- Dołączył: 2009-04-12
- Miasto:
- Liczba postów: 4
29 stycznia 2011, 12:02
Witam!
Nie zabieram głosu na forum, choć czytam na forum sporo.
Jestem na diecie od 1 stycznia „Siła błonnika”. Nie mieszkam w Polsce. Trudno mi dopasować dokładnie proponowane menu do moich możliwości i nawet z zamiennikami, nie jest to łatwe. Myślę jednak, że mieszczę się w przedziale obliczanych kalorii…
Ale zastanawiam się nad jedną sprawą (może to nie ta rubryka). Przecież wobec natury nie jesteśmy wszyscy równi. Nie mówię o płci – wiadomo, organizm kobiety reaguje na odchudzanie wolniej niż męski. Jest też sprawa wieku – inaczej przebiega przemiana materii u młodych kobiet, inaczej po macierzyństwie i jeszcze inaczej w okresie menopauzy (spojrzycie na aktorki – mają więcej możliwości, aby sobie zafundować piękną sylwetką, a jednak …). W grę wchodzi też sposób życia – stres, praca etc. No i ruch.
Dlaczego piszę o tym – bo zaczynam tracić motywację. I zastanawiam się nad menu, które jest proponowane. (Wiem, wślizguje się do kategorii osób, do której nie powinnam).
Z dietetyką odżywiana jestem dobrze zapoznana (wciąż kontroluję siebie). Moje odżywianie jest inne niż sposób jedzenia „po polsku” (chociaż - w ostatnich latach to się zmienia).
Wiem, bo widzę efekty po miesiącu wakacji w Polsce – po prostu jem inaczej, to co lubię, ale bez przesady. No i trochę mnie przybywa.
Teraz, kiedy wpisuję tygodniową wagę – a chudnę wolniej (o tym potem), niż przewiduje program, krzyczy na mnie pomarańczowy kolor. Że nie osiągnęłam celu … Jak obuchem w łeb, mimo że powtarzam sobie – nie martw się, jesteś na dobrej drodze…
Mam wrażenie, że program jest automatyczny… nie bierze pod uwagę, że np. od wielu lat w mojej diecie przeważają warzywa (niezmiernie szeroki wachlarz), że unikam chemii, że bez masła i cukru (także dżemów) mogę się obejść. Może ruszam się za mało, bo półgodzinny marsz i często pozycja stojąca, tuptanie, oraz gimnastyka wodna 30 min. tygodniowo oraz wchodzenie po schodach nie wystarczają , ale mój sposób odżywiania wcześniej nie był zbyt kaloryczny, więc nie wiem… coś mi tu nie gra i tracę ochotę …
Wiem, że głód nie jest dobrym towarzyszem i moje dotychczasowe odżywianie nie było wysokokaloryczne. Ilość kalorii jest ważna, ale przecież nasz organizm trawiąc też je spala, broniąc się przed zimnem – również. Widzę w menu bardzo mało ryb. Wieprzowina ma składniki, których czasami brak w innych kategoriach mięsa. Ryż (brązowy) lubię, ale ile można tego? (zmieniłam częstotliwość). Uwielbiam kasze.
Ziemniaki, wbrew temu, co się mówi, nie powinny być kompletnie eliminowane z menu (chociaż dwa razy w miesiącu). Podobnie sprawa makaronu. Powracając do niego, organizm wpadnie w panikę… a rezultat - wiadomo.
Każdy ma inny metabolizm.
Potrzebuję motywacji.
- Dołączył: 2011-01-14
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1103
29 stycznia 2011, 12:08
może moje zdjęcie w pamiętniku da Ci motywacje? nie wiem..
29 stycznia 2011, 12:31
jeśli mogę coś doradzić to nie trać motywacji tak szybko z kilku powodów 1 i chyba najważniejszy efekt JOJO chyba ci nie potrzebny z dietą jest jak z tabletkami boli cię glowa bierzesz apap który równie dobrze może być witaminą c i przestaje bo wielaś tabletkę więc jeśli zmienisz nastawienie do odchudzania będzie Ci latwiej ja odchudzam sie juz od kąd pamiętam nigdy nie bylo efektu albo byl JOJO teraz też wyskakuje komunikat nie osiągnelaś celu i co motywuje mnie on jeszcze bardziej teraz myslisz o rezygnacji ale pomyśl juz nie dlugo wakacje wyjdziesz w czerwcu piękna i szczupla i wtedy sobie pomyślisz jak dobrze ze nie zrezygnowalam :) kiedy ja trace motywacje to poprostu sie waże widze że ubylo mi 0,5 kg od wczoraj i ciesze sie jak dziecko :)
- Dołączył: 2010-09-17
- Miasto: Szczecin
- Liczba postów: 5242
29 stycznia 2011, 12:34
Klusseczka nie wiem czy to wina zdjec czy po prostu różnica miedzy starymi spodniami a nową Tobą,ale mi twoje zdjecie motywacji nie dodało-chyba jestes zbyt szczupła.
