Mam 173 cm i ważę 77 kg i mam problem... Odchudzałam się nie raz i zawsze były tego efekty, efekt jojo też występował, ale nie były to ogromne ilości. Od paru dobrych lat bujałam się tak pomiędzy 68 a najdalej 75 kg (to była moja najwyższa waga. Jakieś 4 m-ce temu nagle z 73 kg przytyłam do 77 kg, potem przez moment było nawet 79. Nie powiem - nie jadłam wzorowo, ale nie odbiegało to znacznie do ówczesnej normy.
We wrześniu zaczęłam ponownie walkę z kg. Zaczęłam ćwiczyć tak 3 razy w tyg ograniczyłam słodycze zaczęłam uważać co jem - waga spadła po 3 tyg. jakiś 1 kg, Zraziłam się i przez chwilę zaprzestałam diety by podnieść się na nowo trochę ponad m-c temu.
Od tego momentu ćwiczę 5-6 razy w tygodniu (areoby), jem regularnie, czekoladowych rzeczy w ustach w ogóle nie miałam (czasem jadam corny), chipsów, paluszków itp też nie. Mój przykładowy jadłospis to: (zazwyczaj jem to samo)
śn: 5 łyżek płatków orkiszowych lub żytnich, po łyżce: dyni, słonecznika, orzechów laskowych, rodzynek, suszonych bananów, 3 śliwki kalifornijskie zalane wszystko mlekiem
II śn: sucha żytnia bułka (ostatnimi czasy bez niczego, ponieważ w pracy nie miałam kiedy)
lunch (jak zwał tak zwał): jogurt naturalny np z owocem lub corny lub łyżeczką konfitury
obiadokolacja: zazwyczaj coś zamówionego (np. sałatka, ale z grzankami, czasem makaron ze szpinakiem) lub sama robię obiad - coś tego typu jak rewolucje na talerzu, ale nie jest on całkowicie dietowy (typu cycek + warzywa) bo facet też musi się najeść lub np sałatka z tuńczyka.
Chodzę wcześnie spać dlatego to jest mój ostatni posiłek. Jest on ok. 18-19 ja chodzę spać ok. 22.
W weekendy ćwiczę do południa, w tyg po południu. Same areboby, bo tylko ja lubię. Obecnie jest to pływanie (zazwyczaj żabką) lub stepper. Po tym drugim ok. 4 min rozciąganie (nie lubię tego robić). I tak przez ostatni m-c i co? Waga nie drgnęła w ogóle, podobnie jak cm. Narazie się trzymam, ale boje się że moja motywacja zaraz bardzooo spadnie.
Dlatego staram się znaleźć powód - gdzie popełniam błąd???
Reasumując:
- od lat nie piję gazowanego,
- fast foody jadam najdalej 2 razy do roku i to z braku alternatywy,
- jadam regularnie - zazwyczaj 4 posiłki dziennie
- ćwiczę
Staram się by informacje zebrane na forum przez tyle lat nie poszły na marne, ale jedyne wytłumaczenia braku spadku wagi jakie przychodzą mi do głowy to:
- jem za dużo - nigdy nie liczyłam kcal - nie chce mi się, nie lubię, za często jem na mieście - ale z drugiej strony patrząc jak bym musiała jeść po diecie by utrzymać wagę
- jem za mało białka - ostatnio zaczęłam się nad tym zastanawiać. W życiu nie podjęłabym się dukana bo ja po prostu nie lubię białka. Twaróg, jog. naturalny, tuńczyk, jajka to jedyne przyswajalne produkty (zazwyczaj zawarte w moim menu w II śniadaniu). Za resztą ryb, za mięsem, za wędliną, za innymi produktami mlecznymi nie przepadam). Może to jest jakieś wyjaśnienie..............?
- już sobie myślę, że to może jakieś kwestie zdrowotne, ale jakie skoro czuję się dobrze.
Sama nie wiem co o tym myśleć - proszę poradzcie mi co robię źlę, co powinnam zmienić??
Zaznaczę, że nie chciałabym usłyszeć, że powinnam jeść sałatę i mieścić się w 1000 kcal, ponieważ - nie zależy mi na wielkich spektakularnych dietach, chce nauczyć się prowadzić zdrowy tryb życia, bez napadów. Chcę uzyskać zdrowe, wymodelowane przez sport ciało. Życie nie raz mnie nauczyło, że dieta to styl życia, a nie chwilowa wymówka. Spadku wagi nie muszę uzyskać jutro, czy za tydzień,ale nie chcę i nie umiem starać się bez efektów :/