Temat: Bieganie-efekty

Hej. Jestem w ogromnym szoku jak szybko poprawia się kondycja biegając. Ostatnio bardzo mało się ruszałam, całą zimę przesiedziałam jedząc słodycze. Od nowego roku zaczęłam trochę biegać, ale kiepsko mi to szło bo ciągle siedziałam w pracy. No ale teraz zaczęłam trochę częściej (3-4 razy w tygodniu) biegać po około 5-7 kilometrów, około 40 minut i jestem w szoku jak szybko poprawia się wydolność. Pierwszy raz poszłam pobiegać na początku roku, zrobiłam 4,5 km w tempie 7:30 i ledwo stałam na nogach po zakończeniu biegania, taki to był dla mnie wysiłek. Później poszłam parę razy sporadycznie pobiegać -  w styczniu zrobiłam 26 km, w lutym 12 km, a w marcu mam już 41 km i tutaj widzę jak moja kondycja się poprawiła. Wczoraj przebiegłam 7 km w czasie 42 min, czyli średnim tempem około 6:20 i nie byłam tak zmęczona jak przy pierwszym bieganiu i tempie 7:30... Raz poszłam z narzeczonym, gdzie on biegał pierwszy raz i biegliśmy 7:15, to był to dla mnie spacerek, zero zmęczenia...
Jestem w szoku, że tak szybko można poprawić kondycję. Teraz bieganie stało się dla mnie przyjemnością, pierwsze razy to była męka :) 

Macie podobne doświadczenia? Lubię czytać takie historie, nie chodzi tylko o bieganie, ale o inne Wasze aktywności, bardzo mnie to motywuje i chętnie poczytam o Waszych sukcesach :) 

Miałam kilka podejść do biegania, ale ten typ aktywności jednak nie jest dla mnie, zbyt monotonny. 

Ja mogę podzielić się moimi efektami gdy trenowałam crossfit. Na początku nie umiałam zrobić jednego przysiadu. Pierwsze burpee zrobiłam dopiero po pół roku trenigów. Po 1,5 roku schudłam łącznie 15kg i byłam tą co tak wymiatała na treningach, że jak przychodził ktoś nowy to stał z koparą w dół i patrzył co robię i w jakim tempie. Pamiętam jeden trening, sala pełna ludzi, trener nie wiedział co z nami zrobić, bo było zdecydowanie na dużo ludzi jak na wielkość sali. Zrobił zawody w burpee. Pierwsza minuta zrób 10 burpee. Kolejna minuta 11, następna 12 itd. Cała sala się wykruszyła oprócz mnie, mojej koleżanki i jakiegoś chłopaka. Doszliśmy chyba do 25 burpee w ciągu minuty. Żadne nie chciało odpuścić, więc wygraliśmy we troje. 

Dla porównania dzisiaj nie zrobiłabym ani jednego burpee, bo mam wagę jak małe słoniątko.

jesli chodzi o bieganie jestem początkująca, ale zgadzam się - dla mnie pierwszy bieg, na 2km 😅 to był dramat, z każdym następnym razem było coraz lepiej, fajnie widzieć ten progres 

tak samo z ćwiczeniami (ćwiczę z Agata Zajac z yt), odpadałam po 5min treningu (w sumie trening się nawet jeszcze nie zaczął, to była dopiero rozgrzewka 😄), teraz jestem w stanie robić całe treningi z coraz większym obciążeniem 

najwazniejsza jest regularność, ciesze się że udało mi się przełamać te trudne początki, obecnie nie wyobrażam sobie dnia bez choćby krótkiego treningu/biegu/spaceru - nawet nie ma co porównywać jak fizycznie czuje sie teraz a w czasach kiedy całe dnie spędzałam na kanapie


Zgadza sie, efekty przychodza na poczatku bardzo szybko. Tez jestem za kazdym razem w szoku (biegac zaczynalam w zyciu juz chyba z 10 razy ;))

ostatnio wystarczylo mi ze 3 razy wyjsc pobiegac, i kondycja byla zauwazalnie lepsza.

Z rowerem mam troche podobnie, co roku wiosna "zaczynam od nowa". Tzn jezdze codziennie, caly rok, ale na krotkie dystanse (praca-dom, sklep, czasem na doslownie na chwile do lasu, do zima dni krotkie). 

