- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 listopada 2016, 06:47
Cześć wszystkim, choruję na anoreksję - mam 150 cm wzrostu, niecałe 27 kg wagi, bmi 12. Postanowiłam z tego wyjść, chcę przytyć. Wyglądam fatalnie, zrozumiałam to, jestem słaba, moje ciało w wieku 18 lat wygląda jak ciało wysuszonej staruszki. Prawdopobnie mam zaniki mięśni, mam wrażenie, że nogi mam jak z waty. Anoreksję mam praktycznie od 12 roku roku życia, w między czasie udało mi się przytyć do 36 kg i tak pozostawałam do tego czasu w tej wadze, aczkolwiek źle się czułam z tą wagą (z natury mam okrągłą twarz i lekko odstający brzuszek-nie podoba mi się to). W ostatnim roku ważyłam jakieś 32-33 kg, wyglądałam nawet ok, ale coś mnie wzięło i zaczęłam jeść mniej z 1400 kcal, ograniczałam stopniowo kalorie, ćwiczyłam po każdym posiłku dosłownie, 5 min. żabek z pokoju do pokoju, jak zjadłam coś większego to robiłam tabatę, codziennie mel b abs i pośladki lub chodakowska killer, codziennie 30 min spaceru, niezależnie od pogody. Do nie dawna mniej ćwiczyłam, ponieważ się przetrenowałam i miałam dość ćwiczeń, za to ograniczyłam dzienne spożycie kcal do 800-900. Jadłam same mrożone jogurty, mrożone truskawki, wafle ryżowe, jabłka, marchewki. Jadłam tyle kcal przez jakiś tydzień. Spadłam do 26,5-27 kg, zaczęłam się czuć fatalnie, było mi słabo, nie miałam nawet siły chodzić, nic mi się nie chciało. We wtorek tydzień temu stwierdziłam, że nie dam rady tak żyć na dłużą mętę i postanowiłam zjeść więcej. Podniosłam kaloryczność ze 800-900 do 1100 kcal i od wtorku tak jem mniej wiecej. Od wczoraj jem 1200-1250 kcal (niedziela). Waga na razie nie wzrosła, przestałam już w ogóle ćwiczyć, ponieważ moje nogi są za słabe. Nie mam nawet siły iść do szkoły, ewentualnie tylko spacer i codzienne czynności.
Bardzo chcę się Was poradzić co i ile mam jeść żeby waga wzrosła, oczywiście powoli, ponieważ jak wiadomo nie chcę zalać się od razu w tłuszcz. Aktualnie jem wszystko to samo tylko zwiększyłam ilości i jem dodatkowo dużo twarogu, bo wręcz go uwielbiam, mogłabym tylko to jeść
mój jadłospis w ostatnim dniu:
śniadanie: 250 g twarogu chudego (230 kcal)
2 śniadanie: duży jogurt 300 g z truskawkami (300 kcal)
obiad: to samo co na śniadanie (230 kcal)
przekąska: jogurt mrożony (250 g) 150 kcal
kolacja: wafle ryżowe z pomidorami (150 kcal)
przekąska: małe jabłko i poł grefpfruta (100 kcal)
wiem, że moja dieta nie jest zbyt tucząca, ale jak na razie nie potrafię jeść nic innego..
dodatkowo chciałam spytać jak z aktywnością fizyczną. Czy są wskazane jakieś spacery i kiedy bedę mogła robić jakieś ćwiczenia na odbudowę mięśni (w głównej mierze chodzi o pośladki, bo aktualnie w ogóle ich nie mam i wzmocnienie nóg).
Proszę o pomoc :)
Edytowany przez mala988 14 listopada 2016, 10:29
15 listopada 2016, 08:44
niektorzy robia salatki z pomidora, papryki i czegoś jeszcze, a ja nawet mam kłopoty po 3 małych pomidorach... paranoja. Ginekolog cały czas twierdzi, że jeśli przytyję do "normalnej" wagi, acz przy wadze max. jaką osiągłam w najbliższych latach (36-36,5-37) nie odzyskałam jej i tak.
Wiecie coś po jakim czasie waga mi "ruszy", bo jak na razie stoi w miejscu. Ważę się codziennie, bo mi to spokoju nie daje..
Mój wczorajszy jadłospis:
śniadanie 7:00 twaróg (250 g) wymieszany z jogurtem i posypany cynamonem - 350 kcal
2 śniadanie 10:00 : jogurt naturalny z dodatkiem mrożonych truskawek: 170 kcal
obiad 12:00 : twaróg (250 g) 230 kcal
przekąska 14:00: jogurt naturalny 150 kcal
podwieczorek 16:00 : pół opakowania jogurtu naturalnego + jablko: ok 150 kcal
kolacja 18:00 : twaróg 230 kcal
przekąska po kolacji 20:00 te 3 małe nieszczęsne pomidory: 40 kcal
no i razem wyszło 1320 kcal
Edytowany przez mala988 15 listopada 2016, 12:19
15 listopada 2016, 19:11
niektorzy robia salatki z pomidora, papryki i czegoś jeszcze, a ja nawet mam kłopoty po 3 małych pomidorach... paranoja. Ginekolog cały czas twierdzi, że jeśli przytyję do "normalnej" wagi, acz przy wadze max. jaką osiągłam w najbliższych latach (36-36,5-37) nie odzyskałam jej i tak.Wiecie coś po jakim czasie waga mi "ruszy", bo jak na razie stoi w miejscu. Ważę się codziennie, bo mi to spokoju nie daje..Mój wczorajszy jadłospis:śniadanie 7:00 twaróg (250 g) wymieszany z jogurtem i posypany cynamonem - 350 kcal2 śniadanie 10:00 : jogurt naturalny z dodatkiem mrożonych truskawek: 170 kcalobiad 12:00 : twaróg (250 g) 230 kcalprzekąska 14:00: jogurt naturalny 150 kcalpodwieczorek 16:00 : pół opakowania jogurtu naturalnego + jablko: ok 150 kcalkolacja 18:00 : twaróg 230 kcalprzekąska po kolacji 20:00 te 3 małe nieszczęsne pomidory: 40 kcalno i razem wyszło 1320 kcal
Z takim menu nie ruszy.
