Temat: Tyle wysiłku a zero efektów

Jakiś czas temu natknęłam się na forum sportowe, jakieś sdf czy coś i jest tam dział dla kobiet, ladies czy cóś.
Zna ktoś? Poobserwowałam sobie co one jedzą i ile ćwiczą na siłce. I co? I po wielu miesiącach nie mają żadnych efektów, a obwody i waga tym laskom nawet wzrastają. Smiać mi się chce. Ale co się dziwić, jak się wpier*ala po 2000 kcal czy nawet po 1800 kcal, to normalne, że nie chudną. Tyle czasu męczą się na tej siłce, że zal mi aż ich. I te restrykcje co do produktów, liczenie białka, tylko pełnoziarniste węgle. A grube jakie były, takie pozostają. 
Tylko odpowiednio zredukowana kalorycznie dieta daje efekty. Taka moja obserwacja. A wy co na ten temat myślicie?

Dzień dobry.
Jestem moderatorem działu Ladies na Sportowym Forum Dyskusyjnym, do którego referuje użytkowniczka yunieskaa w swoim prowokacyjnym poście, od którego ta dyskusja (wymykająca się chyba spod kontroli) się zaczęła.

Osoba owej użytkowniczki i ton jej wypowiedzi wywołuje na mojej twarzy uśmiech politowania. Bo jak inaczej można myśleć o kreaturze definiowanej jako troll internetowy, lub też w polskim internecie jako dziecko neostrady? Jakoże miałam chwilkę czasu, prześledziłam posty tejże użytkowniczki. Być może zrobiłam to pobieżnie, ale, zgodnie z moimi oczekiwaniami, nie znalazłam nawet pojedyńczej merytorycznej i grzecznej wypowiedzi. Co znalazłam? Napastliwe, często kontrowersyjne posty, które są wyraźną „przynętą”, która ma prowadzić do kłótni, sporów, posucia atmosfery danego forum. Pani yunieskaa znajduje najwyraźniej przyjemność w atakach ad personam, czy to pod adresem kobiet, które urodziły dziecko i mają problem ze schudnięciem (http://diety.wp.pl/index.php/mid/25/fid/201/odchudzanie/diety/forum/11/topicid/232901/sortf/0/rev/0/range/0/page/0/), czy takich, które mają jakiś problem ze swoim ciałem (http://vitalia.pl/forum71,220771,20_Czy-musze-sie-odchudzac-bo-taka-jest-moda-ocencie.html#post_7240581) lub nie wiedzą, jak zabrać się za odchudzanie (http://vitalia.pl/forum1,219441,1_Ile-powinnam-jesc-pomozcie-madre-glowy.html#post_7201761). Teraz pije do Ladies, że żrą, a niedawno to panie na vitalii żarły (http://vitalia.pl/forum14,234651,1_Walka-z-kompulsywnym-objadaniem-sie.html#post_7678641)? Ta ostatnia wypowiedź jest tym bardziej niesmaczna, że adresowana była do kobiet mających problem natury psychicznej (ED; esating disorder).

Jak pobieżnie widać w tychże tematach, do których linki podałam, pani y. Nie bierze udziału w dyskusjach, które prowokuje. Ot, rzuca niemiły komentarz i znika, zupełnie jakby napawała się burzą, ktorą wywołała. Z wypowiedzi użytkowniczki można byłoby wnioskować, że swojej sylwetce nie ma nic do zarzucenia; wymiary 90-60-90 uchodzą przecież od lat za ideał kobiecej sylwetki (http://vitalia.pl/forum10,302741,1_Czy-92-w-biodrach--duzy-zad.html#post_9338411). Zastanawia mnie zatem fakt, czego tak atrakcyjna kobieta szuka wśród odchudzających się użytkowniczek? Dlaczego jej „pamiętnik” jest zamknięty, nigdzie nie można trafić na jej zdjęcia? Może te wymiary to tylko pobożne życzenie, a może po prostu konfabulacja, która ma za cel nadanie jej wypowiedziom tonu osoby rzekomo doświadczonej w danym temacie.

 

Nie do końca rozumiem, dlaczego modertorzy Waszego forum tolerują takowego trolla. Gdyby takie coś miało miejsce „na moich śmieciach”, natychmiast poleciałby ban na IP. Kto wie... Może już to zrobiłam, może pani y. trollowała też u nas? Bo dziwnym wydaje mi się ta wnikliwa znajomość zwyczajów i organizacji na naszym forum. Musiała tam trochę posiedzieć i poszperać.

 

Niemniej, ciekawa jestem, czy pani y. odpowie na moją wypowiedź. Jeśli tak, to droga yuniesko, postaraj się, aby Twoja wypowiedź była względnie merytoryczna, bo komentarz, który wytoczyłaś pod adresem Preachera był co najmniej prymitywny. Zrozum, że ironia i sarkazm to przywileje ludzi inteligentnych, a w wypowiedziach je niosących musi być pewien przekaz możliwy do odczytania przez odbiorcę. Twoje pseudo-przekazy są puste jak stodoła na wiosnę.

