Dzięki za zyczenia, z netem pomyłka przy wpłatach, w firmie opłacony do końca lipca a w domu odcięty. Żal. Musiałam dopłacić 350zł. bo nie dało się przenieść tych wpłat. Internet TOYA to najgorsze zdzierstwo. Obsługa to niekompetentne buraki traktujące klienta jak wroga korporacji z podejrzliwością o złe zamiary i po chamsku. Jak tylko będę mogła to przenoszę się do innej sieci. Przelewy jeszcze nie dotarły, myślę że klient coś ściemnia żeby zyskać na czasie.... Będę musiała go przycisnąć bo dosyć dużej sumy nie popuszczę. Ech, szkoda gadać. Ale tak to jest, przyzwyczajona jestem do nieregularnych wpływów, tylko po co kręci że już wysyła albo że pieniądze już poszły.... Z dietą gorzej niż źle, jutro też nie będzie lepiej, dzień matki w piątek urodziny bratanka. Nie wiem czy nie przyjąć strategii jedzenia jednego posiłku dziennie, bo jego kaloryczność zaspokaja 1-2 dniowe potrzeby dietetyczne. Zaraz śmigam na rowerze na sesję zdjęciową, zrobię w sumie ok. 20-30 kilometrów to może nie zaprzepaszczę dotychczasowych efektów.
Tez najbardziej nie znoszę takiego kręcenia- przecież jesteśmy tylko ludźmi i różne sprawy mogą wypaść, co powoduje, że nie uregulujemy należnosci na czas- wiec najlepiej powiedieć prosto z mostu i grzecznie przeprosic. A tu ludziom brakuje pokory.. Nie znam tej firmy od Twojego netu- ja mam neostradę od niedawna i płacę z bólem 90 zł/m-c, ale chodzi ładnie. Wczesniej miałam jakąś sieć osiedlową za darmochę - 35 zł, ale było mnóstwo ograniczeń, np duże pliki można było tylko w nocy ściągać i często odcinali wogóle dostęp, np z powodu nieodpowiedniej pogody. Co do diety, to odradzałabym ten 1 posiłek/dzień - u mnie to byłaby najprostsza droga do tycia, wiec chyba tak to działa mniej więcej. Jesli już, to moze jeden solidny a 3 rozłożone w czasie, takie symboliczno przekąskowe chociaż, albo niskoglikemiczne warzywa? U mnie z dietą tak sobie - dobry pomysł z tym notowaniem w pamiętniku, przynajmniej wiem, co zjadłam a tak, to zapominam od razu. Codziennie jest coś, co być nie powinno- albo pora nie ta, albo za malo posiłków, albo jakiś grzeszek. Ale w sumie jest w miarę ok, tak na słabą 4. w mojej opinii.Biorę poprawkę, że warunki mi nie sprzyjają i trochę brak możliwości, by postarać się bardziej. Z ćwiczeniami jak na mnie, też nie jest tak źle. Steper co drugi, trzeci dzień, tak z 20-40 min, brzuszki już nie codziennie, ale powiedzmy z 4-5 x w tyg. po 50, 2x był badminton, poza tym masa dość ruchliwych prac domowych i ogrodowych. Kupiłam sobie jakieś mazidło antycelulitowe i smaruję strategiczne miejsca - u mnie to dół pośladków i troszkę góra ud, na resztę ciała balsam ujędrniający. Zobaczymy, czy efekty jakieś będą. Miło byłoby na urlopie mieć jędrniejsze to i owo. Twoje rowerkowanie to super sprawa, bardzo dużo km robisz- myślę, że przy takim wysiłku śmiało dodatkowe kalorie mogą uchodzić na sucho.
dokładnie Agaszek, tez sobie to wbiłam do łebka; i prawda jest, ze organizm się przyzwyczaja do częstego zasilania żarełkiem, mój juz od rana zaraz po wstaniu dopomina się o uwagę ;) Wiec tu nie ma problemu- ale gorzej, gdy zapracowana jestem, wtedy zapominam o jedzeniu i spokojnie starczyłoby 2 posiłki wtedy.. oczywiście odpowiednio większe niestety...
