14 grudnia 2011, 10:31
Witajcie dziewczyny i chłopcy!
Czytałam książkę P. Dukana "Nie potrafię schudnąć".
Sama jestem na tej diecie, no tak w 70 %, bo nie trzymam się jej całkowicie. Jem wiecej otrąb, czasem wpadnie jakiś łakoć czy łyżka oliwy do sałatki, jem wiecej warzyw itp. Generalnie wyeliminowałam pieczywo [na rzecz tego pieczonego z otrąb], ziemniaki, kasze, ryże, tłuste rzeczy, fast foody, słodycze, na razie również owoce. Musze przynzać, że dieta na mnie działa a myślałam, że już nigdy nie zrzucę nic poniżej 60 kg. No i natrafłam na taki fragment książki, w którym doktorek pisze, że "tajemniczą" siłą naszych białek jest to, że samo ich strawienie kosztuje organizm dużo energii:
"Przyswajanie białek jest poważną wewnętrzną pracą organizmu , w czasie której wyzwala się ciepło i podwyższa się temperatura ciała [...]. Ta charakterystyczna cecha białek jest błogosławieństwem dla otyłych [...] pozwala im bezboleśnie zaoszczedzić trochę kalorii i jeść bez ciągłego myślenia o konsekwencjach. Pod koniec dnia, na 1500 kalorii skonsumowanych- po procesie trawienia w organizmie pozostaje już ich tylko 1000. To jest właśnie klucz do planu Protal i jeden z zasadniczych powodów jego skuteczności."
To znaczy, że wszystko kręci się tak na prawdę wokół kalorii?? I, że można jeść w zasadzie co sie chce byle nie przekraczało przyjętych przy odchudzaniu norm [1200- 1500 kcal jeśli się ćwiczy] i wcale to nie muszą być białka??
Co o tym sądzicie??
Dziękuję za wszystkie konstruktywne odpowiedzi!
Edytowany przez Pat..I..Kot 14 grudnia 2011, 10:33
14 grudnia 2011, 10:39
Nie wiem czemu i czy u Was też tak to wygląda ale wpis jakoś dziwnie się urywa więc napisze jeszcze raz:
zytałam książkę P. Dukana "Nie potrafię schudnąć". \Sama jestem na tej diecie, no tak w 70 % bo nie trzymam się jej całkowicie. Jem wiecej otrąb, czasem wpadnie jakiś łakoć czy łyżka oliwy do sałatki, jem wiecej warzyw itp. Ale wyeliminowałam pieczywo [na rzecz tego pieczonego z otrąb], ziemniaki, tłuste rzeczy, na razie również owoce. Musze przynzać, że dieta na mnie działa a myślałam, że już nigdy nie zrzucę nic poniżej 60 kg. No i natrafłam na taki fragment książki, w którym doktorek pisze, że "tajemniczą" siłą naszych białek jest to, że samo ich strawienie kosztuje organizm dużo energii
. "Przyswajanie białek jest poważną wewnętrzną pracą organizmu , w czasie której wyzwala się ciepł i podwyższa się temperatura ciała [...]. Ta charakterystyczna cecha białek jest błogosławieństwem dla otyłych [...] pozwala im bezboleśnie zaoszczedzić trochę kalorii i jeść bez ciągłego myślenia o konsekwencjach. Pod koniec dnia, na 1500 kalorii skonsumowanych- po procesie trawienia w organizmie pozostaje już ich tylko 1000. To jest właśńie klucz do planu Protal i jeden z zasadniczych powodów jego skuteczności."
To znaczy, że wszystko kręci się tak na prawdę wokół kalorii?? I, że można jeść w zasadzie co sie chce byle nie przekraczało przyjętych przy odchudzaniu norm [1000- a 1500 kcal jeśli się ćwiczy] i nie muszą to być białka??
14 grudnia 2011, 10:46
Są dwie teorie - jedna,
że to własnie od tego, ile kalorii zjadamy zależy, ile ważymy, a druga, ze od tego, co jemy. Poczytaj
tu i
tu .
- Dołączył: 2010-05-01
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1596
14 grudnia 2011, 11:29
W końcu to kaloriedają energię,a jak tej en nie wykorzystamy to idzie w boczki. Tyle, że jak obniżymy ich dostarczanie, to organizm może się przyzwyczaić, co pociąga kolejne ograniczenie kalorii i kolejne. Jesz dużo białek, to dostarczasz dużo kalorii, ale są one w większej ilości wykorzystane. I my najedzeni i ciałko się nie boi że zaraz nastaną czasy głodu, więc trzeba magazynować i zwalniać.
Poza tym jedząc białka lepiej i na dłużej zaspokaja się głód. o węglach wzrasta cukier we krwi i zaraz znów chce sie jeść. Pobiałku nie czujesz głodu. Przynajmniej ja tak mam. Jem, bo mi się chce czegoś dobrego i nadszedł czas posiłku, nie dlatego że jestem mega głodna.
Tak to właśnie rozumiem i biochemicznie mi się zgadza.