Temat: Od czego zacząć? Doradźcie!

Cześć dziewczyny! 

Jestem na forum jakiś czas, ale zaglądam tu rzadziej niż bym chciała. Wiem, że powstało już mnóstwo wątków o tym, co i jak ćwiczyć, ale z braku wiedzy nie bardzo umiem odnieść tego do siebie. Stąd prośba o poradę. Poniżej moja sytuacja w uproszczeniu. 

Od początku września do mniej więcej końca listopada '15 byłam na diecie. Udało mi się schudnąć ok. 16 kg (zaczynałam z 98 kg przy 170 cm). Pod koniec listopada pojawił się kryzys (sprawy osobiste wzięły górę i zaczęłam się objadać - cierpię na ED). Jak na to, że zmiana sposobu odżywiania była o 180 stopni (powrót do starych, tragicznych nawyków), nie jestem załamana tym, ile przytyłam (teraz jest 85,5 kg), ale myślę, że za chwilę waga ruszy i już jej nie zatrzymam, a jojo dopadnie mnie z impetem. 

Chcę jak najszybciej wrócić do diety - to jedna sprawa. Ale przede wszystkim chcę zacząć ćwiczyć. I tutaj pojawia się problem. Wiem, że to nieprawdopodobne, ale nie uprawiałam praktycznie żadnego sportu od 8 lat (!) Wstyd mi, ale w liceum zaczęłam ściemniać, nie chodzić na wf i tak już zostało. Z wysportowanej, lubiącej się ruszać dziewczyny stałam się wielorybem. Od tego czasu sporadycznie był rower, jakiś basen, ale nic poza tym. Mój kręgosłup i stawy są w opłakanym stanie. Całe plecy bolą mnie od wstania z łóżka, aż do wieczora, codziennie. Zadyszka pojawia się przy wejściu po schodach, a kolana wołają o pomstę do nieba przy najmniejszym wysiłku. Zaczynam się garbić od siedzącej pracy i (tak mi się wydaje) z powodu totalnego osłabienia mięśni grzbietu. 

Bardzo proszę, nie wjeżdżajcie na mnie - zdaję sobie sprawę ze swojego debilizmu. Chciałabym od czegoś zacząć, ruszyć się, ale ciało ogranicza mnie tak bardzo, że najmniejszy nawet wysiłek wydaje się jak wejście na Everest. Czy mogłybyście / moglibyście coś doradzić? Od czego zacząć, z jaką częstotliwością ćwiczyć? 

Dodam, że mam rower, karimaty, piłkę gimnastyczną do Pilatesu, hantle 1 kg, a 10 minut od domu basen. Sport wchodzi w grę tylko wieczorami, ponieważ wychodzę z domu o 6 rano i wracam dość późno. Mogłabym ewentualnie pozwolić sobie na zakup jakiegoś niewielkiego sprzętu do ćwiczeń typu stepper, na siłownię czy karnet na jakieś zajęcia grupowe, tylko nie wiem, czy jest sens, wydawać teraz pieniądze.

Bardzo proszę o radę. Z góry wielkie dzięki! :-) 

jak dla mnie to głównie basen. on nie obciąża Ci stawów, a wzmacnia mięśnie. noi rower, tu też siedzisz i kolan nie masz obciążonych swoją wagą. możesz zacząć już teraz, słuchawki na uszy, wyciągaj rower z garażu i przejedź się spokojnym tempem godzinkę. zainstaluj sobie endomondo na telefonie to będziesz miała dostęp do swoich treningów i za miesiąc będziesz mogła wrócić do dnia dzisiejszego i pośmiać się sama z siebie, ze jedynie tyle dałaś radę przejechać;)

Moja mama miała całe życie silną alergię na sport. Ale raz namówiłam ją, żeby poszła ze mną na trening kettlebell i już została. To także mój ulubiony sport. Sprawdź może w Twoim miejscu zamieszkania też są takie zajęcia. Szczerze polecam te zajęcia każdemu.

Skoro masz ED musisz najpierw poukladac sobie w glowie jesli przy kazdym kryzysie rzucasz sie na jedzenie musisz nad soba pracowac bo sytuacji kryzysowych bedziesz miec jeszcze sporo i co? i kazde twoje odchudzanie bedzie konczyc sie porazka i tak przez cale zycie....

Basen albo spacerki na początek. Zjedź poniżej 80 i wtedy szukaj czegoś bardziej intensywnego. Cyba że chcesz rozwalic sobie stawy... Swoją drogą, masz niezłe tempo chudnięcia, ale nie wykorzystuj tego aż do 16kg w trzy miesiące. To za szybko jest. Duże spadki sa fajne na samym początku żeby dać kopa motywacyjnego ale miesiacami to juz przegięcie. Potem się z tego lubią robić kompulsy. Na stawy musisz jeść sensowne, zwierzęce białko. Galarety z nóżek itp. polecam.

Dzięki za odpowiedzi! Co do ED to walczę z tym, ale mam trudności z zajściem w ciążę i trochę mnie to załamało - stąd kryzys w diecie. Ale staram się stanąć na nogi, żeby nie wróciła depresja. Jeśli chodzi o dietę, to mam jadłospis ustalony przez dietetyka, bo choruję na dnę moczanową i w dużej mierze musiałam zrezygnować z mięsa. Mimo tego białka jest w sam raz. Tempo chudnięcia rzeczywiście było duże na początku, ale po kontroli w listopadzie wiem, że tak szybko już dalej nie pójdzie. Tak czy inaczej chcę spróbować. A kettlebell brzmi super, ale z tego co wiem, to trening zakładający obciążenia, a jak pisałam, boję się o stawy, więc chcę zacząć od czegoś lżejszego. Może faktycznie wezmę się za basen :) 

Co do kettlebell to są to ćwiczenia "przyjazne" stawom. W w mojej grupie są nawet osoby z przepukliną i skoliozą. Ale basen to też super sprawa:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.