No, zrobiłam dzisiaj 35 km. dosyć szybkim jak na mnie tempem. Jeszcze taszczenie paneli prysznicowych - obiektów sesji- w tę i z powrotem. Boli mnie pupa, bo skorzystałam z roweru mojego partnera, wydawał mi się szybszy. Siodełko za to zupełnie nieanatomiczne, Ale przynajmniej czuję że coś ze sobą robiłam. Zaraz jadę dalej, czeka mnie pracowity wieczór i mam nadzieje, że nie nocka. Nie wiem co kupić mamie, chyba jak zwykle skończy się na jakimś kosmetyku....Farminka dobry pomysł z tymi symbolicznymi posiłkami. Jutro i pojutrze będą trzy symboliczne i jeden świąteczny łącznie z ciachem i jakimś alko. Boję się tylko, że symboliczny tylko rozjuszy mój żołądek. Należę niestety do tych osób, którym łatwiej nie zjeść nic niż tylko odrobinkę.
Dzień matki - pechowy dla mnie dzisiaj. Znów się najadłam - szczytem szczytów był pokaźny kawał kremówki..... Jeszcze jutro i będę mogła zacząć dietę. Pomyślałam sobie, że odchudzający się ludzie mają przykry żywot. ALbo muszą siedzieć i patrzeć jak inni jedzą smakołyki albo samemu jeść i mieć wyrzuty sumienia i karmić efekt jojo..... Normalnie nie wiadomo co gorsze. Poza tym jak się nie zje, zrobi się przykrość gospodarzom, którzy bardzo się natrudzili żeby przygotować poczęstunek. Już wolę święta niż indywidualne imprezy, Siedzę sobie, kontemplując pechowy dzionek i sącząc wino wytrawne wymieszane z wodą mineralną gaz na dobre trawienie, może coś pomoże. Posiłki pro forma w dniu imprezy sprawdzają się tylko połowicznie, główny punkt dnia, czyli uroczysty obiad z deserem i tak powoduje że czujemy się niekomfortowo. A tu jeszcze dzień dziecka za pasem, wrrrr,
Witam i nadrabiam zaległości bo nieobecnosci tutaj :) miałam 2 szalone dni, najpierw do pracy, potem zakupy z markecie, pełny wózek, potem przygotowywanie imprezki na kilkanaście osób, w nocy spanie 4 godz, a wczoraj niby urlop ale rano sprzątanie, potem załatwienia i pół dnia w samochodzie i na wieczór rzeczona imprezka. No i gary i sprzątanie po- do północy niemal. Dziś juz w pracy i padam z nóg i czekam na w-e. Nie ćwiczyłam przez te dwa wieczory, z wiadomych powodów. Steper stoi, czeka też nietknięte nowe hula hop. Z jedzeniem było niedobrze - w srodę późna kolacja w ikei, wczoraj trzy posiłki, malusie śniadanko w biegu, obiad ikea znów, kolacja - w czasie imprezki, póżno, i częściowo na słodko. Dziś miałam mało czasu rano, więc szybko zapakowałam na 2-3 śniadania co było pod reką, w tym sery pleśniowe i ciasta. Nie dołuj się z powodu nietrzymania sie diety, niewarto. Zepsujesz sobie humor tylko, a niepotrzebny stres tez w niczym nie pomaga. Wiem, ze łatwo tak mówić, ale trudno, stało się i lepiej o tym zapomnieć, niż uznac że i tak wszystko zaprzepaszczone i popłynąć. Ponadto Ty masz tyle ruchu, ze zapewne w bilansie nie było tak źle. Zastanawiam się, czy w dniu imprezowym nie pomogłoby np zapchanie się wczesniej dużą objętością czegoś o małej kalorycznosci, np. maga miską sałat z odrobiną błonnikowego dodatku, lub dużą porcją gotowanych warzyw? Wtedy siłą rzeczy nie powinno już tak ciągnąc do tego, co kusi na stole..
