- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 sierpnia 2018, 23:34
Od gimnazjum zawsze byłam większą kulką. Do 25 roku życia przy wzroscie 177 ważyłam zawsze pomiędzy 75-78kg. Oczywiscie latami próbowałam chudnąc z marnymi skutkami, powody: zajadałam stresy, problemy emocjonalne, brak konsekwencji w odchudzaniu itd. standard osoby walczącej, ale zawsze byłam osobą aktywną fizycznie. Uważałam się za osobę przecietną, zawsze starałam się dobrać odpowiednie ubrania do figury i poprostu pogodzić się z tym jak wyglądam i żyć,bo lata walki z kilkudniowymi dietami udowodniły mi że może nie nadaje sie do niższej wagi, bo nie miałąm w sobie konsekwencji i zaparcia by do niej dążyć. Gdzien po 26 roku zycia przepracowałam pewne swoje problemy emocjonalne(albo się zestarzałam i przestałam pewne rzeczy brac do siebie) i jakoś naturalnie, bez diet zaczełam chudnać pomalutku, i tak gdzies zeszlam do 69 i to sie utrzymywało, potem miałam szereg angin, problem z zatokami...dlugie historie i waga zjechała do 60. Uwagi które teraz słyszę od ludzi bolą mnie i pokazują jaki ten swiat jest płytki. To nie jest fajnie gdy dowiadujesz sie jak to kiedys byłaś klockiem i ze teraz to w koncu ładnie wyglądasz jak kobieta (to co wtedy nie byłam, czy wtf?), wciskanie przez ludzi jedzenia, strasznie nachalne"podjedz sobie taka chudzinka"(nie mam problemu z odmawianiem, jak nie jestem głodna). Gdybym nie miała tych moich niekonczących sie historii anginowo-zatokowych, az tak niskiej wagi do mojego wzrostu bym nie osiągnęła. Czy po raz setny komentowanie przez ludzi wagi nie jest obsesją? Nie pochowałam zdjęć gdzie byłam tym "klocem" bo dla mnie są to miłe pamiątki i nie wstydzę się jak wyglądałam. Chętnie posłucham waszych historii o dziwnych komentarzach po schudnięciu.
18 sierpnia 2018, 23:37
Swoją drogą co jest z tym światem, miałaś wagę w granicach normy a i ty siebie uważasz za niewiadomo jak grubą wtedy i inni ludzie...
19 sierpnia 2018, 01:22
Jako dziecko z nadwagą byłam nazywana chłopcem. Teraz wszyscy mówią ?no zjedz ciasteczko, przyda Ci się taka chuda jesteś?. Już nie zwracam uwagi, po prostu mam to gdzieś. Innej rady nie ma, bo obcych ludzi nie nauczysz i zawsze znajdzie się ktoś sprytny, kto rzuci pseudo-mądrym tekstem.
Każdy jest mądry i wie jak rządzić życiem innych osób a niestety to kobiety często dowalają albo to ja mam dziwne środowisko, gdzie faceci są w większości mili a kobiety zazwyczaj są niestety bardziej okrutne i nietaktowne. Jak byłam młodsza i miałam nadwagę to w zasadzie w szkole nie słyszałam uwag, może dlatego, że byłam w klasie mat-fiz i w klasie miałam tylko 3 dziewczyny, każda taka chłopczyca, łącznie ze mną i jakieś 20+ chłopaków (też raczej nerdy, kujony albo metalowcy), a w mojej szkole ludzie trzymali się raczej "klasami", chociaż ja miałam dobry kontakt z drugą klasą o profilu mat-inf bodajże, dziwne czasy. W innych klasach, gdzie było więcej dziewczyn (human, angielski) panowała większa "wredota", prawie jak na vitalii. Potem na studiach podobnie, dużo facetów a oni raczej nie docinają, co najwyżej powiedzą per "grubsza dziewczyna", zresztą na studiach już byłam szczuplejsza. Nigdy od faceta nie usłyszałam, żeby ktoś o kobiecie powiedział per "gruba świnia" czy coś, może w towarzystwie jakiś osiedlowych dresów albo właśnie kobiet. Generalnie mam wrażenie, że kobiety bardziej dowalają niż faceci. Moja mama natomiast próbowała na mnie diet, przykładowo dawała mi sam jogurt naturalny na kolację, generalnie ona teraz ma większą wiedzę i bardzo żałuje jak próbowała mnie odchudzać drakońskimi dietami 1000 kcal. Teraz jak jestem chuda to ciągle tylko "zjedz ciasteczko" od każdego... Ale teraz jestem starsza i mam gdzieś opinie innych, sama wiem jak mam żyć i jak mam jeść żeby czuć się dobrze fizycznie i psychicznie. Generalnie jak schudłam to oczywiście dużo komplementów, jak wychudziłam się to ciągle słyszałam, żeby jeść więcej. Współczuję ludziom, którzy oceniają innych po wadze i żyją czyimiś kilogramami. Co do śmiesznych komentarzy to mój najlepszy, wieloletni przyjaciel żartobliwie kiedyś powiedział, że mam pozamykać okna, bo podmuch wiatru mnie porwie.
