- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 maja 2017, 17:03
Czy robiac zakupy w popularnych sieciowkach macie czasem wrazenie, ze faktyczne rozmiary sa wieksze/mniejsze niz oznaczono? Ja czesto tak mysle w H&M i mieszcze sie tam w sporo ciuchow w rozmiarze S, mimo ze prawie wszedzie indziej mieszcze sie co najwyzej w M.
Co ze Stradivariusem? Dzis wyrwalam tam spodniczke w rozmiarze S/36 (nierozciagliwy jeans), co wydalo mi sie cudem bo pamietam doskonale jak nieraz mierzylam tam ciuchy w rozmiarze M/38 a nawet czasem L/40, ktore byly zbyt opiete/krotkie. Glownie chyba chce sie dowiedziec, czy myslicie, ze rozmiar S/36 w Stradivariusie to faktycznie rozmiar "maly" czy tez "naciagny maly" :)
Dodam, ze mieszkam w Azji i niektore ciuchy sa robione na lokalne potrzeby nieco inaczej niz ich odpowiedniki w Europie (co czesto ale nie zawsze jest oznaczone na metce, np. spodnie z metka z napisem "Asian Length" itp).
Edytowany przez xiaozhu 28 maja 2017, 17:28
28 maja 2017, 17:12
Wg mnie rozmiary w ogole są rozjechane i zależą też od kroju.
Dziś kupiłam dwie sukienki w Reserved rozmiar M, trochę luźne na górze, więc będą potrzebowały przeszycia. Koszulkę biorę L, w New Yorkerze czasem w XL się wcisnę. A w C&A w ogóle są zawyżone. Zawsze biorę największy rozmiar, albo łapię L czy XL, bo szczupła nie jestem, a potem w zależności od sklepu przymierzam mniejsze (lub nie, jeśli są zaniżone, a wg mnie takie są np. w Medicine)
28 maja 2017, 17:32
Ja np. za cholerę nie wejdę w spodnie z Bershki ;) noszę 38, a tam są na mnie za małe. Ogólnie wszędzie są inne te rozmiarówki. W jednym sklepie wchodzę w koszulkę xs a w innym w m
28 maja 2017, 17:42
Z górną odzieżą czy sukienkami i spódniczkami nie mam tego problemu, noszę M, czasami trafi się już nawet S ale to co się odpieprza ze spodniami to jest jakiś dramat. Nie mam grubej dupy, jestem teraz po prostu normalna, a pomimo to w takim Housie czy często Reservedzie wchodzę na styk w 42. Ale pojadę już do takiego New Yorkera i na spokojnie mogę wybierać w krojach, kolorach i innych bajerach, bo 38 leży jak ulał. I to jest strasznie denerwujące, bo nie wiem czy to ja naprawdę nie mieszczę się w kanonie "idealności" czy oni serio myślą, że każdy jest skinny. I tę tendencję widzę właśnie w tych dwóch sklepach, niezależnie w jakim mieście bym nie robiła zakupów.
28 maja 2017, 18:43
Ja podobnie jak YunShi, wchodzę do sklepu i szukam L/XL jeśli te rozmiary są luźne /czasem się tak zdarza/ biorę mniejsze. W większości sklepów pomimo większego rozmiaru nie mam problemu ze znalezieniem czegoś dla siebie, ale omijam wszystkie bershki, orsaye i stradivariusy.
28 maja 2017, 19:03
Ja podobnie jak YunShi, wchodzę do sklepu i szukam L/XL jeśli te rozmiary są luźne /czasem się tak zdarza/ biorę mniejsze. W większości sklepów pomimo większego rozmiaru nie mam problemu ze znalezieniem czegoś dla siebie, ale omijam wszystkie bershki, orsaye i stradivariusy.
A dlaczego omijasz orsay? Moim zdaniem akurat tam mają normalne rozmiary. Wszystkie ciuchy mam tam w tym samym rozmiarze, a nie tak jak w niektórych sklepach, że mam przedział trzech rozmiarów.
28 maja 2017, 22:29
Z górną odzieżą czy sukienkami i spódniczkami nie mam tego problemu, noszę M, czasami trafi się już nawet S ale to co się odpieprza ze spodniami to jest jakiś dramat. Nie mam grubej dupy, jestem teraz po prostu normalna, a pomimo to w takim Housie czy często Reservedzie wchodzę na styk w 42. Ale pojadę już do takiego New Yorkera i na spokojnie mogę wybierać w krojach, kolorach i innych bajerach, bo 38 leży jak ulał. I to jest strasznie denerwujące, bo nie wiem czy to ja naprawdę nie mieszczę się w kanonie "idealności" czy oni serio myślą, że każdy jest skinny. I tę tendencję widzę właśnie w tych dwóch sklepach, niezależnie w jakim mieście bym nie robiła zakupów.
Przedziwne, bo ja w Reserved wchodzę w 38, a w New Yorkerze nie.
29 maja 2017, 03:53
Przedziwne, bo ja w Reserved wchodzę w 38, a w New Yorkerze nie.Z górną odzieżą czy sukienkami i spódniczkami nie mam tego problemu, noszę M, czasami trafi się już nawet S ale to co się odpieprza ze spodniami to jest jakiś dramat. Nie mam grubej dupy, jestem teraz po prostu normalna, a pomimo to w takim Housie czy często Reservedzie wchodzę na styk w 42. Ale pojadę już do takiego New Yorkera i na spokojnie mogę wybierać w krojach, kolorach i innych bajerach, bo 38 leży jak ulał. I to jest strasznie denerwujące, bo nie wiem czy to ja naprawdę nie mieszczę się w kanonie "idealności" czy oni serio myślą, że każdy jest skinny. I tę tendencję widzę właśnie w tych dwóch sklepach, niezależnie w jakim mieście bym nie robiła zakupów.
Mysle, ze duzo zalezy od samego ciucha, np. czy jest rozciagliwy albo w kroju "oversize".