Bez obaw, nie obrazisz mnie, bo po prostu nie masz czym.

 

Widzę, że pani Avital nie wie, na czym polegają stosunki w takiej, a nie innej grupie internetowej. To, co się pani nie podoba, to coś, co można porównać do slangu, gwary środowiskowej, argotu. Nie wymagam zrozumienia tego od kogoś, kto nie wsiąknął w żadne środowisko związane z mniej czy bardziej profesjonalnym sportem. Nasze środowisko ma o tyle głębsze korzenie, że nie istnieje wyłącznie on-line, ale również w świecie realnym: wiele z nas spotyka się prywatnie lub też bierze udział w imprezach organizowanych przez zarząd forum. Zwróć też uwagę koleżanko na fakt, że z tonem naszej wypowiedzi nie wychylamy się poza nasze forum, w innych miejscach wypowiadamy się zgodnie z panującymi tam zasadami.

 

Pod adresem pani o nicku kolejny.tluscioch pozwolę sobie na złośliwość (nie mogę się powstrzymać): jak tak otyła osoba może w ogóle wypowiadać się na temat atrakcyjności kobiet, czy to wysportowanych czy nie oraz upodobań mężczyzn czy chłopców, których nazywa pustakami? Czy pani widziała kiedyś tzw. wysportowaną nastolatkę, powiedzmy grającą w sekcji siatkówki (dziewczyny z klubu niedaleko miejsca zamieszkania mojej rodziny: http://imageshack.us/f/822/mosirpoloniaaziskagrne0.jpg/), tanca czy pasjonatkę sztuk walki? Chyba były to jakieś ewenementy, skoro rówieśnicy uznawali je za aseksualne i grube? Być może dziś kryteria są inne, ale za moich czasów, takowe dziewczyny grube nie były... Ja jestem wysportowana (co prawda młoda nie jestem), noszę rozmiar 34 i nikt nie uważa mnie za grubasa, tudzież osobę aseksualną.

To samo izado: pustaki w wieku <25 lat? A może to projekcja własnych doświadczeń? Trudno mi wyobrazić sobie, żeby młodzi męzczyźni zachwycali się kobietą o nadwadze rzędu 20kg.

 

 

Kilka moich uwag pod adresem pań wypowiadających się w tym wątku. Nie będę się tutaj rozpisywać na temat roli suchej masy (LBM; lean body mass) w poziomie metabolizmu spoczynkowego (BMR; basal metabolic rate), czyli w uproszczeniu ilości kcal spalanych przy nic-nierobieniu. Nie będę pisać o estetyce sylwetki uzyskanej ćwiczeniami siłowymi. Odniosę się jednak do kilku Waszych wypowiedzi, bo widzę, że wynikają one po prostu z zupełnej niewiedzy i nieznajomości tematu. Domyślam się, że żadna z Was nigdy nie spotkała kulturystki, a po prostu naoglądałyście się zdjęć w interneci?

Po pierwsze, drogie Panie, w dziale LadiesSFD nie ma żadnej kulturystki, nawet w ogóle nie wiem, czy takowa jest na forum. Nasz dział nie jest działem dla nich. To profesjonalistki, które mają swoje fora lub nie mają ich wcale, bo po prostu pilnują własnego nosa. Aby wyglądać tak jak kulturystka trzeba albo przeszczepić sobie funkcjonujące jądra (i to nie dwa, a ze cztery-pięć) lub zabrać się za doping, gdyż do tego potrzeba męskiego hormonu, testosteronu (oraz kilku innych, ale nie o tym ta dyskusja). Ponadto, trzeba osiągnąć bardzo, bardzo niski poziom tkanki tłuszczowej, ok. 8-9%, co właściwie niemożliwe jest dla kobiety bez silnych środków farmakologicznych. Ostatnim czynnikiem jest usunięcie maksymalnych ilości wody podskórnej (trudny proces, gdzie m.in. je się sól łyżeczką). Takie działania pozwalają uzyskac prezentację taką, jaką macie na myśli.

 

Zauważyłam, że jedna z pań ma w avatarze modelkę fitness bikini pro, Jamie Eason:

 

 Nie wiem, czy właścielka tego avatara wie, że Jamie ćwiczy siłowo 3x/tydz. i zawsze podkreśla rolę masy mięśniowej w budowie sylwetki jaką posiada. Ponadto spożywa dziennie pomiędzy min. 150-200g białka oraz łyka odpowiednie suplementy (polecam lekturę: http://www.bodybuilding.com/fun/mohr137.htm http://www.bodybuilding.com/fun/jamie-eason-livefit-trainer.html przykład jej domowego treningu siłowego: http://www.bodybuilding.com/fun/jamie-eason-livefit-12-week-trainer-at-home-workout-pull-day.html)

Ta pani ma ok. 12-14% tłuszczu, a to, co jest pod tym tłuszczem, to właśnie mięśnie.

