Temat: nienawidzę ruchu

Na wstępie napiszę prowadzę siedzący tryb życia poza dojściem do samochodu i siku do łazienki nie ćwicze kompletnie nic. Mam 71kg przy 160. TSH 3.14 nadnercza wyniki ok lekka hiperinsulinemia, testosteron i pochodne ok.

Od kilku dni staram się to zmienić ale jazda 30min na rowerku stacjonarnym i próba zumby w mieszkaniu kończy się rykiem wyciem i płaczem. nienawidzę ruchu nienawidzę tańczyć, biegać pływać, gier zespołowych. dziś 3 minuty salsy z filmikiem na yt skończyło się płaczem ;( jedyna aktywność jaką lubię to rower ale w lecie. 

Mam zainstalowaną apkę liczącą kroki od jakiegoś czasu. Średnia ilość moich kroków dziennie to 2 tys.

Jak mam sobie z tym pporadzić? jak zmusić się do jakiegokolwiek ruchu??? Nie chcę być niedołężna. Czy niechęć do ruchu do jakiegokolwiek ruchu może być spowodowana niedoborem czegoś?

Za mało danych. Dlaczego płaczesz podczas ćwiczeń? Coś Cię boli, słabo Ci, czujesz się zirytowana? Jakiego ruchu próbowałaś? Coś zespołowego też? Grupa motywuje jak nic innego, a wybór jest ogromny (aquaerobik, fitness, pilates). Jest też wiele takich aktywności, które można traktować jak zabawę, np takie skakanie na trampolinach, jazda na rolkach, łyżwach - na to można wybrać się też z partnerem czy koleżanką i fajnie spędzić razem czas. Jeśli naprawdę nie jesteś w stanie polubić żadnego ruchu to widzę 2 opcje: albo wybrać aktywność, w której możesz progresować, co samo w sobie będzie motywacją i nie koniecznie pod względem tylko ładnej sylwetki, ale np zdobywania kolejnych poziomów wtajemniczenia (dla przykładu: na siłowni byłoby to choćby podnoszenie coraz większych ciężarów, a w akrobatyce opanowywanie trudniejszych figur itp). Druga opcja: zmuszać się jak do innych codziennych obowiązków. Zmywać czy sprzątać musisz i raczej z tego powodu nie lamentujesz. Włącz sobie serial do tego rowerka a nawet nie zauważysz jak zleci te 30 min. 

A po cholerę się zmuszać?

Jak to mówi mistrz Penderecki... ja nie wiem czy ruch jest taki niezbędny. W jednym filmie opowiadał jak to jego koledzy z podstawówki, którzy byli super aktywni teraz są niedołężni, a on nigdy nic nie ćwiczył i nie ma żadnych problemów. Człowiek będzie szczęśliwszy i bardziej spełniony robiąc to, co lubi, a nie zmuszając się do czegoś. Chodź po zakupy pieszo do dalszego marketu niż zwykle i tyle.

Pasek wagi

araksol napisał(a):

też tam mam i żyję. Mój dziadek tak miał, bo leżał od 4o roku życia i dożył 85 lat. Moja babcia lezała i dożyła 87, a tata ćwiczył całe życie i dożył 67.

Bo sport jest niezdrowy :D

minutka3 napisał(a):

Za mało danych. Dlaczego płaczesz podczas ćwiczeń? Coś Cię boli, słabo Ci, czujesz się zirytowana? Jakiego ruchu próbowałaś? Coś zespołowego też? Grupa motywuje jak nic innego, a wybór jest ogromny (aquaerobik, fitness, pilates). Jest też wiele takich aktywności, które można traktować jak zabawę, np takie skakanie na trampolinach, jazda na rolkach, łyżwach - na to można wybrać się też z partnerem czy koleżanką i fajnie spędzić razem czas. Jeśli naprawdę nie jesteś w stanie polubić żadnego ruchu to widzę 2 opcje: albo wybrać aktywność, w której możesz progresować, co samo w sobie będzie motywacją i nie koniecznie pod względem tylko ładnej sylwetki, ale np zdobywania kolejnych poziomów wtajemniczenia (dla przykładu: na siłowni byłoby to choćby podnoszenie coraz większych ciężarów, a w akrobatyce opanowywanie trudniejszych figur itp). Druga opcja: zmuszać się jak do innych codziennych obowiązków. Zmywać czy sprzątać musisz i raczej z tego powodu nie lamentujesz. Włącz sobie serial do tego rowerka a nawet nie zauważysz jak zleci te 30 min. 
płaczę bo po 1 mam zespolone kości w kostce i noga nie chce się wyginać i ogólnie czuję zirytowanie, ze mi nie wychodzi i te uczucie, ze tego nie lubię jest takie jakbym miała zjeść duszony móżdżek albo pocałować 90 letniego dziadka ;(  i chodziłam na siłownię i aquaareobik i zumba i łyżwy na niczym nie jestem w stanie wytrzymać więcej niż miesiąc po prostu chodzę i czuję, że tego nienawidzę, ale widzę też, że jak nie będę się ruszać to mi kręgosłup padnie. Nie wiem jak wyplewić tak silną niechęć

Ja cię rozumiem. Bardzo bym chciała regularnie ćwiczyć a niestety większy wysiłek fizyczny powoduje że mam wrażenie że zaraz umrę (słaba kondycja) i na myśl o powtórzeniu go coś mi się robi i wymyślam, byle tylko tego nie robić

Pasek wagi

Moze spacery, puszczasz sobie muze w sluchawkach i szlajasz sie po miescie nocamii :) 

