- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 maja 2012, 19:50
28 maja 2012, 19:52
28 maja 2012, 19:52
28 maja 2012, 19:56
28 maja 2012, 19:56
28 maja 2012, 19:57
Mniej żreć
28 maja 2012, 19:58
28 maja 2012, 20:04
28 maja 2012, 20:22
Które narządy potrzebują najwięcej kalorii do normalnego funkcjonowania?
Serce
i nerki, bo aż 440 kcal na kilogram na dobę. Serce kobiety waży ok.
300 g, czyli dobowy wydatek energii przez ten narząd to 130 kcal, ale –
podkreślam jeszcze raz – w stanie spoczynku, tak, jak byśmy spały przez
24 godziny, nerki ważą ok. 300 g, czyli także ich wydatek energetyczny
wynosi 130 kcal. Mózg potrzebuje 240 kcal na kilogram, czyli,
zakładając, że kobiecy waży 1300 g – 310 kcal. Wątroba – 1,5 kg – 300
kcal. Mięśnie potrzebują 13 kcal na kg na dobę, kobieta powinna mieć ok.
33 kg mięśni, czyli musimy dostarczać im 430 kcal. Tkanka tłuszczowa
wydatkuje ok. 4,5 kcal na kilogram na dobę, a ponieważ powinniśmy jej
mieć średnio 14 kg, daje to 63 kcal. Do powyższych wyliczeń należy
oczywiście dodać inne wydatki energetyczne nieuwzględnionych tkanek, np.
płuc, gruczołów i kości. Zliczając wszystkie wartości, otrzymujemy
właśnie ok. 1400 kcal zapotrzebowania energetycznego na te podstawowe
funkcje życiowe.
Co cierpi w pierwszej kolejności, jeśli stosujemy restrykcyjne diety i nie dostarczamy organizmowi minimum potrzebnych kalorii?
Jak
mówiła kiedyś moja pani profesor, organizm najpierw „zjada” wątrobę,
potem inne narządy wewnętrzne. Uszkadza serce, a szczególnie mięśnie
szkieletowe. Ciało coraz bardziej traci jędrność, rozwija się cellulit,
czyli osiągamy efekt odwrotny do zamierzonego. Zaobserwowałam, że bardzo
często w ostatnich czasach kobiety mają niewielką nadwagę, BMI 27–28,
czy nawet 26, a tylko 25 kg masy mięśniowej i aż 25–30 kg tłuszczowej.
Mimo że np. przy wzroście 168–170 ważą 73–74 kg, czyli nie tak dużo, są
niezadowolone ze swojego wyglądu, bo widzą u siebie fałdki tłuszczu.
Przestają jeść śniadania albo przechodzą na destrukcyjną dietę
bezbiałkową, owocową lub warzywną, i tyją jeszcze bardziej. Na początku
nie zdają sobie z tego sprawy, bo pozornie tracą na wadze. Kiedy
zaczynamy się głodzić i przestajemy dostarczać organizmowi białko, on w
pierwszej kolejności czerpie brakującą energię z mięśni – czyli
produkuje glukozę z aminokwasów. W ten sposób mięśnie są jeszcze
bardziej niszczone, za to przybywa tkanki tłuszczowej. Organizm jest w
stanie odłożyć ją także wówczas, gdy stosujemy dietę 1000 kcal, bo
potrafi spowolnić metabolizm nawet do 350 kcal. Przygotowuje się w ten
sposób do przetrwania „trudnych czasów”. Trzeba pamiętać, że kilogram
tłuszczu ma 2,5–3 razy większą objętość niż kilogram mięśni. Dlatego
niektóre panie ze zdziwieniem stwierdzają: „Prawie nic nie jem, a w
ogóle nie chudnę”. Rzeczywiście, często ważą tyle samo, ile wcześniej,
ale obrastają w tkankę tłuszczową, która jest relatywnie lekka. Ciało
robi się miękkie, nabiera objętości.
bedziesz mogla powiedziec swojej watrobie ze najadalas sie do syta...