 

Do takiej sylwetki dążą kobiety z działu Ladies SFD. To wymaga niezwykle ciężkiej pracy, wielu godzin treningów, rygorystycznego trzymania diety. Któraś z pań się tu naśmiewała, że się nie schudnie nawet i za 2 lata. Sądzę, że dwa lata to za mało, aby taką sylwetkę osiągnąć. Cóż... Każdy prędzej czy później schudnie, być może nawet przez zagłodzenie się. Dla mnie w tym nie ma nic imponującego. Ale osiągnięcie takiej sylwetki... Wzbudza mój głeboki szacunek.

 

Tak, stracić na wadze każdy umie. Tak jak ta pani poniżej:

http://www.sfd.pl/_Alainaaa%2Fblog_treningowy%2Fredukcja%2C_nowy_etap_s.19_-t579206-s20.html#post5

Odchudza się od 2 czy 3 lat dietami rzędu 1000kcal, traci każdorazowo po 7, 8 czy 10kg, a postępów nie widać...

Ta pani natomiast... Przytyła całe 4kg:

 

Być może tylko ja/kobiety z SFD widzą zmiany w jej sylwetce pomimo większej wagi?

Dalej... Piszecie o ogromie odżywek, które łykami, sztuczności, chemii. To powiedzcie mi, co jest sztucznego w serwatce? Bo odżywka białkowa to właśnie „wysuszona” serwatka. Czy źle jest pić tran/łykać tłuszcze omega-3? Poczytajcie, jakie znaczenie mają dla ludzkiego organizmu, o tym, że stanowią 60% masy mózgu... MZB? Magnez+cynk+witaminy B: zapobiegają skurczom mięśni, drganiu powiek, poprawiają jakość snu. Multiwitaminy, minerały...? Ciekawa jestem, ile z pań łyka)ło) L-karnitynę, zieloną herbatę, CLA, skrzyp i inne piguły... Chemia? A ile z Was używa słodzików, pije colę light?

 

Piszecie o nas, że wyglądamy jak faceci na zdjęciach. A wiecie, że jesteśmy na nich niejednokrotnie odwodnione, w napinkach? Poszukajcie sobie w necie na przykład zdjęć Agnieszki Szwankowskiej w formie startowej i offseason, to być może zrozumiecie, o co chodzi.

 

I tak jeszcze w temacie mięśni i „schłopienia”:

 Marzia Prinze,  babochłop i mój niedościgniony ideał:

 

W necie można znaleźć wiele jej zdjęć, plecam. Czy ona nie jest kobieca? Wg moich kryteriów jest.

 

I na koniec:

 

Squat to przysiad. Tu przysiad ze sztangą na barkach, z maksymalnym cięzarem, zapewne przekraczającym masę ciała. Ja i moje koleżanki wolimy pracować na zadek taki, jak po prawej = mięśnie pośladkowe, niż dązyć do niskiej wagi = naleśnik po lewej ;-)

Może jednynie bezmózgowym koksiarzom co sami pakują na siłowni, ale wątpię, bo oni zazwyczaj łączą się w pary z blacharami tłenionymi i po solarium, które przeważnie są bardzo szczupłymi laskami.”

 No i dobrze, jestem szczupłą blacharą, jeśli to oznacza osobę z doktoratem w dziedzinie nauk medycznych, (nie muszę się tlenić, jestem blondynką) w ciuchach z dobrych butików w rozmiarach xs, Połączoną z bezmgózgiem w dobrze skrojonym garniturze trenującym na siłowni, któremu też tam gdzieś po drodze udało się doktorat zrobić, a który (wg opinii jednej z Twoich koleżanek, która nas zaszczyciła swoją elokwentną wypowiedzią na SFD) musi być gejem, bo mu się podoba taki babochłop jak ja. Ale ja mam jakieś ludzkie hobby, jakim jest sport i odżywianie, a nie... Bycie żałosnym trollem i ściąganie na siebie komentarzy takich jak można było przeczytać w wątkach, do których odniosłam się powyżej. 


Pozdrawiam wszystkie ogarnięte panie i szczerze życzę im osiągnięcia zamierzonych celów.

 P.S. Chętnie podejmę konstruktywną dyskusję, czy to tutaj, czy „u siebie”. Podkreślam: konstruktywną dyskusję, a nie prześciganie się w żonglowaniu pustosłowiem.