Gdzieś na forum byl temat "przed i po" pełno zdjec jak dziewczyny chudły i rzeźbiły swoje ciała.Poszukaj może to doda Ci motywacji.
Albo oglądaj teledyski szczupłych,zgrabnych kobiet.
Co do diet Vitalii-nie próbowałam,ale z konta plus zadowolona nie byłam,wiec jesli diety vitalii sa podobne do konta plus na vitalii to ja bym podziekowała.Lepiej wybrac sie do dietetyka,albo poprostu przejść na Mniej Żreć.
- Dołączył: 2010-04-29
- Miasto: Mmmm
- Liczba postów: 1069
29 stycznia 2011, 12:48
Może mój przykład CI pomoże, bo Twój list - jakbym czytała siebie:) Miałam identyczne spostrzeżenia i też prawie wiecznie czerwone paski. Z zakładanych 0,7 kg na tydzień chudłam mniej, a zdarzyło się, że i przytyłam. Pomocne były listy od dietetyczki, która wykluczyła cukier, śmietanę i sól, której też prawie nie używam. Napisała, że warzywa mogę dodać. Prawie zawsze dodaję trochę sałaty albo ogórka. Na kolację pojawiło się wiele potraw z warzyw (wolę ciepłe kolacje a nie kanapki). Poza tym, jeśli był dżem to albo dodawałam miód albo np. paprykę i pieprz. Miałam ok. 1300 kcal i ziemniaki się pojawiały - np. podsmażane z pieczarkami (pycha), sałatka, a nawet placki ziemniaczane z kapustą. Makaron też mam - spagetti z papryką i czosnkiem, sałatka z brokułami i tuńczykiem, kurczak z warzywami i makaronem, papryki faszerwoane makaronem. Poprosiłam o posiłki jednodaniowe, może stąd ta różnica. Za zgodą dietetyczki sok pomarańczowy zastępuję pomarańczą, marchewkowy marchewką itp. Można zamiennie stosować kasze i ryże. Z kaszą też mam fajne przepisy - np. z marchewką i pieczarkami. Podobnie jak Ty, wydawało mi się, że jadłam mniej kalorycznie i zdecydwoanie mniej węglowodanów a więcej warzyw. Ale skoro obie zdecydowałyśmy się na wykup diety, to znaczy, że nie do końca ten model się sprawdzał:) Można też zamieniać masło na oliwę itp. Czasami tłuszcz z jednego posiłku - np. kanapek, które mogę posmarować jogurtem zamiast masłem zamieniam innym w innym posiłku, jeśli akurat tak mi to bardziej pasuje (np. na siemię lniane do owsianki, bo go w diecie nie ma). Zamiast schabu używam polędwiczek wieprzowych. Zamieniam też warzywa, jeśli mi inne bardziej odpowiadają. Jeśli np. jest sok pomidorowy do picia, a bardziej mi pasują pomidory w puszce do makaronu, to też zmieniam. Traktuję dietę jako inspirację, pilnuję ogólnie kcal, ilości tłuszczu, białka, węglowodanów, ale czasem też wprowadzam swoje potrawy - np. zamiast jajecznicy ze szparagami podobna kaloryczność omletu z 2 białek i całego jaja na 300 g podsmażonej cukini z chili i oregano. Zdarza mi się też 20 g z proponowanych 70 g ryżu zmienić na odpowiednią kalorycznie ilosć brokułów lub brukselki. Jeśli masz doświadczenie w gotowaniu - a tak wyglada z wpisu - to nie będziesz miała problemu. WYkluczyłam rzeczy dla mnie zbędne (słodkie serki i smakowe jogurty) lub wręcz nie do przyjęcia - np. gotowe paluszki rybne w panierce lub parówkę. Ze zdziwieniem przyglądałam się serkowi pleśniowemu i serom żółtym, ale te sprawiają mi przyjemność (np. zapiekana kanapka z czosnkiem, brokułem i camembertem - pycha). Po dostaniu planu zawsze przez dłuższy czas mu się przyglądam i nie ma dnia, abym go nie zmodyfikowała zależnie od możliwości lub zachcianek. Dużo rzeczy mrożę - np. małe 30 i 40 gramowe bułeczki (grahamki i pełnoziarniste). Polecam częsty kontakt z dietetyczką, choć odpowiedzi przychodzą po 3 dniach. Jestem na stabilizacji. Dla mnie celem wykupienia diety było właśnie zwiększenie ilości kcal, bo obawiałam się, że tyłam (ale nie dużo) ze wzgledu na zwolnienie metabolizmu. Diagnoza się sprawdziła. Mam dojść do 1980 kcal - tyle jem chyba tylko w dni z imprezami lub