Pamiętaj - nie słuchaj porad intranetowych wróżek, które piszą "ŻADNYCH SKŁONÓW!!".
Temat dyskopatii mam przerobiony od A do Y (nie do Z, bo szczęśliwie trafiłem na mądrych ludzi i nie zdecydowałem się na operację), ale z atrakcjami typu porażenie mięśnia (chyba) brzuchatego łydki (nie mogłem np. wspiąć się na palce prawej nogi), brakiem czucia powierzchniowego w stopie i tylnej części nogi, przejmującego bólu nie pozwalającego spać w nocy, który już schodził w dól nogi, zagrożeniem "zespołem końskiego ogona" itd.
To było jakieś pięć lat temu. Teraz biegam, trenuję (uwaga - skłony tez robię), jeżdżę na nartach, pracuję w ogrodzie jak trzeba, odśnieżam itd., a też lekarz specjalista wyrokował, że "Teraz panie tu już tylko spacerki i prawie emerytura, a o bieganiu to niech pan nawet nie myśli. Ewentualnie basenik, ale też najlepiej dryfować i nie oszukiwać się - operacja jest w zasadzie pewna.".
Udało mi się jednak trafić do rozsądnego fizykoterapeuty (najpierw jednego, później drugiego - bo pierwszy był nieco zbyt daleko i nie chciało mi się jezdzić), nieco się w temacie podszkolić teoretycznie i jest super.
Dyskopatia to nie wyrok, chociaz pamiętam, ze po wizycie u doktora sportowo tez mi się świat zawalił po tym co mi naopowiadał.
Poczytaj o metodzie McKenzie, poszukaj dobrego terapeuty i naucz się żyć ze swoim schorzeniem, ciesząc się życiem i sportem.
Najgorsze co możesz zrobić, to zaniechać ruchu. To śmierć dla Twojego kręgosłupa i dalsza degeneracja.
Kręgosłup należy ćwiczyć, dbać o jego elastyczność W KAZDYM KIERUNKU, w miarę możliwości regenerować szczątkowo krążki i nie pozwolić posadzić się na ławce rezerwowych.
Oczywiście jakieś tam wymagania są, trzeba trochę bardziej uważać, w jakiej pozycji sie siedzi, jak się podnosi ciężary itd, ale to wszystko można ogarnąć przy pomocy dobrego terapeuty, który powie co i jak robić i dalej można spokojnie trenować (chociaż na początku rozsądnie i delikatnie).