Martucca napisał(a):

    Pod adresem pani o nicku kolejny.tluscioch pozwolę sobie na złośliwość (nie mogę się powstrzymać): jak tak otyła osoba może w ogóle wypowiadać się na temat atrakcyjności kobiet, czy to wysportowanych czy nie oraz upodobań mężczyzn czy chłopców, których nazywa pustakami? Czy pani widziała kiedyś tzw. wysportowaną nastolatkę, powiedzmy grającą w sekcji siatkówki, tanca czy pasjonatkę sztuk walki? Chyba były to jakieś ewenementy, skoro rówieśnicy uznawali je za aseksualne i grube? Być może dziś kryteria są inne, ale za moich czasów, takowe dziewczyny grube nie były... Ja jestem wysportowana, noszę rozmiar 34 i nikt nie uważa mnie za grubasa, tudzież osobę aseksualną.


O... kolejna dotknięta.. w dodatku z problemami z rozumieniem tekstu.

1) Pozwole sobie na złośliwość: pewnie jesteś szczuplutka i idealna, ale jesteś pewna, że będzie tak zawsze? Jesteś pewna, że nigdy nie wytną Ci tarczycy? Nie zachorujesz na jedną z chorób szpiku i nie będziesz brać sterydów przed przeszczepem? Menopauzę przejdziesz niezauważenie i nie zacznie Ci wariować organizm. Nigdy w życiu nie złapiesz też depresji i nie zamkniesz się w domu mając gdzieś to jak wyglądasz? ...... być może nie, ale jeśli.... spójrz wtedy w lustro i powiedz sama do siebie: jak taki tucznik może odzywać się w temacie atrakcyjności kobiet?

2) Widziałaś kiedyś 18letnią kulomiotkę? Taką z sukcesami w ogólnopolskim wydaniu? Otóż można być wysportowanym bardziej niż ty teraz i mieć oficjalnie 20kg nadwagę.

3) Skoro jesteś moderatorką to pewnie dużo czasu spędzasz na necie. Ja rozumiem, że to ogłupia i wychodzą po tym różne niedomagania, ale myślałam że oznacza się to wtórnym analfabetyzmem, a nie problemem z zrozumieniem. Sugerujesz, że ja sugeruję, że wysportowana = gruba i podajesz przykład jednych z największych "szczudeł" w sporcie. Oprócz wychudzonych siatkarek bez biustów, bioder itpe (naturalny defekt przy gwałtownym wzroście, który jest obowiązkowy w tym sporcie) wśród sportsmenek są również np łyżwiarki z wielkimi udami, biegaczki narciarskie z wielkimi udami, wyżej wspomniane kulomiotki. Jest też Serena Williams z masakrycznie wielkim murzyńskim tyłkiem.

Poza tym nigdzie nie napisałam, że wysportowana=gruba.... wymieniałam kilka typów budowy ciała przeciwstawne do tego co pisał Twój kolega/koleżanka z forum. do wychudzonych kości i skór przeciwstawiłam dziewczyny grubsze.....osobno te z "kobiecym kształtem ciała" (szerokimi biodrami, dużymi piersiami, szerszymi barkami czyli typową klepsydrą, bo wysoka nie musi być tyczką jak siatkarka. Może mieć proporcjonalnie rozrośnięte obręcze i przy 175-180cm wzrostu mieć 98/72/98 nie będąc przy tym grubą, wyglądać tak jak 160/90/60/90).... osobno wysportowane: łyżwiarki z wielkimi udami, zapalone kolarki-amatorki z przerośniętymi "bułkami" przy kolanach.

Ciekawe jest to, że z moje wypowiedzi połączyłaś "gruba" i "wysportowana"... a nie "wysportowana" i "kobieca"... zapewne psycholog dorobiłby jakąś teorię na ten temat... pewnie coś o kompleksach.

4) Ponad to pisałam o czymś czego zapewne nigdy nie zrozumiesz. Mając rozmiar 34 pewnie nie masz pokaźnego biustu. Nie wiesz jak to jest mieć 14-15 lat i nosić rozmiar D/E, a 2 lata później E/F... nie wiesz jak to jest kiedy wszyscy rówieśnicy jeszcze nie rozwijają cech płciowych, albo są one ledwo widoczne, a taka osoba zaczyna nie mieścić się w rozmiary 40/42 choć według BMI ma idealną wagę..... W ogóle zdaje się, że nie zdajesz sobie sprawy, że takie same, pozornie szczuplutkie osoby mogą różnić się ubraniami o  kilka rozmiarów. Dowodzi tego to, że w ogóle podałaś swój rozmiar.

