- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 maja 2018, 23:06
Wiem, że takich tematów jest wiele. Ale założyłam swój bo jestem załamana. Otóż jestem od ponad miesiąca na diecie. Na początku to było ok. 1300. Potem zeszłam do 1200. Aktualnie jestem na 1000-1100 kcal. Na siłownię idę od następnego tygodnia (bałam się iść, ale stwierdziłam że trzeba się przełamać). Do tej pory efekty były na prawdę dobre bo -5 kg ( ważyłam 73, teraz 68 wzrost 164 cm), mniejsza oponka. Mój problem polega na tym, że miałam ostatnio badzo ciężki tydzień(śmierć bliskiej osoby). Zaczęlo się od alkoholu + wszystko co zjadlam pod wpływem (jakieś + 2500kcal). Po kilku dniach znowu załamanie. Zjadlam naraz chyba 600 kcal po czym wymiotowalam (ogólnie dziennie wyszło 1200-1300). Potem kolejny kryzys-kolejne złe wiadomości. Najadłam się ciasta ze znajomymi (700 kcal) z całego dnia wyszło około 1400kcal. A dzisiaj już porażka. Rano nie mogłam zjeść. A wieczorem jak mnie dopadło to wszystko chipsy, cukierki, ciacha (prawie 2000 kcal za dużo) W sumie mniej-więcej 2500-3000kcal. Ja wiem. Nie powinnm zajadać smutków. I już serio próbuję się ogarnąć. Tylko jakie to może mieć skutki? Boję się. Nie chce przytyć przez tą tragedię. Albo "dostać" brzuszka znowu. Co mam zrobić? Ogólnie chce jutro znowu jeść 1000-1100 kcal jakby nic się nie stało. Ale co zrobić żeby ten tydzień jakoś naprawić? Da się? Dodam że pije codziennie na czczo wodę z cytryną (podobno dobre na metabolizm) i około 2-3 kawy expresso. Ale na minus mam problem z nawodnieniem organizmu. Jestem wiecznie odwodniona( wiem że to źle) no ale jak jest to już nie zmienię tego. Mogę coś zrobić? Czy ten tydzień zniszczył moją dietę? Nie wiem jak z wagą, bo nie mam dostępu aktualnie. Przepraszam za rozpisanie. Ale nie wiem co robić. Help.
2 maja 2018, 08:31
Zajadasz smutki albo po prostu nadrabiasz kalorii. Glodzilas organizm i potem wlasnie są takie napadt obzarstwa
2 maja 2018, 08:55
Super. Dziękuję. Czyli ogólnie nic straconego. Teraz przejrzałam na oczy i zobaczylam jaka glupia bylam. Mam nadzieję że mój metabolizm nie zwolnił aż tak bardzo przez ten okres czasu (1,5 miesiąc to chyba nie aż tak długo). Strasznie się boję efektu jojo i tego metabolizmu. Czyli jeżeli zwieksze kcal i zaczne jeść "bezpiecznnie" i dołączę ćwiczenia to wciąż mogę schudnąć i sobie nie szkodzić? Głupio zrobiłam no wiem, ale deprecha mnie wzięła i chciałam szybko mieć efekty. Tylko teraz. Jak zwiększyć kaloryczność z 1000 do tej wartości co mi wyjdzie i nie przytyć przy tym, lecz wciąż chudnąć? To znaczy ile jutro zjeść itd.? Biorąc pod uwagę dzisiejszy napad i to że chce odejść od tak niskokalorycznej diety.
hmm no ciężko stwierdzić czy 1,5 miesiaca głodówki już spowolniło metabolizm czy jeszcze nie. Ale na szczęście jest to proces odwracalny :) zaczniesz jeść to metabolizm pomału wróci na dobre tory. Ale jedz zdrowo i różnorodnie. Jesli się martwisz, ze może już spowolnił i jak zaczniesz jeść te CPM-15/20% to możesz zacząć najpierw tyć, to może spróbuj zwiększać ilosc jedzenia stopniowo. Jak jadlas 1200 to jedz 1500 przez tydzień/dwa a później zwiększ do docelowego poziomu. Jeśli jakimś cudem waga pójdzie mimo to w górę, to i tak będzie to jakiś przejsciowy okres i później wszystko wróci do normy i zacznie powoli spadać, ale myślę, że nie masz się czym martwić. Jakbyś tak jadła miesiącami to inna sprawa. Etap takiego odchudzania jaki sobie zafundowalaś miało zapewne 99% rozpoczynających swoja drogę ze zrzucaniem nadprogramowych kilogramów. Dopiero wszyscy się ogarniają po efekcie jojo lub takich wlasnie napadach obżarstwa. Pamietaj tylko, że bedziesz chudła pomału (0,5 kg na tydzień, może więcej), ale takie chudniecie jest zdrowe dla organizmu, pozwala mu się przystosować i przede wszystkim jest na lata i łatwiej wytrzymać jedzac 1800 kcal (czy ile tam Ci wyjdzie) niż 1000. 1800 to sporo jedzenia jesli się wybiera rozsądnie
Edytowany przez Karolka_83 2 maja 2018, 08:59
2 maja 2018, 09:33
Dzięki bardzo wszystkim. A tobie Karolka_83 to już szczególnie. Od dzisiaj koniec z super dietami. Może do wakacji się nie wyrobie (tak jak chciałam), no ale za to może efekt się utrzyma na kilka następnych lat, a nie tylko dni :). Zaplanowałam że żeby nie robić przeskoku nagle o 400-500 kcal, do końca tego tygodnia będę się starała jeść 1300kcal , w następnym 1400kcal , a potem już zgodnie z zasadą -15/20% od CPM (tak wiem, że przy wysiłku się zmieni, dlatego wolę stopniowo zwiększać). Myślicie że tak będzie dobrze?
