Temat: moj namawia mnie na przejazdzki, ojc ;/

odkad poprawila sie pogoda, moj mezczyzna jezdzi rowerem do pracy i do rodziny i na przejazdzke. zaczal mnie namawiac na wspolna wycieczke. wczoraj byl drobny problem, bo wychodzilismy wspolnie, on z rowerem a ja - tup tup i musial dostosowac predkosc do mojego chodu, i reagowal namawianiem mnie na zakup roweru, bo tak przeciez nie moze byc ze jedno chodzi a drugie jezdzi, a dwa ze wspolnie mozemy gdzies jezdzic, a jemu sie juz spacerowac nie chce, i chce sie ruszac bo sie nasiedzial w domu przez zime

powiem szczerze ze nie mam roweru. moj tata mial jakis rower , pozniej mial wypadek i dochodzil do siebie, czas minal(2,5 roku) i wiem co sie z nim dzieje.moze gdzies jest schowany. 
szczerze boje sie jezdzic. ost raz jezdzilam kilka lat temu z moim ex. czyli minelo napewno ze 4 lata:) 
musze zapytac sie taty czy mamy rower, a jak nie to czeka mnie zbieranie na najtanszy mozliwy model - liczac 300 zl to bedzie po ok 3 miesiacach a do tego czasu to chyba nam obu cos strzeli gdzies - mnie od slyszenia gdzie rower, a jemu : czemu jeszcze nie ma ;/
Ważysz 68 kg.i boisz się wsiąść na rower, bo nie masz kondycji ? Jazda rowerem to żaden wyczyn ..
tata obiecal naprawe roweru, zakup nowych kol :)
nie mam kondycji. a w ogole auta jezdza jak szalone, trzeba uwazac na ruch uliczny

od krotkiego czasu jestem bojazliwa. kiedys splyw rurami na basenie sprawial mi radosc, w wakacje zjechalam na rurze basenowej zachlysnelam sie i przestraszylam. na lunaparku. przejechalam sie kolejka i zrezygnowalam  ze wszystkich atrakcji, nawet tych dla dzieci. nogi mialam z waty, w mysl o przejechaniu sie na czymkolwiek mialam lzy w oczach i zarzadalam powrotu do domu (2h w jedna strone podroz, kilkadziesiat dolarow za wejscie)

wczoraj usiadlam na chwile na rower mezczyzny, co prawda siodelko bylo ciut  za wysokie bo ledwo co  polozylam stopy na  pedalach ale troche  przestraszylam sie wysokosci. nie wiem jak sie przejade na rowerze :P

Uśmiechnęłam się czytając ten topic. Osobiście takie przemyślenia to bardziej do pamiętnika, aniżeli na forum publiczne, chociaż no dobra, dział sportu, czyli rower. Rower na giełdzie za 50 - 100 zł? Wolę się nie zastanawiać z jakich jest źródeł. Dla rekreacyjnej jazdy, to faktycznie żaden wyczyn, ale kiedy w grę wchodzą podjazdy, pokonywanie nierówności, jazda w określonym tempie, to już nie jest to takie radosne. W zależności, co kto lubi i preferuje. Na rowerze trzeba lubić jeździć, jeszcze się nie spotkałam, żeby ktoś zaczął czerpać radość z czegoś, czego nie lubi. Jeżeli nie jesteś do roweru przekonana, to po co się masz męczyć? Zamień to na kijki, albo rolki, albo...., pobiegaj?
Co do rowerów. Nie polecam sprzętu z hipermarketów. Lepiej wydać więcej pieniążków, aniżeli po jednym sezonie wymieniać połowę osprzętu, żeby bicykl mógł byś gotowy na kolejny sezon.
Pasek wagi
Nie bój się, że nie masz kondycji. Nie musisz przecież od razu jeździć po 50 km. Wystarczy niezbyt długa przejażdżka rowerowa co drugi dzień i w końcu twoja kondycja się poprawi. Jazda na rowerze to nic trudnego. Im bardziej sobie wmawiasz, że się boisz tym gorzej będzie. Dlatego przełam się i zacznij jeździć.
>Jeżeli nie jesteś do roweru przekonana, to po co się masz męczyć? Zamień to na kijki, albo rolki, albo...., pobiegaj?

to jeszcze gorzej, a najbardziej z bieganiem - kondycji kompletnie brak. kijki ok- musze kupic jedynie, ale to naprzemienne chodzenie wydaje sie skomplikowane. na rolkach nie umiem jezdzic. jako nastolatka, w domu wygrzebalam rolki i zaczelam jezdzic - tylko sie poobcieralam, przewracalam, zaraz pobieglam do domu zdjac to dziadostwo a powrot do tego to bedzie jeszcze wiekszy strach niz rower. no nic, poczekam na ten rower od taty i zobaczymy co da sie zrobic :)

chodze na silownie 3-4 razy w tygodniu, czase poplywam. dzisiaj jest 3 dzien 60 dniowego planu trenignowego ... i dojdzie rower.
bardziej sie boje przemeczenia w trakcie
> jazdy i ze nie podolam, niz kontuzji czy wypadku

bierzesz się za sport, to się nie boj przemęczenia. czego tu się bać? jak nie dasz rady, to zsiądziesz i odpoczniesz. nie wypływasz kajakiem na środek atlantyku.

za 300 zł nie kupisz dobrego roweru. nie dość, że szybko ci się zepsuje, to jeszcze potem będzie boleć cię tyłek.

liczę na to, że rower twojego taty jest trochę lepszy.

żeby cię trochę pocieszyć - ja się nie ruszam na lądzie prawie wcale, a w zeszłym roku pojechałam ze znajomymi rodziców w alpy na rowery i jeździliśmy całymi dniami po kilkadziesiąt kilometrów. po górach. dałam radę, chociaż na początku było bardzo ciężko.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.