Alee.... jedni mają fiksa na punkcie "5 z przodu na wadze"... inni widzą tylko 34/3638.. a powyżej 40 to pewnie grubasy i "niewysportowani....


kolejny.tluscioch, nie znam Cie ale z tego co piszesz wnioskuje że jako nastolatka byłaś sportsmenką o normalnym BMI, w miarę umięśnionej sylwetce i przez to Twoi rówieśnicy dokuczali Ci z powodu figury odbiegającej od "normy". Mimo że czułaś się dobrze sama z sobą i dostawałaś sygnały od "obleśnych facetów" że jesteś postrzegana jako atrakcyjna seksualnie, to komentarze rówieśników wpędziły Cię w kompleksy. Przez te kompleksy zaniedbałaś sport i mocno przytyłaś (do 100kg) a teraz walczysz z tą wagą (przy problemach zdrowotnych typu problemy z tarczycą).
Czy dobrze rozumiem Twój przypadek? Proszę, odpowiedz tak lub nie, albo uściślij co się nie zgadza - nie pisze tej wypowiedzi złośliwie czy w złych zamiarach - ale bez sensu żebym wdawała się z Tobą w dyskusję skoro wychodziłabym z błędnych założeń
kolejny.tluscioch! 

Dziękuję Ci za odpowiedź, jestem pewna, że znajdę tam wiele cennych uwag, które, mam nadzieję, wykorzystam w taki lub inny sposób  Nie czuję się dotknięta, wręcz przeciwnie. Cieszy mnie, że mogę poznać punkt widzenia innych, bo dzięki temu, zawsze mogę się czegoś nowego nauczyć 

Niestety, nie mam czasu teraz,  gdyż mam trochę innych zajęć, więc pewnie nie ustosonkuję się do wszystkich kwestii, które poruszyłaś... Twoja wypowiedź jest długa, a jej styl nieco inny, niż taki do którego przywykłam, zatem wymaga ode mnie skoncentrowania się na czytaniu, aby nie dopuścić do ponownej misinterpretacji, za którą Cię szczerze przepraszam. Na szczęście napisałaś wszystko w punktach, więc łatwiej będzie mi się wczytać. Bardzo dobre posunięcie, muszę zapamiętać i nauczyć się pisać w taki sposób. 

Odniosę się tylko do pierwszego pragmentu Twojej wypowiedzi. 

Zawsze byłam szczupła, do momentu, kiedy wykryto u mnie nowotwór mózgu, który to nowotwór powodował ataki padaczki. Na szczęście trafna diagnoza została szybko postawiona i wdrożono odpowiednią terapię. Jak powszechnie wiadomo leki AED działają na podobnej zasadzie jak anty-depresanty i często powodują niekontrolowany przyrost masy ciała. Początkowo nie odczuwałam skutków ubocznych, jednak kiedy zaszłam w ciążę, dawka leku musiała zostać zwiększona 4-krotnie ze względu na bezpieczeństwo dziecka (wiadomo, typowe dla ciąży nasilenie procesów detoksyfikacyjnych w wątrobie, a więc szybsze metabolizowanie leków, zwiększenie objętości krwi w łożysku naczyniowym, a więc zmniejszenie koncentracji leku w krwioobiegu itd.).  Efekt był taki, ze po urodzeniu dziecka ważyłam o 20kg więcej niż przed zajściem w ciążę... 

Powrót do poprzedniej sylwetki zajął mi 2 lata, z czego bardzo chwalę sobie okres karmienia piersią, bo wskutek deficytu kalorycznego straciłam w owym czasie dużo tłuszczu z ud oraz bioder i brzucha. Dodatkowo, rodziłam przez cięcie cesarskie oraz po porodzie miałam podwyższony poziom relaksyny we krwi, co powodowało bóle stawów, koślawienie nóg, poluzowanie kości miednicy itd. A więc przez okres ok. 9 miesięcy nie mogłam pozwolić sobie na bardziej intensywną aktywność fizyczną niż spacery.  Zapewne, gdybym była młoda schudłabym szybciej. Cóż... Każdy wiek ma swoje przywileje. 

Niemniej, w tym okresie czułam się fatalnie, byłam podłamana swoim wyglądem i nie miałam odwagi porównywać sie z innymi kobietami, nnawet tymi pulchniejszymi, ani nawet marzyć o ściąganiu na siebie męskich spojrzeń... Chciałam potłuc wszystkie lustra, wciąż bałam się, że mąż mnie zostawi  Na szczęście to już za mną 

Poruszasz kwestie chorób. Jakbyś trafiła w sedno! Moja mama i jej siostra mają niedoczynność tarczycy, są szczupłe (dopracowana dawka leku). Moja babcia tarczycy nie ma w ogóle (nowotwór złośliwy ), a jest bardzo chuda, więc jeśli się roztyję, zapewne będzie to tymczasowe, do momentu, kiedy dawka leku zostanie zoptymalizowana 

Nie wiem, co przyniesie przyszłość. Prawdopodobnie będzie to nowotwór piersi (prababcia-babcia-mama go miały; moja rodzina ma predyspozycje do nowotworów umiejscowionych w tkankach miękkich), tak więc, obracając wszystko w żart, bardziej powinnam się obawiać, że mój rozmiar biustu (obecnie wg forum małobiuściastych to 65E) zredukuje się do zera niż urośnie 

A kompleksy... Oczywiście, mam, jak każdy  Najgorszy z nich to "kompleks dotkniętego" w związku z faktem, że miałam nowotwór... Zapewne wiesz, na czym on polega? Pomógł mi bardzo w tej kwestii znajomy psycholog, ale oczywiście skłamałabym mówiąc, że uporałam się z tym... Obawiam się, że nigdy do tego nie dojdzie  No ale przecież to nie temat na takie dyskusje. 