Jedz więcej węgli - chleb, makarony, drożdżówki, owsiankę na tłustym mleko, kuskus, nawet jakieś słodycze, nie licz kalorii etc..
Na Twojej obecnej diecie wysiądą Ci nerki (drugich sobie nie kupisz), które i tak są już przeciążane , bo spalasz swoje mięśni (katabolizujesz energię z mięśni, tak to się chyba nazywa).Gdzie jakiś normalny obiad - ziemniaki, mięso z sosem, marchewka duszona np?
Twoi bliscy widzą jak jesz? Jakbym znała taką osobę jak Ty przekonałabym Twoich bliskich do przymusowego leczenia.
15 listopada 2016, 20:05
A moze zacznij jesc zupy np. Z ryzem .
Suchy , bialy chleb , wszystko gotowane a nie surowe typu pomidory. I ogranicz ten nabial..
16 listopada 2016, 05:34
leczenie w domu, tzn. chce dojść do sił i przytyć na własną rękę, oczywiście zrobić odpowiednie badania, jeść więcej i powolutku wprowadzać nowe produkty. W szpitalu wiem jakie jedzenie dają, typu: na śniadanie kilka kanapek z obkładem, wielki 2 daniowy obiad... chyba by musieli mi dawać same odżywki, bo normalnego jedzenia zwyczajnie nie potrafię jeść (bóle brzucha).
Wczoraj już 1395 kcal :) bez wyrzutów. Jadłam co prawda to samo wszystko, ale zamiast pomidorów zjadłam 2 małe jablka (te akurat mi nie szkodzą, bo często je jadłam), pokrojone i posypane cynamonem. Skórkę zjadłam, ale osobno, bo wiem, że w skórce najwiecej witamin :) Brzuch mnie nie bolał
16 listopada 2016, 07:58
Po co tak powolutku ? Ty musisz przytyc nie baw sie w to. Dobij odrazu chociaz do 1500 kalori. Widac ze ciagle masz wielki problem i sama nie dasz rady. Znam to po sobie.
Jak tylko zobaczysz we waga wzrosla ( pewnie codziennie sie wazysz) znowu przestaniesz jesc.
Jak najszybciej znajdz pomoc
16 listopada 2016, 08:49
Dobrze, dzisiaj postaram się zjeść 1500 kcal. Bardzo chcę żeby mi waga wzrosła, jestem świadoma tego, że taka waga zagraża mojemu życiu i chcę to zmienić.
16 listopada 2016, 09:40
Jesz na przemian jogurt i twaróg i martwisz się tylko o kalorie? Posiłki powinny być zbilansowane. Nie chcę się nawet zastanawiać nad tym jakie masz braki makro i mikro składników.
Po drugie - w Twoim wypadku konieczne jest wdrożenie prawdziwego leczenia. Nie rozumiem jak chcesz wyjść z tego, lecząc się sama w domu.
Możesz napisać ile masz lat i czym się \zajmujesz?
16 listopada 2016, 10:30
Mam 18 lat, chodzę do technikum, ale do szkoły idę od przyszłego tygodnia. Jak napisałam, staram się dołączać inne rzeczy stopniowo, dodatkowo łykam witaminy i piję Muszyniankę.
16 listopada 2016, 10:31
Jak czasami czytam niektore komentarze to az mi przykro bo widać jak malo ludzie wiedza o tej chorobie. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak trudno jest zaczac jesc, jak trudno sie przelamac i zjesc glupia kromke chleba. Osoba ktora w zyciu nie mialam tego rodzaju problemow nie poczuje tego lęku, strachu przed zjedzeniem makaronu/ryzu, chleba czy czegokolwiek innego. To brzmi irracjonalnie co? bac sie zjesc kromki chleba :) śmieszne nie? no dla kogos zdrowego tak dla nas osob chorujacych to walka, walka z lękiem. Jak zaczynałam jeść więcej to wyłam, płakałam z przerażenia. Maz trzymał mnie za reke a ja jadłam bułkę płacząc. Ta choroba to ciągła walka, codzienna, non stop. To przerażenie kiedy widzisz jak wyglądasz, jak spodnie której do tej pory byly dobre w rozmiarze 0 robia sie nagle, dosłownie nagle za ciasne po puchniesz od wody. I znowu panika, znowu lęk.... Trzeba duzo siły, wsparcia bliskich zeby przez to przejsc, zeby wytrwać i nie cofnac sie znowu do tego co bylo czyli liczenia kalorii, zmniejszania porcji, ważenia sie itp. Takze troche wiecej empatii i zrozumienia bo to łatwo napisac zacznij jesc wiecej, zjedz to czy tamto, ale trudniej zrobic.