Temat: Słodycze

Hej wszystkim,  zastanawiam jak poradziłyście sobie z chęcią zjedzenia słodyczy, ale też innych pysznych dań które lubicie, ale nie było ich w diecie. Czy na prawdę jest tak że jak bardzo chce sie schudnąć to przychodzi to ot tak? Wydaje mi się że moje samozaparcie w ogóle nie istnieje, czy tylko ja tak mam?  Podzielcie się swoimi historiami 

Pasek wagi

Miałam kiedyś jakieś małe próby odchudzania, takie naprawdę małe (tydzień na diecie:D) i też zawsze myślałam, że za bardzo jestem do tego jedzenia przywiązana i bez tego się nie obejdzie i szybko wracałam do starych nawyków. Przyszedł jednak taki moment, że po prostu stwierdzilam, że coś z tym zrobię i koniec. Wydaje mi sie, że każdy czasem ma taki moment, że wie, że teraz mu się uda. Musisz się zastanowić czemu to robisz i przypominać o tym sobie w chwili slabosci. No i oczywiście nie musisz wyrzucać wszystkiego niezdrowego z diety na zawsze, raz na jakiś czas nic się nie stanie :) Ja na początku zrezygnowałam ze słodyczy całkowicie, bo tak mi bylo latwej, bo nie umialam zjeść np. jednego cukierka i tyle, ale obecnie nie jest to już problem i jak mam dużą ochotę to sobie pozwalam zjeść coś z umiarem 

Wstyd się przyznać ale ja czasami wyrzucam coś z diety po to, żeby sobie dogodzić i zjeść to co lubię. Nie codziennie oczywiście, ale zdarza się ;)

Nie rezygnuje z ulubionego jedzenia ani ulubionych potraw, dzieki temu nie mam problemu typu napady obzarstwa lub zly humor spowodowany zabranianiem sobie czegos np. slodkiego. Nie mam zachcianek typu paczka chipsow i dwie czekolady na raz, raczej zjem dwa ciaseczka do kawy, wiec nie odbija sie to na mojej wadze.

Moze problem u Ciebie polega na tym, ze za bardzo sie spinasz ;). Pamiętam jak kiedys dziwnie podchodzilam do diety np.: zaczynam od jutra 1500 kal albo od poniedziałku w ogole nie jem slodyczy itp... Nigdy nie wytrzymalam na takich zakazach dluzej niż kilka dni, bo byla godzina 10 a ja juz zjadlam 1510kal - dzien zmarnowany no to ide po chipsy albo gdy nie jadlam slodyczy a w pracy czestowali ciastkami - PRZEPADLO, trudno dzisiaj jeszcze poszaleje a jutro ostro sie za siebie wezme. I tak bylam na diecie przez kilka lat. Teraz niczego sobie nie zakazuje i jesli w ciagu dnia zjem cos niezdrowego/ wysoko kalorycznego to np. rezygnuje z kolacji. Jesli chodzi o slodycze i fast foodowe przekaski, zniechecam sie ogladajac filmy na temat ich szkodliwosci. Np: 

Jak odstawiłam (powoli) cukier w sensie słodyczy, do kawy/herbaty, napoje słodzone to po jakimś czasie zjedzenie jogurtu naturalnego z miodem i owocami było dla mnie super pysznym cheat mealem hehe tak samo z innymi potrawami... zjadałam kanapkę z kozim serkiem i dodatkami i wydawało mi się, że jem śniadanie jak w restauracji (oczywiscie ładnie to sobie na talerzu układałam). Dawniej mogłam wtrąbić dwie paczki chipsów a teraz po zjedzeniu kilku garści mam problemy ze wzdęciami i gazami, więc na taki niezdrowy cheat pozwalam sobie z raz czy dwa w roku z pełną świadomością późniejszych problemów :P

Myślę, że to kwestia przestawienia sobie w głowie postrzegania danego jedzenia. Jesli myslisz o sałatce jako o jedzeniu dla królika to i będziesz się męczyć jedząc ją. Jeśli natomiast dodasz do niej jakieś ciekawe dodatki (pestki, sos, melon, orzechy) i ładnie to podasz to poczujesz jakbyś jadła danie w najlepszej restauracji... poczujesz się dumna z tego jedzenia i będzie ci to sprawiać frajdę, przyjemność. 

Ja, jak trochę schudłam i zaczęłam lepiej jeść to założyłam konto na instagramie i wstawiałam fotki potraw. Bawiło mnie układanie tego wszystkiego na talerzu i dbałam o różnorodność. Prażyłam płatki migdałów i mieliłam orzechy (do banana z masłem orzechowym). Robiłam sama taką ala granolę do jogurtu. Wszystko to dawało mi poczucie, że jem coś wyjątkowego ;)

Pasek wagi

thickCAT napisał(a):

Wstyd się przyznać ale ja czasami wyrzucam coś z diety po to, żeby sobie dogodzić i zjeść to co lubię. Nie codziennie oczywiście, ale zdarza się ;)


Wstyd? Przecież to świetne rozwiązanie! Modyfikacja diety tak, by być zadowolonym i wciąż spożywać odpowiednią ilość składników to podstawa! :)

Ja z ulubionych potraw nie rezygnuję-po prostu wliczam je w bilans, przecież nie będę do końca życia jeść tylko kury na parze z ryżem ... ;) Na słodycze mam tylko chwilowe napady-zjadam coś małego-żeby się nie napchać, albo robię sobie jakiś owocowy koktajl, a jeśli już się trafi większa słodkość na jakiejś imprezie to odliczam od tygodniowego bilansu lub więcej ćwiczę, staram się w domu nie mieć słodyczy, czipsy na szczęście praktycznie mnie nie ciągną, mogę zjeść garść sporadycznie.

Zdecydowanie najlepiej jest właśnie tak zarządzać dietą, żeby nie rezygnować z ulubionych potraw, ale trzymać się jakiegoś konkretnego planu.

A jeśli chodzi o nadmiar słodyczy czy naprawdę niezdrowych przekąsek, warto jest sporządzić sobie dziennik, w którym będzie się zapisywało, ile się tego zjadło w ciągu dnia. Wtedy można sobie uświadomić, ile tego się je... i być w stanie to ograniczyć.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.