Jeszcze raz przepraszam za misinterpretację Twoich wypowiedzi. Nie wiedziałam, że masz doświadczenie w pracy z młodzieżą uprawiającą aktywnie sport i to tak skrajnie różne dyscypliny... Studiowałaś może na którymś AWF-ów, jesteś może fizjoterapeutką? Znam sporo osób z różnych AWF-ów w Polsce, więc może nawet się kiedyś spotkałyśmy. Ot, to byłby niesamowity zbieg okoliczności!

Co do BMI, oczywiście, masz rację. Nie poruszyłam uprzednio tej kwestii, gdyż wydawało mi się to oczywiste. Znam pana, który wg BMI jest otyły, a tak naprawdę nie ma na sobie w ogóle tłuszczu. Oczywiście uprawia kulturystykę, ale broń Boże, nie jest bezmózgiem!

Muszę powiedzieć, że naprawdę podziwiam Cię za suwaczek! Jak pewnie wywnioskowałaś z mojej wypowiedzi, nie byłoby mnie stać na podanie swojej wagi z okresu, kiedy byłam tym okropnym tłuściochem! Jeszcze niedyskretnie zapytam: jak Twoja skóra? Czy nastawiasz się na operację usuwania jej nadmiaru po schudnięciu? Ja bardzo obawiałam się zwisów... Na szczęście wszystko się ładnie wchłonęło, jedynie skóra na brzuchu jest nieco luźna, ale to podobno dotyka większości cięzarnych 

Bardzo dziękuję Ci za Twoją odpowiedź. Nie spodziewałam się, że ktoś przeczyta cały mój post, a tym bardziej da mi tak bardzo do myślenia swoimi cennymi uwagami!

Pozdrawiam Cię bardzo! 
nie, nie tylko odpowiednio zredukowana kalorycznie dieta daje efekty, cwiczenia bez redukcji kalorii (ok 2000) daja jak najbardziej efekty, nie masz o niczym pojecia

Rikhea napisał(a):



Coś w podobny deseń acz nie do końca. Jako dzieciak nie robiłam nic specjalnego. Nie byłam jakoś specjalnie gruba, ale też nie byłam chudzinką. Nie podobały mi się typowe małoletnie sporty. Dopiero w wieku 16,5 roku kiedy po wizycie u babci w USA przytyłam 7kg w 2 miesiące (tyłam tam nawet mocno się pilnując, a na dietach przy ktorych byłam w stanie schudnąć w domu 2kg w 2tyg, tam co najwyżej zostawałam przy starej wadze - nie wiem dlaczego tak reagowałam) zapisałam się na aerobik na starą siłownię z facetami szerszymi niż większymi i najlepszą instruktorką na świecie. I to był strzał w dziesiątkę. Okazało się, że dla mnie są indywidualne sporty gdzie zmaga się z samym sobą. Niedługo później przestały mi wystarczać 3-4aerobiki w tygodniu i zaczęłam chodzić na siłownię.

Kompleksów nabawiłam się raczej wcześniej w okresie dorastania kiedy stałam się najwyższą dziewczynką z szybko rozwiniętymi cechami płciowymi. Szybko poszerzył mi się tyłek i urósł biust. W 1klasie LO pewna szczupła i zgrabna trzęsąca się galareta palneła nawet coś o sztucznych cyckach, a druga skwitowała, że to tłuszcz zapewne (myślały, że ich pryszcze składają się z czegoś innego). Ba! Do tego byłam "wysoka" z moimi 173cm... nawet na studiach zwracałam uwagę, że faceci do 180cm nie stoją przy mnie kiedy mam na nogach obcasy. Zauważyłam, że częściej o mojej atrakcyjności mówią inne kobiety/dziewczyny niż chłopcy w moim wieku. No poza starymi obleśnymi panami w taxi bagażowym koło którego przechodziłam w drodze do LO (dlaczego ci kulturalni "starsi" panowie nie komentują dziewczyn na ulicy, a robią to tylko Ci którzy obrzydzają?).

Chudnę i tyje z łatwością, ale tylko raz w "dorosłym" życiu (po dojrzeniu) spadłam poniżej 65kg. Za to obserwowałam jak w miarę postępów w ćwiczeniach te same spodnie są na mnie obcisłe dopiero przy przybraniu coraz większej ilości kilogramów. Tarczyce mam lekko powiększoną (byłam w "najlepszym" wieku do tego kiedy wybuchał Czarnobyl), ale nie powiększa się od czasów podstawówki, hormony mam cały czas w normie i na takim samym poziomie, nie muszę jej leczyć a jedynie obserwować. Podejrzewam, że to nie ma znaczenia w mojej nadwadze. Za to cała rodzina z linii mojej mamy miała problemy z wątrobą. I u mnie stwierdzono jej powiększenie na początku podstawówki po częstym leczeniu zapaleń oskrzeli.