Jak sie robi cieplej jezdze rowerem na weekend do mojego partnera. Ok 30 km, ale pierwsze 10 km to gora-dol, gora-dol. Pierwsze 2 jazdy ta trasa to masakra, sapie, klne i mowie sobie "nigdy wiecej". Od trzeciego razu zaczyna byc normalnie, a pozniej to juz nawet te gorki sa przyjemne. I taka zabawe mam co roku 🤣

A miała może któraś z Was taki progres jeśli chodzi np o podciąganie się na drążku  ? Mam bardzo słabe ręce i nie podciągnę się na nich ani razu, myślę żeby nad tym popracować, ale jakoś nigdy nie mogę się zmotywować, strasznie ciężkie mi się to wydaje. 

Użytkownik4535693 napisał(a):

A miała może któraś z Was taki progres jeśli chodzi np o podciąganie się na drążku  ? Mam bardzo słabe ręce i nie podciągnę się na nich ani razu, myślę żeby nad tym popracować, ale jakoś nigdy nie mogę się zmotywować, strasznie ciężkie mi się to wydaje. 

Najpierw musisz wzmocnić ręce, plecy, klatkę piersiową. Na YT jest wiele filmików z ćwiczeniami przygotowującymi do podciągania. Jeżeli masz nadwagę to musisz też schudnąć, bo wtedy będziesz miała mniej kg do podciągnięcia. 

Jak ważyłam 65kg byłam bliska podciągania. Ćwiczyłam wiszenie na drążku i spinanie łopatek lub koledzy podtrzymywali mi stopy i wtedy mi się udawało zrobić kilka powtórzeń. Możesz też spróbować z bandami. 

Użytkownik4535693 napisał(a):

A miała może któraś z Was taki progres jeśli chodzi np o podciąganie się na drążku  ? Mam bardzo słabe ręce i nie podciągnę się na nich ani razu, myślę żeby nad tym popracować, ale jakoś nigdy nie mogę się zmotywować, strasznie ciężkie mi się to wydaje. 

Nie, nikt nie ma takiego progresu w podciągnięciach. Postępy w bieganiu to kwestia adaptacji układu nerwowego (to ten początkowy postęp), a następnie adaptacji układu krążenia. Początkowe postępy biegowe nie są związane per se z mięśniami.

Natomiast gdy idzie o podciąganie, szczególnie u kobiet - owszem. Kobiety generalnie są słabe, jest duża szansa, że jeśli ważysz powyżej, nie wiem, np 70 kilo (poza przypadkami gdy ta waga jest wynikiem ekstremalnej muskulatury), to nie podciągniesz się nigdy. Bo podciągnięcie 70 kilo wychodzi już poza zakres siły nawet trenującej kobiety.

Dodatkowo podciąganie się, przynajmniej na początku, to próba podbicie swojego rekordu na jedno powtórzenie. To się generalnie ciężko trenuje, łatwiej dodać kilogram czy dwa gdy już się jest wstanie wykonać ćwiczenie, niż w ogóle wykonać poprawny ruch, który jest maksimum twoich możliwości.

Oczywiście się da, jak trenowałam dużo, to byłam wstanie się podciągnąć 9-10 razy szerokim chwytem, ale ja byłam serio dopakowana bardzo i wiosłowałam wtedy 60-70 kilową sztangą (logiczne).

Większość kobiet, a znałam dużo trenujących (nie profesjonalnie), jest wstanie dobić do 1-2 powtórzeń podchwytem i to jest ich życiowe maksimum, nawet po latach treningów siłowych.

w podciaganiu na drazku lekki progres byl, gdy zgubilam pare kilo 😉 wiec to nie rece sie wzmocnily, tylko mialy mniej do udzwigniecia. Ale i tak nie wyszlam poza naciagane 2 razy 🤣

Ale nie trenowalam tego ani specjalnie dlugo (kilka tygodni, moze te 2 miesiace) ani porzadnie, bo nie mam drazka w domu, tylko w pracy. Kilka razy dziennie gdy kolo niego przechodzilam podciagalam sie. Albo raczej probowalam 😉 Przy porzadnym treningu na pewno byloby nieco lepiej

w terenie mam problem ze ścięgnem achillesa. I wole bieznie, bo zawsze mogę sobie coś obiejrzeć

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.