2 maja 2018, 09:55
Dzięki bardzo wszystkim. A tobie Karolka_83 to już szczególnie. Od dzisiaj koniec z super dietami. Może do wakacji się nie wyrobie (tak jak chciałam), no ale za to może efekt się utrzyma na kilka następnych lat, a nie tylko dni :). Zaplanowałam że żeby nie robić przeskoku nagle o 400-500 kcal, do końca tego tygodnia będę się starała jeść 1300kcal , w następnym 1400kcal , a potem już zgodnie z zasadą -15/20% od CPM (tak wiem, że przy wysiłku się zmieni, dlatego wolę stopniowo zwiększać). Myślicie że tak będzie dobrze?
Będzie git :) Fajnie, że szybko zrozumiałaś że głodówki sa bezsensu :) Niestety wiele dziewczyn pomimo tłumaczenia i podawania racjonalnych argumentów, z uporem maniaka trzymają się tych 1000 kcal a później jest płacz. Trzymaj się w postanowieniach :) A jak raz na jakiś czas "zgrzeszysz" to Ci tyłka nie urwie ;)
EDIT: Właściwie to możesz od razu jeszcze dzisiaj wskoczyć na PPM, bo tyle to MUSISZ dać organizmowi, żeby normalnie funkcjonował. Nie wiem jakie Ci tam wyszło. Ja mam 1450 kcal, więc jesli masz podobne, to 1300 będzie za mało nawet na stopniowe przejscie :)
Edytowany przez Karolka_83 2 maja 2018, 11:39
2 maja 2018, 15:14
wybacz sobie obżarstwo i zacznij jak dziewczyny radzą od racjonalnych kroków. Nie zakładaj, ze od razu wszystko pójdzie super, gdy zwiększysz kalorie, głodzenie się jednak nie ma sensu na dłuższą metę. To już wiesz :)
2 maja 2018, 20:22
Eh... no i znowu. Dzisiaj powtórka z rozrywki. Wiecie jak to u babci. Jak wszystko leży to nagle się człowiek głodny robi. Nie wiem co robię źle. Staram się dostarczać wszystkie witaminy, błonnik itd. A potem z jednej kostki czekolady czy ciastka robi się 10. Jem 5 posiłków dziennie. Już zjadlam tak jak chciałam więcej kalorii, nie glodzilam sie. No ale wieczorem jest tak ciezko wytrzymac. Czy to też skutek tego że wcześniej jadłam tak mało? Co mam robić? Nie chce wszystkiego zniszczyć.
2 maja 2018, 20:31
Dobra. Nie zamulamy. Nie poddam się teraz. Przyjmę konsekwencje i napadów i pomysły 1000 kcal (oby jak najmniejsze :/) A jutro zacznę od nowa. Bo jak teraz zrezygnuje przez jakiś słabszy tydzień to jojo jak w banku i miesiąc starań na marne. A przecież jeszcze nic straconego. Tylko może macie jakieś rady z doświadczenia?
9 maja 2018, 18:14
Mamy. Jedzenie na poziomie całkowitego zapotrzebowania (trochę przytyjesz, ale uregulujesz apetyt, a potem obetniesz te 20% i schudniesz). Potrzebujesz teraz normalnego jedzenia. Zapewniam cię, że jak nie, to napady będą się powtarzać. Najgorsze, że możesz po nich przytyć. Dużo więcej niż wynosiła twoja waga startowa. Naprawdę nie warto być masochistką.
28 maja 2018, 14:28
Mnie pomaga w takich sytuacjach mówienie głośno o tym, co robię / zamierzam, a czego nie. Jeśli powiem przyjaciółce, że jutro o 7 rano idę na siłownię, to idę, nawet jak nie bardzo mi się chce, bo byłoby mi głupio i wstyd, że nie poszłam, chociaż tak się zapaliła, do tego, i że znów mnie pokonał mój słomiany zapał. Może spróbuj? PRZED imprezą, spotkaniem itp. rzuć hasło, że na jakiś czas odstawiasz słodycze w ilości większej niż kostka czekolady i, powiedzmy, mały kawałek jednego ciasta. Świadomość, że ktoś o tym wie, może Cię zmobilizować do nie zjedzenia mimo chęci. Oczywiście, są dwa warunki - że będziesz się pilnować także w domu, jeśli mieszkasz sama (jeśli nie - powiedz o tym domownikom) oraz że są to ludzie autentycznie Ci życzliwi, którzy nie będą się nabijać ani żartować sobie z Ciebie i Twoich postanowień. Takie żarty mogą być śmieszne dla innych. Dla nas, walczących ze sobą i swoją wagą, bywają bardzo bolesne.
Powodzenia :)