Ja jestem ta z depresją. W pewnym momencie wróciłam kolejny raz z USA i miałam kolejne 7kg do schudnięcia. Trochę miałam tego dość i olałam. Później straciłam motywację do ćwiczeń, później przestało mi zależeć na wyglądzie, później doszłam do wniosku, że mam pewien rodzaj depresji i to przez to mam zaburzenia odczuwania sytości i cukrem naprawiam nastrój.

W zasadzie nigdy nie popadłam w psychozę własnego wyglądu. Bałam się bardziej, że zrobię sobie krzywdę ćwiczeniami, bo lubiłam katować się do miękkich kolan i niemal zataczania podczas powrotów do domu... Przy tym nie przejmowałam się tym jakie efekty wyskoczą mi na ciele.

Martucca napisał(a):



2 facetów na siłowni pytało mnie czy jestem po jakimś AWF-ie, bo dziwili się, że samica może w miarę poprawnie wykonywać ćwiczenia, które inne uważają za męskie :-) Nie jestem po AWF-ie, choć uważam, że powinnam być fizjoterapeutką jakąś, bo aż mnie kręci, żeby na siłowniach i aerobikach poprawiać innych i tłumaczyć im jak ważne jest uważanie np na kręgosłup :-) Miałam kilku znajomych, którzy uprawiali sporty jako juniorzy (w tym koleżankę łyżwiarkę z kompleksami na punkcie swoich ud), nauczyciel wf-u i jednocześnie trener sekcji kulomiotów bardzo mnie lubił i często rozmawiał ze mną, na saunie spędzałam dużo czasu z pewną fizjoterapeutką, w rodzinie mam dawnego juniorskiego biegacza, który zaczyna myśleć o maratonach. Do tego studiowałam kierunek techniczny i nie tylko wiem jak wykonywać niektóre ćwiczenia, ale potrafię też w myślach narysować wykresy sił i momentów na ręce z hantlą, albo przy podnoszeniu nóg w zwisie, co pozwala mi samej zrozumieć pewne mechanizmy (fizyka przydaje się w życiu).

Nigdy nie uważałam, że dobrze ćwiczę. Nawet chciałam się do was zapisać żebyście pomogły mi skorygować zestaw ćwiczeń. Ale nie mam jak pomierzyć obwodów, a o to pytacie w pierwszej kolejności. Nie lubię gotować, a do tego mam mocną amotywację i problemy w skupianiu się na pewnych kwestiach, że jem co popadnie żeby nie umrzeć. Wiem, że nieprawidłowo się odżywiam i dlatego mogę nie przeskakiwać pewnych ciężarów. Zamierzam to zmienić ale stopniowo.

A co u mnie przyniesie przyszłość. Sądząc po rodzinie to ciśnienie 120/180 i wyższe, cukrzyca, problemy z wątrobą, problemy z układem oddechowym? Zależy w którą stronę rodziny pójdę. Nadciśnienie już jest widoczne, bo z samego powodu przejścia się do centrum krwiodawstwa mam ponad 140/ ponad 90, a przy wzorowym 120/80 2 razy mdlałam w tym raz skutecznie.

Choć nie jestem obciążona przebytymi chorobami jak Ty, jestem chyba na podobnym poziomie jak Ty po porodzie. Zostało mi 20kg do zdaje się idealnych dla mnie 65kg. Chudnę przez gąbczenie (na początku zmiękłam, a dopiero po przekroczeniu granicy w której gąbka nie da już rady utrzymać się, szybko spadły mi centymetry), więc jestem miękkim flakiem w tym momencie.O skórę się bałam, ale jakoś nie jest ona mniej napięta niż 14kg temu. Choć dopiero w 3 kolejności, ale jednak skóra kurczy się. Bardziej boje się o biust.

A dlaczego rozumiem osoby bojące się mięśni, pragnącymi być kupą kości w worku skórnym, dążące do zejścia z BMI na skraj "normalności".... bo sama wiem jak to jest mieć za szerokie biodra i barki i ciągle wysłuchiwać, że chłopcy/młodzi mężczyźni lubią "drobne"...widziałam jak to jest mieć rozbudowane uda i kompleksy na tym punkcie... nie każdy jest na tyle silny, żeby nie popadać w ogłupiający pęd ku jakiemuś nierealnemu ideałowi.
Przeczytałam całość i jak na razie pozostaje mi napisać tylko to:

Przykro mi że spotkały Cię w życiu tak mało przyjemne zdarzenia (choć zdrowotnie koleżanka Martucca jak sama widzisz miała o wiele gorzej).
Wiem co to znaczy byc wytykaną i mieć kompleksy. Niestety ludzie potrafia być dla siebie nawzajem bardzo okrutni.
Wiem co to znaczy mieć problemy z silną wolą i nie umieć schudnąć mimo wiedzy teoretycznej.


