- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 maja 2015, 11:34
Czy jest tu może ktoś kto borykał się z kontuzją itbs, czyli zespołem pasma biodrowo-piszczelowego?
6 maja 2015, 12:28
owszem, przez jakies 4-5 miesiecy.
A można wiedzieć jak wyglądało u Ciebie leczenie?
Mnie to cholerstwo pierwszy raz dopadło rok temu, jednak wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to itbs. Poszłam do ortopedy, który stwierdził, że to przetrenowanie, zapisał skierowanie na rehabilitacje (laser, ultradźwięki) i kazał zrobić miesięczną przerwę od biegania. Po zakończeniu 3-tygodniowej rehabilitacji ból nieco zelżał, ale nadal mi towarzyszył. Zaczęłam szukać informacji w internecie i zdiagnozowałam u siebie itbs. Wprowadziłam ćwiczenia rozciągające i rolowanie na butelce z wodą, na skutek czego po tygodniu ból w magiczny sposób zniknął.
Ostatni miesiąc był dla mnie powrotem do formy biegowej po skręceniu śródstopia. Jakoś tydzień temu zrobiłam trochę mocniejszy trening i na następny dzień bum... Przez ból tym razem w obydwu kolanach ledwo mogłam schodzić po schodach. Przyznam szczerze, że trochę to zbagatelizowałam, stwierdzając, że to pewnie od zakwasów (uda też mnie bolały) i 2 dni później poszłam zrobić dłuższe wybieganie. Dzień później zorientowałam się, że ten ból w kolanach jest znajomy... Oczywiście zaprzestałam biegania, zaczęłam się rozciągać, robić jakieś tam ćwiczenia wzmacniające, rolować, ale w sumie zaczynało być gorzej, bo nie bolało już tylko przy schodzeniu ze schodów, ale przy normalnym chodzeniu również. Wczoraj byłam u fizjoterapeuty. Potwierdził, że to itbs i w prawej i w lewej nodze, spowodowany słabym mięśniem czworogłowym. Naciskał na różne punkty na udzie, bolalo strasznie, ale po 20 minutach robiłam przysiady i chodziłam bez bólu. Pokazał mi kilka ćwiczeń i kazał rozciągać się sumiennie 10 minut przed i 10 minut po treningu, żeby kontuzja nie wróciła. Na pytanie 'kiedy mogę iść pobiegać', odpowiedział, że następnego dnia. Ucieszyłam się, bo za półtora tygodnia mam zawody na 10 km, a czytałam o przypadkach, które rehabilitowały się właśnie przez kilka miesięcy. Już bez bólu wróciłam do domu, ułożyłam sobie plan rozciągania na następny dzień, bo przecież miałam iść w końcu pobiegać. Przed snem porolowałam się trochę na butelce, znowu bolało niemiłosiernie, ale usprawiedliwiłam sobie to wcześniejszą wizytą u fizjo. Dziś rano wstaję z łóżka i oczywiście pojawił się ból. Z biegania oczywiście nici, dodatkowo pojawiła się rezygnacja, że to chyba nie dla mnie. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co robić. Nie chce iść znowu do tego fizjoterapeuty, bo pewnie znowu ponaciska, weźmie kasę, ból zniknie na pół dnia i tyle. Rozciągać się, wzmacniać te czworogłowe, rolować? Czy iść do innego fizjoterapeuty? Gdy pomyślę o kilkumiesięcznej walce, chce mi się walić głową w ścianę :/