Ach farminko, mnie nie ciągnie do tego, co na stole, tylko "wypada" zjeść....Wszystko megatuczące i megasłodkie, dania główne pływają w dużej ilości tłuszczu. Ja tak nie jadam, ale jak gdzieś chadzam, przeważnie tak jest. Dziś imieniny chrześniaka, później dzień dziekca i urodziny córki. Normalnie na przełomie maja i czerwca non-stop impreza u nas. Dołowałąm się sprawami niedietetycznymi - okazało się że trafiłam na oszusta. Nie dosyć, że nie zapłacił za profesjonalną sesję zdjęciową i obróbkę graficzną - nie podobały się, ok, ma prawo do własnego zdania, moja strata. Ale okazało się, że dziad zamieszcza te zdjęcia, które rzekomo są takie wstrętne, w swoich aukcjach allegro!!!!! Bezczelnie je wykorzystuje zarówno w sklepach internetowych jak i w allegro. Szczyt szczytów, żal mu było paru złotych na profesjonalną sesję, a biedny nie jest. Nie wzięłam zapłaty z góry, bo wcześniejsza współpraca sugerowała, że wszystko będzie ok. Powiadomiłam już allegro o kradzieży własności intelektualnej, nie wiem, co jeszcze mogę zrobić. I mogłam sobie czekać na przelewy do us..... śmierci! Mam nadzieję, że allegro stanie na wysokości zadania i cofnie mu te aukcje.
o to faktycznie, podły oszust i złodziej po prostu! nie wiem, jak allegro zareaguje, mam nadzieję, że ostro. Ja miałam tylko doswiadczenia związane z ponaglaniem przez Allegro nierzetelnego sprzedawcy, by mi wysłał buty- te okazały się skuteczne ;)
co do imprez, to jakoś przez ten czas musisz przebrnąć...moze małe porcje nakłądac? albo bardzo powoli jeść, żeby gospodarz widział, ze wciąz masz coś na talerzu- znaczy smakuje! pocieszające jest, że jak są takie skumulowane, to potem bedzie już mniej tych musów i będziesz mogła spokojniutko odzywiać się po swojemu
dla mnie najtrudniejsze są, opócz takich świątecznych/imprezowych dni, również te, gdy brak czasu, by zrobić sobie zdrowe jedzenie, albo tak jak wczoraj - gdy zjadłam śniadanie o 7, a potem byłam w trasie i jadłam dopiero ok 14 (umierałam z głodu już od 10)
właśnie zjadłam drugą część drugiego śniadania, jak mi błogo.... sery pleśniowe w dużej ilości, trochę koziego, wiejski z rzodkiewką, kilka plasterków rolady ustrzyckiej kcal chyba bardzo dużo.. ale w sumie dopiero południe, poza tym, jak ja uwielbiam sery :)) w domu pewnie zupa i coś białkowego wymyslę potem, na wieczór planuję steperek i hula, muszę sprawdzic, czy jeszcze umiem tym krecić no i chleb nastawię do pieczenia
ja to jednak jestem łakomczuch, straszną przyjemność sprawia mi dobre jedzenie.. jednocześnie jak mam zjeśc coś byle jakigo, to wolę w ogóle nie jeść na lato zawsze mnie "bierze" na kuchnię południa Europy, na razie ruszyłam z serami, sałatą (m.in. moją ulubioną roszponką) i oliwą, nie mogę się doczekać na prawdziwe pachnące warzywa, szczególnie pomidory.. przed chwilą trafiłam na przepis na bruschettę z oliwą, mozarellą i śliwkami suszonymi w musie z octu balsamicznego i już moje kubki smakowe wariują z niecierpliwości wypróbowania tych delicji :)