- Dołączył: 2010-04-21
- Miasto: Białystok
- Liczba postów: 1878
13 marca 2011, 19:55
Muszę się pożalić :D
Większość z nas ma jakieśtam napady na jedzenie. Ja takowe mam od ponad roku - wracałam na weekend do domu, wchodziłam na wagę, i były dwa wyjścia:
a) schudłam - o, to mogę trochę zjeść, ale tyle, by utrzymać wagę przez weekend;
b) nie schudłam - mam dość odchudzania, chcę jeść, to i tak nie ma sensu.
Nie było strasznie, jak porównuję to chociażby z tym weekendem.
W każdym razie, doszło do obsesji na punkcie jedzenia, postanowiłam dać sobie spokój z dietą na pewien czas. Przytyłam, ale z moją psychiką jest lepiej. Próbuję się odchudzać dalej, IDZIE MI OKROPNIE TRUDNO, ale to już inny temat.
Chodzi o kompulsy. To co było kiedyś, nie nazwałabym kompulsem. To co miałam od piątku - tak. Czułam się jak bezmyślne stworzenie. Nawet nie wiedziałam, czemu to robiłam. Cały czas jadłam, praktycznie bez przerw. W głębi siebie czułam, że potrafię przetrwać bez tego. Potrafię zjeść zgodnie z jakimśtam dietetycznym planem. Potrafię, mogę, chcę, ale... Właśnie, ja nie wiem, nie mam zielonego pojęcia, czemu tak się ze mną dzieję. Jakby ktoś mną sterował. Mama do mnie mówi, żebym przestała, a ja na to, że wiem, że nie mogę, że nie muszę, że już za dużo, a przy tym jem.
Przejadłam się. Tak mocno, że aż mi się rzygać chciało. Brzuch mi wypchało, jakbym była w 19523025937 miesiącu ciąży. I co? Dalej jadłam.
Jest niedziela wieczór, przyjechałam do Białegostoku, tu nie mam za dużo do jedzenia. I nie rzucam się na to, co mam. Czuję, że przyjadę do domu, i dam radę sobie bez tego. Ale wiem, że jest duża szansa, że będzie inaczej.
To chyba przez brak zajęć. A nie! Zajęcia są, to ja jestem tak leniwa.
Jutro wracam do biegania, ćwiczenia, diety. Za niecałe dwa miesiące mam 18, swoją. Nienawidzę się, że odchudzam się od jakiegoś roku, widziałam już 85 na wadze, a wszystko zaprzepaściłam. Czasu nie cofnę, żałuję tego. Muszę wziąć się w garść, nie ma co rozpaczać.
Jakieś słowa otuchy? Kopniaki w tyłek? Motywacje?
- Dołączył: 2010-11-04
- Miasto: Dubaj
- Liczba postów: 5318
13 marca 2011, 20:08
Najłatwiejszym sposobem będzie kupowanie jedzenia tylko tyle ile w danym momencie jest Ci potrzebne, bo zauważyłam, że gdy mam pełną lodówkę, to z niemożliwości wyboru zabieram się za wszystko, co leży dookoła. :-) Zawsze możesz też się napić tyle wody, by odechciało Ci się jedzenia, ale to jest trochę bolesne i nieprzyjemne.
Nie zaprzepaść swoich wyników, walcz! :-) Wierzę, że dasz radę!
- Dołączył: 2010-04-21
- Miasto: Białystok
- Liczba postów: 1878
13 marca 2011, 20:09
w tym leży problem - na weekend jestem w domu, a moja rodzina się nie odchudza, i nie mam do nich pretensji, że coś kupują, mam pretensje do siebie :D
13 marca 2011, 20:11
po prostu się ogarnij i nie usprawiedliwiaj tylko trwaj mocno w swoich postanowieniach, powodzenia
- Dołączył: 2010-11-05
- Miasto:
- Liczba postów: 1341
13 marca 2011, 20:31
pokaz swojej rodzince ze dasz rade;] np jak bedziesz miala na oku jakies ciacho wez w reke marchewke i powiedz sobie "ciastko mi nie smakuje" hehe
- Dołączył: 2010-12-03
- Miasto: Wałbrzych
- Liczba postów: 1148
13 marca 2011, 21:29
Kiedy wchodzisz na wagę i widzisz, że schudłąś mów sobie"Oby tak dalej. Nie mogę teraz zjeść nic ponad to, żeby nie zaprzepaścić tego". A kiedy wchodzisz na wagę a waga ani drgęła powiedz sobie"Trudno nie udało się w tym tygodniu, ale muszę się za siebie wziąć i nie będę jadła więcej niż zaplanowałam."
- Dołączył: 2010-04-21
- Miasto: Białystok
- Liczba postów: 1878
13 marca 2011, 21:31
Ale przecież napisałam, tak było kiedyś.
Teraz tego nie potrafię kontrolować.
- Dołączył: 2010-11-05
- Miasto:
- Liczba postów: 1341
13 marca 2011, 21:37
ja tez mam podobnie z tym wazeniem ...