17 lipca 2011, 17:24
Było cudownie. Jadłam dziennie 1200/1300 do max 1500 kcal, rożnie. Zdrowe, urozmaicone jedzonko. Rano lub wiczorem biegi przez las, natura, spokój. Wieczorem czytałam książkę, ale myślami byłam przy tym jak cudownie zapowiadają się wakacje. Mama z tatą stwierdzili, że zrobiłam się milsza, nie denerwuje się, częściej uśmiecham, pięknie.
Dziś rodzinka wyszła na miasto beze mnie załatwić jakieś papierkowe rzeczy. Z nudów... zaczęłam żreć. Jedną bułka z dżem, serek, parówka, razowy chlebek, kolejna bułka... i znów 3000, 4000 tysięcy kalorii. Byłam tak zdesperowana, tak mi było ciężko, że nawet chciałam to wszystko zwymiotować, ale nie dałam rady, nie chce popaść w bulimie! Poszłam na rower. Jechałam po lesie, tak szybko zasuwałam, mięśnie mnie bolały. Nie dałam rady, zeskoczyłam z roweru i rozpłakałam się. Im bardziej ładniejsza się staje tym więcej mam kompleksów, czy to nie bez sensu?
Parę dni temu szukałam książki psychologicznej związanej z zaakceptowaniem samej siebie, cieszeniem się z każdej chwili życia bo coraz częściej myślę, że wszystko co robię nie ma sensu, życie jest przecież tak ulotne, śmierć bliska i nieprzewidywalna. Może powinnam zapisać się do psychologa? Moi przyjecie i rodzina nie rozumieją mnie, nawet nie będę próbować z nimi o tym rozmawiać.
Przeklinam dzień w którym rozpoczęłam dietę. Stała się ona moją obsesją, ale nie teraz odpuścić...
Kiedyś byłam szczęśliwa, o wiele bardziej.
17 lipca 2011, 17:33
ale jak sama napisalas - jedzac 1200 czy 1300 kcal i cwiczac bylo cudownie.. o to chodzi zeby nie popadac w takie obzarstwo jakie sie dzisiaj stalo.. musisz znalezc zloty srodek.. przypomnij sobie jaka szczesliwa bylas jedzac zdrowo, gdy posilki byly urozmaicone... teraz jestes zla bo siebie zawiodlas, ale dzialaj dalej!
17 lipca 2011, 17:35
żeby to było takie łatwe. zauważyłam też, że jak jest dobrze, jak mnie ludzie chwalą przestawiam się na myślenie "jest dobrze wiec mogę zjeść". Gdy jestem zakompleksiona, zła, smutna i niezadowolona z tego, jak wyglądam wytrwale walczę o każdy, zaliczony dzień ;.( W doatku, jak wszyscy w kółko mówią, że już jest dobrze, że powinnam odpuścić to... coś mnie rozsadza od środka...