- Dołączył: 2013-01-06
- Miasto:
- Liczba postów: 12
6 stycznia 2013, 20:06
Mam problem (wielki problem) z mobilizacją. W czerwcu ubiegłego roku mama kupiła mi roczny karnet otwarty na basen, siłownię i wszystkie atrakcje w pewnym fitness clubie. Były wakacje, chodziłam tam jak szalona, dzień w dzień po 2 godziny, taka byłam szczęśliwa, że mam taką okazję. Później przyszedł wrzesień i też chodziłam, ale chęci na to zdecydowanie się obniżyły, starałam się chodzić 3 razy w tygodniu, później wszystko stopniowo się zmniejszało, bo przez szkołę czasu miałam mało. Oczywiście nie jest to wymówka, bo jeśli ktoś chce to znajdzie chociaż te 1,5 godzinki. Myślę, że nie chodzi o same ćwiczenia tam co o dojście (zajmuje dużo czasu). Sama nie wiem co się ze mną dzieje. Chciałabym tam chodzić i nie robić mamie zawodu (bo to ona płaci), ale nie daję rady sama ze sobą. Szkoda mi mamy, bo płaci na prawdę dużo, a umowa obowiązuje jeszcze 6 miesięcy, za rezygnacje jest spora kara. Ostatnio mam coś w formie depresji, na nic nie mam siły, nie wychodzę z domu jeśli nie muszę. Ostatnie 3 tygodnie się nawet nie wynurzyłam z domu, bo było wolne ze szkoły, cały dzień chce mi się tylko leżeć i ryczeć, chociaż w sumie nie mam ku temu powodów. Jak się zmobilizować? Wiele osób chciałoby mieć taki karnet, a ja mam i nie korzystam. Takie sranie w banie, ale trudno postawić się na moim miejscu.
- Dołączył: 2011-07-12
- Miasto: Częstochowa
- Liczba postów: 3944
6 stycznia 2013, 20:08
ja połowę miesiąca karnetu na silownie olalam, bo tez mam za daleko - wkurza mnie to dojezdzanie i przesiadanie się autobusami. wolę ubrać ciele ciuchy i iść biegać, albo odpalić Ewkę. Roznimy sie tym, ze ja robię coś zastępczego - Ty leżysz.
Rusz dupę. Nic więcej Ci nie powiem.
- Dołączył: 2013-01-06
- Miasto:
- Liczba postów: 12
6 stycznia 2013, 20:10
Nie jest tak, że leżę całe dnie :D Robię ćwiczenia, kilka razy w tygodniu ćwiczę z Mel B, kręcę hula hopem. Może źle ujęłam jeśli chodzi o dojście. Samo to, że jest daleko jakoś zniosę, ale teraz są najgorsze miesiące (nie mieszkam w polsce) jeśli chodzi o pogodę. Cały czas leje (jak z cebra), zanim dojdę na tą siłownię (40 minut spacerkiem) to jestem cała mokra, nawet parasol mało daje.
- Dołączył: 2013-01-06
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 104
6 stycznia 2013, 20:15
A ja Cię doskonale rozumiem.Mnie też na wakacje pół roku temu naszła taka faza na silownie i basen - non stop cośrobiłam a do tego broń boże nic nie podjadałam i byłam szczęśliwa.No ale czar prysł po 2 miesiącach szkoła się zaczeła a razem z nią motywacja...przybrałam na nowo 6 kg no i nici....ale ja Ci radze czasami się zmusić.Bo warto :).Ja jak bym miała takie cuś to bym sobie czasami poszła.Ja wiem że się nie chce no ale z drugiej strony chce się schudnąć,co nie? 3maj się i powodzenia !
6 stycznia 2013, 20:18
Rany, ile ja bym dała za taki karnet! I uwierz, że mimo iż studiuję, piszę pracę magisterską, zajmuję się domem i rocznym synkiem- znalazłabym 2 godziny 2 razy w tygodniu, żeby tam pójść. Taka okazja! Nie marnuj tego! A może poznasz kogoś fajnego akurat tam? Może ktoś chciałby chodzić z Tobą?
- Dołączył: 2013-01-06
- Miasto:
- Liczba postów: 12
6 stycznia 2013, 20:47
sukces.ma.rozmiar.S napisał(a):
Rany, ile ja bym dała za taki karnet! I uwierz, że mimo iż studiuję, piszę pracę magisterską, zajmuję się domem i rocznym synkiem- znalazłabym 2 godziny 2 razy w tygodniu, żeby tam pójść. Taka okazja! Nie marnuj tego! A może poznasz kogoś fajnego akurat tam? Może ktoś chciałby chodzić z Tobą?
Zaczynałam dokładnie z identycznym przekonaniem, ale po tych 2-3 miesiącach chodzenia dzień w dzień czar szybko prysł ;) Oczywiście znajdę czas, ale sama sobie wmawiam, że nie. No trudno, będę łaziła na siłę..