Spoko, ja tez nie jestem mega fanka ruchu ale nienawidze byc spasla, nie lubie wstawac rano do pracy ale lubie pewien poziom zycia a na to potrzeba pieniedzy, nienawidze wstawac rano na zajecia ale chce skonczyc studia, sprzatac tez nie lubie ale zycie w syfie destrukcyjnie wplywa na moja psychike, w sumie nawet kapac sie nienawidze - drazni mnie dotyk, od dziecka tak mam, nienawidze jak cos mi naciska na skore wiec nie nosze sztywnych ubran ale do kapania sie zmuszam bo niestety zyje w spoleczenstwie, w sumie wiekszosci ludzi tez za specjalnie nie lubie, zadawalabym sie najchetniej z 5 osobamii ale mowie reszcie czesc i cos tam nie raz powiem zeby nie wychodzic na dziwna. Filozofuje wiem ale zycie w miare sensownie nie jest wcale bajka. W skrocie niezaleznie co robisz w zyciu nawet jak to Cie mega jara to sa zawsze w tej pracy, zajeciu aspekty ktorych nienawidzisz.

.Nikogo nie obchodzi to czy cos lubisz czy nie - prawda jest taka ze jestes gruba i cos z tym mozna zrobic i to bedzie bolalo albo mozna sie z tym pogodzic, nadwaga 10 kg to nie jest jeszcze az taka zdrowotna tragedia ( jest wieksze obciazenie stawow, szybciej bedzie cie bolal kregoslup itd ale jeszcze bez masakry jesli chodzi o powiklania zdrowotne). Jak mozesz sie pogodzic ze swoim widokiem w lustrze i nie patrzysz z zalem na laski z waga w normie to luz.

A  sorry masz insulinoopornosc - czyli jesli cukrzyca w perspektywie kilku lat i jej pozniejsze powiklania to cos co chcesz miec mozesz sobie odpuscic cwiczenia. Jesli nie bez cwiczen nie ogarniesz insulinoopornosci.

eJak juz tak  nienawidzisz ruchu to obczaj chociaz 10 roznych aktywnosci np. basen, jakies rozne zajecia grupowe wybierz te ktorego bedziesz nienawidziec najmniej :) albo zaakceptuj cukrzyce - to jest wybor jaki masz.

Ja sobie poradziłam tak, że robię minimum 10 tysięcy kroków dziennie. Gdzieś przeczytałam, że tyle się zaleca (nie wiem czy to ma jakieś sensowne uzasadnienie, czy to wymysł z babskich pisemek, no ale tego się trzymam). Chodzę z psem, to mi się nie nudzi. Z tym samym psem ćwiczę do agility, to siłą rzeczy ja też muszę się poruszać (bo tam się biega obok psa). Jak nie mogłam chodzić z psem to chodziłam z aparatem fotograficznym i robiłam zdjęcia, też miałam wtedy jakiś cel tych spacerów (bo tak łazić "dla zdrowia" bym nie dała psychicznie rady). Zmusiłam się do chodzenia na basen - ustaliłam sobie, że regularnie idę minimum dwa razy w tygodniu i tyle. Dalej nie lecę tam z uśmiechem na ustach, ale na tyle mi to weszło w krew, że jest do przeżycia. No i rower już sobie wyciągnęłam z garażu i jeżdżę - nie na zasadzie sportu, tylko środka transportu. Nie wiem jak to ogólnie wygląda, ale u mnie ta niechęć to tylko kwestia psychiki, niedoborów nie mam żadnych (a sprawdzałam dokładnie, bo po zaburzeniach odżywiania przebadałam sobie chyba wszystko co się dało). 

roogirl napisał(a):

A po cholerę się zmuszać?Jak to mówi mistrz Penderecki... ja nie wiem czy ruch jest taki niezbędny. W jednym filmie opowiadał jak to jego koledzy z podstawówki, którzy byli super aktywni teraz są niedołężni, a on nigdy nic nie ćwiczył i nie ma żadnych problemów. Człowiek będzie szczęśliwszy i bardziej spełniony robiąc to, co lubi, a nie zmuszając się do czegoś. Chodź po zakupy pieszo do dalszego marketu niż zwykle i tyle.

Wszystko spoko poki nie masz nadwagii i cukrzyca nie idzie wielkimi krokamii.

Jak nie mozesz wytrzymac na niczym dluzej niz miesiac to chodz na wszystko po kolei np. 2 razy joga, dwa razy spinning itd, nie robii - nie musisz nic trenowac masz sie po prostu ruszac.

Sport w duzych ilosciach to kalectwo - zgadzam sie :)

Chcesz uslyszec w tym watku ze masz sie nie zmuszac skoro nienawidzisz ale to tak jakby ktos zywil sie pizza codziennie bo nie ma czasu gotowac i szukal aprobaty na forum ze to jest zdrowe i okej. Nie chce ci sie albo nie masz czasu gotowac ugotuj sobie mieso, kasze na tydzien i jakies warzywa z mrozonki, zamroz, zrob porcje, zajmnie Ci to realnie 1 h w tygodniu ale nie rob puddingow z chia i nie trzyj selera na pasztet warzywny.

sprawic sobie psa :)

Pasek wagi

no cóż ale taka jest prawda.... i ten złoty środek... zrób to co lubisz, a jak nie lubisz a chcesz koniecznie coś robić to rób to co tolerujesz, ja np Lubie pływanie ale tylko w cieplej wodzie :-D. Wic rzadko to robie. A jak masz przeżywać takie frustracje to po co? Ktoś tu pisał że dziadek żył dłużej jak ojciec alekiedys taki dziadek musiał się fizycznie narobić wiec miał ten ruch a nie robiły za niego maszyny.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.