesja na punkcie jakości przyjmowanego pokarmu
coś jeszcze?
21 kwietnia 2011, 17:16
Nie, dzieki:) Ale mam pytanie.. Od czego zaczynaja sie ED? Czy BED zaczyna sie tak, ze nagle sie objadasz bez pamieci, czy tak niewinnie, ze na poczatku wydaje sie ze jestes zwyczajnie lakoma?
21 kwietnia 2011, 17:18
na ogół całe ED zaczyna się niewinnie
ale też zależy od osoby
u mnie początki były niewinne, dopiero jak przeszło to w BED i bulimię to dało się zauważyć granice
21 kwietnia 2011, 17:22
Mozesz opowiedziec o tym?
21 kwietnia 2011, 17:40
Rushia - prosisz, masz.
Wiem że to co tu napiszę nie jest normalne i że jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Zdaje sobie z tego sprawę. Może chociaż to ustrzeże niektóre osoby, przed tym by nie wpaść w ED.
Leczenie jest bardzo trudne.
2 lata temu ważyłam ponad 70kg (przy 162cm wzrostu). Pewnego dnia mama powiedziała mi wprost jaka ja jestem strasznie gruba. Poryczałam się. Zaczęłam się odchudzać ale zdrowo. Nie liczyłam kalorii, nie ważyłam się codziennie. Jedynie uregulowałam pory posiłków, wielkości porcji, jadłam tylko okazjonalnie słodycze i inne niezdrowe przekąski. W październiku ważyłam 55kg.
Był to czas gdy poszłam do I LO. Przez 9 lat byłam najlepszą uczennicą. Wysokie miejsca w konkursach, wysoka średnia, lubiana i dostrzegana wśród nauczycieli. Pasowało mi to. Szkoła była moim życiem. W LO trafiłam do klasy gdzie były same osoby takie jak ja pod względem nauki. Już nie byłam najlepsza. Już szkoła nie była centrum mojego życia.
Do lutego przytyłam 3kg, przez rozregulowanie trybu dnia. Byłam zła. Ważyłam 58kg. Znów zaczęłam się odchudzać.
Początkowo było wszystko tak jak dawniej, ale powoli zaczynałam się pogrążać. Zaczęło się niewinnie: liczenie kalorii, zapisywanie wszystkiego, codzienne ważenie. Niby nic złego, ale doprowadziło mnie do obsesji.
Później skrupulatnie przestrzegałam by nie jeść słodycze, fast foodów, tłustych rzeczy. Potem doszło ważenie każdego plasterka pomidora, jedzenie rzeczy tylko bez soli, cukru, tłuszczu, konserwantów.
Wyrzuciłam z jadłospisu jogurty inne niż naturalne, mleko inne niż 0,5%, konserwowe warzywa, ziemniaki, biały ryż, szynki, banany, kapustę kiszoną, serek wiejski (bo miał w składzie sól), żółte sery, kiszone i konserwowe ogórki, bób, groszek. Nic nie soliłam zupełnie. Odstawiłam pieczywo (bo miało sól).
Wszystko co kupowałam nie mogło mieć w składzie cukru, tłuszczu, soli czy konserwantów.
Istny obłęd.
Stanęło na tym, że jak przez 2 dni jechałam na obóz to żywiłam się tylko pomidorami, cukinią, macą bez soli.
Ważyłam 48kg.
Niestety na obozie raz uległam Zjadłam batona. Rozkosz niesamowita.
W ciągu 2 tygodni obozu przytyłam 6kg. W ciagu kolejnych 2 tyg 4kg. kolejne 6 miesięcy to kolejne 12kg w górę.
Napady miałam nieziemskie. Potrafiłam zjeść pół kg smażonych pierogów, 5 czekolad, 2 bombonierki, 9 batonów, 2 paczki po 200g żelek i dopchać jeszcze czterema jogurtami. Czasem jeszcze więcej.
Próbowałam robić coś by nie przytyć:
- wymioty - bezskutecznie
- środki przeczyszczające - na mnie mało działają
- ćwiczenia - intensywne tylko przez pewien czas, nie lubię ćwiczyć
- głodówki - był okres że były
Od 3 miesięcy się leczę w Ośrodku Zaburzeń Odżywiania.
- Dołączył: 2011-03-19
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 372
21 kwietnia 2011, 17:46
Mam bardzo podobną historię do twojej :( ja choruję już zbyt długo, jestem tym wszystkim zmęczona. Byłam wiele razy hospitalizowana. Czasami jest dobrze, gdy nie myślę obsesyjnie o jedzeniu (co zjeść, a czego nie zjeść, diety, ćwiczenia, itd.), ale nagle, bez powodu, coś pęka i znowu wszystko wraca...
- Dołączył: 2010-01-25
- Miasto: Na Uboczu
- Liczba postów: 1235
21 kwietnia 2011, 17:51
Ja wyszłam z anoreksji ale nie życzę Ci takiego "wyjścia", tak na prawdę trafiłam na straszną psycholog, która w oczach mamy była cudowna,bo widziała , ze mnie "leczy" , a tak na prawdę polegało to ciągłych szantażach , jak nie zaczniesz jeść pojedziesz do zamkniętego zakładu i przez pół roku nie będziesz widziała się z rodzicami, jak nie będziesz jeść dostaniesz hormony ( nie miałam okresu) , albo jak coraz bardziej chudłam moja mama na mnie wrzeszczała ,nie próbowała rozmawiać, w końcu im uległam ja jadłam max 120 kcal , oni wciskali we mnie jakieś 4000 kcal , pilnowali musiałam wszystko jeść, kiedy mnie utuczyli i ważyłam już jakieś 55 kg dali mi święty spokój w ogóle już się o mnie nie martwili , psycholog w ogóle nie przejmowała się moja psychiką ważne , ze przytyłam moja waga była w normie...No i po roku anoreksji , ponad dwa lata bulimii przeplatanej BED trwa to dziś. Oczywiście rodzice o niczym nie wiedzą oficjalnie skończyłam z ed dwa lata temu, nie oficjalnie trwam w tym ponad trzy lata...
21 kwietnia 2011, 17:53
Ja w sumie czuje, ze czeka mnie nieciekawa przyszlosc.. Ale nie wiem, czy mozna jakos zapobiec czemus takiemu. Jestem na diecie, wczesniej ciagle sobie podjadalam dla przyjemnosci, a teraz jedzenie jest dla mnie jak niespelnione marzenie, staram sie nie robic sobie przyjemnosci nawet co jakis czas, bo wtedy przestaje nad soba panowac, nie umiem zjesc kawalka placka.. Moj mozg wyznaje zasade wszystko albo nic. Jedzenie do bolu nie sprawia mi zadnego problemu, to sama przyjemnosc.