Temat: ..i stało się.....Uwięziona w szponach anoreksji

długo zastanawiałam się, czy napisać ten post...czemu? jestem tu jakis czas, udzielam sie regularnie na forum "odżywianie", mam bardzo dużą wiedzę z zakresu redukcji, dietetyki, etc...i własnie ta wiedza i obsesja zaprowadziła mnie tu, gdzie teraz jestem...do krainy tzw. "porcelanowych motyli"- ANOREKTYCZEK. Tak...w końcu to sobie uświadomiłam- jestem ANOREKTYCZKĄ !!!

Najlepsze jest to, że doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a mimo to z każdym dniem robie wszystko, aby tkwić w tym bagnie dalej....

Jem kilka posiłków, regularnie, przykładam ogromną wagę do ich smaku, wyglądu...ale również, a w zasadzie przede wszystkim do tego, aby każdy miał jak najmniej kalorii...zyję dzięki białku i tłuszczom z ryb i twarogu, warzywom (nawet na owoce, które uwielbiam sobie nie pozwalam- bo cukier...fruktoza..), a wszelkie węglowodany tne do minimum...niemal ich nie jem.

Nie moge nawet prowadzić pamiętnika z powodu za niskiego BMI= 12,17 !!!!! Mam 171 cm wzrostu i ważę w tej chwili już 36 kilo....................wiem, wiem.....zaraz mnie zlinczujecie, ale taka jest prawda...smutna prawda....

Kobieta, która ma niemal 30 lat waży tyle, ile małe dziecko....
Nie potrafię się przemóc do jedzenia kaloryczniejszych potraw...jeśli mam na coś ochote (a jest to na "zakazanej liście anorektyczki"- czyli mnie) to...DEGUSTUJE...np. ulubionej zupy zjadam 2-3 łyżeczki od herbaty !!! Jak mam ochotę na czekoladę- to tylko ją poliżę, albo uszczknę kawalątek, posmakuje w ustach i wypluwam...nie pozwalam sobie niemal na żadną przyjemność...czasem po wypiciu coli light mam schizę, że utyję !!!

Nie mam od półtora roku okresu, biustu, włosy lecą garściami, skóra- którą kiedyś miałam jak aksamit jest wysuszona, widać na całym ciele same żyły, spalacze i przeczyszczacze stały się moimi nieodłącznymi "gadżetami", a twarz sie z każdym dniem zapada.....rodzina chce pomóc...ale ja uparcie odmawiam....nie umiem zacząć tego leczyć, mimo poczucia świadomości, co mnie czeka...

Kiedyś ważyłam ponad 70 kilo, dziś niecałą połowę tego...wszystkie się tu odchudzacie, a ja dzis zadałam sobie pytanie- czy nie byłam wtedy szczęśliwsza- nawet z tym tłuszczykiem tu i ówdzie...dziś jestem cieniem tamtej osoby, skupionym na kaloriach, wartościach odżywczych i totalnej obsesji...nic mi sie nie chce, jestem ospała, nie mam siły nawet na sport, który uprawiałam kiedyś półzawodowo....

spodnie, które kupuje xs lub xxs są luźne....

pozdrawiam i mam nadzieje, że nie będziecie mi w tym poście niczego wypominać i pisać "a nie mówiłam..."....

w sumie sama nie wiem, po co to napisałam..może.....NIEMY KRZYK...

Jak Ci pomaga to pisz i mów o tym co Ci w środku siedzi :)
Bo to Cię boli..
Przyznanie się do choroby to połowa sukcesu w drodze do wyleczenia:)
Nikt nie powinien Cię krytykować bo nikt nie wie co czujesz ;*
Życzę powodzenia i zdrowia ! ;*
Słoneczka,trzymam za Was wszystkie kciuki.. ; **
wiem,że łatwo popaść a paranoję.. ja obecnie walczę o okres...

Przylacze sie do dyskusji bo jeszcze pare miesiecy temu mialam ED...

Mam do was takie pytanie...Ile wazylyscie w swoim najgorszym okresie anoreksji ? i Ile macie wzrostu???

 

Ja wazylam 34kg przy wzroscie 166cm

ja wazylam 39kg przy 172cm...

Przepraszam to nie mialo tak zabrzmiec....

Chodzi o to ze podczas mojej terapii dziewczyny chore na anoreksje mialy ok. 38-40 kg przy moim wzroscie a wtedy uwazalam je za OKROPNIE chude, poczas gdy patrzylam na siebie czulam sie grubo...

Oj... nie.. to nie licytacja tylko pokazywanie, ze z tego da sie wyjsc... skoro ja wazylam 39kg, a teraz waze 52kg, to znaczy ze da sie przytyc!! Tu bardziej chodzi o to ze WAGA to nie wszystko... wszystko siedzi w PSYCHICE!!

Marcysiaa18 dokładnie. ja powiem tak: nie miałam anoreksjii. mam 156 cm. wzrostu. zaczynałam prawie rok temu z wagą 59 kg. wyglądałam okropnie. moim celem było 50 kg. jak ujrzałam je na wadze to stwierdziłam: jeszcze 5 kg w dół. doszłam do 45 kg,później do 43.. najmniej ważyłam 41,8 kg. ciągłe myśli o jedzeniu,obsesja i tak dalej. oczywiście okresu nie mam.. chcę go odzyskać. dlatego walczę z głupimi myślami i paranojami ; ) obecnie jem 2100 kcal. z 41,8 kg. przytyłam na 43,8 kg. ; ] oczywiście czasem wydaje mi się,że jestem gruba i tak dalej. ale pukam się w głowę i mówię: chcesz być zdrowa,tak? no właśnie. chcę być zdrowa,mieć kiedyś dzieci. chcę cieszyć się życiem i być szczęśliwa : )

przepraszam,że tak się rozpisałam,ale miałam ogromną chęć się wygadać; )

to możliwe ja 2 lata temu też doprowadziłam  sie do takiego stanu  jedząc 1000 kcal dziennie,miałam  b.ppdobna sytuację ,liczyłam na oko,jadlam też  mieso mleko 2 procent vzasem nawet jadlam słodycze,bardziej yolerowalam slodycze niz jakies np tluste smazone mieso,a pp za tym mysle ze moj organizm sie domagał itp niby na pozór normalnie ale wszystkie kcal miałam w głowie i nie mogłam się przemoc do wielu rzeczy pomimo wyniszczenia.czesto jak coś nie poszło p mojej myśli cwiczylamale rzadko. Aż w końcu przy 39 kg przy 171.5 trafiłam do szpitala...plyn w sercu i inne problemy z sercem..ale w szpitalu przepadałam się do wielu rzeczy Ale pptem ZALEŻAŁO mi tylko na tym żeby to było zdrowe było tam strasznie dużo cukru..a wiadomo tam anorektyczki musiały jeść wszystko...rodzice po 3.5 miesiąca jak była taka możliwość wypisali mnie na żądanie..a potem miałam traumę i wszsytko musiało być zdrowe....

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.