święta. Lubię jeść i gotować, przyjmować gości, więc jest o co walczyć. Mam nadzieję, że rzeczywiście taki pułam osiągnę. Na razie mam ponad 1500 i np mimo wzrostu wagi w czasie świąt i wyjazdu w góry na takim limicie potem schudłam. W sumie było warto - mimo tych wszystkich obaw (przecież nie schudnę z taka ilością jedzenia, zwłaszcza kanapek i innych węgli) i zastrzeżeń co do proponowanych potraw, a nawet trzykrotnego nieprzysłania planu w umówionym terminie. Z pewnością w jakimś stopniu działa automat, ale za tę cenę trudno się spodziewać dopasowania diety do wszystkich wymagań, z zaopatrzeniem lokalnego rynku włącznie. Dieta jest chyba bardziej dedykowana dla typowego Polaka i ma zmienić nawyki bez wprowadzania rewolucji. Osobom, które już wcześniej jadły śiwadomie i zdrowo trochę trudniej o spektakularny sukces, niż tym, które wszystko do tej pory panierowały, wcinały pączki i chipsy. Życzę, abyś osiągnęła sukces i miała przy tym dużo zabawy i przyjemności:)
- Dołączył: 2010-04-29
- Miasto: Mmmm
- Liczba postów: 1069
29 stycznia 2011, 13:02
I jeszcze - odradzam czerpanie motywacji od osób, które jedzą po 800 kcal! Zdjęcia - podziwiam, ale dużo ważniejszym celem jest bycie zdrowym i w dobrej formie przez długie lata. Chuda krowa, to nadal nie gazela :) Przepraszam za porównanie, ale lepiej zadbać o formę, akceptację siebie niż porównywać się do innych. Stąd tylko krok do kolejnych problemów, bo zawsze coś będzie nie tak - nie taki nogi, brzuch itp. Ale z postu wynikało, że przywiązujesz raczej większą wagę do zdrowego trybu życia niż perfekcyjnego wyglądu, stąd mój przydługi - przepraszam - list. Wg mnie dieta ma sens, jeśli pozwoli nam bardziej cieszyć się życiem, a nie wpędzi w kolejne kłopoty. Każdy ma jednak swoje cele. Moje pewnie już w dużym stopniu są determinowane zaawansowanym wiekiem:)
- Dołączył: 2009-04-12
- Miasto:
- Liczba postów: 4
29 stycznia 2011, 21:39
Dziękuję bardzo za Wasze porady. Już mi raźniej.
Magull – masz rację. Motywacja na pewno musi wrócić po tak ciepłym odezwie. Moje doświadczenia i samokontrola uczyniły ze mnie świadomą osobę dbająca o zdrowie, , często gotuję potrawy śródziemnomorskie. Wiem, że szybkie chudnięcie nie jest wskazane, bo organizm ma „swój rozum” i zawsze wygra z naszymi słabostkami. Mam swoje lata i „gabaryt” i wiem, że nie będę nigdy miała sylwetki gwiazdy, bo wyglądałabym strasznie. Jeśli chce schudnąć to dla zdrowia. Od lat odżywiam się jedząc inaczej niż w dzieciństwie, ale mam swoje grzeszki (chleb, który jest dla mnie jak wyrafinowane ciastko i to wcale nie bagietka). Nie ważę produktów, bo wiem „na oko” ile co waży (nauczyłam się). Znam też indeksy glicemiczne niektórych produktów (więc na pewno mogę zastąpić brakujące elementy i witaminy równorzędnymi produktami). Plan Vitalii traktuję jako inspirację – zdenerwowałam się tylko tym „oskarżającym” wykresem, bo z każdym tygodniem sumuję się gramy, których nie zdołałam zrzucić. To jest deprymujące, pomimo, że chudnę. Ale widzę, że nie jestem sama i przestanę się przejmować. W końcu to dla mnie, a nie dla innych, chcę schudnąć. Skorzystam z Twoich wskazówek i sugestii, a nawet może i z przepisów. Wydaje mi się, że mamy podobny profil. Dziękuję jeszcze raz.
- Dołączył: 2010-04-29
- Miasto: Mmmm
- Liczba postów: 1069
30 stycznia 2011, 16:14
Tak myślałam, a paski - naprawdę nieistotne:) Ciemny chleb z miodkiem - rarytas. Właśnie zjadłam na podwieczorek jogurt z włoskimi orzechami i miodem - w diecie jako galaretka jogurtowa, ale nie dodaję żelatyny, bo tak jest dla mnie wystarczająco pyszne. Jeśli masz wagę, to na diecie warto od czasu do czasu skontrolować swoje oko. Powodzenia:)