- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 lipca 2014, 16:49
Nigdy nie lubiłam biegać. Aż do czasu jak zachorowałam na syndrom Forresta Gumpa.
Nie wiem czy takie coś w ogóle istnieje ale ja to tak nazywam. W każdym razie tak jak Forrest, który miał uwięzione nogi, ja byłam uwięziona w swojej bezmięśniowej tłustej masie. Jak już zrzuciłam zbędny balast (z 75kg na 55kg na 174cm wzrostu) a Forrest zbędne żelastwo to zaczęło się istne szaleństwo. Jak szłam to ja nie czułam wcale, że idę. Byłam tak lekka, że nogi same odrywały się od podłoża i posuwały naprzód. Ja po prostu leciałam i to było takie wspaniałe uczucie. Więc uznałam, że po co chodzić skoro mogę sobie pobiec. I tak się zaczęło: Zaczęłam biegać wszędzie: na uczelnię, na zakupy, z nudów, z kaprysu, z chęci pozwiedzania. Przestałam się w ogóle malować, bo po co, i tak zaraz będę wyglądać jak Joker, cały dzień nosiłam przepocone, sportowe ciuchy, rzuciłam moje stare trampy w kąt i wykosztowałam się na wypaśne najeczki.. (co za różnica!) Tak z całego dnia biegania w różne miejsca lub dla rozrywki wychodziło ze 3 godziny.. czasem więcej czasem mniej. Taki stan trwał jakieś 4 tygodnie po czym przyszła sesja i przytyłam do 60kg. I już nie czułam tego powera, syndrom Forresta Gumpa zanikł.
Czy jest tu ktoś jeszcze kto na to "chorował" i podzieli się swoimi doświadczeniami?
29 lipca 2014, 16:54
Przepraszam,ale się uśmiałam :D Ile ja bym dała za to,by czuć taką potrzebę biegania :D
29 lipca 2014, 16:59
Przy tamtej wadze, to pewnie rozkładając płaszcz mogłaś zrobić z siebie motolotnię, więc się nie dziwię, że Cię samo niosło :D
29 lipca 2014, 20:58
biegam bo lubię i bardzo się staram, żeby stało się to moim stałym elementem dnia;-))) p