19 sierpnia 2018, 06:25
a umie jest odwrotnie. Mówią np, że jak byłam gruba to fajnie wyglądałam . Tzn lepiej niż teraz A wcale nie jestem chudzielcem. Ye z mi wpychaja jedziecie, bo przecież tyle schudłam to mi wolno
. Też mogę mnożyć. Olewam. Jestem dumna, że schudłam. A inni niech się pocałuja w nos .
19 sierpnia 2018, 06:34
Całe życie byłam chuda bo sport. Teraz też mam figurę nastoletniego chłopca. Jedynie raz, po poważnej kontuzji, trochę się zaokrągliłam. I często słyszę że wtedy ślicznie wyglądałam. I nie ma się co obrażać bo to prawda. Póki co bardziej kocham sport niż duże cycki więc jestem suchotnikiem. Ale kto wie, czy kiedyś się to nie zmieni? Ludzie gadają i będą gadać. Ci, którzy mnie nie znają generalnie mnie nie interesują. A moi bliscy wiedzą co i dlaczego.
Edytowany przez 19 sierpnia 2018, 08:00
19 sierpnia 2018, 07:51
Tez tak mam, ale w pracy, bo tam ludzie mnie poznali z większą waga, w mieście rodzinnym wszyscy byli przyzwyczajeni do "patyczaka". Było wciskanie żarcia na siłę, komentowanie moich posiłków. Doszło do tego że pauzy robiłam sama żeby nie musieć słuchać kolejnych durnych tekstow na temat mojej wagi. W moim pamiętniku jest cały post na ten temat.
19 sierpnia 2018, 10:02
Błagam, już nie gadajcie, jakie to kobiety są okrutniejsze niż faceci. No please. To zależy od towarzystwa.
Ja nawet jak miałam wagę w normie (170/65 - fakt, byłam większa niż mniejsza, ale nie byłam gruba), to słyszałam dziwne komentarze typu oooooch ALE DOBRZE WYGLĄDASZ hehe widać, że lubisz zjeść WTF.
Jak byłam mocno szczupła, słyszałam, że jestem kościotrupem (od rodziny też) i powinnam PRZYTYĆ (170/56).
Jak przytyłam do 62, to słyszałam, że SPUCHŁAM i przydałoby się schudnięcie. Oczywiście tylko od niektórych osobników (m.in. kumpla też, więc tak, faceci to widzą), więc w sumie nieważne, ile ważysz, i tak będą gadać. Rada? Olewać.
19 sierpnia 2018, 10:53
Ja nigdy nie usłyszałam jednego złego komentarza na temat tuszy od moich znajomych- gdy po długim unieruchomieniu w łóżku i potem paru latach nędznego ruchu przybyło mi prawie 30kg... Jedyna osoba która skomentowała to moja sis. stwierdzając- "myślałam że ty to nigdy nie będziesz miała problemów z wagą....." Generalnie wszyscy znali mnie w formie sprzed tych paru lat otyłości. Natomiast obecnie po zrzuceniu części tego- owszem-miłe komentarze znajomych są bardzo częste-schudłaś, dobrze wyglądasz, itp. Mam kilka koleżanek bardzo otyłych, tez nigdy nie słyszałam żeby w towarzystwie ktoś im dowalił ze są grube albo nawet jak na boku o nich rozmawiamy żeby się złośliwie o tuszy wypowiedział...Tak więc sądzę że poziom odbioru i komentarzy na temat osób otyłych to kwestia konkretnego środowiska i wieku rozmówców....(powiedziała bym że im młodsi tym drastyczniejsze komenty i ocena wyglądu innych...)
19 sierpnia 2018, 14:02
Dziwie się, że twierdzicie, że to kobiety są bardziej krytyczne i złośliwe. Ja pamiętam, że zarówno w szkole, jak i na studiach, jak np. na ulicy słyszałam negatywne komentarze głównie od facetów. W gimnazjum to właśnie od facetów słyszałam komentarze typu: baleron, ale waleń, gruba świnia. Na studiach może już nie wyzwiska, ale tekst w stylu: zasłania cały ekran swoim ciałem i nic nie widać (w tym momencie śmiech kilku facetów dookoła). Plus komentarze na ulicy: z twarzy niezła, szkoda że gruba i kilka innych. Dopiero niedawno zaczęłam podobać się sobie, lubić siebie taką jaką jestem i mieć gdzieś zdanie innych, wcześniej non stop kompleksy, myślenie na temat zdania innych itd. Teraz stopniowo, powoli mam to wszystko gdzieś. Ja mam być zadowolona, mi ma się podobać, a nie innym.