Ale nie rozumiem dlaczego mając:
- taka budowę a nie inną
- zapędy do ćwiczeń siłowych
- niechęć do ludzi, głównie kobiet, które wyśmiewają KAŻDY typ sylwetki oprócz anorektycznego
.... szukasz wsparcia w odchudzaniu u (jak się wydaje po niektórych komentarzach) WŁAŚNIE TAKIEGO typu kobiet.

I jeszcze atakujesz nas, "tępe babochłopy" (patrz Twój komentarz po pierwszym liście Martuccy)

Rikhea napisał(a):



Weszłam na ten serwis, bo szukałam jakiegoś produktu w tutejszym kalkulatorze. Po kilku razach zauważyłam coś o osobach, które dużo zrzuciły. Byłam ciekawa jak przetrzymały to psychicznie i jak wyglądają po. Psychologicznie rzecz biorąc potrzebowałam jakiegoś potwierdzenia, że po schudnięciu 30kg niekoniecznie ma się obwisły biust i zwisającą po kolana skórę. Później coś mnie podkusiło, żeby zostawić też tu swoje 30kg.

Później zaczęłam wczytywać się mocniej.... i tu ciekawe zjawisko. Czytanie tego traktuje jako zapychacz czasu (czasem nie mam ochoty na intelektualne rozrywki :-) )  Mogłabyś również zapytać po co parę lat temu przez parę dni wczytywałam się w jakiś serwis dla anorektyczek. A  ja po prostu ciekawska jestem i lubię poznawać inne sposoby postrzegania świata.

Nie nazwałam nikogo "babochłopem"... a jakbyś się wczytała to wcześniej wsadziłam też ironicznego posta o ćwiczeniach dywanowych itp tutejszych forumek. Tka już jestem: staram się widzieć różne punkty widzenia i staje w obronie zaatakowanych, bo uważam, że żeby krytykować trzeba zrozumieć.

Poza tym nie uważam, żeby ktoś racjonalnie się odchudzający i ćwiczący coś więcej niż śmieszne "8min coś tam" (w ogóle, że takie coś istnieje dowiedziałam się czytając to forum) nie powinny wchodzić na takie fora jak to. Kiedy zostaną tu same ogłupione wizją anorektycznego "chłopca" z wybiegu, to kolejne dochodzące dziewczyny z zdrowym rozsądkiem będą popadać w to ogłupienie.


Nie twierdze ze to Ty uzylas takich slow, ale przylaczylas sie do ogolnej fali krytyki dziewczyn z SFD ktore, jak sama przyznajesz, wolą odchudzać się zdrowo i bez efektu jojo
My zjawiłysmy się tu sprowokowane przez trolla yuneskę (czy jak jej tam), bo nikt nie lubi być obrażany - na inne tematy nie komentujemy.

A co do wchodzenia tutaj i "dawania się ogłupiać" - ja z natury jestem idealistką  - ogłupic się nie dam, a może uda mi się rozsądnymi słowy "nawrócić" niektóre dziewczyny na zdrowy tryb życia i schudnięcie bez wyniszczania swojego organizmu.


Witajcie. Podczytując SFD straciłam mnóstwo tłuszczu i śmiać mi się chce jak widzę wasze komentarze. Większość z Was nawet nie raczyło zajrzeć na to forum, żeby zobaczyć o czym mowa. Ja schudłam z nimi kilka lat temu, gdy jeszcze nie było działu dla pań. Lecz później przestałam zwracać uwagę na to co jem i ile... zajadałam stres. Po 2 latach od schudnięcia zaczęłam tyć i z powrotem wszystko mi wróciło. Już nie popełnię tego błędu. Choć nie mam dzienniczka na SFD codziennie zaglądam na chwilkę przy kawie, mobilizują mnie te dziewczyny. Przestałam zwracać uwagę na to ile ważę, liczą się efekty. Od stycznia schudłam 7 kilo, wiem Wy potraficie szybciej. Ale ja za to ważąc 63kilo wchodzę w ciuchy które nosiłam ciasne mając kiedyś 58. Moja sylwetka wygląda O NIEBO LEPIEJ. Chlop coraz bardziej zadowolony. Też ćwiczy siłowo, podobnie sie odżywia i przybrał ok. 35kilo mięśni po 4 latach a wcześniej był chudy jak patyk. Najadam się do syta. Bardzo trudno jest zjeść 1700 kcal w zdrowych produktach nie wliczając warzyw. A ćwiczenia siłowe są dużo przyjemniejsze niż rowerki i orbitki.  No i samopoczucie rewelka, tryskam energią, i chodzę uśmiechnięta. Tyle w temacie

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.